Clifford Simak - Czas jest najprostszą rzeczą

Здесь есть возможность читать онлайн «Clifford Simak - Czas jest najprostszą rzeczą» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas jest najprostszą rzeczą: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas jest najprostszą rzeczą»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najpierw w świetle reflektorów spostrzegli tuż nad szosą niezwykły ruch. Po chwili, na tle rozjaśnionego blaskiem księżyca nieba rozpoznali lecące postacie ludzkie. Właściwie nie leciały, bo nie miały skrzydeł, lecz unosiły się w powietrzu, poruszając z lekkością i gracją, jaką mają tylko ptaki. Na pierwszy rzut oka sprawiały wrażenie stada ciem ciągnących do światła lub jakichś drapieżnych nocnych ptaków, które nagle spadają z nieba na ziemię. Po chwili jednak, gdy minęło osłupienie i górę wziął rozsądek, Blaine domyślił się, kim są owe postacie. Byli to lewitujący ludzie.

Czas jest najprostszą rzeczą — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas jest najprostszą rzeczą», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Znajdował się na wschodnich krańcach miasta, jako że przyjechali tutaj z południa i już w samym miasteczku zatoczyli duży, blisko dwumilowy łuk. Na wschód też skierował teraz swe kroki. Szedł energicznym, lecz niezbyt spiesznym krokiem, nie chcąc wzbudzać ciekawości przechodniów i zwracać na siebie uwagi. Była to zbędna zapobiegliwość, gdyż miasteczko jeszcze spało i spotkał zaledwie dwóch mężczyzn: jeden wyjmował właśnie ze skrzynki pocztowej poranną prasę, a drugi szedł ze spuszczoną nisko głową, dźwigając torbę z porannymi zakupami. Żaden z nich nie poświęcił Blaine'owi chwili uwagi.

Dotarł na krańce miasteczka. Prerie przebyli już wcześniej i teraz rozciągała się przed nim kraina pokryta wyniosłymi wzgórzami porośniętymi gęstym lasem. Był pewien, że tam, za ostatnim rzędem wzniesień, toczy swe wody Missouri.

Z oddali dobiegł do potężny łoskot jakiegoś wielkiego górskiego potoku, a poniżej, prawie u jego stóp dojrzał błyszczącą, skrzącą się w słońcu wstążkę strumienia wijącego się pośród łach piasku, o brzegach porośniętych kępami wierzb.

Ruszył przed siebie polem, przeskoczył płot i zbiegł długim, stromym zboczem w dół, na rozległe ławice białego piasku. Następnie opuścił się jeszcze niżej, do głębokiego parowu, którego dnem płynął strumień i w którym zieleniła się wielka kępa wierzb ze zwisającą do samej ziemi gęstą kurtyną gałęzi.

Wczołgał się tam. Wymarzona kryjówka. Miejsce było wystarczająco odległe od miasta, a strumień dość mały — za mały, by mieli się tu pojawić amatorzy wędkarstwa lub kąpieli. Nikt nie powinien zakłócić spokoju Blaine'a.

Nikogo nie zaalarmuje jego lustrzanie odbijający umysł, nikt nie wrzaśnie z nienawiścią: dewiat! Tu bezpiecznie przeczeka dzień, by nocą ruszyć w dalszą drogę.

Zjadł trzy kanapki i napił się kawy.

Słońce stało już wysoko na niebie. Promienie przedostawały się przez zbitą gęstwę gałęzi, tworząc na piasku misterną mozaikę światła i cienia.

Od strony miasteczka dobiegał stłumiony odległością hałas: warkot ciężarówki, dudnienie jakiejś maszyny, szczekanie psów, głos kobiety nawołującej dzieci.

Długą drogę przebyłem od tego pamiętnego wieczoru u Fishhooka — myślał Blaine odruchowo rysując na piasku patykiem zawiłe esy-floresy. Daleka, najeżona trudnościami i niebezpieczeństwami droga oddzielała o od Charline i Freddego Batesa. A tak na dobrą sprawę, aż do teraz nie miał sposobności, by przemyśleć wszystko.

Bez przerw, od chwili opuszczenia maszyny gwiezdnej, dręczył go problem: czy ucieczka od Fishhooka była najrozsądniejszym wyjściem? Nawet biorąc pod uwagę to, co mu powiedział Godfrey Stone? A może najrozsądniej było jednak pozostać w Meksyku, bez względu na to, co Fishhook trzymał w zanadrzu?

