Andre Norton - Sargassowa planeta

Здесь есть возможность читать онлайн «Andre Norton - Sargassowa planeta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1991, ISBN: 1991, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sargassowa planeta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sargassowa planeta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dan Thorson był świeżo upieczonym absolwentem akademii kształcącej obsługę statków kosmicznych. Jednak nie trafił na statek żadnej z prestiżowych kompanii handlowych. Komputer zaoferował mu los wolnego pośrednika.
Będąc najmłodszym członkiem załogi statku „Królowa Słońca”, Dan trafia na planetę z tajemniczą przeszłością by rozwiać mroki jej teraźniejszości.

Sargassowa planeta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sargassowa planeta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jellico brał po kolei miotacze i podawał je Stotzowi. Ten przeglądał je dokładnie, sprawdzał zamki i kładł na stole. Wkrótce było już na nim pięć miotaczy z zapasowymi magazynkami. Wydawało się, że Jellico przewidywał wojnę.

Kapitan zasunął pokrywę i zamknął ją wzorcowym srebrnym prętem, który zgodnie z prawem Federacji był jedynie jemu przypisany. Podszedł do stołu, spojrzał na tych pięciu wybranych i wskazał na broń. Z zajęć w Syndykacie pamiętali, jak posługiwać się miotaczami, ale zazwyczaj Pośrednikowi dane było użyć tego śmiercionośnego urządzenia tylko raz w życiu.

— Wszystkie są wasze, chłopcy — powiedział dowódca. Te słowa wystarczyły, by zrozumieli, jak trudne czekało ich zadanie.

Rozdział 9. — Polowanie w mroku

Jeszcze raz Dan zakładał swój sprzęt terenowy. Gdy na głowę wsuwał haubę, przyrzekł sobie solennie, że tym razem jego interkom będzie włączony przez cały czas. Nikt dotąd nie wspomniał ani słowem o błędzie, który popełnił w dolinie. Sądził, że przez swoją lekkomyślność zostanie odsunięty od wszelkich prac. A jednak dano mu jeszcze szansę i nikt nie kwestionował wyników losowania, w którym mu się poszczęściło. A więc teraz należało udowodnić, że nie mylili się mając do niego zaufanie.

Ponieważ gęsta zawiesina nadal okrywała Otchłań, trudno było stwierdzić, czy zapanowała już noc, czy jeszcze trwał dzień. Zanim wkroczyli w ten mrok, zjedli gorący, pożywny obiad. Ich zegarki wskazywały wczesne popołudnie.

Czując się cokolwiek niezręcznie z miotaczem u boku, Dan schodził ostrożnie z rampy w ślad za Ripem i Wilcoxem. Kosti i Mura już pracowali przy pełzaczu.

Na płaskiej platformie niewielkiego pojazdu było miejsce dla jednego człowieka; dwóch mogło usiąść, jeśli bardzo się stłoczyli. Ale ponieważ pełzacz nie miał burt i nie było na nim nic, co powstrzymałoby siedzących ludzi przed upadkiem w nierównym terenie, woleli przywiązać linę do maszyny i iść jej śladem.

Kosti przekręcił kluczyk i pełzacz ruszył do przodu, miażdżąc żwir i porowate kamienie. Nikt nie miał kłopotu z dotrzymaniem kroku, jako że pojazd poruszał się wolno.

Dan obejrzał się. Królowa zniknęła. Jedynie jasność wysoko we mgle znaczyła zasięg reflektora, który w normalnych warunkach byłby widoczny z odległości wielu kilometrów. Wtedy właśnie asystent Szefa Ładowni zrozumiał, jak wielką tragedią mogła być utrata kontaktu z pełzaczem. Zacisnął mocniej dłoń na linie.

Na szczęście powierzchnia była dość równa i tylko raz pośliznęli się przechodząc przez pasmo żużlu. Człowiek, który prowadził pełzacz przez pustkowie podczas pierwszej podróży do ruin, wybrał najlepszą z możliwych dróg.

Stopniowo zdali sobie sprawę z jeszcze jednej szczególnej cechy mgły: szumu. Trudno było jednakże stwierdzić, czy to odgłosy ich kroków wracały do nich spotęgowane, czy był to rezultat jakiegoś innego zjawiska. Zatrzymywali się kilkakrotnie, Kosti wyłączył silnik, po czym wszyscy nasłuchiwali. Wydawało im się, że tuż obok przesuwa się przez mrok jakaś inna grupa, która otoczyła ich i szykowała się do ataku. Lecz gdy tak stali nieruchomo, odgłosy milkły i dopiero wtedy, gdy znów zaczynali ciężko stąpać, pojawiło się i narastało wrażenie, że są śledzeni. Po dwóch takich przystankach wszyscy zgodnie, choć bez porozumienia, zignorowali szmery i posuwali się naprzód. Widzieli tylko cienie swych kolegów i kilkanaście centymetrów ziemi pod stopami.

Wilgoć, która skraplała się na haubach i ubraniu, była dla nich dodatkowym problemem. Substancja ta miała w dodatku bardzo nieprzyjemny zapach — tak przynajmniej wydawało się Danowi — i przyklejała się do skóry tworząc brudną, śliską warstwę. Dan próbował zetrzeć tę maź z twarzy, ale stwierdził, że jedynie wciera ją jeszcze głębiej.

