Zostali. Przyniesiono stertę taśm, każda z nich była opatrzona datą i godziną. Obejrzenie wszystkich zabrałoby nam wiele godzin, więc odrzuciłem te, które dotyczyły życia Mary po 1980 roku, nie miały nic wspólnego ze sprawą. Jeśli Mary będzie chciała, może je obejrzeć kiedy indziej.
Zaczęliśmy od jej dzieciństwa. Każda taśma zaczynała się tą samą sceną, Mary płakała. Jest to najczęstsza reakcja ludzi, których zmusza się do bolesnych wspomnień. Potem następowała rekonstrukcja wydarzeń. Najbardziej zdziwił mnie obraz twarzy Mary z okresu, kiedy przebywała w zbiorniku. Obraz był powiększony tak bardzo, że mogliśmy każdą reakcję i najdrobniejszą emocję wyczytać z jej twarzy.
Najpierw była to twarz małej dziewczynki. Rysy zupełnie jej się nie zmieniły, ale to było dziecko. Pomyślałem, że bardzo pragnąłbym, żeby tak wyglądała nasza córka.
Potem oblicze Mary zmieniło się, oddając sytuację o której mówiono. Przypomniało to trochę monolog doskonałego aktora, który potrafi się wcielić w nieskończoną ilość postaci.
Mary patrzyła na to bardzo spokojnie, wsunęła tylko dłoń w moją rękę. Kiedy doszliśmy do momentu inwazji pasożytów i tragedii jej rodziny, ścisnęła moje palce tak mocno, że miałem ochotę krzyczeć.
Przejrzeliśmy szpule z napisem: „Okres uśpienia”.
Zaskoczyło mnie, że materiału na ten temat było tak dużo. Wydawało mi się, że Mary nie powinna wiele pamiętać. Okazało się, że było inaczej. Jednak nie zobaczyliśmy tam nic, co mogłoby nam pomóc. Przeszliśmy więc do materiałów związanych z okresem od uwolnienia Mary z akwarium do odnalezienia jej na bagnach.
Jedno było pewne, Mary została żywicielem, kiedy tylko powróciła do świadomości. Znałem doskonale ten wyraz twarzy emanujący martwotą i pustką. Widziałem setki takich twarzy, oglądając sprawozdania filmowe z czerwonej strefy. Zresztą zatarte wspomnienia Mary, z tamtego okresu, potwierdzały to.
Nagle znów była wolna. Patrzyliśmy na twarz małej, przestraszonej dziewczynki. Jej wspomnienia snuły się niewyraźnie, brzmiały trochę jak deliryczny bełkot.
— Niech skonam. Pete, tu jest jakaś dziewczynka! — pojawił się nagle wyraźny głos.
— Czy ona żyje? — Ktoś odpowiedział
— Nie wiem — odezwał się ten pierwszy.
Potem przenieśliśmy się do Kaiserville. Tam Mary dochodziła do zdrowia. Miała wiele wspomnień z tego okresu. Po chwili taśma skończyła się.
— Chciałbym — powiedział doktor — jeżeli pani wyrazi zgodę, abyśmy obejrzeli teraz drugi film z tego samego okresu. One trochę się od siebie różnią, a przecież ten okres jest kluczem do całej sprawy.
— Dlaczego doktorze? — zapytała Mary.
— No… oczywiście nie musi pani tego oglądać, jeśli pani nie chce. Ale to jest właśnie ten okres, który badamy. Chcemy zrekonstruować za pomocą pani pamięci, to co stało się na Wenus, co spowodowało, że pasożyty zaczęły umierać. Jeśli uda nam się dowiedzieć, co zabiło pani pasożyta może będziemy mieli w ręku broń, której potrzebujemy. Pani przecież przeżyła.
— To wy tego nie wiecie? — Mary była zdumiona.
— No jeszcze nie, ale dowiemy się. Pamięć ludzka, to bardzo szczegółowy zapis, nawet jeśli jest to głęboko ukryte.
— Ależ ja mogę wam powiedzieć. To była dziewięciodniowa gorączka.
— Co? Hazelhurst mało co nie wypadł z krzesła.
— Oczywiście. Nie zobaczyliście tego na mojej twarzy? To najbardziej charakterystyczny objaw, ta maska… Widziałam to wiele razy. Tam w Kaiserville opiekowałam się chorymi, ponieważ sama byłam uodporniona na tę chorobę.
— Co pan na to, doktorze? — zapytał Steelson. — Czy widział pan kiedy przypadek tej choroby?
— Czy widziałem? — wykrzyknął Hazelhurst. — Nie, nie widziałem. Podczas drugiej ekspedycji, w której brałem udział, mieliśmy już szczepionkę. Ale znam jej kliniczne objawy.
