Harry Harrison - Stonehenge, Zagłada Atlantydy

Здесь есть возможность читать онлайн «Harry Harrison - Stonehenge, Zagłada Atlantydy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stonehenge, Zagłada Atlantydy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stonehenge, Zagłada Atlantydy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książę Ason z Myken, Egipcjanin Iteb i Aias z Byblos, uciakając z Atlantydy przed wybuchem wulkanu i przed Atlantydami, dostają się na wyspę Yerni, dzisiejszą Wielką Brytanię.
Niespodziewane pojawienie się ekspedycji Atlantydów sprawia, że uciekinierzy, zaprzyjaźnieni z tubylcami, postanawiają zjednoczyć plemiona Yerni, gdyż tylko wtedy mają one szansę w walce z najeźdźcami. Najlepszym na to sposobem wydaje się zbudowanie potężnego kamiennego symbolu nowych czasów…
Powieść jest efektem współpracy doskonałego pisarza i światowej sławy archeologa. Tak być nie musiało, ale mogło…

Stonehenge, Zagłada Atlantydy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stonehenge, Zagłada Atlantydy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ason stał nieruchomo. Nagle zrobiło mu się zimno. Za późno już, by uczynić cokolwiek. Wrogowie dobrze wszystko zaplanowali. Nie przyszedł jeszcze w pełni do siebie po chorobie, a Maklorbi był najsilniejszym ze wszystkich Yernich. W zbroi i z mieczem Ason mógł stawić czoło każdemu, ale teraz sam się pokonał. Skoro został wodzem Yernich, musiał walczyć, tak jak oni. Nie miał wyboru. Oni stawali do boju nadzy, jedynie we włosianej przepasce na biodrach, nie używali wtedy zdobytych pancerzy. Jeśli Ason miał pozostać wodzem tego szczepu, też przyjdzie mu walczyć bez blach. Przyszły król Yernich nie może postąpić inaczej. Tak, nagi jak heros, wrogowie niczego nie przeoczyli, pomyślał Ason. Wódz-byk nie może okazywać słabości, zatem choroba to żadna wymówka. Nie ma wyjścia, trzeba walczyć.

— Maklorbi podchodzi do mego ogniska, wywieszając jęzor jak pies rozgrzany — powiedział Ason. — Maklorbi chce usiąść przy moim ogniu i zjeść moją porcję, porcję bohatera. Powiem wam, co dostanie Maklorbi. Nigdy już nie zje ani nie wypije, bo zabiję go i utnę mu nożem głowę i dziś w nocy ułożę ją sobie pod kolanem.

Mówiąc to Mykeńczyk rzucił na ziemię miecz i tarczę i zdarł pancerze z ciała. Na bok cisnął także hełm, zostawił tylko zawieszony na szyi sztylet. Potem podjął tarczę, wsunął dłoń w pętlę.

— Jestem Ason z Myken — zawołał. — Jestem Ason z Yernich z Dun Ason i to mój łuk. Jak dotąd zabijałem, tak i Maklorbiego zabiję toporem. Wzywam mego przyjaciela Ar Apę z Dun Ar Apa, by wyświadczył mi przysługę i pożyczył mi swój topór do tej walki.

Ar Apa zerwał się na nogi i cisnął topór nad ogniskiem. Ason złapał go w locie.

— Maklorbi abu! — krzyknął wódz, uderzył toporem o tarczę i postąpił krok.

— Ason abu! — zawołał Ason i uczynił to samo.

Zaczęła się walka.

Już po pierwszych ciosach wiadomo było, kto wygra. Maklorbi przewyższał siłą Asona. Gdy jego topór uderzył w tarczę Mykeńczyka, temu ostatniemu ramię zdrętwiało. Jego własne cięcie zostało odparowane. Nie otrząsnął się jeszcze po pierwszym wstrząsie, gdy nadszedł drugi i trzeci. Ason cofał się, a Maklorbi postępował za nim machając toporem, jakby ścinał drzewo. Z każdą chwilą Mykeńczyk czuł, że siły go opuszczają. Odpowiadał coraz wolniej, dyszał z wysiłku. Przy kolejnym ciosie topór rozciął mu skórę na ramieniu, popłynęła krew.

Na ten widok widzowie ryknęli głośno. Maklorbi odstąpił, potrząsnął nad głową tarczą i toporem i wydał jakiś wojenny okrzyk.

Ason czuł, że rana nie jest głęboka, ale krwawi obficie. Każda spadająca na ziemię kropla osłabiała go jeszcze bardziej. Śmierć była blisko, a on nie chciał umierać. Maklorbi splunął i znów wrzasnął. Ason wysunął rękę z pętli i chwycił tarczę dłonią.

— Ason abu! — krzyknął chrapliwie i skoczył do ataku.

Maklorbi stał pewnie na szeroko rozstawionych nogach i uśmiechał się ukazując pojedyncze sztuki żółtych zębów. Ason zamachnął się szeroko, aż powietrze zaświszczało, i wymierzył cios w bok przeciwnika. Tamten osłonił się tarczą, a wtedy Ason pchnął go własną tarczą w twarz.

Wzmocniona krawędź ugodziła Maklorbiego w usta, aż ten zachwiał się z bólu i cofnął. Ason czym prędzej uderzył go toporem w prawą rękę. Nie ostrzem wprawdzie, ale masa kamiennej głowicy starczyła, by wytrącić Maklorbiemu broń z dłoni.

Zanim Mykeńczyk zdołał wyprowadzić nowy atak, przeciwnik odrzucił własną tarczę i runął na Asona, łapiąc go za gardło.