Pogrążony w gorzkich, posępnych myślach powrócił nagle do jasnobłękitnego pokoju. I ujrzał ów pokój, jakby to było zaledwie wczoraj, jakby to było przed chwilą. Obce gwiazdy lśniły ostrym blaskiem ponad głową człowieka, a pokój wypełniony był dziwacznymi, sztucznymi przedmiotami: ni to meblami, ni dziełami sztuki, ni aparaturą naukową.

Wszystko tu było czyste i gładkie o liniach miękkich i łagodnych, bez ostrych krawędzi i załamań. Wszystko stało na swoim miejscu; ani jeden przedmiot nie przybył ani nie ubył.

Różowa Istota spoczywała tam, gdzie zwykle. Ospała i rozlazła. Na jego widok jednak jakby się nieco przebudziła i ożywiła.

— WITAJ JEDNAK WRÓCIŁEŚ — powiedziała. Bo Blaine był tam rzeczywiście.

Bez maszyny i ciała, bez urządzeń rejestrujących i taśm. Bez niczego. Tylko jego nagi umysł. Shepherd Blaine wrócił do Różowej Istoty.

16.

Nagiego umysłu nie można zobaczyć

Lecz Różowa Istota mogła — lub tylko odczuwała jego obecność — gdyż wiedziała, że umysł Człowieka znajduje się w błękitnym pokoju.

A dla Shepherda Blaine a pokój ów nie byt już wcale ani obcy ani zaskakujący. Odniósł zgoła wrażenie powrotu do domu. Gdyż w obecnej chwili owo jasnoniebieskie pomieszczenie było mu o wiele bliższe i bardziej swojskie niż wtedy, gdy trafił tu pierwszy raz.

— DOSKONALE — odezwała się Różowa Istota taksując w osobliwy sposób umysł człowieka — TWORZYCIE ŚWIETNĄ PARĘ!

Czuł się jak w domu; i było to odczucie tej jego części, która wciąż jeszcze była Shepherdem Blaine. Bo ta druga cześć, która wcale nim nie była, po prostu wróciła do domu. A on, Blaine, jest w jakimś tam procencie — najprawdopodobniej niemożliwym do wyliczenia — fragmentem owej istoty, przed którą się teraz znalazł. Reszta to Shepherd Blaine, przybysz z Ziemi, węglowy duplikat owej rzeczy rozciągniętej na gładkiej i błękitnej podłodze.

— NO, I JAK WAM RAZEM LECI? — spytała uprzejmie obca istota. Zupełnie jakby nie wiedziała!

— JEST JEDEN KŁOPOT — odparł pospiesznie Blaine obawiając się, że zmuszony będzie do powrotu na Ziemie, zanim Różowa Istota mu odpowie. — SPOWODOWAŁAŚ, ŻE JESTEŚMY JAK ZWIERCIADŁO: ODBIJAMY MYŚLI INNYCH LUDZI.

— ALEŻ O TO PRZECIEŻ CHODZIŁO — Blaine wyczuł zdziwienie w jej głosie. — JEST TO JEDYNY SPOSÓB, BY OCHRONIĆ SWÓJ UMYSŁ PRZED PODGLĄDANIEM GO PRZEZ INNE ISTOTY NA OBCYCH PLANETACH. JESTEŚCIE PO PROSTU DOSKONALE EKRANOWANI. RZECZ JASNA, TUTĄJ, W DOMU, TAKA OCHRONA JEST CAŁKIEM ZBYTECZNA… — MUSISZ ZROZUMIEĆ JEDNO — zaprotestował Blaine — TO WCALE NIE ZAPEWNIA NAM BEZPIECZENSTWA. PRZECIWNIE, TO ZWRACA NA NAS UWAGE NIEWIELE BRAKOWAŁO, A SPOWODOWAŁOBY NASZĄ ŚMIERĆ.

