David Brin - Listonosz

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Listonosz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Listonosz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Listonosz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Był ocalałym z katastrofy wędrowcem, który wymieniał opowieści na prowiant i schronienie w okrutnym świecie po straszliwej wojnie. Pewnego mrocznego dnia dotknęło go zrządzenie losu. Pożyczył sobie kurtkę dawno zmarłego pocztowca, by schronić sie przed zimnem. Stary, wytarty strój nadal miał moc jako symbol nadziei. Przyodziany w tę kurtkę zaczął snuć swą najwspanialszą opowieść o odradzającej się ojczyźnie.
Powieść Davida Brina jest historią o kłamstwie, które stało się najpotężniejszą prawdą, jest dramatyczną sagą o człowieku, który przebudził ducha Ameryki, posiłkując się moca marzenia.
Opowieść otrzymala nagrody Campbella i Locusa w 1986.
Nominowana do nagrod Nebula w 1985 i Hugo w 1986.

Listonosz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Listonosz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Bardzo się cieszę z naszego spotkania, Gordonie. Usiądź, proszę.

Łagodny głos miał doskonale ludzką barwę. Dobiegał z głośnika ustawionego na końcu dębowego stołu. Gordon usiadł na wyściełanym krześle, które podsunął mu Peter Aage. Nastąpiła przerwa. Po chwili Cyklop przemówił raz jeszcze.

— Wieści, które przynosisz, są radosne, Gordonie. Po wszystkich tych latach, w ciągu których opiekowałem się mieszkańcami dolnego Willamette, wydają się niemal zbyt piękne, by mogły być prawdziwe.

Doszło do kolejnej krótkiej pauzy.

— Dużo radości sprawiała mi współpraca z moimi przyjaciółmi, którzy uparcie nazywają siebie “sługami”. Było to też jednak niełatwe. Czułem się samotny, wyobrażając sobie, że reszta świata leży w gruzach. Powiedz mi, proszę, Gordonie, czy na wschodzie ocalał któryś z moich braci?

Zamrugał powiekami. Odzyskawszy głos, potrząsnął głową.

— Nie, Cyklopie. Bardzo mi przykro. Żadna z pozostałych wielkich maszyn nie przetrwała katastrofy. Obawiam się, że jesteś ostatnim żywym przedstawicielem swego gatunku.

Choć żałował, że musi przekazać tę wiadomość, miał nadzieję, że fakt, iż może zacząć od powiedzenia prawdy, stanowi dobry znak.

Cyklop milczał przez długą chwilę. Z pewnością był to tylko wytwór wyobraźni Gordona, lecz wydało mu się, że usłyszał ciche westchnienie, niemal przypominające łkanie.

Podczas tej przerwy w rozmowie symetryczne wzory maleńkich świateł widoczne pod obiektywem nie przestawały mrugać, całkiem jakby raz za razem nadawały sygnał w jakimś tajemnym języku. Gordon wiedział, że nie może przestać mówić, gdyż w przeciwnym razie zatraci się w tym hipnotycznym obrazie.

— Hm, tak naprawdę, Cyklopie, większość wielkich komputerów zginęła już w pierwszych sekundach wojny. No wiesz, impulsy elektromagnetyczne. Nie mogę nie zadawać sobie pytania, jak ty im się oparłeś.

Wydawało się, że maszyna — podobnie jak Gordon — wyrwała się ze smutnej kontemplacji, aby udzielić odpowiedzi.

— To celne pytanie. Wygląda na to, że moje ocalenie było skutkiem szczęśliwego zbiegu okoliczności. Widzisz, gdy wybuchła wojna, mieliśmy tu, na oregońskim uniwersytecie, dzień wizyt. W chwili emisji impulsów przebywałem akurat w mojej klatce Faradaya, na publicznym pokazie. Widzisz więc…

Choć Gordon był zainteresowany opowieścią Cyklopa, poczuł przelotne poczucie triumfu. Przejął inicjatywę w tej rozmowie. To on zadawał pytania, tak jak robiłby to “inspektor federalny”. Spojrzał na pełne szacunku twarze sług i zrozumiał, że odniósł niewielkie zwycięstwo. Traktowali go rzeczywiście bardzo poważnie.

Może jednak mu się uda.

Mimo to nadal unikał patrzenia na falujące światła. Wkrótce poczuł też, że zaczyna się pocić, mimo chłodu bijącego od znajdującej się tuż obok superzimnej szyby.

8.

Po czterech dniach spotkania i negocjacje dobiegły końca. I oto nim zdążył naprawdę się przygotować, znowu nadszedł czas odjazdu. Peter Aage towarzyszył Gordonowi, pomagając mu nieść dwie lekkie sakwy do stajni, gdzie oporządzano jego wierzchowce.

— Przepraszam cię, że to trwało tak długo, Gordonie. Wiem, jak ci pilno do organizowania sieci pocztowej. Cyklop chciał tylko przygotować odpowiedni plan podróży, który pozwoliłby ci na najefektywniejsze spenetrowanie północnego Oregonu.