— Nie rozpoznał pan ich z tego zapisu?
— Więc… — Hazelhurst ostrożnie dobierał słowa — to co widzieliśmy mogłoby być objawami dziewięciodniowej gorączki, ale to niczego nie dowodzi.
— Jak to nie dowodzi? — gwałtownie odezwała się Mary. — Przecież powiedziałam, że to była dziewięciodniowa gorączka.
— Jednak musimy się upewnić — odparł Steelson przepraszająco.
— Jak pan chce to zrobić? Nie ma przecież żadnych wątpliwości. Powiedziano mi, że byłam na to chora, kiedy Pete i Frisco mnie znaleźli. Później opiekowałam się cierpiącymi na tę chorobę i nigdy się nie zaraziłam. Pamiętam ich twarze… Wiedzieli, że są skazani na śmierć, to były martwe maski. Ja także miałam taką twarz, widzieliście to. Nikt, kto chociaż raz to zobaczy, nigdy tego nie zapomni. Nie można też pomylić tych objawów z niczym innym. Czego więcej chcecie? Ognistych liter na niebie? — Nigdy przedtem nie widziałem Mary tak bliskiej utraty panowania nad sobą.
— Pani dowody są przekonywujące — odezwał się łagodnie Steelton. — Ale proszę mi wyjaśnić, jak to się stało, że dotychczas wszystko wskazywało, iż nie pamięta pani nic z tamtego okresu. Potwierdzały to przede wszystkim badania. A teraz nagle okazuje się, że te wspomnienia istnieją, a do tego jest pani ich świadoma.
Mary przez chwilę wyglądała na zmieszaną.
— Nie wiem jak to się stało, ale przypominam sobie teraz. Pamiętam to dokładnie. Nie myślałam o tym przez wiele lat.
— Myślę, że rozumiem — Steelton zwrócił się do Hazel-hursta.
— Więc doktorze? Czy mamy te zarazki w laboratorium? Czy pracował pan nad tym kiedykolwiek?
Hazelhursta zatkało.
— Czy pracowałem nad tym? Oczywiście, że nie. Przecież to zupełnie bez sensu! Równie dobrze moglibyśmy użyć tyfusu albo polio. To jest niebezpieczne!
Wziąłem Mary delikatnie za ramię. — Chodźmy Mary, chyba już dość narobiliśmy im kłopotu.
Kiedy wychodziliśmy dostrzegłem, że Mary drży, a oczy ma pełne łez. Zabrałem ją do messy. Chyba potrzebowała czegoś mocniejszego. Później położyłem Mary do łóżka. Siedziałem przy niej aż zasnęła. Poszedłem szukać ojca.
— Jak leci? — przywitałem go w jego gabinecie. Spojrzał na mnie jakoś dziwnie.
— Słyszałem, że dokonałeś cudu, Elihu.
— Wolę, kiedy mówisz do mnie Sam — odezwałem się.
— Cieszę się, Sam. To było twoje zwycięstwo. Chociaż w efekcie chyba niewiele zyskaliśmy. Sytuacja jest równie beznadziejna jak przedtem. Dziewięciodniowa gorączka, nic dziwnego, że wymarła cała kolonia. Zupełnie nie wiem, jak moglibyśmy to wykorzystać. Nie możemy przecież oczekiwać, że każdy będzie miał tak potężną wolę przeżycia jak Mary.
Wiedziałem, że ma rację. Gorączka zabijała dziewięćdziesiąt osiem procent tych, którzy nie byli zaszczepieni. Wprawdzie wśród tych, którzy zostali zaszczepieni procent śmiertelności wynosił zero, ale to nam nic nie dawało. Wciąż potrzebowaliśmy choroby, na którą zachoruje pasożyt, a nie żywiciel.
— I tak nie mamy wyjścia — stwierdziłem zrezygnowany. — Nie dalej jak za sześć tygodni będziemy mieli w dolinie Missisipi albo tyfus, albo zarazę, albo jedno i drugie.
— Może pasożyty nauczyły się czegoś w Azji i zaczną poważnie traktować sprawę higieny — odrzekł Starzec.
— Nie Sam, musisz wymyśleć coś innego.
Po chwili dopiero dotarły do mnie jego słowa.
— Jak to ja? — zapytałem. — Ja jestem tylko pracownikiem.
— Byłeś. Teraz bierzesz na siebie całą odpowiedzialność. Czas, żeby ktoś mnie zmienił.
— O czym ty do diabła mówisz? Nie jestem za nic odpowiedzialny! — zawołałem. — I wcale nie mam zamiaru być. To ty jesteś szefem!
Читать дальше