Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - Tu Alauda z Planety Trzeciej» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Katowice, Год выпуска: 1988, Издательство: Śląsk, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tu Alauda z Planety Trzeciej: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tu Alauda z Planety Trzeciej»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tu Alauda z Planety Trzeciej — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tu Alauda z Planety Trzeciej», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ciągle — przytaknął zagadnięty. — Krótkie dzieje naszej znajomości sprowadzają się wyłącznie do upadków. Teraz wyrównaliśmy nasze rachunki, ale obawiam się, że ten stan długo nie potrwa.

— Co to znaczy?

— Ten pan… — zaczął szybko Łukasz, ale zawalidroga równie szybko wpadł mu w słowo.

— Ten pan — uderzył się palcem w pierś — stał sobie spokojnie i patrzył ze wzruszeniem, jak niektórzy ludzie potrafią współczuć innym — palec zmienił położenie. — W takim momencie został znienacka napadnięty i stratowany. Spójrz na swojego przyjaciela… albo może waszego wspólnego przyjaciela — uśmiechnął się pytająco do Łukasza — i sam powiedz, czy to nie rozczulający widok…

Chłopiec odruchowo zerknął we wskazanym kierunku. Na ławeczce ustawionej w sąsiedztwie pawilonu widniała zwalista sylwetka łysego obcokrajowca. Grubas ze smutnym wyrazem twarzy słuchał tego, co mówił do niego mąż kobiety cierpiącej na nieuleczalną chorobę. Obok ławki stał wózek z nieruchomą sylwetką.

Łukasz skrzywił się. Też sobie znaleźli powiernika.

— Powiedziałem panu, że to nie jest mój przyjaciel ani nawet znajomy — rzekł rozdrażniony. — A Mira widzi go w ogóle pierwszy raz w życiu. Miro, ten pan… — zaczął powtórnie i powtórnie przerwano mu w tym samym miejscu.

— Ten pan — mężczyzna znowu zwrócił palec ku sobie — stał tutaj, jako się rzekło, patrzył i rozmyślał o kwestiach wyższej natury. Ale nie miał zatkanych uszu. A obok niego trzy młode, sympatyczne osóbki dzieliły się ze sobą swoimi sekretami. Na szczęście szept, jakiego używały, nosi fachową nazwę szeptu scenicznego i polega na tym, że słychać go w najdalszych rzędach wielkiej sali teatralnej. Mówię,na szczęście”, bo inaczej temu zamyślonemu panu umknęłyby zdumiewające wiadomości.

— Pan chce powiedzieć, że pan podsłuchiwał — Mira użyła tonu, którym srogi prokurator mógłby się domagać wyroku śmierci. — To obrzydliwe.

— Obrzydliwe — zgodził się mężczyzna. — Cóż, trudno. Stało się.

— Phi!

Ale czoło Łukasza pokryło się zimnym potem. Ten typ jest stanowczo zbyt niebezpieczny. Nie można długo uciekać przed milicją. W końcu go capną, a wtedy on, ratując własną skórę…

Co gorsza sam jest wszystkiemu winien. Kto tak chytrze skierował tego człowieka na trop Grubasa, Kapelusznika i ich interesów? Chciał odwrócić jego uwagę od siebie. Jaki był dumny, że mu się to udało! Udało się, a jakże. Gdyby ten typ nie śledził obcokrajowca, nie byłoby go tutaj i nie mógłby podsłuchać opowieści Pawła. A tak?

Szatański plan nagle obrócił się przeciwko jego twórcy. Teraz przecież od Grubasa i Kapelusznika droga prowadzi prosto do Pawła, a od Pawła… do… Nie, nie.

Dość tego. Na poczekaniu nie wytrząśnie się z rękawa nowego, jeszcze bardziej szatańskiego planu. A czas biegnie. Trzeba zaryzykować.

— Chwileczkę — zaczął. — Dopiero co pan powiedział, że jesteśmy kwita.

— Jeśli chodzi o przewracanie — mężczyzna skinął głową.

— Właśnie — Łukasz ukradkiem otarł pot z czoła. — Ale możemy i być kwita także, jeśli chodzi o… No, o inne sprawy. Bo… proszę pana, ja wiem, kim pan jest!

— Naprawdę?

— Naprawdę. Pan nie ma żadnej legitymacji i ukrywa się pan przed milicją.

— Ja stąd idę — oświadczyła dobitnie Mira odwracając się plecami. — Ścisk, smród i pełno zakazanych typów. Do widzenia panom! — z wdziękiem zamachała ręką i ruszyła w drogę. Dziwna rzecz. Zrobiła to bardzo zdecydowanie, a mimo to na nikogo nie wpadła.

