• Пожаловаться

Robert Silverberg: W dół, do Ziemi

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg: W dół, do Ziemi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Poznań, год выпуска: 1990, ISBN: 83-85202-01-3, издательство: Rebis, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Robert Silverberg W dół, do Ziemi

W dół, do Ziemi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W dół, do Ziemi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Świat Holmana to planeta eksploatowana przez wielkie korporacje. Do czasu, gdy okazuje się, że wykorzystywane do niewolniczej pracy tubylcze gatunki: nildory i sulidory są inteligentne. Na planetę zostaje nałożona kwarantanna, władza wraca do rąk tubylców. Gundersen, były pracownik korporacji, wraca na Świat Holmana gnany ciekawością i obsesją na punkcie miejscowej cywilizacji i religijnego obrządku ponownych narodzin. Spotyka wielu swoich dawnych przyjaciół i odkrywa wielką tajemnicę nildorów.

Robert Silverberg: другие книги автора


Кто написал W dół, do Ziemi? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

W dół, do Ziemi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W dół, do Ziemi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

A więc dobrze, zje mięso, ale tak jak to robią Ziemianie. Zerwał parę szerokich liści roślin wodnych i rozpostarł je jak matę. Położył na nich mięso. Wyjął z kieszeni tuniki miotacz ognia, nastawił na średni płomień i przypiekał powierzchnię mięsa, aż stało się kruche. Potem wąskim płomieniem pociął je na płaskie kawałki. Usiadł ze skrzyżowanymi nogami, wziął porcję i ugryzł. Mięso było miękkie i serowate, poprzerastane grubymi ścięgnami. Tylko dzięki silnej woli Gundersen zdołał wmusić w siebie trzy kawałki. Kiedy miał już dość, wstał, z podziękowaniem ukłonił się sulidorom i ukląkł nad brzegiem jeziora by zaczerpnąć trochę wody. Odczuwał gwałtowną potrzebę popicia czymś tego jedzenia. Przez cały ten czas nikt się do niego nie Odezwał.

Zmierzchało i wszystkie nildory wyszły z wody. Usadowiły się grupami z dala od brzegu. Sulidory posilały się dalej w ciszy, ale uczta ich zbliżała się ku końcowi.

Gundersen rozglądał się za Srin'gaharem, chciał go o kilka spraw zapytać. Nękało go, że nildory z taką obojętnością odniosły się do zabicia malidara. Zdał sobie sprawę, że zawsze uważał nildory za szlachetniejsze od innych wielkich stworzeń na tej planecie, ponieważ do odebrania innym życia posuwały się tylko wtedy, gdy zostały sprowokowane, a i to nie zawsze. W jego pojęciu była to inteligentna rasa, wolna od grzechu kainowego. Z tego Gundersen wyciągał oczywisty wniosek: nildory, ponieważ same nie zabijają. będą patrzyły na zabójstwo jako na fakt godny potępienia. Teraz przekonał się. że jego rozumowanie było błędne. a nawet naiwne. Nildory nie zabijają po prostu dlatego, że nie jedzą mięsa. Ale moralna wyższość, jaką im w związku z tym przypisywał, była jedynie tworem jego obciążonej poczuciem winy wyobraźni.

Noc zapadła nagle, jak to bywa w tropikach. Mrok rozświetlał jeden tylko księżyc. Gundersen spostrzegł nildora, którego wziął za Srin'gahara i podszedł do niego.

— Mam pewne pytanie Srin'gaharze. przyjacielu mej podróży — zaczął. — Kiedy sulidory weszły do wody…

— Pomyliłeś się — powiedział poważnie nildor. — Jestem Thali'vanoom z trzecich narodzin.

Gundersen wymamrotał coś na przeproszenie i odwrócił się osłupiały. Co za typowo ziemski błąd. pomyślał. Przypomniał sobie, że jego szef też stale go popełniał, myląc jednego nildora z drugim. Był wtedy wściekły: „Nie mogę odróżnić od siebie tych cholernych olbrzymów! Dlaczego nie noszą jakichś znaczków?”. To wielka obraza, nieumiejętność rozróżniania krajowców! Gundersen stawiał sobie zawsze za punkt honoru unikanie takich pomyłek. No i teraz, kiedy tak bardzo mu zależało, by pozyskać sobie ich przychylność…

Zbliżył się do innego nildora i w ostatniej chwili zorientował się, że to też nie jest Srin'gahar. Za trzecim razem wreszcie znalazł towarzysza swej wędrówki. Srin'gahar pożywiał się spokojnie leżąc pod jakimś drzewem na podwiniętych nogach. Gundersen zadał wreszcie dręczące go pytanie.

— Dlaczego miałby szokować nas widok gwałtownej śmierci? — odpowiedział Srin'gahar — poza tym, malidary nie posiadają g'rakh. a sulidory muszą jeść.

— Nie posiadają g'rakh? — zdziwił się Gundersen. — Nie znam tego słowa.

— Jest to pewna właściwość, która wyróżnia istoty mające duszę — wyjaśnił. — Bez g'rakh stworzenie jest tylko bestią.

— Sulidory mają g'rakh?

— Naturalnie.

— I nildory, oczywiście też mają. A malidary nie. Jak jest z Ziemianami? — To przecież zupełnie jasne, że Ziemianie mają g'rakh.

— I można swobodnie zabijać stworzenie, które nie posiada tej właściwości?

— Jeśli zaistnieje taka konieczność, można — odparł Srin'gahar. — Są to sprawy elementarne. Czy nie istnieją w waszym świecie tego rodzaju pojęcia?

— W moim świecie — odrzekł Gundersen — istnieje tylko jeden gatunek obdarzony g'rakh i dlatego być może poświęcamy tym sprawom za mało uwagi. Uważamy, że wszystko, co nie należy do naszego rodzaju, musi być pozbawione g'rakh.

