Dźwięk tego instrumentu wydał się Trevizemu prawie barbarzyński i szczególnie przykry, jak szczekanie psów na Aurorze, ale nie dlatego, żeby w czymś je przypominał, lecz dlatego, że budził podobne doznania. Bliss wyglądała tak, jakby za chwilę miała zasłonić rękami uszy, a Pelorat słuchał ze zmarszczoną twarzą. Tylko Fallom zdawała się zadowolona, gdyż lekko przytupywała nogą i Trevize stwierdził, ku swemu zdziwieniu, że w muzyce tej jest pewien rytm, któremu odpowiada przytupywanie Fallom.
Wreszcie występ dobiegł końca i zerwała się prawdziwa burza gwizdów, w której wyraźnie słychać też było przenikliwy głos Fallom.
Potem publiczność wstała z miejsc i potworzyły się małe grupki rozprawiających głośno i z ożywieniem, jak chyba zawsze przy okazji publicznych zgromadzeń, Alfian. Muzycy, którzy brali udział w koncercie, stali w pobliżu sceny i rozmawiali z osobami, które podchodziły do nich, aby pogratulować im występu.
Fallom wymknęła się Bliss i podbiegła do Hiroko.
— Hiroko! — krzyknęła, chwytając szybko powietrze. — Pokaż mi ten…
— Co, kochanie? — spytała Hiroko.
— To, na czym grałaś.
— Ach to! — roześmiała się Hiroko. — To flet, mała.
— Mogę to zobaczyć?
— Dobrze. — Hiroko otworzyła futerał i wyjęła instrument. Był rozłożony na trzy części, ale Hiroko szybko go złożyła i przyłożyła ustnik do warg Fallom. — Dmuchnij tu.
— Wiem, wiem — odparła szybko Fallom i wyciągnęła rękę.
Hiroko automatycznie cofnęła ręce i podniosła flet do góry.
— Dmuchnij, dziecko, ale nie dotykaj.
Fallom zrobiła zawiedzioną minę.
— Mogę popatrzyć? Nie będę dotykać.
— Oczywiście, kochanie.
Znowu wyciągnęła ku niej flet i Fallom utkwiła w nim pałający wzrok.
Nagle światła lekko pociemniały i rozległ się niepewny i drżący dźwięk fletu.
Hiroko ze zdziwienia mało nie upuściła fletu, a Fallom krzyknęła radośnie:
— Udało się! Udało się! Jemby mówił, że kiedyś mi się uda.
— Czy to ty zrobiłaś? — spytała Hiroko.
— Tak, ja. Ja.
— Jak to zrobiłaś, dziecko?
Bliss, czerwona z zakłopotania, powiedziała:
— Przepraszam, Hiroko. Zaraz ją stąd zabiorę.
— Nie — odparła Hiroko. — Chcę, żeby to zrobiła jeszcze raz.
Podeszło kilkoro Alfian, przyglądając się z zaciekawieniem. Fallom zmarszczyła brwi, jakby koncentrowała uwagę. Światła znowu przygasły, tym razem bardziej niż poprzednio, i znowu rozległ się głos fletu, ale już pewny i czysty. Potem klawisze zaczęły się same poruszać i popłynęły różne tony.
— Jest trochę inny niż… — powiedziała Fallom, trochę zdyszana, jak gdyby to nie strumień powietrza, lecz jej dech wydobywał dźwięki z fletu.
— Na pewno czerpie energię z prądu, który zasila te lampy — powiedział Pelorat do Trevizego. Fallom zamknęła oczy. Dźwięk był teraz łagodniejszy i wyraźnie kontrolowany. Flet grał sam. Klawiszy nie poruszały palce, lecz energia przetwarzana i przekazywana przez wciąż jeszcze nie w pełni rozwinięte guzy mózgu Fallom. Tony, które początkowo zdawały się niemal niezharmonizowane, ułożyły się w melodię i wszyscy zebrali się wokół Hiroko i Fallom. Hiroko trzymała delikatnie kciukami i palcami wskazującymi końce fletu, a Fallom sterowała z zamkniętymi oczami strumieniem powietrza i ruchem klawiszy.
— To jest utwór, który grałam — szepnęła Hiroko.
— Pamiętam go — powiedziała Fallom, skinąwszy lekko głową, starając się nie osłabiać koncentracji.
— Nie pomyliłaś ani jednej nuty — rzekła Hiroko, kiedy Fallom skończyła.
— Ale to nie było dobrze, Hiroko. Nie zagrałaś tego dobrze.