— Nic nie szkodzi, Peter — Gordon wzruszył ramionami z udawaną obojętnością. — Zwłoka nie była taka zła. Doceniam też waszą pomoc.

Przez pewien czas szli w milczeniu. Gordon skrywał swe pogrążone w chaosie myśli. “Gdyby tylko Peter wiedział, jak bardzo chciałbym tu zostać. Gdyby tylko istniał sposób…”

Przyzwyczaił się do prostych wygód położonego naprzeciwko Domu Cyklopa pokoju gościnnego, obfitych i smacznych posiłków w kantynie, imponującej biblioteki pełnej dobrze utrzymanych książek. Być może najbardziej ze wszystkiego będzie mu brak elektrycznej lampy przy łóżku. Przez ostatnie cztery noce czytał przed snem. Ten nawyk z lat młodości szybko przebudził się po długim uśpieniu.

Dwóch strażników w brunatnych kurtkach uchyliło kapeluszy, gdy Gordon i Aage wyszli zza narożnika Domu Cyklopa i ruszyli przez otwartą przestrzeń ku stajniom.

Czekając, aż Cyklop przygotuje dla niego plan podróży, Gordon zwiedzał otaczające Corvallis tereny. Rozmawiał z wieloma ludźmi o naukowym rolnictwie, prostym, lecz zaawansowanym technicznie rzemiośle oraz o teorii, na której opierała się luźna konfederacja stanowiąca podstawę pokoju Cyklopa. Tajemnica doliny była prosta. Nikt nie chciał walczyć, jeśli miałoby to oznaczać pozbawienie praw do rogu obfitości pełnego cudów, których nadejście któregoś dnia obiecywała wielka maszyna.

Szczególnie jednak utkwiła mu w pamięci jedna rozmowa. Odbył ją ostatniej nocy z najmłodszą ze sług Cyklopa, Deną Spurgen.

Zatrzymała go do późna przy kominku w kantynie. Towarzyszyły jej dwie emisariuszki. Wlewała w niego jedną filiżankę herbaty za drugą, aż wreszcie zaczął się przelewać. Zawracała mu głowę pytaniami o jego życie przed wojną zagłady i po niej.

Gordon opanował już wiele sztuczek pozwalających unikać zbyt szczegółowych odpowiedzi na temat “Odrodzonych Stanów Zjednoczonych”, lecz przed podobnym maglowaniem nie miał żadnej obrony. Dena sprawiała wrażenie znacznie mniej zainteresowanej tym, co podniecało wszystkich pozostałych — nawiązaniem kontaktu z “resztą kraju”. Było oczywiste, że ten proces potrwa dziesięciolecia.

Nie, chciała dowiedzieć się czegoś o świecie, zanim spadły bomby i potem. Szczególnie fascynował ją straszny, tragiczny rok, który Gordon spędził z porucznikiem Vanem i jego plutonem milicji. Pytała o każdego człowieka z oddziału, jego wady i słabostki oraz odwagę — lub upór — który kazał mu kontynuować walkę jeszcze długo po przegranej.

Nie… nie przegrana. Gordon akurat na czas przypomniał sobie, że musi wymyślić szczęśliwe zakończenie historii o bitwie w okręgu Meeker. Kawaleria przybyła. Spichlerze w ostatniej chwili uratowano. Zginęli wspaniali ludzie — nie oszczędził jej żadnych szczegółów agonii Tiny’ego Kielre’a, czy bohaterskiej śmierci Drew Simmsa — lecz w jego wersji ich walka nie była daremna.

Zrelacjonował to tak, jak powinno się było skończyć. Odczuł, że pragnie tego z intensywnością, która go zaskoczyła. Kobiety słuchały z wytężoną uwagą, całkiem jakby była to wspaniała opowieść przed snem. Albo dane o krytycznym znaczeniu, z których rankiem miano je przepytać.

“Chciałbym wiedzieć, co dokładnie słyszały. Co starały się odnaleźć w mojej małej, pełnej brudów historyjce”.

Być może powodem był fakt, że dolne Willamette tak długo cieszyło się pokojem. Dena chciała jednak również usłyszeć o najgorszych ludziach, jakich spotykał… wszystko, co wiedział o rabusiach, hipersurwiwalistach i holnistach.

“Rak toczący od środka renesans końca stulecia… Mam nadzieję, że płoniesz w piekle, Nathanie Holn”.

Nie przestała zadawać pytań nawet wtedy, gdy Tracy i Mary Ann zasnęły już przy kominku. W normalnych warunkach podnieciłaby go bliskość i pełna podziwu uwaga atrakcyjnej kobiety. Nie było z nią jednak tak, jak z Abby w Pine View. Dena z pewnością nie sprawiała wrażenia zainteresowanej nim pod tym względem. Po prostu wyglądało na to, że on znacznie bardziej obchodzi ją jako źródło informacji, a ponieważ miał tu spędzić tylko kilka dni, bez najmniejszego wahania starała się wykorzystać ten czas jak najlepiej.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Listonosz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Listonosz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Listonosz»

Обсуждение, отзывы о книге «Listonosz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x