• Пожаловаться

Robert Silverberg: Prądy czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg: Prądy czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 1997, ISBN: 83-7180-135-1, издательство: Prószyński i S-ka, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Robert Silverberg Prądy czasu

Prądy czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prądy czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gdyby ktoś chciał wybrać się na wycieczkę w przeszłość, w roku 2058 byłoby to możliwe, ale nie łudźmy się, ani tanie, ani bezpieczne. Należy przede wszystkim przestrzegać przepisów ustalonych przez służbę czasową. Co ma zrobić pilot wycieczki, jeśli niesforny turysta umknie z grupy i zagubi się w czasie? Przydarzyło się to Judsonowi Danielowi Elliotowi III… i zakończyło niewesoło.

Robert Silverberg: другие книги автора


Кто написал Prądy czasu? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Prądy czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prądy czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wyszedł. Zamknąłem za nim drzwi. Minęły dwie, może trzy minuty. Rozległo się umówione pukanie, więc otworzyłem. Sam uśmiechał się szeroko.

— Możesz rzucić okiem. Nikt tam nie jest w stanie niczego zauważyć. No, chodź.

— A muszę?

— Jeśli chcesz się dostać do Służby, musisz.

Wyślizgnęliśmy się z łazienki, by obejrzeć sobie pewną orgietkę. Dym wypełnił me nie zaadaptowane nozdrza, omal się nie rozkaszlałem. W większym pokoju mieszkania Sama stanąłem wobec hektarów rozedrganego ciała. Po lewej stronie wielki czarny Sam podskakiwał na białej szczuplutkiej Helen, z której dostrzec dało się wyłącznie twarz, jedno ramię zarzucone na jego szerokie bary i jedną nogę założoną na ciemny pośladek. Po prawej moje wcześniejsze ja leżało na podłodze wplątane w cycatą Betsy. Leżeliśmy w kamasutropodobnej pozycji, ona na prawym boku, ja na lewym. Ona zarzuciła na mnie górną nogę, ja byłem skręcony i odsunięty od niej pod jakimś przedziwnym kątem. Z rodzajem chłodnego przerażenia obserwowałem, jak ją biorę. Choć wcześniej widziałem mnóstwo scen kopulacji, na tridimach, na plażach, od czasu do czasu na jakimś party, tym razem po raz pierwszy byłem świadkiem swego własnego aktu. Uderzyła mnie jego groteskowość idiotyczne dyszenie, wykrzywione twarze, mokre plaśnięcia. Betsy wydawała z siebie stłumione sieknięcia, nasze drżące kończyny kilkakrotnie zmieniały pozycję, moje wygięte palce wpiły się mocno w jej tłuste pośladki, miałem wrażenie, że te mechaniczne ruchy będę wykonywał przez wieczność. A jednak przyzwyczajałem się chyba do tego widoku, bo przerażenie powoli mi przechodziło; poczułem, jak na jego miejsce pojawia się kliniczne zainteresowanie, pot na czole mi wysechł i wreszcie, w końcu, stałem tak sobie z założonymi na piersi rękami, studiując rozpościerający się przede mną pejzaż chłodno, choć nadal bez przyjemności. Sam skinął głową, jakby chciał powiedzieć: „Zdałeś egzamin”. Przestawił mój timer i znów skoczyliśmy.

Tym razem powietrze w dużym pokoju było czyste, a podłoga nie zajęta.

— Kiedy jesteśmy teraz? — zainteresowałem się.

— Trzydzieści jeden i pół godziny wcześniej. Za parę chwil ty i ja wejdziemy do łazienki, ale na to oczywiście nie będziemy czekać. Jedźmy na górę, na górny poziom miasta.

Pojechaliśmy na górę, do Starego Nowego Orleanu, przykrytego rozgwieżdżoną kopułą nieba.

Komputer, notujący przepływ ekscentryków pragnących zaczerpnąć świeżego powietrza, zanotował i nas. Wyszliśmy na cichą uliczkę, na prawdziwą Bourbon Street, przy której stały rozpadające się domy prawdziwej dzielnicy francuskiej. Obserwowały nas kamery zamontowane na koronkowych balkonach, ponieważ tu, w pustce, niewinni są na łasce zdeprawowanych, a turystów chronić trzeba przed władającymi powierzchnią bandami poprzez ciągłą obserwację. Nie zostaliśmy jednak na górze wystarczająco długo, by popaść w kłopoty. Sam rozejrzał się dookoła; myślał przez chwilę i pociągnął mnie pod mur.

— Co by było, gdybyśmy zmaterializowali się w miejscu już zajętym przez kogoś lub coś? — spytałem, kiedy ustawiał mój timer.

— Niemożliwe. Włączają się automatyczne bufory, przenosząc nas natychmiast do punktu startu. Jest to jednak marnowanie energii, w Służbie tego nie lubią, więc zawsze przed skokiem staramy się znaleźć miejsce potencjalnie bezkonfliktowe. Dobrze jest stanąć pod ścianą, oczywiście pod warunkiem że masz jakąś tam pewność, iż ściana stała w tym samym miejscu w czasie, do którego skaczesz.

— Do kiedy teraz?

— Skacz, to się dowiesz.

Sam skoczył i ja skoczyłem za nim.