— Fallom! To niegrzecznie — skarciła ją Bliss. — Nie wolno…
— Proszę jej pozwolić to powiedzieć — powiedziała z naciskiem Hiroko. — Dlaczego nie zagrałam dobrze?
— Bo ja zagrałabym to inaczej.
— No to pokaż, jak ty byś to zrobiła.
Znowu zabrzmiał flet, ale tym razem melodia była bardziej skomplikowana, gdyż klawisze poruszały się szybciej i w bardziej zawiłych kombinacjach niż poprzednio. Muzyka była nie tylko bardziej złożona, ale też miała większy ładunek uczuciowy i bardziej poruszała. Hiroko zamarła, a w całej sali nie słychać było najlżejszego szmeru.
Cisza trwała, nawet kiedy Fallom już skończyła. Wreszcie Hiroko odetchnęła głęboko i powiedziała: — Grałaś już to kiedyś?
— Nie — odparła Fallom. — Przedtem mogłam używać tylko palców, a palcami nie potrafiłabym tak zagrać. — Potem dodała bez cienia zarozumiałości: — Nikt by tak nie potrafił.
— Możesz jeszcze coś zagrać?
— Mogę coś wymyślić.
— To znaczy… zaimprowizować?
Fallom zmarszczyła się słysząc nieznane słowo i spojrzała na Bliss. Bliss skinęła głową i Fallom powiedziała:
— Tak.
— A więc zagraj, proszę — rzekła Hiroko. Fallom pomyślała chwilę, a potem wolno zaczęła. Były to proste tony, a melodia, którą tworzyły, raczej niewyraźna. Światła to przygasały, to płonęły żywiej, w zależności od przypływu i odpływu energii. Nikt nie zwracał na to uwagi, gdyż wydawało się, że jest to raczej skutkiem niż przyczyną muzyki, jak gdyby jakiś elektryczny duch słuchał poleceń fal dźwiękowych.
Potem ta sama kombinacja tonów powtórzyła się, ale głośniej, potem jeszcze raz, ale w bardziej rozbudowanej postaci, potem na temat zaczęły nakładać się wariacje, a całość stała się tak przejmująca, że słuchacze ledwie mogli oddychać. Na koniec fala dźwięków runęła o wiele szybciej, niż się wzniosła, a słuchacze poczuli się, jakby nagle spadli na ziemię, choć wciąż jeszcze trwało w nich uczucie wznoszenia się.
Potem nastąpiło istne pandemonium i nawet Trevize, który przywykł do zupełnie innego rodzaju muzyki, pomyślał ze smutkiem: „Nigdy już tego nie usłyszę”.
Kiedy w końcu Alfianie, acz niechętnie, uciszyli się, Hiroko wyciągnęła flet w stronę Fallom.
— Weź go, Fallom, jest twój — powiedziała. Fallom skwapliwie wyciągnęła rękę, ale Bliss powstrzymała ją, mówiąc:
— Nie możemy tego przyjąć, Hiroko. To zbyt cenny instrument.
— Mam jeszcze jeden, Bliss. Nie tak dobry, jak ten, ale tak powinno być. Ten instrument należy do tego, kto potrafi na nim grać najlepiej. Nigdy jeszcze nie słyszałam takiej muzyki i byłoby niegodziwością z mojej strony, gdybym zatrzymała instrument, którego wszystkich możliwości nie potrafię wykorzystać. Gdybym to ja wiedziała, jak można na nim grać, wcale go nie dotykając!
Fallom wzięła flet z jej rąk i z wyrazem wielkiego zadowolenia przycisnęła go do piersi.
Obie izby ich domku były dobrze oświetlone lampami fluoroscencyjnymi. W łazience była trzecia lampa. Ich światło było mdłe i niewygodnie było przy nim czytać, ale przynajmniej w pomieszczeniach nie było ciemno.
Ociągali się jednak z wejściem do środka. Niebo było pełne gwiazd, co dla mieszkańca Terminusa, skąd prawie w ogóle nie było widać żadnych gwiazd, a Galaktyka wydawała się nikłą mgiełką, było zawsze fascynującym widokiem.
Hiroko, obawiając się, aby nie zbłądzili w ciemnościach, odprowadziła ich pod sam próg. Przez całą drogę trzymała Fallom za rękę, a i potem, zapaliwszy lampy w domku, została jeszcze z nimi na dworze, wciąż trzymając się dziecka.
Bliss spróbowała wyperswadować jej jeszcze raz, gdyż było widać, że Hiroko targają sprzeczne uczucia:
— Naprawdę, Hiroko, nie możemy wziąć tego fletu.
Читать дальше