Ból był tak potężny, że przez chwilę przyćmił wszystko inne. Jak przez mgłę Ason ujrzał przed sobą rozwartą paszczę Maklorbiego z krwawymi pieńkami zębów. W głowie mu huczało, nie mógł się nawet zamachnąć toporem, zresztą, przeciwnik był za blisko. Puścił broń i ścisnął dłonie w pięści, ale nie na wiele to się przydało. Wkoło wybuchła wrzawa, z której Ason mało co rozumiał, nagle dotarł jednak do niego jeden głos, który krzyczał coś ledwie zrozumiałego, podpowiadał coś. Ason z początku nie rozumiał, potem nagle pojął w czym rzecz i sięgnął nie do gardła Maklorbiego, ale do jego twarzy. Zatopił kciuki głęboko w oczach przeciwnika.

Wiedział, że tak walczą tylko niewolnicy, wojownik nigdy nie wpadłby na podobny pomysł. Jednak dalej oślepiał wroga.

Triumfalny krzyk Maklorbiego ustąpił miejsca jękowi bólu. Wielkie łapska odskoczyły od szyi Asona i przywarły do krwawych oczodołów.

Ason schwycił sztylet i jednym ruchem wbił go przeciwnikowi pod żebra, aż w końcu sięgnął serca.

Ciężko łapiąc powietrze i mało co widząc z bólu, Mykeńczyk pochylił się nad trupem. Widzowie nie milkli ani na chwilę, krzycząc cały czas „Ason abu", on zaś powoli odciął głowę od karku. Ręce miał po łokcie czerwone od krwi, gdy uniósł w końcu czerep za jeden z długich wąsów i podszedł powoli, krok za krokiem, do swego wielkiego, kamiennego łuku. Tam cisnął głowę w szczelinę między kolumnami, martwym obliczem do ogniska narad.

— Jestem Ason, wódz-byk Yernich — wychrypiał i oparł się plecami o chłodny kamień, by nie upaść.

8.

Ason łyknął łapczywie piwa i zapił miodem, który łagodził nieco cierpienie. Ból gardła ustępował powoli. Pozostali trzej wodzowie popijali w milczeniu, zaś wielka świnia stygła na żerdziach. Gdy wojownicy zabitego wodza przyszli zabrać jego ciało, Ason nie pozwolił go ruszyć i kazał im wracać na miejsca. Sam dźwignął się, by ukroić pierwszą porcję mięsa. Bezgłowy zezwłok pozostał przy ogniu na całą resztę wieczoru jako milczące memento.

Mimo to humory poprawiały się szybko. Jadła i piwa było pod dostatkiem, niebawem rozległy się krzyki i coraz głośniejsze przechwałki. Po zmroku podsycono ognisko żywicznymi kłodami i płomień strzelił wysoko. W jego blasku kamienny łuk zdawał się potężnieć i przytłaczał swym ogromem. Gdy wodzowie podeszli doń, żaden nie oparł się pokusie, by musnąć skalną powierzchnię. Ason jakby nie zauważał tego wszystkiego, ale we właściwej chwili wstał i sam dotknął kamienia. Wszyscy umilkli.

— Jestem Ason. Zabiłem sto razy po stu wrogów. Zabiłem dwóch wodzów-byków. Zabiłem Atlantydów. Zabijałem wszystkie zwierzęta, co żyją na tej ziemi, łapałem każdą rybę, co pływa w tym morzu. Jestem wodzem-bykiem grodziska. Zbudowałem kamienny łuk.

Prawda działała silniej niż czcze przechwałki. On naprawdę to wszystko uczynił. Łuk był dowodem. Nie odezwał się żaden głos sprzeciwu.

— Po raz pierwszy pięć szczepów Yernich spotkało się dzisiaj z okazji święta Samhain. Przyszliście jako wodzowie własnych teut i zawsze nimi będziecie. Ale jest jeszcze coś więcej. Wszyscy jesteśmy jednym ludem i gdy staniemy razem, nikt nas nie pokona. Proszę was, abyście przyłączyli się do mnie, aby wszystkie szczepy zjednoczyły się. Proszę was o to tutaj, w grodzisku Yernich, grodzisku, jakiego nigdy jeszcze nie widzieliście. Kamiennym. Jeśli się do mnie przyłączycie, wasze drewniane łuki zostaną rozebrane i na ich miejscu staną łuki kamienne, takie jak ten. Tak będzie.

Spojrzeli wszyscy najpierw na swoje konstrukcje z bali, potem na kolumny Asona. Oczami wyobraźni ujrzeli nowe znaki swych godności. To było coś! Ar Apa aż krzyknął z wielkiej radości.

— Ar Apa abu! Ason abu!

— Ason abu — powtarzało coraz więcej głosów, a gdy ucichły, Ar Apa znów się odezwał.

— Ason, czy będziesz wodzem-bykiem wszystkich Yernich?

Ason przycisnął z namaszczeniem dłonie do kamienia.

— Będę.

Znów rozległy się krzyki i można było odnieść wrażenie, że wszyscy są przychylni planowi. Wodzowie nie mieli nic na tym stracić, a mogli sporo zyskać. W lasach na dalekiej północy żyły jeszcze inne plemiona, które napadały na stada bydła. Teraz da się im stosowny odpór. Będzie wiele łupów. A kamienne łuki zostaną na zawsze. W chwili największego wybuchu entuzjazmu Ason poprosił o ciszę i wskazał na Inteba.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stonehenge, Zagłada Atlantydy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stonehenge, Zagłada Atlantydy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Stonehenge, Zagłada Atlantydy»

Обсуждение, отзывы о книге «Stonehenge, Zagłada Atlantydy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x