Bob Shaw - Cicha inwazja

Здесь есть возможность читать онлайн «Bob Shaw - Cicha inwazja» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cicha inwazja: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cicha inwazja»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Toller Maraquine, bohater
zostaje dowódcą obrony Overlandu przed inwazją zdegenerowanych mieszkańców Królestwa Landu. Wygrywa, ale to zwycięstwo przynosi mu równocześnie osobistą klęskę.
Zdesperowany, rusza z przyjaciółmi na poszukiwania Farlandu, planety z wizji jednego z uczestników wyprawy. Ekspedycja kończy się powodzeniem, lecz odkrycie nieznanego świata przynosi tylko walkę i śmierć...
Druga powieść z cyklu
, po
, a przed „
.

Cicha inwazja — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cicha inwazja», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Niebieskorożec stanął dęba, szczekając z przerażenia, a Bartan przywarł do niego, drżąc w oczekiwaniu na ogłuszającą eksplozję, która, jak podpowiadał mu instynkt, powinna towarzyszyć takiemu błyskowi. Nie było jednak żadnego wybuchu, tylko podzwaniająca, odbijająca się echem cisza, w której czuł, jak jego ubranie marszczy się i faluje, chociaż powietrze nawet nie drgnęło. Otworzył oczy, gdy przednie kopyta niebieskorożca opadły na ziemię. Był oślepiony poblaskiem drzew i krzaków, pomarańczowych i zielonych sylwetek, które jakby na zawsze wyryły się w jego siatkówkach.

— Spokojnie, stara, spokojnie — wysapał, poklepując zwierzę po karku. Zamrugał, przetarł oczy i rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś? co mogłoby wyjaśnić pochodzenie zdumiewającego, przerażającego i zdecydowanie nienaturalnego zdarzenia. Mroczny krajobraz odzyskał zwykły wygląd i śpiący świat próbował zapewnić go, że wszystko jest tak jak zawsze, ale Bartan, czując pełznący mu po krzyżu zimny strach — wiedział lepiej.

Pognał niebieskorożca i w kilka minut dotarł do farmy. Fakt, że Harro i Ennda nie stali przed domem i nie przyglądali się niebu, był pierwszą wskazówką, że coś jest nie w porządku. Ale czy naprawdę? Może on sam widział tylko jakieś lokalne zjawisko przyrodnicze czy fizyczne — ostatecznie istnieli ludzie, którzy twierdzili, że błyskawice wyskakują z ziemi, całkiem przeciwnie do powszechnej wiary, że uderzają z nieba. Wjechał na podwórze, zsiadł z niebieskorożca i podszedł do drzwi domu. Kiedy je otworzył, ujrzał scenę jakby z obrazu przedstawiającego rodzinną sielankę — Ennda była zajęta haftowaniem letniego kapelusza, Harro przechylał gąsior, by nalać sobie wina.

Bartan odetchnął z ulgą, po czym zawahał się… Przerażenie wróciło, gdy zdał sobie sprawę, że małżonkowie trwali zastygli w pół gestu jak rzeźby. Chwilowe złudzenie ruchu powstało z mrugania latarni w przeciągu.

— Harro? Enndo? — Bartan wszedł niepewnie do kuchni. — Przepraszani… przepraszani, że wróciłem tak późno.

W tej chwili igła Enndy zaczęła się poruszać, a wino zabulgotało w kubku Harra.

— Nie denerwuj się, Bartanie — powiedziała Ennda. — Słońce ledwo zaszło, a… — Spojrzała przez otwarte drzwi na rozpościerającą się za nimi ciemność i zaczęła marszczyć brwi. — To dziwne! Jak to…? — Jej słowa zagłuszył ostry trzask szkła, gdy gąsior Harra rozwalił się na kamiennej posadzce. Macki ciemnego wina rozbiegły się od rozbitego naczynia.

— Niech to licho! — Harro złapał się za prawą rękę i zaczął ją masować. — Ale boli mnie ręka! Jest tak zmęczona, że… boli! — Spojrzał na podłogę, ganiać samego siebie. — Przykro mi, chłopcze… nie wiem, co…

— Nieważne — uciął Bartan. — Co z tym światłem? Jak myślicie, co to było?

— Ze światłem?

— Oślepiającym światłem. Światłem, na miłość boską! Jak myślicie, jaka była przyczyna?

Harro zerknął na żonę.

— Nie widzieliśmy żadnych świateł. Czy przypadkiem nie uderzyłeś się w głowę?

— Nie jestem pijany. — Zdumiony Bartan wpatrywał się w małżonków, lecz po chwili jego spojrzenie powędrowało do drzwi sypialni. Były częściowo otwarte, smuga światła z kuchni padła na łóżko i ze swego miejsca widział, że jest puste. Przeszedł przez kuchnię i otworzył drzwi na całą szerokość. W małym pokoju nie było nikogo.

— Gdzie jest Sondy? — zapytał cicho.

— Co? — Harro i Ennda zerwali się na nogi i podeszli do niego, na ich twarzach malowało się zdumienie.

— Gdzie jest Sondy? — powtórzył Bartan. — Pozwoliliście jej wyjść samej?

— Oczywiście, że nie! Ona tam jest! — Ennda przepchnęła się obok niego i zatrzymała, zbita z tropu pustką pokoju i brakiem miejsc, w których mogłaby ukryć się chora.

— Musieliście zasnąć — powiedział Bartan. — A ona wyszła, gdy spaliście.

— Ja nie spałam. To niemoż… — Ennda urwała i przycisnęła rękę do czoła. — Nie ma sensu stać tu i się kłócić. Wyjdźmy i poszukajmy jej.

— Weźcie światła. — Bartan podniósł cylindryczną latarnię i pospieszył na zewnątrz. Nawet po tym, jak zajrzeli do budynku „mieszczącego łaźnię i nie znaleźli Sondeweere, jeszcze nie wpadł w panikę. Żona co prawda nigdy nie spacerowała po nocy, ale w okolicy nie było ani drapieżnych dzikich zwierząt, ani skarp czy szczelin, które mogłyby zagrozić jej bezpieczeństwu. Nieobecność Son-deweere mogła być nawet dobrym znakiem, świadczącym, że żona w końcu zaczęła wyłaniać się z cienia, który na tak długo zaćmił jej umysł.

Prowadzili poszukiwania i wykrzykiwali jej imię przez ponad godzinę, gdy do świadomości Bartana zaczęło zakradać się złe przeczucie. Po pierwsze, miało miejsce to dziwne świetlne zjawisko; po drugie, jego żona tajemniczo zniknęła — i między tymi wypadkami musiał zachodzić jakiś związek. Nawiedzone — przemianowanie na Kosz Jaj było naiwne i daremne — wznowiło aktywność, a Son-deweere stała się jego ofiarą. Bartan dawno mógł zabrać ją z tego miejsca, ale jego upór i pycha naraziły ją na coś, czego nikt nie rozumiał. A t o było nieuchronnym wynikiem…

— Błądzenie w ciemności niewiele nam pomoże — powiedział Harro Phoratere, w jego głosie pobrzmiewała kombinacja zmęczenia i rozsądku. — