Walery Briusow - Okno w nieskończoność

Здесь есть возможность читать онлайн «Walery Briusow - Okno w nieskończoność» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1980, Издательство: Wydawnictwo Poznańskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Okno w nieskończoność: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Okno w nieskończoność»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prezentowany wybór rosyjskiej i radzieckiej fantastyki naukowej jest jedną z wielu możliwości przekazania naszym Czytelnikom ogromnej i zróżnicowanej sfery literatury pięknej, będącej w swojej istocie następstwem rewolucji naukowo-technicznej. Nawet taki wybór, siłą rzeczy zawężony do gatunków tzw. małej prozy fantastyczno-naukowej (opowieść, opowiadanie, nowela), oraz do jednej tylko literatury radzieckiej, mianowicie rosyjskiej, jest wszakże jakby konturem lub szkicem rozwoju tego obszaru literatury od zarania fantastyki naukowej do naszej współczesności. Należy się spodziewać, że Czytelnik polski dojrzy także w antologii "Okno w nieskończoność" najważniejsze tendencje współczesnej radzieckiej fantastyki naukowej. Wszystkie jej kierunki sprowadzają się bowiem do wszechstronnego i dogłębnego studium człowieka — nie do naukowo-technicznych aspektów rewolucji naukowo-technicznej, lecz do problemów społeczno-psychologicznych.

Okno w nieskończoność — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Okno w nieskończoność», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Czyżby gwiazdy mówiły?

— Oczywiście nie gwiazdy — odpowiedział Bielski. — Wokół gwiazd są planety z istotami myślącymi. Sygnały przekazuje się za pośrednictwem promieni gwiazdy.

— Jak dowiedział się pan o tym, Borysie Andriejewiczu? — spytałem.

Bielski uśmiechnął się patrząc na mnie konfidencjonalnie.

— W dzieciństwie leczono mnie — powiedział. — Z szumu w uszach. Zwykle zaczynało się to wiosną, gdy zakwitały sady. Słyszałem śpiew i szemrzenie drzew nawet przy zamkniętych oknach. Kiedy okna otwierano, nie mogłem spać. Mówiono do mnie — „to wiatr”. Gdy zaczynałem przekonywać, że kwitnąca wiśnia dźwięczy jak chór, a jabłoń jak orkiestra, karcono mnie i nazywano kłamczuchem. Bodziszek na oknie śpiewał trójgłosem, dorodny pierwiosnek nie tylko dźwięczał nocami, ale przekazywał też obrazy. Klomb pod oknami ćwierkał, pohukiwał, piszczał. Szczególnie dokuczały mi irysy: bez przerwy trzeszczały wysoką, świszczącą nutą, nie dając spokoju ni dniem, ni nocą. Obecnie wiem, co to alfabet Morse a, ale w 1907 roku, jako czteroletnie dziecko, cóż mogłem o tym wiedzieć? „Fantasta!” — mówiono mi, gdy próbowałem się żalić.

Potem zaczęto mnie wozić do lekarzy. Ci zapewniali:

— Zdrowy, normalny chłopiec. Błony bębenkowe w porządku, trąbki Eustachiusza czyste. Nie ma powodu się skarżyć.

Ojciec, urzędnik podatkowy, targał mnie za uszy za każdy rubel na próżno wyrzucony na lekarzy.

— Nicponiu… — mówił. — Nie chcesz się uczyć, będziesz tragarzem!

Uczyłem się słabo; szum w uszach przeszkadzał mi się skupić.

Kwiaty nienawidziłem w sposób okrutny, nie rezygnując z żadnej okazji zadeptywania klombów, niszczenia krzewów róż. Za to także obrywałem, uważano mnie za dzikusa, złego chłopca… Około trzynastego roku życia przywykłem jednak do szumu, a później przestałem — na niego zwracać uwagę, starając się niczym nie odróżniać od rówieśników. Nie było czasu, aby zajmować się drobiazgami: zaczęła się rewolucja i wojna domowa. Pracowałem i jako tragarz — ojciec miał rację — i jako górnik w Donbasie, i jako laborant w instytucie badawczym. Studiowałem zaocznie i przed nastaniem lat czterdziestych skończyłem politechnikę. Zajmowałem się wynalazkami. Wynalazkami zajmuję się do chwili obecnej. Gwiazdofon — tu Bielski wskazał na przyrząd trzymany w rękach — to mój wynalazek. Okulary — dotknął ręką okularów z podwójnymi szkłami — są także moim wynalazkiem.

— Jakie okulary? — spytałem.

— Do oglądania przekazów gwiazdowych.

— Na kwiatach?…

Bielski kiwnął potakująco głową.

— A ja mogę… oglądać? — spytałem wstrzymując oddech. Ogarnęło mnie wzburzenie, jak chłopca, którego po raz pierwszy przyprowadzono do, cyrku. — Czyżby można było zobaczyć?… — powtarzałem.

To co słyszałam z przyrządu, nazwanego przez Bielskiego gwiazdofonem, mogło być mistyfikacją, a gwiazdofon — odbiornikiem tranzystorowym. Niezbyt orientuję się w muzyce i nie wiem, jakie sygnały lub audycję mógł odebrać tranzystor. Opowiadaniu Bielskiego można wierzyć lub nie, wszak mówił on o rzeczach fantastycznych. Niemało fantastyki zawierają współczesne czasopisma. Być może przeczytał on gdzieś o gwiazdach, o kwiatach i przedstawił te poglądy jako swoje? Jeżeli można jednak zobaczyć, to zupełnie inna sprawa. Wzrok nie oszuka. Uchwyciłem się tej myśli jak tonący brzytwy. Chciałem, żeby całe opowiadanie Bielskiego nie było mistyfikacją.