— A więc dlatego, gdy znajdziecie się na innym świecie — macie trudność z uznaniem obecności g'rakh w innych istotach — stwierdził Srin'gahar. — Nie musisz mi wyjaśniać, rozumiem.

— Mogę jeszcze o coś zapytać? — ciągnął Gundersen.

— Dlaczego są tutaj sulidory?

— Pozwalamy im.

— Dawniej, w tych czasach, kiedy Kompania rządziła Belzagorem, sulidory nigdy nie oddalały się poza Krainę Mgieł.

— Wtedy nie pozwalaliśmy im, by tu przychodziły.

— A teraz pozwalacie. Dlaczego?

— Bo teraz nie sprawia nam to kłopotu. Poprzednio były trudności.

— Jakie trudności? — dopytywał się Gundersen.

— Musisz zapytać o to kogoś, kto był narodzony więcej razy niż ja — odparł łagodnie Srin'gahar. — Ja jestem raz narodzony i różne rzeczy wydają mi się dziwne, tak samo jak tobie. Popatrz, jest już drugi księżyc! Przy trzecim księżycu będziemy tańczyć.

Gundersen wzniósł oczy i zobaczył niewielki blady dysk poruszający się szybko nad czubkami drzew. Pięć księżyców Belzagora krążyło po różnych orbitach — najbliższy tuż za granicą Roche'a, najdalszy zaś był tak odległy, że ledwo widoczny. Na nocnym niebie świeciły zwykle tylko dwa lub trzy księżyce.

Nildory zaczynały posuwać się w stronę jeziora. Pojawił się trzeci księżyc, tocząc się z południa na północ. A więc znów zobaczy jak tańczą. Już raz był świadkiem tej ceremonii, na początku swej kariery, przy Wodospadach Shangri-la, w północnych tropikach. Tamtej nocy nildory zebrały się w górze nad wodospadami po obu brzegach rzeki Madden i przez cztery godziny po zapadnięciu zmierzchu poprzez huk wodospadu docierały ich krzyki. Kurtz, który wtedy stacjonował w Shangri-la, zaproponował obejrzenie „tego przedstawienia” i wyprowadził Gundersena w ciemność nocy. Było to na sześć miesięcy przed epizodem w stacji wężów i Gundersen jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy, co działo się z Kurtzem. Zorientował się jednak szybko, gdy tylko Kurtz przyłączył się do tańczących nildorów. Ogromne bestie skupione w półkola, poruszały się do przodu i do tyłu, trąbiąc przeraźliwie i tupiąc, aż echo niosło. I nagle Kurtz znalazł się pomiędzy nimi. Na gołej piersi lśniły mu w świetle księżyca krople potu. Tańczył z zapamiętaniem. Tak samo jak nildory wydawał z siebie ryki, tupał nogami, podrzucał ramiona, wirował i podskakiwał. Nildory otoczyły go, zostawiając jednak dość miejsca, by mógł kontynuować swój szalony taniec. Przybliżały się do niego i cofały, a sprawiało to wrażenie pulsowania — skurczu i rozkurczu jakiejś dzikiej potęgi. Gundersen stał, przejęty dziwnym lękiem i nie poruszył się, gdy Kurtz zawołał, aby przyłączył się do tańca. Patrzył i wydawało mu się, że mijają godziny. Czuł się jak zahipnotyzowany tupaniem tańczących nildorów. Wreszcie jakoś przełamał ten trans i poszukał wzrokiem Kurtza, który w dalszym ciągu podrygiwał jak marionetka pociągana za niewidzialne sznurki i pomimo swego wysokiego wzrostu w kręgu kolosalnych nildorów wyglądał jak nieszczęsna, krucha figurka. Nie słyszał wołania Gundersena i nie zwracał na niego uwagi. Gundersen wreszcie sam powrócił do budynku i dopiero rankiem odnalazł wymizerowanego i zmęczonego Kurtza, który siedział na ławce patrząc na wodospad.

— Powinieneś był zostać. Powinieneś tańczyć — wyszeptał Kurtz.

Gundersen wiedział, że badano te obrzędy, toteż sięgnął po literaturę, aby coś bliższego się o tym dowiedzieć. Taniec ten wyraźnie związany był z jakimś dramatem i nosił pewne ślady podobieństwa do ziemskich misteriów średniowiecznych. Było to teatralne powtórzenie jakiegoś niezmiernie ważnego mitu nildorów, stanowiło równocześnie rozrywkę i ekstatyczne przeżycie religijne. Treść tego dramatu wyrażona niestety była przestarzałym liturgicznym językiem, z którego ani jedno słowo nie było znane Ziemianom. Nildory, chociaż bez oporu uczyły pierwszych gości z Ziemi swego stosunkowo prostego współczesnego języka, nigdy nie ujawniły nic, co mogłoby stanowić klucz do zrozumienia tamtej starej mowy. Uczeni zaobserwowali też pewien fakt, który obecnie Gundersen uznał za bardzo pomyślny dla siebie:

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W dół, do Ziemi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W dół, do Ziemi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Bohdan Petecki: Operacja Wieczność
Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki: Tylko cisza
Tylko cisza
Bohdan Petecki
Robert Silverberg: Prądy czasu
Prądy czasu
Robert Silverberg
Robert Silverberg: Tom O'Bedlam
Tom O'Bedlam
Robert Silverberg
Robert Silverberg: Maski czasu
Maski czasu
Robert Silverberg
Anne-Lise Boge: Dziecko miłości
Dziecko miłości
Anne-Lise Boge
Отзывы о книге «W dół, do Ziemi»

Обсуждение, отзывы о книге «W dół, do Ziemi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.