James White - Stan zagrożenia

Здесь есть возможность читать онлайн «James White - Stan zagrożenia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2004, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stan zagrożenia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stan zagrożenia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdy w Szpitalu pojawia się stażystka z Sommaradvy, nic nie zapowiada kłopotów. Wielogatunkowe środowisko jest jednak dla Cha Thrat zaskoczeniem, a zasady, którymi się kieruje, różnią się od wpojonych jej surowych reguł etycznych. Mimo sympatii otoczenia Sommaradvanka popada więc ciągle w kłopoty. Czy wyprawa na Goglesk, w trakcie której Cha Thrat opiekuje się uzdrawiaczem Khone'em, a następnie odkrywa rasę przemierzających kosmos inteligentnych pasożytów, coś zmieni? Czy uratuje jej stojącą pod znakiem zapytania karierę?

Stan zagrożenia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stan zagrożenia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Stan Chalderczyka pogarszał się zawsze znacznie, gdy poruszano przy nim temat powrotu do domu, uznano go więc w końcu za „wiecznego pacjenta”. Jemu ten status nie wadził. Nieustannie odwiedzali go zarówno lekarze, jak i psychologowie, szkolili się °a nim interniści i cały chyba personel pielęgniarski. Był regularnie ostukiwany, osłuchiwany i kłuty przez kolejne grupy stażystów i mimo niewprawności badających bardzo mu się to podobało. Wykładowcy zresztą również cieszyli się, że mają kogoś takiego pod ręką.

— Od dawna nikt nie wspomina już o odesłaniu go na rodzinną planetę — stwierdził O’Mara. — Czy ty…?

— Owszem — powiedziała Cha Thrat. O’Mara znowu mruknął coś niezrozumiale.

— To wyjaśnia, dlaczego siostry ignorowały go, zajmując się innymi pacjentami, i potwierdza moją diagnozę, że chodzi o jakąś chorobę władców — dodała szybko.

— Na razie tylko słuchaj! — polecił ostro psycholog. Pacjent podpłynął nieco bliżej. — Staraliśmy się dotrzeć do przyczyn hipochondrii szesnastki, ale ponieważ nikt nie oczekiwał, że rozwiążemy jej problemy, pozostają one nierozwiązane. To brzmi jak wymówka i zaiste nią jest. Musisz jednak zrozumieć, że Szpital nie jest i nigdy nie będzie zakładem psychiatrycznym. Potrafisz sobie wyobrazić podobne miejsce, w którym sam widok części istot może wywołać koszmary, pełne stworzeń cierpiących na zaburzenia osobowości? Ile według ciebie byłoby problemów z leczeniem i kontrolowaniem takich pacjentów? I bez nich nie jest łatwo zadbać o kondycję psychiczną personelu. Nawet bowiem tak łagodny przypadek jak ten tutaj stwarza mnóstwo trudności. Gdy któryś z chorych zaczyna wykazywać objawy niezrównoważenia, zostaje poddany obserwacji, jeśli trzeba, ogranicza mu się możliwość poruszania, a następnie, kiedy tylko jest to możliwe, przekazuje pod opiekę jego pobratymców.

— Rozumiem — pozwiedzała Cha. — To usprawiedliwia wasze postępowanie.

Psycholog poczerwieniał na twarzy.

— Słuchaj uważnie, bo to istotne. Chalderczycy to jedna z niewielu inteligentnych ras, które używają swoich imion wyłącznie w kontaktach z partnerami, najbliższą rodziną i najważniejszymi przyjaciółmi. Ty jednak, istota innego gatunku, usłyszałaś to imię i nawet wymówiłaś je głośno. Byłaś świadoma wagi tego gestu? Wiesz, że oznacza on, iż wszystko, co powiedziałaś albo obiecałaś pacjentowi, jest bezwarunkowo wiążące, tak jakby to było ślubowanie przed najwyższą możliwą, realną czy metafizyczną instancją? Rozumiesz już, jakie to ma znaczenie? — spytał cicho, ale z wyraźnym niepokojem O’Mara. — Dlaczego zdradził ci swoje imię? Co dokładnie zaszło między wami?

Cha przez chwilę nie odzywała się, gdyż pacjent znowu zbliżył się tak bardzo, że mogła mu dokładnie policzyć zęby w otwartej paszczy. We wszystkich sześciu rzędach. Całkiem bezwiednie zaczęła się zastanawiać nad czynnikami ewolucyjnymi, które spowodowały, że górne trzy rzędy były dłuższe niż dolne. Potem paszcza zamknęła się z trzaskiem, a Cha pomyślała, jaki rozległby się odgłos, gdyby znalazła się przypadkiem na drodze tych zębisk.

— Zasnęłaś? — rzucił O’Mara.