— Można?… — pytałem. Bielski zdjął okulary, przy czym musiał w tym celu zdjąć i ponownie włożyć kapelusz.

— Można — powiedział. — Nie zawsze, ale jesteśmy w szczęśliwej sytuacji. Widzi pan tę łąkę? — pokazał na łączkę żółtą od jaskrów. — Te rumianki… — Na skraju łąki, gdzie było bardziej sucho, białą płachtą ścieliły się rumianki. — Nieważne, że to ekran telewizyjny — mówił Bielski. — Każdy kwiat przyjmuje cząstkę rysunku. Gdy kwiatów jest wiele i rosną gęsto, można ujrzeć obraz. — Borys Andriejewicz podał mi okulary.

Wziąwszy je wstałem z kamienia i poszedłem ku polanie żółcącej się jaskrami.

— Proszę nie podchodzić zbyt blisko — uprzedził Bielski. — Podobnie jak na ekranie telewizyjnym należy oglądać przekaz z pewnej odległości.

Zatrzymałem się i włożyłem okulary.

Ujrzałem miasto. Odległe miasto we mgle, jak niewyraźny szkic, jak miraż na pustyni. Widziałem zarysy domów i dzielnic, jakbym znajdował się na wzgórzu lub wieży nad miastem. Widziałem ulice, parki, aleje. Miasto żyło — na ulicach coś się poruszało, przemieszczało, być może tłumy, a może sznury pojazdów. Miasto było ogromne, jego krańce ginęły w perspektywie i jakby w pyłowej zamieci. Ruch widoczny był na wiaduktach nad ulicami, w alejach parków i na dachach domów.

Wydawało mi się, że słyszę szum miasta: turkot kół, warkot silników. Im dłużej wpatrywałem się w miasto, tym więcej odkrywałem szczegółów: oto okrągła budowla, być może cyrk, oto owalna — hipodrom lub stadion, a tutaj błyszczy basen; na piasku można nawet rozróżnić brązowe kreseczki ciał… Coś uniosło się nad miastem — trójkąt, fruwające skrzydło, o oto jeszcze jedno i jeszcze… Przerywana linia latających przedmiotów przemieszczała się nad domami, nad placami; pierwsze z nich już się skryły za horyzontem. Zdjąłem okulary i zapytałem:

— Co to jest?

Bielski wzruszył ramionami.

— W galaktyce jest sto miliardów gwiazd — powiedział.

Włożyłem ponownie okulary i spojrzałem na skraj polany bielejącej rumiankiem. Teraz ujrzałem ocean i nad jego powierzchnią rozpinający się ogromnym łukiem most. Łuk urywał się w miejscu, w którym kończył się rumianek, i most zdawał się wisieć w błękicie powietrza i wody. Był on metalowy, o lekkiej, ażurowej konstrukcji i całkiem pusty. Daremnie wpatrywałem się w bielejącą wstęgę jezdni biegnącej środkiem mostu; droga była pusta.

Bielski podszedł do mnie i zapytał:

— Nic?…

— Widzę most — powiedziałem.

— Na moście nic nie ma?

— Pusto — odpowiedziałem.

— Ja także — stwierdził Bielski — ilekroć patrzę na rumianek, zawsze na moście nic nie ma. Pusto.

Poszedł dalej i zbliżył do rumianku mikrofon swojego przyrządu.

Usłyszałem plusk fal. Tak pluskałyby fale gdzieś w dole, gdybym stał na moście.

— Słyszy pan? — zapytał Bielski.

— Oddech morza… — powiedziałem.

— Proszę się lepiej wsłuchiwać.

W plusku fal wyróżniłem cichy, kojący szept — frazy, okresy, strofy. A most był pusty. W uszach coś dźwięczało, szeptało, jakby ocean był żywy i rozmawiał sam z sobą.

— Zadziwiające! — Oddałem okulary Borysowi Andriejewiczowi.

Ten milcząc złożył je i schował do kieszeni.

— Zadziwiające! — powtórzyłem. — Czy opowiadał pan komuś o tym? Czy opatentował pan wynalazek?

— Opowiedziałem teraz panu — odrzekł Bielski. — A patentu nie brałem. Widzi pan… — Spojrzał na mnie ufnymi oczami krótkowidza.

Słowo honoru, lubiłem starca za to otwarte, nieco roztargnione spojrzenie. Na pewno łatwo skrzywdzić tego łagodnego człowieka, wyśmiać go i z pewnością bał się tego ze strony innych ludzi.

— Patentu nie wziąłem — powtórzył. — Gwiazdofon wynalazłem niedawno. Jeżdżę, słucham. Opanowuję… — zawahał się; widocznie słowo wydało mu się zbyt prozaiczne, niewłaściwe. — Niedawno byłem w Kazachstanie — kontynuował — słuchałem tulipanów… A pracuję nad innym modelem, gwiazdofonem stereofonicznym. Ukończę model, to go ogłoszę. Tylko… — Bielski ponownie się zawahał. — Obawiam się jednej rzeczy…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Okno w nieskończoność»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Okno w nieskończoność» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Okno w nieskończoność»

Обсуждение, отзывы о книге «Okno w nieskończoność» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x