Nic nie przerywało teraz ich powolnego marszu. Chociaż nie widzieli już statku ani ruin, ku którym się kierowali, elektroniczna pamięć pojazdu prowadziła ich bezbłędnie. Przeszli już jakieś trzy czwarte drogi, kiedy usłyszeli nowy dźwięk — i nie było to echo ich kroków.

Ktoś lub coś najwyraźniej biegło! Jednak ten odgłos nie był uderzeniem kosmicznych butów o ziemię — rytm różnił się jakoś dziwnie od dotychczas im znanego. Brzmiało to tak, jakby istota przemykająca obok nich miała więcej niż dwie nogi.

Dan spojrzał w mrok, próbując ustalić kierunek, z którego ten dźwięk nadchodził. Ale we mgle nie mógł dostrzec wskazówek kompasu. To stworzenie mogło biec zarówno w ich stronę, jak i w stronę pustkowia. W tym momencie Dan poczuł szarpnięcie liną.

— Co to było? — usłyszał stłumiony głos Ripa.

— Trudno powiedzieć.

Dan nie słyszał już tupotu. Może to jedna z tych kulistych istot?

Jakiś ciemny przedmiot wynurzył się z mgły i nagle rozległ się czyjś okrzyk. Buty przestały skrzypieć na żwirowej drodze — to znak, że znaleźli się na równym terenie. Stał właśnie na płycie chodnika, a ten cień z lewej to wyszczerbiony fragment muru. A więc przeszli przez pustkowie!

— Thorson! Dan!

Głos Ripa naglił i Dan odpowiedział mu pośpiesznie. Kosti widocznie zatrzymał pełzacz, bo nie czuł zupełnie napięcia w linie. Po chwili natknął się na asystenta astronawigatora, który pochylał się nad leżącą postacią.

Był to bezpośredni szef Ripa, Wilcox. Musiał się potknąć i jego noga, aż do kolana tkwiła w skalnej szczelinie.

Wszyscy czterej wyciągnęli w końcu astronawigatora, ale minęło jakieś pół godziny, zanim wsiadł na pełzacz. Stare, ostre kamienie budowli, na którą natrafili, rozdarły osłonę nóg na wysokości łydki i zraniły go do krwi. Wyjęli podręczną apteczkę i zrobili opatrunek, ale Wilcox musiał podróżować dalej na platformie maszyny.

Poruszali się w zwartej grupie tuż przy pełzaczu. Na swojej zdrowej nodze Wilcox oparł obnażony miotacz. Zamiast strzępów ruin pojawiały się stopniowo całe ściany, fragmenty dziwacznych gmachów. Ciągle jednak nie widzieli nic, co przypominałoby obóz Ziemian.

Tutaj, wśród śladów pradawnej i obcej cywilizacji, Dan odniósł znów wrażenie, że ktoś go obserwuje, że poza zasięgiem jego wzroku, we mgle czyha coś, co w tych skłębionych oparach czuje się doskonale. Koła pojazdu przestały skrzypieć i otaczała ich pełna grozy cisza. Po gładkich ścianach ściekała woda, tworząc tu i ówdzie kałuże, z których unosił się nieprzyjemny, niezdrowy metaliczny zapach.

Weszli w strefę pełną nienaruszonych, jak się zdawało, budowli. Twarde mury nadal pilnowały tajemnic wymarłego świata. Ciemne, cuchnące wnętrza nie zachęcały do odwiedzin.

Na szczęście pełzacz nie zatrzymywał się po drodze, lecz wytrwale sunął do przodu po wygiętych płytach chodnika. Dan uświadomił sobie, że widział nie tylko otaczające ich kształty, ale również twarze kompanów. Może ściany budynków stanowiły przeszkodę dla mgły?… Teraz już wszyscy członkowie wyprawy często oglądali się za siebie i wpatrywali się w każdy załom. Dan nie był więc osamotniony w swoich obawach.

Pierwszego odkrycia dokonał Rip. Wyjął swą podręczną lampę i oświetlał nią chodnik. W którymś momencie jednak przesunął promień na ścianę i oczom ich ukazała się ciemna plama tuż nad ziemią. Pociągnął linę dając sygnał zatrzymania się i ukląkł przy swoim znalezisku. Dan wkrótce do niego dołączył.

Rip zachowywał się bardzo dziwnie — obwąchiwał tę plamę niczym pies gończy, który zgubił ślad.

— Co to jest?

Światło lampy Ripa przesunęło się z muru na chodnik, jakby w poszukiwaniu czegoś istotnego, po czym promień skoncentrował się na brązowym rulonie. Rip przyjrzał mu się dokładnie, ale go nie dotknął.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sargassowa planeta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sargassowa planeta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andre Norton - Ciara's Song
Andre Norton
Andre Norton - Were-Wrath
Andre Norton
Andre Norton - Year of the Unicorn
Andre Norton
Andre Norton - The Jargoon Pard
Andre Norton
libcat.ru: книга без обложки
Andre Norton
libcat.ru: книга без обложки
Andre Norton
Andre Norton - Ralestone Luck
Andre Norton
Andre Norton - Voodoo Planet
Andre Norton
Andre Norton - Time Traders
Andre Norton
Andre Norton - Sargasso of Space
Andre Norton
Andre Norton - Świat Czarownic
Andre Norton
Отзывы о книге «Sargassowa planeta»

Обсуждение, отзывы о книге «Sargassowa planeta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x