David Brin - Stare jest piękne

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Stare jest piękne» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1995, ISBN: 1995, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stare jest piękne: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stare jest piękne»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fizyk Dennis Nuel był pierwszym człowiekiem, który badał dziwne królestwa — światy alternatywne, gdzie panowały nawet inne prawa nauki. Jednak świat, który odkrył Dennis, wydaje się prawie taki sam jak nasz własny, z jedną tylko kłopotliwą różnicą.
Ku swemu zdumieniu Dennis zostaje tam powitany jako czarodziej i okazuje się, że walczy u boku pięknej i władającej przedziwnymi mocami kobiety przeciw tajemniczemu władcy. To tak jakby toczył batalię o rozwiązanie zagadki tego niezwykle tajemniczego świata.

Stare jest piękne — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stare jest piękne», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Książę Proll podziękował wyczerpanemu posłańcowi, polecił, aby się nim zaopiekowano, po czym zwrócił się do swojego ojca.

— Panie, czy wolno mi będzie wyruszyć na czele naszych rezerw i zmiażdżyć nieprzyjaciela w Dolinie Ruddik?

Książę Linsee sprawiał wrażenie zmęczonego. Siedział w cieniu zamaskowanego baldachimu, rozpiętego pod drzewami w pobliżu wschodniego frontu. Z zewnątrz dobiegały głosy przybywających kurierów i tętent rumaków, na których gońcy dopiero wyruszali w drogę. W zewnętrznym pawilonie zebrał się sztab, obradując nad sposobem rozlokowania sił L’Toff i ich nielicznych sojuszników.

Siwowłosy książę potrząsnął głową.

— Nie, mój synu — powiedział. — Twoje oddziały muszą pozostać na północy, wraz ze zwiadowcami Demsena. Tam właśnie Kremer uderzy swoimi głównymi siłami.

Nie dodał, że najprawdopodobniej tam również zbuntowany baron ogłosi w dobrze wybranym momencie, że ma w rękach księżniczkę, aby w ten sposób osłabić morale przeciwnika.

Kiedy to się stanie, będą potrzebowali najlepszych dowódców, żeby poprowadzili ludzi do najważniejszej walki ich życia. Starzy, doświadczeni stratedzy doskonale nadawali się do prowadzenia długotrwałych bojów na wschodnich rubieżach, szczególnie wtedy, gdy w każdej chwili mógł przybyć im z pomocą korpus balonowy, ale tylko młodzi i energiczni, tacy jak Proll i Demsen, będą w stanie dodać żołnierzom serca i otuchy. Proll zdawał się to rozumieć. Nie protestował, tylko skinął głową i zaczął na nowo przechadzać się wzdłuż płóciennej ściany, oczekując najświeższych wieści.

Po pewnym czasie Linsee przemówił ponownie:

— Poślijcie po Stivyunga. Muszę się wreszcie dowiedzieć, czy jego projekt przyniesie na czas owoce.

* * *

— Kim jesteście, do cholery? Puśćcie mnie! Dokąd mnie prowadzicie?

Strażnicy chwycili mocniej wysokiego cudzoziemca i zaciągnęli go przed oblicze uczonego Hoss’ka, odzianego w czerwoną szatę i siedzącego pod drzewami na stuletnim, przenośnym fotelu.

Jasnowłosy przybysz zmierzył go spojrzeniem i wyprostował się.

— Czy to ty jesteś tu najważniejszy? Radzę ci, żebyś mi powiedział, co się tutaj dzieje! Nie obchodzi mnie, co zrobiliście z Nuelem, ale muszę wiedzieć, co się stało z naszym zevatronem!

— Zamilcz — powiedział Hoss’k.

Obcy zamrugał ze zdumieniem powiekami, po czym ryknął co sił w płucach:

— Posłuchaj, tłuściochu! Jestem dr B. Brady z Saharyjskiego Instytutu Technologicznego. Reprezentuję doktora Marcela Flastera, który…

Rozległ się głuchy łoskot, kiedy cudzoziemiec runął jak długi na ziemię, powalony celnym ciosem na odlew przez jednego ze strażników.

— Mędrzec kazał ci być cicho!

Mężczyzna przewrócił się z trudem na plecy i rozejrzał dookoła, mrugając raptownie powiekami. Nie powiedział już ani słowa.

Hoss’k uśmiechnął się z zadowoleniem. Wyglądało na to że ten osobnik okaże się znacznie bardziej uległy niż Dennis Nuel. Jego gwałtowana paplanina świadczyła o tym, że posiadał niewiele wewnętrznych rezerw i szybko się złamie, kiedy zobaczy, jak mają się sprawy. Wykazywał już tego pierwsze oznaki.

Chyba jednak strażnik włożył w uderzenie zbyt dużo siły, obcy przybysz bowiem bardzo powoli odzyskiwał przytomność.

„Nieważne” — pomyślał Hoss’k. — „Kiedy będziemy wracać, przełęcze znajdą się już w rękach mojego pana. Wolę przedefilować dumnie przed jego oddziałami z moją zdobyczą, niż jeszcze raz odbyć podróż tą pustą, niesamowitą drogą”.

* * *

— Czy już odeszli?

Linnora odwróciła się i syknęła na Artha, który zamilkł i szybko skrył się ponownie w krzakach.

Dennis przyglądał się z niepokojem księżniczce wychylającej się ostrożnie spomiędzy krzewów porastających pobocze drogi. Kurz wzbity w powietrzu kopytami koni powoli osiadał na ziemi.

Linnora uparła się, że to właśnie ona uda się na rekonesnas. Dennisowi niezbyt to się podobało, ale musiał przyznać, że miała rację; nie wiązało się to ze zbytnim obciążeniem dla jej stóp, była na pewno mniej zmęczona od obu mężczyzn, a w dodatku dysponowała nieprawdopodobnie bystrym wzrokiem.

Położył się ponownie na suchych gałązkach i igłach tuż koło ich niewielkiego wózka. Wepchnęli go w gęstwinę mniej więcej kwadrans temu — jak się okazało, w samą porę, zaraz potem bowiem zza wypukłości wzgórza wyłoniła się szpica kawalerii Kremera.

Dennis i Arth padli bez sił na ziemię, ledwo zauważając nie mającą końca, wydawałoby się, procesję galopujących tuż obok nich jeźdźców. Dopiero teraz łomotanie krwi w uszach i chrapliwe, głębokie oddechy uspokoiły się na tyle, że dwaj mężczyźni mogli cokolwiek słyszeć.

Ktoś pociągnął Dennisa za rękaw. Odwróciwszy się ujrzał stojącego tuż obok niego robota z wyciągniętym w jego kierunku manipulatorem. W korpusie płonęło czerwienią światełko mające za zadanie zwrócić na siebie uwagę. Dennis uniósł się na łokciu i przeczytał tekst, który pojawił się na małym ekranie.

— Nie teraz, do diabła! — warknął.

Robot w dalszym ciągu pragnął spełnić pierwsze zadanie, jakie otrzymał po przybyciu na planetę, to jest poinformować go o wszystkim, czego dowiedział się o jej mieszkańcach. Bez wątpienia dowiedział się bardzo dużo, ale to nie był odpowiedni czas na wykłady!

Dennis poklepał maszynę po kadłubie.

— Później. Obiecuję ci, że wysłucham wszystkiego, co masz mi do powiedzenia.

Robot zamrugał w odpowiedzi światełkiem.

— Okay — odezwała się Linnora, używając ziemskiego słowa, którego nauczyła się od Artha. — Jeźdźcy zniknęli. Nie przypuszczam, żeby następny oddział pojawił się wczaś-niej niż za godzinę, nawet gdyby to również była kawaleria.

— W porządku. — Dennis usiadł i jęknął rozdzierająco. — Zaryzykujemy znowu wyjście na drogę.

Tylko tędy mogli dotrzeć głębiej w góry, a musieli tam iść, jeśli chcieli zdążyć na czas do oblężonych L’Toff.

Dennis wstał i wyciągnął przed siebie rękę. Chochlak zeskoczył na nią z wysokiej gałęzi, skąd obserwował przejeżdżających kawalerzy sto w. Jego uśmiech mógł świadczyć o tym, że całe to zdarzenie odebrał jako znakomity kawał. Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że gdyby nie on i robot, nie udałoby im się dotrzeć tak daleko.

Kiedy po raz pierwszy dostrzegli zbliżającą się pogoń, od gęstwiny, w której teraz się kryli, dzieliły ich jeszcze ponad trzy mile. Arth i Dennis nigdy nie daliby rady dopchać tu na czas wózka. Na szczęście robot okazał się doskonałą siłą pociągową, przynajmniej równie dobrą jak osioł, dzięki czemu przebyli te trzy mile w znakomitymi tempie.

W pewnej chwili Dennis odniósł graniczące z pewnością wrażenie, że znowu czuje, jak między ludźmi i Krenegee nawiązuje się po raz kolejny niezwykła więź, mająca na celu szybkie udoskonalenie używanych przez nich przedmiotów. Przypominało to nieco łagodną wersję transu felhesz. Był gotów dać głowę, że nawet na tak krótkim dystansie robot i wózek znowu trochę się zmienili.

Wydał rozkaz i robot wpełzł pod pojazd, dwoma spośród swoich trzech ramion chwytając mocno za jego podwozie.

Teraz ramiona zaczęły sprawiać wrażenie przygotowanych do czekających ich zadań.

Dennis wraz z Linnora wypchnęli pojazd przez lukę w krzakach, podczas gdy Arth wybiegł do przodu rozejrzeć się. Kiedy znaleźli się już na drodze, Linnora weszła do środka i przestawiła żagle utworzone ze skrzydeł szybowca. Dennis chciał ją powstrzymać, potem jednak wzruszył ramionami i pozwolił jej skończyć. Kto wie? Trzepoczący materiał był w stanie wystraszyć oddziały, na które mogli się natknąć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stare jest piękne»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stare jest piękne» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Stare jest piękne»

Обсуждение, отзывы о книге «Stare jest piękne» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x