— Nie — odparła, nie pojmując, jak inteligentna istota mogła zadać równie bezsensowne pytanie. — Zaczęliśmy rozmawiać, bo czuł się samotny i nieszczęśliwy, a inne pielęgniarki były zajęte. Opowiedziałam mu o Sommaradvie i okolicznościach, które przywiodły mnie do Szpitala, oraz o części moich przyszłych obowiązków, jeśli zostanę przyjęta do pracy tutaj. Nazwał mnie dzielną i zaradną, inną całkiem niż on, chory, stary i coraz bardziej zalękniony. Powiedział, że wiele razy śnił o swobodnym pływaniu w ciepłym oceanie Chalderescola, tak odmiennym od tego aseptycznego środowiska ze sztuczną roślinnością. Chętnie porozmawiałby 0 tym z innymi pacjentami AUGL, ale większość z nich czas po operacji spędzała pod wpływem środków uspokajających. Nawiązywał kontakt z uprzejmym ogólnie personelem, ale zdarzało się to o wiele za rzadko. Powiedział też, że nigdy nie spróbowałby uciec ze Szpitala, bo jest zbyt stary, zbyt chory i zbyt mało pewny siebie.

— Uciec? — spytał O’Mara. — Jeśli nasz stały pacjent zaczął traktować Szpital jak więzienie, jest to w zasadzie całkiem zdrowy objaw. Ale słucham, co jeszcze powiedział?

— Rozmawialiśmy na różne tematy. Mówiliśmy o naszych światach, o pracy, przeszłości, przyjaciołach, rodzinach, poglądach…

— Tak, tak — przerwał jej niecierpliwie psycholog, zerkając na przysuwającego się znowu pacjenta. — To mnie nie interesuje. Co twoim zdaniem mogło spowodować jego obecny stan?

Cha postarała się znaleźć słowa, które najprecyzyjniej i przy tym zwięźle opisałyby sytuację.

— Opowiedział mi o wypadku w przestrzeni i obrażeniach, które wtedy odniósł. To one sprawiły, że się tu znalazł, przypominają o sobie do dziś nieregularnymi atakami bólu. Czuje się głęboko nieszczęśliwy i nie znajduje zadowolenia w obecnej egzystencji. Nie potrafiłam ustalić jego statusu na Chalderescolu, ale sądząc z opisu pracy, jaką wykonywał, skłonna byłam uznać, że należał do górnej warstwy wojowników, jeśli nie był nawet władcą. Znaliśmy już wtedy swoje imiona, zdecydowałam się więc powiedzieć, że jego kuracja ma raczej charakter zachowawczy i że leczony jest na niewłaściwą chorobę. Rzeczywiste schorzenie nie było mi obce, lecz nie mogłam go zwalczać, znałam za to na Sommaradvie magów zdolnych to uczynić. Kilka razy wspomniałam, że wobec powyższego o wiele lepiej by się poczuł, gdyby wrócił do domu.

Pacjent znajdował się teraz bardzo blisko. Poruszał wielką paszczą, jakby coś żuł, a słychać było przy tym budzące grozę i zarazem litość zgrzytanie zębów.

— Kontynuuj — szepnął O’Mara. — Ale uważaj, co mówisz.

— Niewiele jest już do opowiedzenia. Gdy widzieliśmy się ostatni raz, powiedziałam, że nie będzie mnie, bo dostałam dwa wolne dni. On chciał rozmawiać tylko o magach i pytał, czy mogliby wyleczyć go z lęków i nieustannych nawrotów bólu. Poprosił mnie jak przyjaciela, abym się tym zajęła albo posłała po swojego rodaka zdolnego mu pomóc. Odparłam, że jakkolwiek znam trochę zaklęcia magów, to jednak nie dość, aby ryzykować podobną kurację, nie zajmuję też odpowiednio wysokiej pozycji, żeby móc wezwać maga do Szpitala.

— Co odpowiedział?

— Nic. Nie chciał już ze mną rozmawiać.

Nagle oboje ujrzeli czeluść gardzieli AUGL — a, który przysunął się jeszcze bliżej.

— Nie jesteś taka jak inni, którzy niczego nie obiecywali i niczego nie robili. Dałaś mi nadzieję na pomoc jednego z waszych magów, a potem ją odebrałaś. Przysporzyłaś mi cierpienia o wiele gorszego niż to, które mnie tu trzyma. Odejdź, Cha Thrat. Dla własnego dobra odejdź jak najdalej.

Zatrzasnął paszczękę, opłynął ich wkoło i skierował się na drugi koniec basenu. Nie widzieli za bardzo, co tam robi, ale sądząc po słowach docierających z dyżurki, zaczął demolować wnętrze.

— Moi pacjenci! — . wybuchła Hredlichli. — Moje nowe stanowiska zabiegowe! Szafki z lekami…

— Z tego co widzimy, na razie pacjentom nic się nie dzieje, ale nie wiadomo, jak długo będą mieli tyle szczęścia — wtrącił się Cresk — Sar. — Wysyłam ekipę, aby obezwładniła szesnastkę. To będzie trochę trudne. Lepiej szybko się stamtąd wycofajcie.

— Chwilę — rzekł O’Mara. — Najpierw jeszcze z nim porozmawiamy. Nie sądzę, aby naprawdę stanowił dla nas zagrożenie. Chociaż każdy myli się kiedyś pierwszy raz — dodał na częstotliwości Cha.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stan zagrożenia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stan zagrożenia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Stan zagrożenia»

Обсуждение, отзывы о книге «Stan zagrożenia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x