Robert Silverberg - Oblicza Wód

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Oblicza Wód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1995, ISBN: 1995, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Oblicza Wód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Oblicza Wód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Planeta Hydros jest w całości pokryta wodą. Można na niej zamieszkać, ale nie da się jej już potem opuścić, bowiem nie ma lądu, na którym mógłby lądować statek kosmiczny. Na sztucznej wyspie schronienie znalazła niewielka kolonia Ziemian, oraz osiedle rodzimych mieszkańców Hydros. Niesprzyjąjący zbieg okoliczności zmusza ludzi do wyprawy na fllotylli statków w poszukiwaniu półlegendarnnego lądu...

Oblicza Wód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Oblicza Wód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Lawler splótł ręce na piersi. W tropikalnym cieple nocy poczuł nagły chłód.

Wciąż nie widział nic prócz bezkresnego falowania pustej wody.

— Słuchaj, Onyos, jeśli Delagard wyjdzie na pokład wcześniej i znajdzie całą twoją zmianę śpiącą, wiesz, co się stanie. Na litość boską, jeśli ty ich nie obudzisz, ja to zrobię!

— Niech śpią. Rankiem będziemy na Obliczu.

— Jakim Obliczu? Gdzie?

— Tam, człowieku! Tam!

Lawler wciąż nic nie widział. Ruszył wielkimi krokami. Na dziobie znalazł Gharkida, ostatniego brakującego członka wachty, który siedział ze skrzyżowanymi nogami na dachu nadbudówki, z głową odrzucą w tył, a oczami szeroko rozwartymi i nieruchomymi jak dwie szklane kule. Podobnie jak Kinverson, znajdował się na jakiejś całkiem innej płaszczyźnie świadomości.

Oszołomiony Lawler spojrzał w noc. Ujrzał oślepiający labirynt kolorów, jednak wciąż widział tylko czystą wodę i puste niebo nad nią. Nagle coś się zmieniło. Jakby wizja zamazała się, a teraz wreszcie nabrała ostrości. Wydawało mu się, że część nieba oddzieliła się i zeszła na powierzchnię wody, wykonując skomplikowane manewry, zwijając i rozwijając się, aż wyglądała jak zwój zmiętego papieru, potem jak wiązka patyków, potem jak masa rozgniewanych węży, a potem jak tłoki napędzane niewidzialnym silnikiem. Wijąca się, splątana sieć jakiejś nieznanej substancji wytrysnęła wzdłuż horyzontu. Oczy bolały go, gdy na nią patrzył.

Felk przyszedł za nim.

— Czy teraz widzisz? Widzisz?

Lawler zdał sobie sprawę, że od dłuższej chwili powstrzymywał oddech, więc powoli wypuścił powietrze.

Coś, co zdawało się bryzą, lecz było czymś innym, wiało mu w twarz. Wiedział, że to nie może być bryza, ponieważ równocześnie czuł wiatr wiejący od rufy, a kiedy spojrzał w górę na żagle, zobaczył, jak się wybrzuszają. Nie. To nie bryza. Emanacja. Siła. Promieniowanie. Skierowane na niego. Czuł, jak skrzypiało cicho w powietrzu, jak uderzało o jego policzki niczym drobny grad gnany wichrem zimowej burzy. Stał nieruchomo, ogarnięty grozą i przerażeniem.

— Czy widzisz? — zapytał znowu Felk.

— Tak. Tak, teraz widzę. — Odwrócił twarz do kartografa. Przy tym dziwnym świetle, które padało na nich z zachodu, twarz Felka wyglądała jak namalowana, jak twarz chochlika. — Mimo wszystko lepiej obudź wachtę. Zejdę na dół i sprowadzę Delagarda. Na dobre czy złe, to on nas tu przywiódł. Nie zasługuje na to, aby przegapił moment naszego przybycia.

7

W rzednących ciemnościach Lawler wyobrażał sobie, że leżące przed nimi morze cofa się zwinnie, odciągane, jakby było obieraną skórką, pozostawiając między okrętem a Obliczem nagi, zadziwiająco piaszczysty ugór. Lecz kiedy spojrzał ponownie, zobaczył lśniące jak zawsze wody.

Niedługo później wstał świt, przynosząc nowe nieznane dźwięki i widoki: widoczne grzywacze, rześki plusk maleńkich fal o dziób, linię skłębionej, świetlistej piany w oddali.

O pierwszym szarym brzasku Lawler nie mógł dostrzec nic więcej. Przed nim był ląd, niezbyt daleko, ale nie mógł go zobaczyć. Wszystko tutaj było niejasne. Powietrze wydawało się gęste od mgły, która nie chciała się rozwiać, nawet gdy słońce uniosło się wyżej. Potem nagle uświadomił sobie obecność wielkiej, ciemnej bariery, leżącej w poprzek horyzontu jak niski garb, który nieco przypominał linię brzegową wyspy Skrzelowców, tyle że na Hydros nie było tak wielkich wysp. Rozpościerała się przed nimi od jednego końca świata po drugi, odpierając morze, które grzmiało i rozbijało się o nią w oddali, lecz nie mogło w żaden sposób narzucić jej swojej siły.

