Chłopiec nie wydał jednak z siebie żadnego głosu, wstrzymał nawet na chwilę oddech. Tylko jego usta drgnęły dwukrotnie. Ktoś, umiejący czytać” z ruchu warg, domyśliłby się być może, że Darek powiedział: „Anna”.
A więc oni wiedzą. To odkrycie spadło na chłopca jak deszcz na wyschniętą ziemię. Wiedzą. Skąd? Jakim cudem? Czy powiedział im Mykeskes? Może myślał, że dzięki temu uratuje się, że pozwolą mu tutaj zostać? Spokojny? Oczywiście, że będzie spokojny. I tak postanowił przecież, że zrobi wszystko, czego zażąda Grath; żeby go tylko nie sprowokować, żeby nie kusić jego szaleństwa. Tym bardziej teraz…
Plecy Stewy zniknęły nagle sprzed Darka, odsłaniając pulpit, ekrany i siedzącego przed nimi Nerpę. Szpakowaty uśmiechnął się swobodnie i ruszył z powrotem w kierunku drabinki. Stanął przy niej i czekał.
Chłopiec już zamierzał skorzystać z tego niemego zaproszenia, kiedy jego wzrok padł przy-padkiem na środkowy ekran. Zatrzymał się w pół kroku.
Na ekranie widniała twarz mężczyzny. Darek widział tę twarz tylko przez chwilę, ukrytą pod osłoną kasku, i wydawało mu się, że nie zapamiętał jej rysów. Teraz jednak poznał ją od pierwszego spojrzenia. Poznałby ją wszędzie i o każdej porze!
Przez chwilę starał się usilnie w jaką taką całość pozbierać rozpierzchłe myśli. Następnie odwrócił się i spojrzał w oczy Joego Gratha.
— To on. — powiedział specjalnie głośno, żeby wszyscy usłyszeli, co mówi. — To ten człowiek, który porwał „Smyka”.
— Jesteś pewny? — odezwał się za nim równie donośnym głosem Stewa.
Chłopiec przezwyciężył opór, jaki stawiały mu stwardniałe mięśnie szyi, i skinął głową.
— Zupełnie pewny — potwierdził z przekonaniem.
Milczący dotąd — jeśli nie liczyć niesłyszalnych niemal szeptów — Nerpa westchnął nagle i pochylił się nad pulpitem.
— Obejrzymy go sobie jeszcze dokładniej — powiedział.
Przesunął jakąś dźwigienkę i wtedy, jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej, na wprost dyspozytora, ale w odległości kilkunastu metrów od jego fotela, zaczęła spuszczać się z sufitu wielka, sztywna płachta. Po chwili sięgała już niemal podłogi. Nerpa ponownie dotknął jakiegoś guziczka i na płachcie ukazała się powiększona do nienaturalnych wymiarów — twarz porywacza.
W głębi sali zabrzmiało stłumione przekleństwo.
Darek odwrócił się błyskawicznie. Spostrzegł, że Grath rozgląda się gorączkowo, badając, jak obecni zareagują na to przekleństwo, które wyrwało mu się tak bardzo nie w porę, które zdradzało, że monstrualnie wielki portret, widoczny obecnie z każdego punktu dyspozytorni, przedstawia kogoś, kogo operator zna. I że obecność tego kogoś w stacji jest mu w najwyższym stopniu niemiła.
Jednak ten niepohamowany wybuch Joego Gra-tha przeszedł jakby nie zauważony. Żaden z obecnych nie spojrzał nawet w stronę operatora. Może ludzie byli zbyt zafrapowani tą ogromną twarzą z zamkniętymi oczami, na której malował się wyraz absolutnego spokoju? Tylko sam Joe najwyraźniej nie mógł się opanować. Zatarł nerwowo ręce, po czym przypomniawszy sobie o czymś, natychmiast schował prawą dłoń z powrotem do kieszeni. Darek zamarł…
— Nazywa się Bogen — powiedział obojętnym tonem Stewa. — Luis Bogen. Jest… to znaczy był kiedyś pilotem. Niestety, musiano go skierować na leczenie. Niedawno uciekł… A teraz jest tutaj.
— Bogen — mruknął ktoś na galerii. Darek poznał głos Adama.
— Bogen — powtórzył reporter jakby do siebie. — Słyszałem o jego sprawie, ale nie pamiętam szczegółów.
Chłopiec wpatrywał się jeszcze chwilę wyczekująco w swego stryja, lecz ten milczał. Wtedy zwrócił się do Nerpy.
