— Wasz łup, co? A jak wy się tutaj znaleźliście? Też katastrofa?
— Salzar był tu pierwszy. Jakieś dziesięć, dwanaście lat temu rozbił się tutaj jego statek, ale nie mieli wielkich strat. Ci, którzy przeżyli, przeszukali teren i znaleźli tę maszynę Przodków. Siedzieli przy niej tak długo, aż nauczyli się ją obsługiwać. Teraz mogą je włączać i wyłączać, kiedy zechcą. W czasie, gdy kręcili się tu ludzie Inspekcji, była wyłączona, bo Salzar wyleciał gdzieś na inną planetę i baliśmy się, że mógłby się roztrzaskać przy powrocie.
— Szkoda, że się tak nie stało — skomentował Wilcox. — A gdzie jest to urządzenie? Snall pokręcił głową.
— Nie wiem — Kosti zrobił krok naprzód; przerażony kierowca krzyknął: To najprawdziwsza prawda! Tylko ludzie Salzara wiedzą, gdzie jest i jak działa.
— Ilu ich jest? — chciał wiedzieć Kosti.
— Salzar i pięciu, albo czterech innych. Jest w górach, gdzieś tam — wskazał drżącą ręką odległe szczyty.
— Myślę, że może powinieneś przypomnieć sobie coś więcej — zaczął Kosti, gdy nagle odezwał się Dan:
— To dlaczego Snall w ogóle jechał w tę stronę, jeśli nie wiedział, dokąd zdąża?
Mura przymknął oczy zapinając pasek hauby pod brodą.
— Sądzę, że trochę się zaniedbaliśmy. Powinniśmy byli zostawić strażnika na górze. Może zabłąka się tu jakiś przyjaciel Snalla.
Więzień studiował w tym czasie czubki butów. Dan podszedł do klifu i zaproponował:
— Rozejrzę się stamtąd.
Na pierwszy rzut oka sytuacja na równinie nie zmieniła się. Wszystkie włazy na Królowej były nadal zamknięte. Przez lornetkę dostrzegł również obozowiska wrogów, a w niewielkiej odległości od swego stanowiska zobaczył coś, co bardzo go zainteresowało.
Jeden z tych dziwnych pełzaczy oddalał się od reszty. Na platformie było czterech ludzi: kierowca oraz dwaj jego koledzy podtrzymujący kogoś jeszcze. Dan nie miał wątpliwości, że ten czwarty pasażer miał na sobie tunikę Branżowca.
— Rip! — Chociaż nie był w stanie dostrzec twarzy jeńca, wiedział, że pojmany to Shannon. Pełzacz kierował się w tę samą dolinę, w której tubylcy zaatakowali Snalla.
Mieli więc teraz szansę nie tylko uwolnić Ripa, ale również zmniejszyć siły przeciwnika. Dan podczołgał się do brzegu klifu i machając ręką dał znak kolegom na dole. Wilcox i Mura skinęli głowami, a Kosti odprowadził więźnia w ustronne miejsce. Dan znalazł sobie bardziej dogodny punkt i w narastającym napięciu czekał na pojazd wroga.
— Sądzę, że nadszedł czas — Mura postanowił towarzyszyć Danowi na szczycie — żebyśmy przyjęli zwyczaje naszych sprzymierzeńców — tubylców. Jak radzisz sobie z rzucaniem ciężkimi przedmiotami, Thorson? — steward pochylił się, po czym wziął w rękę kamień wielkości swojej pięści.
Wycelował i cisnął go w dół doliny. Usłyszeli, jak uderza o skałę. Dan zrozumiał teraz, o czym myślał Mura naśladując kuliste stwory. Ogień z miotaczy był zbyt groźny dla Ripa. W odpowiedzi na taki atak wrogowie mogli go zabić lub ciężko zranić. Kamienie były o tyle bezpieczne, że celowane wyłącznie w przestępców nie mogły zaszkodzić Ripowi. Poza tym to mieszkańcy Otchłani zostaną posądzeni o atak. Użycie innej broni zdradziłoby Ziemian.
Kosti okrążył podnóże góry i ukrył się poniżej stanowiska zajmowanego obecnie przez Murę. Dan przebiegł na drugą stronę kotliny i wspiął się na wąski występ skalny. Przykucnął, zebrawszy trochę kamieni.
Nie mieli zbyt dużo czasu na przygotowania. Chrzęst pełzacza po nierównym terenie odbijał się echem wśród skał. Wkrótce Branżowcy dostrzegli, jak pojazd przedziera się z trzaskiem przez zarośla, po czym zwalnia i zatrzymuje się. Najwidoczniej interkom kierowcy był włączony, bo wyraźnie usłyszeli jego słowa:
— Jest wóz Snalla — rozwalony! Co się dzieje?…
Jeden z „opiekunów” Ripa wyskoczył z maszyny i ruszył w tamtym kierunku. W tym momencie Mura dał znak do ataku.