Zjawił się Delagard. Stał na mostku trzęsąc się, zwrócony twarzą do lądu, z rękami kurczowo zaciśniętymi na relingu.

— Oto jest! — krzyknął. — pierzyłeś mi czy nie? Oto jest Oblicze, nareszcie! Spójrzcie na nie! Spójrzcie!

Nie można było tego nie podziwiać. Nawet najbardziej tępi i apatyczni z podróżników — na przykład Neyana, Pilya czy Gharkid — wydawali się poruszeni widokiem tego niesamowitego krajobrazu, siłą niewytłumaczalnej, psychicznej emanacji, jaka płynęła pulsującymi falami od Oblicza. Wszyscy jedenaścioro stali jeden przy drugim na pokładzie, nikt nie przejmował się żaglami ani sterem, patrząc w zdumionym milczeniu, jak okręt dryfuje w stronę wyspy, jakby pochwycony silnym, magnetycznym uściskiem.

Tylko Kinverson wydawał się jeśli nie nieporuszony, to przynajmniej nie wstrząśnięty. Otrząsnął się już z transu. Teraz także patrzył nieruchomo na zbliżający się brzeg. Jego nieprzenikniona twarz zdawała się zmieniać pod wpływem jakichś silnych emocji. Jednak kiedy Dag Tharp odwrócił się do niego i zapytał, czy się nie boi, Kinverson odpowiedział obojętnie, jak gdyby pytanie to było dla niego bez znaczenia, i patrzył monotonnym, nie zdradzającym zainteresowania spojrzeniem, jakby nie czuł potrzeby wyjaśniania.

— Bać się? — powiedział. — Nie. A powinienem?

Dla Lawlera najdziwniejszy w tym widoku był nieustanny ruch wszystkiego na wyspie. Nic nie pozostawało w spoczynku. Jakakolwiek roślinność porastała jej brzeg, jeśli w ogóle była to roślinność, wydawała się w fazie intensywnego, dynamicznego, bujnego wzrostu. Nigdzie nie było bezruchu. Żadnych stałych punktów odniesienia. Wszystko się ruszało, wirowało, młóciło, splatało w pogmatwaną pajęczynę migoczącej substancji i znowu rozplatało, biczując dookoła w bezustannym, lunatycznym tańcu, który równie dobrze mógł trwać od początku czasu.

Sundira podeszła do Lawlera i delikatnie położyła mu rękę na nagim ramieniu. Stali patrząc przed siebie, prawie nie śmiać oddychać.

— Kolory — powiedziała miękko. — Elektryczność. To był fantastyczny pokaz. Światło nieustannie rodziło się na każdym milimetrze powierzchni. Raz było czysto białe, potem jaskrawoczerwone, to znów przybierało barwę najgłębszego fioletu, przechodzącego w niezgłębioną czerń. A potem pojawiły się kolory, których Lawler nie umiał nazwać. Znikały, zanim mógł je dostrzec, a na ich miejsce przychodziły nowe, równie intensywne.

Światło to miało jakość potężnego dźwięku: było eksplozją, przerażającą dziurą, błyskiem, oślepiającym blaskiem. Przytłaczająca energia tego światła miała perwersyjny, szalony wigor; taka furia nie mogła być normalna. Widmowe wybuchy zimnego płomienia tańczyły i lśniły, i znikały, zastępowane przez kolejne. Nie można było skupić się na jakiejś części przez dłuższy czas; siła tych gwałtownych wybuchów kolorów zmuszała do odwrócenia oczu. Nawet jeśli nie patrzysz, natrętnie atakuje twój mózg, pomyślał Lawler. To miejsce przypominało ogromny radioodbiornik wysyłający nieubłagany sygnał na długościach rejestrowanych przez biosensor. Czuł, jak ta emanacja sonduje go, dotyka mózgu, porusza się wewnątrz czaszki jak niewidzialne palce pieszczące duszę.

Stał nieruchomo, obejmując ramieniem talię Sundiry, napinając wszystkie mięśnie, od czubka głowy do palców u nóg.

Wtem przez oszalałą, płonącą jasność przedarło się coś równie gwałtownego, równie obłąkanego, ale lepiej znanego: głos Nida Delagarda, zmieniony, surowszy, bardziej chrapliwy i dziwnie nieustępliwy, lecz mimo to rozpoznawalny.

— W porządku, na stanowiska, wszyscy! Mamy robole do wykonania!

Delagard dyszał w dziwnym podnieceniu. Jego twarz przybrała mroczny i niespokojny wyraz, jakby w jego duszy kotłowały się jakieś dziwne uczucia. Gorączkowo krążył po pokładzie, szorstko chwytając jednego po drugim, i siłą obracał ich twarzami do siebie, aby oderwać ich wzrok od j Oblicza.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Oblicza Wód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Oblicza Wód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Reality Trip
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Songs of Summer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Secret Sharer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Good News from the Vatican
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Pope of the Chimps
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Oblicza Wód»

Обсуждение, отзывы о книге «Oblicza Wód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x