Miasto przebudziło się do życia. Po ulicach spacerowali ludzie w dwudziestowiecznych strojach: mężczyźni mieli krawaty, kobiety sukienki do kolan, żadna nie pokazywała nic interesującego, nawet nędznego sutka. Pędzące we wszystkie strony samochody pluły dymem, od którego omal się nie pochorowałem. Trąbiły chyba wszystkie, skądś dochodził huk pneumatycznego młota; hałas, smród i brzydota wydawały się wręcz wszechogarniające.

— Witaj w 1961 roku — powiedział Sam. — John F. Kennedy właśnie złożył przysięgę prezydencką. To pierwszy z Kennedych, kapujesz? Tam, wysoko, leci samolot odrzutowy. To coś to zielone światło. Informuje, że możesz bezpiecznie przejść przez skrzyżowanie. Tam dalej widzisz światła uliczne. Zasilane elektrycznością. Nie ma niższych poziomów. Masz tu przed sobą wszystko, cały Nowy Orlean. I jak ci się podoba?

— Interesujące miejsce. Warte odwiedzenia, ale mieszkać bym w nim nie chciał.

— Nie masz zawrotów głowy? Mdłości? Napadu obrzydzenia?

— Nie jestem pewien.

— Wolno ci. Pierwszy skok w przeszłość zawsze powoduje pewien szok temporalny. Przeszłość jakoś zawsze wydaje się człowiekowi bardziej śmierdząca i bardziej chaotyczna niż oczekiwał. Niektórzy kandydaci, jeśli przetransportować ich odpowiednio daleko pod prąd, po prostu padają.

— Nie mam zamiaru paść.

— Dobry chłopiec.

Obserwowałem ten niezwykły widok: kobiety o piersiach i pośladkach opiętych pod ubraniem jakimś egzoszkieletem, mężczyzn o czerwonych twarzach, jakby ich właśnie duszono, brudne, niechlujne dzieci. Odrobina obiektywizmu, powiedziałem sobie. Jesteś badaczem innych czasów, innych obyczajów.

— Patrzcie! Bitnicy! — krzyknął ktoś pokazując nas palcem.

— Znikamy — zarządził Sam. — Zauważyli nas.

Nastawił mi timer. Skoczyliśmy.

To samo miasto. Sto lat wcześniej. Te same budynki, eleganckie, bezczasowe, pomalowane w pastelowe barwy. Żadnych świateł, żadnych młotów, żadnych latarń. Przemykające ze świstem po wąskich uliczkach samochody zastąpione zostały przez konne powozy.

— Nie możemy zostać — powiedział Sam. — Jest rok 1858. Nasze ubrania są zbyt dziwne, a ja w dodatku nie mam zamiaru udawać niewolnika. No to pod prąd!

Skoczyliśmy.

Miasto znikło. Znaleźliśmy się na bagnach. Od południa napływała mgła. Mech zwisał z pięknych drzew. Niebo ciemne było od ptaków.

— Jest rok 1382 — poinformował mnie mój guru. — Te ptaki to gołębie wędrowne. Dziadek Kolumba nadal jest dziewicą.

Skakaliśmy pod prąd. 897. 441. 97. Niemal nic się nie zmieniało. W pewnym momencie przeszło obok nas kilku nagich Indian. Sam ukłonił się im elegancko, oni grzecznie nas powitali, podrapali się po jądrach i odeszli niespiesznie. Goście z przeszłości najwyraźniej ich nie fascynowali.

— Jest rok pierwszy naszej ery — powiedział Sani. Skoczyliśmy. — A teraz przepłynęliśmy dodatkowe dwanaście miesięcy pod prąd i mamy rok pierwszy przed naszą erą. Możliwość pomyłki arytmetycznej jest wielka, ale jeśli będziesz myślał o tym roku jako przed teraźniejszością, a o następnym jako 2058, nie wpadniesz w kłopoty.

Skoczyliśmy pod prąd do 5800 p. t. Zauważyłem pomniejsze zmiany klimatyczne, gdzieniegdzie było suszej, gdzieniegdzie także chłodniej. Potem popłynęliśmy z prądem, krótkie skoki, jakieś pięćset lat na jeden raz. Sam przepraszał mnie za monotonną niezmienność scenerii; obiecywał, że kiedy płynie się pod prąd w Starym Świecie, sprawy wyglądają znacznie ciekawiej. Dotarliśmy wreszcie w rok 2058, pod siedzibę Służby Czasowej. Weszliśmy do pustego biura Hershkowitza. Przystanęliśmy na chwilę, by Sam mógł dokonać ostatecznego ustawienia timerów.

— Muszę być bardzo ostrożny — tłumaczył. — Chcę, żebyśmy znaleźli się przed Hershkowitzem trzydzieści sekund po zniknięciu. Jeśli się pomylę, nawet odrobinę, spotkamy nas ruszających pod prąd i będę w kłopotach.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prądy czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prądy czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Robert Silverberg: W dół, do Ziemi
W dół, do Ziemi
Robert Silverberg
Robert Silverberg: Maski czasu
Maski czasu
Robert Silverberg
Poul Anderson: Patrol czasu
Patrol czasu
Poul Anderson
Robert Silverberg: Stochastyk
Stochastyk
Robert Silverberg
Robert Silverberg: Ciernie
Ciernie
Robert Silverberg
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Prądy czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Prądy czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.