— NIE ISTNIEJE NIC TAKIEGO JAK ŚMIERĆ — odparła niecierpliwie Różowa Istota. — NIE MA TAKIEJ RZECZY, JAK ŚMIERĆ. JAK ZABIJANIE. TO PO PROSTU BZDURA. CHOCIAŻ MOŻE SIĘ, MYLĘ… TAK, TAK, WŁAŚNIE SOBIE PRZYPOMNIAŁAM, ŻE BARDZO, BARDZO DAWNO TEMU ZETKNEŁAM SIĘ Z PLANETĄ I ZAMIESZKUJĄCĄ TĘ PLANETĘ RASĄ…

Urwała, opadając w zamyślenie, a Bleine'owi wydało się, że słyszy cichy szum tasujących się w niej wspomnień.

— TAK — odezwała się ponownie. — BYŁA NIEGDYŚ PLANETA… KILKANAŚCIE PLANET. NO NIE, NIE MOGĘ. TO JEST ZUPEŁNIE KOMPROMITUJĄCE. NIE MIEŚCI MI SIĘ TO W GŁOWIE. JEST TO TAK ODLEGŁE I BEZSENSOWNE…

— OTÓŻ MOG CIĘ ZAPEWNIĆ — odezwał się tonem perswazji Blaine — ŻE NA MOJEJ PLANECIE WSZYSTKO UMIERA, WSZYSTKO MA SWÓJ KRES. KAŻDA NAJDROBNIEJSZĄ RZECZ, NAJBARDZIEJ BŁAHA.

— ABSOLUTNIE WSZYSTKO?

— CZY ABSOLUTNIE, TEGO NIE MOGĘ BYĆ PEWIEN. PRAWDOPODOBNIE…

— A WIDZISZ. NAWET NA TWOJRJ PLANECIE NIE JEST TO ZJAWISKO POWSZECHNE.

— NIE WIEM. MOŻE RZECZYWIŚCIE JEST TAK, JAK TWIERDZISZ. CZASAMI WYDAJE MI SIĘ, ŻE ISTNIEJĄ RZECZY NIEŚMIERTELNE.

— CZYŻ NIE MAM WIĘC RACJI?

— ZAPEWNE, LECZ Z DRUGIEJ STRONY ŚMIERĆ MA SWÓJ JAK NĄJGŁĘBSZY SENS — odrzekł Blaine. JEST TO PROCES, DZIĘKI KTÓREMU POWSTAJĄ I ROZWIJAJĄ SIĘ GATUNKI. MOŻE TO ZABRZMMIEĆ NIECO PARADOKSALNE, ALE WŁAŚNIE ŚMIERĆ ZAPOBIEGA KOSTNIENIU I OBUMIERANIU. DZIĘKI NIEJ GINĄ GATUNKI SŁABSZE I ZŁE, DĄJĄC POCZĄTEK NOWYM, LEPSZYM.

Blaine, mówiąc to, odniósł wrażenie, że Różowa Istota rozsiadła się wygodniej, odprężyła, szykując na dłuższą pogawędkę.

— TO CO MÓWISZ JEST BARDZO PRAWDOPODOBNE I MOŻLIWE, LECZ ZARAZEM NIESŁYCHANIE PRYMITYWNE. JEŚLI ZE ŚMIERCIĄ JEST TAK JAK TO PRZEDSTAWIASZ, TO MUSIAŁO SIĘ TAK DZIAĆ W SAMYM ZARANIU ISTNIENIA, JESZCZE W WODZIE. A W ROWOJU KAŻDEJ ISTOTY ROZUMNEJ, PRZYCHODZI TAKA CHWILA, ŻE ŚMIERĆ, JAKO WARUNEK KONIECZNY SELEKCJI I ULEPSZANIA GATUNKU, STAJE SIE JUŻ ZBĘDNYM ELEMENTEM. LECZ CHCIAŁABYM SPYTAĆ CIĘ NA POCZĄTKU, CZY JESTEŚ ZADOWOLONY?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas jest najprostszą rzeczą»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas jest najprostszą rzeczą» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Clifford Simak - Spacebred Generations
Clifford Simak
Clifford Simak - Shadow Of Life
Clifford Simak
Clifford Simak - The Ghost of a Model T
Clifford Simak
Clifford Simak - Skirmish
Clifford Simak
Clifford Simak - Reunion On Ganymede
Clifford Simak
Clifford Simak - Halta
Clifford Simak
libcat.ru: книга без обложки
Clifford Simak
libcat.ru: книга без обложки
Clifford Simak
Clifford Simak - A Heritage of Stars
Clifford Simak
Отзывы о книге «Czas jest najprostszą rzeczą»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas jest najprostszą rzeczą» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x