— Jak się tu dostał? — spytał. Dyspozytor przysunął sobie bliżej mikrofon. Jego głos wypełnił całą przestrzeń sali.
— Próbował przedostać się potajemnie do stacji — powiedział. — Wszedł swoim statkiem… to znaczy naszym statkiem, który uprowadził z rejonu budowy… w pole ochronne. Oczywiście, automaty nie wypuściły go już z tego pola. „Smyk” został wprowadzony do komory startowej, a jego pilot uśpiony nieszkodliwym gazem. Obudzi się nie wcześniej niż za pół godziny. Dopiero wtedy dowiemy się, co myślał, czego chciał, podejmując tę szaleńczą próbę. A co do alarmu — dodał po krótkiej pauzie — ogłosiły go automatyczne czujniki, kiedy wykryły obecność „Smyka” w polu siłowym. Rzecz jasna, ani przez moment nie było żadnego prawdziwego zagrożenia. Dziwna historia — zakończył po chwili z namysłem — przecież on nie miał żadnych szans…
Darek nie mógł oderwać oczu od obrazu twarzy tego śpiącego człowieka, któremu miał do zawdzięczenia kilka niezbyt miłych chwil i… nie zamierzony egzamin z nawigacji.
— Odniosłem wrażenie — odezwał się wreszcie — że on nie jest zupełnie normalny… Nie wiem, jak to wyrazić… — zająknął się.
— Groził cl? — spytał Stewa.
— Groził — potwierdził z wahaniem chłopiec — ale tak naprawdę to cały czas wiedziałem, że nie zrobi mi nic złego. To znaczy, tak myślałem…nie wiem czemu…
Wzruszył bezradnie ramionami.
Gładko zaczesane, siwe włosy Nerpy zalśniły przez moment najczystszym srebrem. Dyspozytor wyprostował się i przy tym ruchu na jego głowę padło światło którejś z lamp.
— Czy ktoś z obecnych zna tego człowieka? — spytał przez głośniki. — Może ktoś domyśla się czego tu, u nas, szukał?
Cisza.
Darek przypomniał sobie okrzyk, który wyrwał się przed chwilą Grathowi. Teraz operator milczał. Ale przecież to jego nazwisko powtarzał tak dziwnie Bogen, wtedy kiedy zabierał „Smyka”. Widać zaistniało jeszcze jedno niebezpieczeństwo, któremu będzie musiał stawić czoło Joe Grath, zanim zostanie słynnym twórcą filmowym. I jeszcze jedno ostrzeżenie dla Darka, by nie kusił licha.
Nerpa dotknął pulpitu i wielka tarcza z widniejącą na niej twarzą z powrotem uciekła w górę. Następnie powiedział;
— Wszyscy mogą odejść do swoich zajęć. Miejmy nadzieję, że dzisiaj nie wydarzy się już nic nadzwyczajnego. Doprawdy, na brak wrażeń trudno ostatnio narzekać.
Nie trzeba dodawać, że Darek był dokładnie tego samego zdania.
— Chodź, bohaterze — szpakowaty uśmiechnął się i wskazał chłopcu drabinkę — wracamy. Chyba będziecie niedługo kręcić dalszy ciąg filmu?
Chłopiec posłuchał wezwania. Przechodząc koło Stewy skinął głową.
— Tak.
— O ile wiem, przenosicie się teraz na pole startowe? — pytał dalej oficer.
— Tak — powtórzył chłopiec.
Przyszło mu na myśl, że jeśli nawet Grath odleci, pozostawiając ich żywych i zdrowych, to i tak kręcenie filmu przeciągnie się przynajmniej o tydzień. A może dwa? Zanim ściągną innego operatora, zapoznają go ze scenariuszem i tak dalej… Chyba że Patka już wyzdrowiał. A może nie wypuszczą Gratha, nie pozwolą mu uciec? Pewnie tak. Skoro wiedzą…
To jednak niewiele pomoże. Pobyt na stacji przedłuży się. Tyle tylko, że już nie Grath stanie za kamerami. Zamiast spodziewanej sławy zdobędzie…
Tak, ale na razie to on jest górą. To on trzyma palec na spuście miotacza. I niezmiennie chodzi krok w krok za Anną,
Darek wspiął się szybko na pomost i obejrzał się na Stewę. Ale szpakowaty został na dole. Chwilę jeszcze patrzył w ślad za chłopcem, po czym szybko odszedł w przeciwną stronę sali. Jak się okazało, były tam małe, ukryte za jakąś aparaturą drzwiczki. Stewa otworzył je i zniknął Darkowi z oczu.
Na pomoście od razu dopadł chłopca Werwus.
Читать дальше