Clifford Simak - Czas jest najprostszą rzeczą

Здесь есть возможность читать онлайн «Clifford Simak - Czas jest najprostszą rzeczą» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas jest najprostszą rzeczą: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas jest najprostszą rzeczą»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najpierw w świetle reflektorów spostrzegli tuż nad szosą niezwykły ruch. Po chwili, na tle rozjaśnionego blaskiem księżyca nieba rozpoznali lecące postacie ludzkie. Właściwie nie leciały, bo nie miały skrzydeł, lecz unosiły się w powietrzu, poruszając z lekkością i gracją, jaką mają tylko ptaki. Na pierwszy rzut oka sprawiały wrażenie stada ciem ciągnących do światła lub jakichś drapieżnych nocnych ptaków, które nagle spadają z nieba na ziemię. Po chwili jednak, gdy minęło osłupienie i górę wziął rozsądek, Blaine domyślił się, kim są owe postacie. Byli to lewitujący ludzie.

Czas jest najprostszą rzeczą — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas jest najprostszą rzeczą», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Zostało mi trochę jedzenia — ciągnął niezrażony Blaine — więc je odgrzałem. Sądzę, że jeszcze nic pan dzisiaj nie jadł.

— Zgadza się, nie jadłem — skinął głową szofer z wyraźnym zainteresowaniem. — Miałem nadzieje przekąsić coś w miasteczku — wykonał ręką gest, wskazując za siebie — Ale tam jeszcze wszystko pozamykane na głucho.

— W takim razie proszę — Blaine podał mu gałąź z nabitymi befsztykami.

Kierowca wziął patyk, lecz trzymał go bez ruchu w wyciągniętej dłoni, jakby bał się, że zatknięte na niej befsztyki mogłyby go ugryźć. Blaine sięgnął do kieszeni i wyjął trzy kartofle.

— Miałem jeszcze trochę kukurydzy, ale już ją zjadłem. Zresztą tylko trzy kolby.

— Znaczy się; chcesz mnie pan poczęstować?

— Oczywiście. Niech pan je. Chyba, że zamierza mi pań cisnąć tym jedzeniem w twarz.

— O, jeszcze czego! — roześmiał się kierowca. — Zjem, pewnie, że zjem. I wielkie dzięki. Następne miasteczko znajduje się dopiero trzydzieści pięć mil stąd, a nie wiem kiedy tam dotrę tym trupem — uderzył dłonią blachę szoferki.

— Niestety, nie miałem soli — rzekł Blaine. — Ale i bez niej jest wyśmienite.

— Nie ma sprawy. Jest pan i tak miły, że…

— Proszę siadać — przerwał mu bezceremonialnie Blaine. — Niech pan siada i je, dopóki ciepłe. Z silnikiem coś nie tak?

— Nie jestem pewien. Chyba coś w gaźniku.

Blaine bez słowa zdjął marynarkę, złożył ją i obszedłszy samochód położył ją na błotniku z drugiej strony ciężarówki. Następnie schylił się i podwinął nogawki spodni. W tym czasie kierowca rozsiadł się na dużym, przydrożnym kamieniu i zaczął jeść. Blaine stał już na błotniku, gdy dobiegło go pytanie szofera:

— Gdzie dają takie jedzenie?

— Tam na wzgórzu. Farmer ma tego bardzo dużo.

— Farmer, powiada pan? — kierowca szelmowsko zmrużył oczy.

— A coś pan myślał. Skąd mam niby brać forse? Nie moge znaleźć pracy. Nie mam nawet pieniędzy, by dojechać do domu i wlokę się na piechotę.

— A skąd pan w ogóle pochodzi?

— Z Południowej Dakoty.

Mężczyzna nic nie odrzekł. Wziął do ust ogromny kawał befsztyka i nie potrafił wykrztusić z siebie słowa. Żuł powoli i systematycznie.

Blaine zniknął do połowy pod maską ciężarówki. Kierowca zdążył już odkręcić śruby trzymające gaźnik. Pozostała jeszcze jedna. Nałożył na nią klucz i próbował poruszyć zardzewiały gwint. Śruba stawiała opór. Klucz chrobotał tylko na jej główce.

— Są cholernie zardzewiałe — dobiegł go stłumiony głos szofera.

Po kilku próbach gwint puścił. Dalej już śruba odkręciła się bez kłopotów. Blaine wyjął gaźnik i wynurzył się z nim na światło dzienne. Zszedł ostrożnie z błotnika i usiadł obok kierowcy, ściskając w dłoniach ciężki gaźnik.

— Handryczę się całą drogę z tym cholernym gaźnikiem — mruknął szofer. — Przez te postoje diabli wzięli cały rozkład jazdy.

Blaine mniejszym kluczem odkręcał śruby urządzenia.

— Próbowałem jechać nocą — ciągnął kierowca. — Ale to nie dla mnie. Raz spróbowałem i mam dosyć.

— Czemu? — zdziwił się Blaine.

— Panie! — wykrzyknął mężczyzna. — Gdyby nie te znaki com je wymalował na masce, dawno bym przepadł z kretesem. Wiozę co prawda gotowy do strzału karabin, ale to do niczego, taka robota. Spróbowałby pan jednoczenie prowadzić wóz i trzymać strzelbę.

— Karabin, też coś! — roześmiał się Blaine. — Po co on panu?

— To ja coś panu powiem — z dumą w głosie odezwał się kierowca. — Jestem gotów na najgorsze. Mam pełną kieszeń srebrnych kul.

— Srebrnych kul? — wytrzeszczył oczy Blaine. — Przecież to musi kosztować majątek!