— Poczekaj sekundkę! — zawołał gorączkowo Łukasz, ale dziewczyna była już daleko. — Proszę pana — zwrócił się znowu do mężczyzny, który stał spokojnie i patrzył na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. — Widzi pan, że wiem. Ja coś wiem i pan coś wie. Ja nikomu nie powiem i pan niech nikomu nie mówi. Znowu będziemy kwita. A jeśli pan mi da wasze złodziejskie słowo honoru, że nie zdradzi Pawła, to opowiem panu jeszcze o szpiegu. Tu, w Górku. Z brodą i krótkofalówką. No?

— Dlaczego, u licha, mam ci dawać złodziejskie słowo honoru?

— A jakie? — stropił się Łukasz.

— Uważasz, że złodzieje są tacy honorowi?

— Podobno… Przynajmniej niektórzy. Czytałem.

— Aha. Czytałeś. No tak, to zmienia postać rzeczy.

— No więc jak? Zgadza się pan?

— Nie.

— Dlaczego nie?

Mężczyzna pochylił się tak, że jego wargi omal nie dotknęły ucha zgnębionego odkrywcy tylu naraz tajemnic.

— Ponieważ ja tez chcę mieć pamiątki po kosmitach — szepnął. — Jeśli będziecie się mnie bać, to mi kilka odstąpicie. Nie załamuj się — musiał zauważyć, że chłopca ogarnia najczarniejsza rozpacz, bo przemówił łagodniej. — Cóż znaczy dla potężnej spółki ofiarować komuś parę drobiazgów… w zamian za dyskrecję. Załatwisz to bez trudu. Przyjdź jutro i przynieś mi coś na próbę. Nie mogę długo czekać. Kto wie, czy nie będę musiał nagle uciekać. Do jutra, kolego! — uśmiechnął się beztrosko. — Teraz biegnij już, bo to nieładnie porzucać kobiety na środku drogi.

Łukasz nie kazał sobie tego powtarzać. Ostatnie słowa nieznajomego, a właściwie już jakby znajomego, przestępcy nieco go uspokoiły. Może Kapelusznik naprawdę nie będzie robić wielkich historii z odstąpieniem trzech czy czterech śladów, jeśli usłyszy, że to jedyny sposób, by nie znaleźć się za kratkami.

Dogonił Mirę i chwilę szedł obok niej zastanawiając się, co i jak jej powiedzieć. Coś powiedzieć musi. I to coś tak czy owak bardzo nieprzyjemnego.

Uspokoił się trochę, ale nie był z siebie zadowolony. Paweł wszedł w paskudną spółkę z Kapelusznikiem i Plujkiem. A on sam? On zaproponował swego rodzaju spółkę ukrywającemu się przed milicją kryminaliście. Bo czymże innym była w gruncie rzeczy taka umowa: „Ja nie powiem i pan nie powie”? Pięknie, nie ma co.

Pewnie. Nie postąpiłby tak, gdyby nie chodziło o Mirę. Ale mimo wszystko…

— Masz interesujące znajomości — przerwała milczenie nieświadoma sprawczyni jego upadku. Skręciła na chodnik prowadzący do przystani i zatrzymała się nagle. — Wiesz co, idź lepiej przodem. Nie wiadomo, czy jeszcze kogoś nie spotkasz, a ja nie chciałabym więcej służyć za tarczę rozpędzonemu bykowi.

Bykowi — przemknęło Łukaszowi przez głowę. Ha! Lepszy byk niż baran.

Jednak okoliczności nie pozwalały na dłuższe rozważania dotyczące hierarchii obowiązującej w rodzinie rogaczy.

— Mówiłaś przedtem — rozpoczął — że poprosisz Pawła o kilka odcisków także dla mnie. Mówiłaś…

— A ty mówiłeś, że nie potrzebujesz — przerwała Mira. — Potem ja mówiłam, że jak nie, to nie.

— Ale teraz potrzebuję.

— Dla tego szantażysty?

— Uhm… Nie. Czy to nie wszystko jedno?

— W takim razie sam to powiedz Pawłowi. Niby dlaczego ja miałabym się wysługiwać twoim przyjaciołom.

— Przyjaciołom! — Łukasz aż podskoczył. Jednak natychmiast ochłonął i zasępił się. Właściwie ona ma rację — pomyślał. — Gra może stać się niebezpieczna, gdyby na przykład Kapelusznik doszedł do wniosku, że człowieka ukrywającego się przed milicją można spokojnie usunąć z drogi metodami przyjętymi w świecie wielkich gangsterów i wielkich interesów. A potem przyszłaby kolej na niewygodnych wspólników. Ojciec Plujka jest na pewno zdolny do wszystkiego. Nie będzie zadowolony, że Paweł naraził go na straty. Tak. Ona ma rację… Choć nie wie dlaczego.

No to niech nie wie. Lepiej jej do tego nie mieszać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tu Alauda z Planety Trzeciej» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - W połowie drogi
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej»

Обсуждение, отзывы о книге «Tu Alauda z Planety Trzeciej» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x