Ursula Le Guin - Świat Rocannona

Здесь есть возможность читать онлайн «Ursula Le Guin - Świat Rocannona» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1990, ISBN: 1990, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Świat Rocannona: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Świat Rocannona»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rocanon, kosmiczny etnograf prowadzący badania na zacofanej planecie, staje w obronie tubylców, których zaatakował galaktyczny wróg. Naukowa misja przekształca się w awanturniczą wyprawę, podczas której bohater odkrywa w sobie tajemniczy dar, znany jedynie Najstarszym.

Świat Rocannona — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Świat Rocannona», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Czy ja umarłam? — spytała Semley.

— O nie, pani — odpowiedział głos, który się jej nie spodobał.

Otworzyła oczy i ujrzała schyloną nad sobą białą twarz, grube wargi rozciągnięte w uśmiechu, oczy jak kamyki. Więzy opadły z niej, zerwała się z miejsca. Czuła się nieważka, bezcielesna, czuła się jak obłoczek strachu na wietrze.

— Nie zrobimy ci krzywdy — odezwał się ponury głos czy też głosy — ale pozwól nam się dotknąć. Chcielibyśmy dotknąć twoich włosów. Pozwól nam, pani, dotknąć twoich włosów…

Okrągły wóz, w którym się znajdowali, zadrżał lekko. Za jego jedynym oknem panowała czarna noc, a może była to mgła albo w ogóle nic? Jedna długa noc, powiedzieli. Bardzo długa. Siedziała bez ruchu znosząc dotyk ciężkich szarych dłoni na włosach. Później dotykali jej dłoni, stóp i ramion, a raz dotknęli jej szyi: wówczas zacisnęła zęby i wstała. Gliniacy odstąpili.

— Nie zrobimy ci krzywdy, pani — powiedzieli. Potrząsnęła głową.

Kiedy dali jej znak, położyła się z powrotem w fotelu, a kiedy za oknem błysnęło złociste światło, zapłakałaby, gdyby nie to, że wcześniej zemdlała.

— Dobrze — powiedział Rocannon — że przynajmniej wiemy, kim ona jest.

— Dużo bym dał, żeby się dowiedzieć, kim ona jest naprawdę — mruknął kustosz. — Ona chce coś, co mamy w muzeum, jeżeli dobrze zrozumiałem tych troglodytów.

— Nie nazywaj ich troglodytami — powiedział Rocannon pedantycznie; jako etnograf kosmiczny miał obowiązek przeciwstawiać się podobnym określeniom. — Nie są piękni, ale to nasi sojusznicy klasy C… Ciekawe, czemu Komisja wytypowała do rozwoju właśnie ich? I to jeszcze przed nawiązaniem kontaktu ze wszystkimi istotami rozumnymi? Założę się, że Komisja była z Centaura; oni zawsze popierają istoty prowadzące nocny tryb życia i jaskiniowców. Ja bym raczej postawił na gatunek II.

— Wygląda na to, że ci troglodyci są nią zachwyceni. — A ty nie?

Ketho rzucił spojrzenie na wysoką kobietę, zaczerwienił się i wybuchnął śmiechem.

— W pewien sposób, niewątpliwie. Przez te osiemnaście lat tutaj, na Nowej Południowej Georgii, nie widziałem tak pięknej rasy. Prawdę mówiąc nigdy w życiu nie widziałem tak pięknej kobiety. Wygląda jak boginka.

Rumieniec doszedł do czubka jego łysej głowy, gdyż Ketho był nieśmiałym kustoszem i rzadko sięgał do hiperboli. Ale Rocannon skinął głową poważnie, wyrażając zgodę.

— Szkoda, że nie możemy z nią porozmawiać bez tych trog… Gdemiarów jako tłumaczy. Ale nic na to nie poradzimy. — Rocannon podszedł do gościa, a kiedy zwróciła ku niemu swoją wspaniałą twarz, skłonił się bardzo nisko przyklękając na jedno kolano z opuszczoną głową i przymkniętymi oczami. Nazywał to interkulturalnym dygiem na każdą okazję i wykonywał go nie bez pewnego wdzięku. Kiedy wstał, piękna kobieta uśmiechnęła się i przemówiła.

— Ona mówić powitanie, Władco Gwiazd — zadudnił jeden z jej przysadzistych przewodników w uproszczonym języku galaktycznym.

— Witaj, pani — odpowiedział Rocannon. — Co nasze muzeum może dla ciebie zrobić?

Jej głos wzniósł się ponad dudnienie troglodytów jak powiew srebrzystego wiatru.

— Ona mówić, bardzo prosić dać z powrotem naszyjnik, własność ojców, jej ojców, dawno — dawno.

— Który naszyjnik? — spytał Rocannon, a ona zrozumiała i wskazała eksponat w centrum gabloty, przed którą stali. Była to wspaniała sztuka, łańcuch z żółtego złota, masywny, ale bardzo misternej roboty, ozdobiony wielkim, pojedynczym, jaskrawobłękitnym szafirem. Rocannon uniósł brwi a Ketho za jego plecami szepnął:

— Ma dobry gust. To jest naszyjnik z Fomalhauta, słynne dzieło sztuki.