W hełm niedoszłego detektywa uderzył kamień. Człowiek stracił równowagę i szukał oparcia w gąsienicy pełzacza. Dan cisnął w jego stronę kolejny skalny odłamek, po czym wymierzył w kierowcę pojazdu.
Ranni zaczęli wrzeszczeć i Rip ocknął się. Chociaż ręce miał z tyłu zawiązane, całym ciałem rzucił się na wartownika i razem z nim wylądował na ziemi. Kierowca włączył tymczasem silnik i maszyna ruszyła w deszczu kamieni rzucanych przez trzech Branżowców.
Jeden z przestępców zdołał wejść na platformę, a drugi wyśliznął się z objęć Ripa. Miał w ręku miotacz i teraz schylił się nad Shannonem ze złośliwym uśmiechem. Nagle jego twarz zamieniła się w czerwoną miazgę. Wydał z siebie przeraźliwy okrzyk i osunął się w tył. Dostrzegł go jeden z ludzi na platformie.
— Kraner! Te przeklęte gnomy rozwaliły mu twarz! Nie, nie zatrzymuj się! Zostawmy tego Branżowca! Dostaną nas, jeśli zwolnisz!
Pełzacz jechał w kierunku gór. Z jakiegoś powodu przestępcy nie spalili pobliskich krzaków. Atak był taki niespodziewany, że najwyraźniej myśleli tylko o ucieczce.
Gdy minęli wóz Snalla i zniknęli Branżowcom z oczu, Kosti wyczołgał się z ukrycia i ruszył w stronę Ripa. Kilka minut później dołączył do niego Dan.
Shannon leżał na boku ze związanymi rękami. Miał podbite oko i krwawiły mu wargi.
— Sporo przeżyłeś, bracie — mruknął Kosti, gdy ukląkł, aby przeciąć sznur.
Rip odpowiedział, z trudem poruszając przeciętymi ustami:
— Zaskoczyli mnie… Tuż przy Królowej. Statek nie ruszy… Jakiś promień chwyta wszystko, co znajdzie się w jego zasięgu… Ściąga tutaj i roztrzaskuje…
Dan podłożył ramię pod jego plecy i pomógł mu usiąść. Rip wydał z siebie stłumiony okrzyk i przyłożył rękę do lewego boku.
— Masz jeszcze jakieś rany? — Kosti wyciągnął rękę chcąc rozpiąć tunikę kolegi, ale ten odsunął pomocną dłoń.
— Myślę, że mam złamane żebro, a może dwa. Ale słuchajcie — oni mają Królową.
— Wiemy. Złapaliśmy jednego z nich — powiedział Dan. — Jechał tym pełzaczem. Wszystko opowiedział. Może uda nam się przy jego pomocy zrobić jakiś interes… Czy możesz chodzić?
— Rzeczywiście, czas już, żebyśmy się wycofali. — Mura zszedł do nich ze skały. — Mieli włączone nadajniki, kiedy ich napadliśmy. Nie wiadomo, ile usłyszeli ci w obozie.
Rip mógł iść, ale trzeba go było podtrzymywać. Po kilkunastu minutach dotarli do swojej maszyny i Wilcoxa.
— Jakieś wieści o Kamilu? — zapytał Kosti.
— Nie ma wątpliwości, że jest w ich rękach — odparł Rip. — Ale domyślam się, że trzymają go gdzieś indziej, może w głównej kwaterze… Mają sporo ludzi. I mogą tak więzić Królową aż zardzewieje… jeżeli tylko zechcą…
— Tak właśnie mówił Snall — odezwał się ponuro Wilcox. — Ponadto twierdził, że nie wie, gdzie jest ta tajemnicza instalacja. Mam co do tego pewne wątpliwości.
Słysząc to, związany i zakneblowany więzień zaczął się wiercić i wydawać stłumione dźwięki, próbując w ten sposób udowodnić swą szczerość.
— Tam, na końcu kotliny jest jedno z wejść, prawdopodobnie do składu żywności i baraków — poinformował Rip. — A to urządzenie nie może być od nich daleko.
Dan dotknął końcem buta wiercącego się Snalla.
— Czy sądzicie, że moglibyśmy wymienić tego rodzaju tutaj osobnika na Aliego? Albo chociaż zmusić go do wskazania drogi?
Rip miał na to odpowiedź.
Читать дальше