— Oo, pewnie. Ale chce być przygotowany na wszystko.

— Ba, widzę, że jesteś pan rzeczywiście przygotowany na spotkanie z samym czartem.

— Z każdym rokiem jest gorzej — ponurym głosem stwierdził kierowca. — Tam, na północy jest jeden kaznodzieja…

— Słyszałem, że nie jeden. Jest ich całe mnóstwo.

— Tak, zgoda. Ale oni wszyscy tylko gadają. Ten rzeczywiście coś robi. Przygotował zakrojoną na wielką skale akcje, by skończyć już z tym raz na zawsze…

— No, nareszcie — sapnął Blaine odkręciwszy ostatnią śrubkę. — Zaraz zobaczymy, co tam jest w środku.

Otworzył gaźnik i zajrzał do środka.

— Widzi pan, tutaj — zwrócił się do szofera.

Kierowca pochylił się zaglądając do środka.

— Cholera, takie gówno i tyle czasu…

— Spokojnie. Za kwadransik auto będzie gotowe do drogi — odparł Blaine. — Niech pan przyniesie puszkę oleju. Przy okazji psikniemy trochę do silnika.

— Zaraz poszukam — kierowca dźwignął się z kamienia i ruszył w stronę szoferki. Zatrzymał się w połowie drogi. Zawrócił i stanął przy Blainie.

— Nazywam się Buck. Buck Riley — rzekł wyciągając ubrudzoną dłoń.

— Blaine. Możesz mówić po prostu Shep.

Uścisnęli sobie dłonie, lecz Riley stał jeszcze niezdecydowanie, przestępując z nogi na nogę.

— Mówiłeś, że wybierasz się do Dakoty? — spytał w końcu.

Blaine skinął głową.

— Wiesz, ja już wprost wychodzę z siebie. Już nie wyrabiam — skarżył się Riley. — Nie pociągnę tak dłużej. Potrzebuje czyjeś pomocy.

— Gdybym mógł w czymś pomóc…

— Czy prowadziłbyś nocą?

— A jak, czemu nie!

— Ty byś kierował a ja czuwał ze strzelbą.

— No dobrze, ale kiedyś musimy przecież spać.

— Jakoś to urządzimy — Riley machnął lekceważąco ręką. — Najważniejsze, żeby ta buda toczyła się cały czas przed siebie. Straciłem już zbyt wiele czasu…

— Ty również zmierzasz do Południowej Dakoty? — zdziwił się Blaine. Riley pokiwał twierdząco głową.

— Więc jak, jedziemy razem? — spytał niecierpliwie, z nadzieją w głosie.

— Bez namysłu! — wykrzyknął uszczęśliwiony Blaine. — Dobijała mnie świadomość, że całą drogę musze przebyć na własnych giczołach.

— Ale to będzie kawałek ciężkiej roboty, ostrzegam. Oczywiście nie za darmo…

— Zapomnij o pieniądzach. Ja po prostu wściekle chce jechać.

13.

Żeby przebyć kraj z południowego zachodu na północny wschód przemierzali ogromne, na wpół górzyste, na wpół pustynne przestrzenie Podróżowali dzień i noc, lecz za kierownicą spędzali zaledwie połowę tego czasu. Ciężarówka była jedną wielką stertą złomu i mnóstwo czasu zajmowały im ciągłe utarczki z oporną maszyną; to z silnikiem, to ze starymi, popękanymi oponami, to znów z wałem rozrządu czy podwoziem. Tak więc, mimo iż przebyli już szmat drogi, cel wciąż był jeszcze daleki.

Ponadto szosa była fatalna. Jej nawierzchnia, jak zresztą wszystkich dróg na świecie, była nierówna, popękana, pełna dziur i kolein. Cały ruch opierał się bowiem na nowoczesnych, atomowych poduszkowcach, które wcale nie dotykały podczas ruchu powierzchni drogi. Gładkie, twarde autostrady przestały więc być potrzebne i nikt już nie troszczył się o jakość ich nawierzchni.

Podróż po zdewastowanych drogach stanowiła więc surowy egzamin dla zużytych — starych i dziurawych — opon ciężarówki Rileya. Nowych nie mogli nigdzie dostać z tego prostego względu, że opony również dawno już wyszły z użycia i trzeba było mieć naprawdę dużo szczęścia, by trafić na nie w jakimś magazynie.

Innym utrapieniem była benzyna. Od blisko pięćdziesięciu lat nie istniały również. stacje obsługi w których można było zaopatrzyć się w paliwo, którego samochody o napędzie nuklearnym nie potrzebowały. W poszukiwaniu więc gazoliny, Blaine i Riley tracili wiele cennego czasu, buszując w mijanych miasteczkach po sklepach i magazynach rolniczych. Tam tylko istniała bowiem szansa zakupu benzyny, wciąż jeszcze używanej jako napęd ogromnych maszyn rolniczych wyposażonych w tradycyjne silniki spalinowe.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas jest najprostszą rzeczą»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas jest najprostszą rzeczą» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Clifford Simak - Spacebred Generations
Clifford Simak
Clifford Simak - Shadow Of Life
Clifford Simak
Clifford Simak - The Ghost of a Model T
Clifford Simak
Clifford Simak - Skirmish
Clifford Simak
Clifford Simak - Reunion On Ganymede
Clifford Simak
Clifford Simak - Halta
Clifford Simak
libcat.ru: книга без обложки
Clifford Simak
libcat.ru: книга без обложки
Clifford Simak
Clifford Simak - A Heritage of Stars
Clifford Simak
Отзывы о книге «Czas jest najprostszą rzeczą»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas jest najprostszą rzeczą» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x