Semley uśmiechnęła się do dwóch ludzi i znów przemówiła do nich ponad głowami troglodytów.

— Ona mówić, o Władcy Gwiazd, starszy i młodszy opiekunowie Domu Skarbów, ten skarb jej własność. Długi — długi czas. Dziękuję.

— Jak ta rzecz do nas trafiła, Ketho?

— Poczekaj, sprawdzę w katalogu. Mam go tutaj. Dostaliśmy to od tych troglo… trollów czy jak im tam. Tu jest napisane, że mają obsesję handlową; musieliśmy pozwolić im „kupić” ten statek, AD-4, na którym przybyli. Klejnot był częścią zapłaty. To ich własna robota.

— Założę się, że nie potrafią już robić takich rzeczy, odkąd skierowano ich na drogę przemysłową.

— Wygląda, że uważają tę rzecz za jej własność, a nie swoją lub naszą. To musi być ważne, skoro poświęcili tyle czasu, żeby zająć się jej sprawą. Przecież obiektywna różnica między nami a Fomalhautem musi być niemała!

— Niewątpliwie wynosi kilka lat — powiedział etnograf, któremu nieobce były poślizgi czasowe. — Nie tak wiele. Niestety, ani Podręcznik, ani Przewodnik nie podają cyfr pozwalających na dokładniejszą ocenę tej różnicy. Te gatunki ludzi nie były w ogóle porządnie zbadane. Może ci mali faceci wyświadczają jej zwykłą grzeczność, a może od tego cholernego klejnotu zależy wybuch wojny między gatunkami. Może spełniają jej zachcianki, bo uznają jej wyższość. Albo mimo pozorów ona jest ich więźniem i używają jej na wabia. Co my o nich wiemy?… Czy możesz oddać tę rzecz, Ketho?

— Tak. Wszystkie exotica są teoretycznie wypożyczone, gdyż czasem wypływają podobne roszczenia. Zwykle ustępujemy. Pokój ponad wszystko, dopóki nie wybuchnie wojna…

— Proponuję więc, żeby jej to oddać.

— Z przyjemnością — uśmiechnął się Ketho. Otworzywszy gablotę wyjął złoty łańcuch i w swojej nieśmiałości podał go Rocannonowi mówiąc:

— Ty jej to daj.

I w ten sposób błękitny klejnot znalazł się najpierw przez chwilę w dłoni Rocannona.

Nie myślał o nim; zwrócił się z dłonią pełną błękitnego ognia i złota wprost do pięknej, nieziemskiej kobiety. Semley nie wyciągnęła do niego rąk, tylko pochyliła głowę i Rocannon założył jej naszyjnik, który zabłysnął ogniem na jej złotobrązowej szyi. Posłała znad niego spojrzenie tak przepełnione dumą, radością i wdzięcznością, że Rocannon stał bez słowa, mały kustosz zaś szeptał pośpiesznie w swoim języku:

— Bardzo proszę, bardzo proszę.

Semley skłoniła złotą głowę przed nim i Rocannonem, potem odwróciła się, skinęła swoim przysadzistym przewodnikom — a może strażnikom? — i otuliwszy się znoszonym błękitnym płaszczem odeszła niknąc w perspektywie długiego korytarza. Ketho i Rocannon odprowadzali ją wzrokiem. — Mam uczucie… — zaczął Rocannon.

— Jakie? — spytał zdławionym głosem Ketho po dłuższej chwili.

— Mam czasami uczucie… wiesz, przy spotkaniach z mieszkańcami światów, o których wiemy tak niewiele… uczucie, że natknąłem się na strzęp legendy albo tragicznego mitu, których nie rozumiem…

— Tak — odezwał się kustosz odchrząknąwszy — ciekawe… ciekawe, jak ona ma na imię.

Piękna Semley, Semley złotowłosa, Semley z naszyjnikiem. Narzuciła swoją wolę Gliniakom a nawet Władcom Gwiazd w tym okropnym miejscu, do którego zabrali ją Gliniacy, w tym mieście na krańcu nocy. Nawet oni ustąpili i chętnie oddali ze swego skarbca jej klejnot rodzinny.

Ale wciąż jeszcze nie mogła się otrząsnąć z nastroju tych jaskiń, gdzie skały nawisały nad głową, gdzie nie wiedziało się, kto mówi, ani co się dzieje wokół, gdzie dudniły głosy i wyciągały się szare ręce… Dość tego. Zapłaciła za swój naszyjnik, bardzo dobrze. Teraz jest jej. Cena została zapłacona, co przeszło, minęło.

Jej wiatrogon wyczołgał się z jakiejś zagrody z mętnym okiem, z futrem pokrytym szronem i początkowo, kiedy już wyszli z gdemiarskich jaskiń, nie chciał wzlecieć. Teraz jakby doszedł do siebie i płynął przez jasne niebo na łagodnym południowym wietrze ku Hallan.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Świat Rocannona»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Świat Rocannona» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Świat Rocannona»

Обсуждение, отзывы о книге «Świat Rocannona» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x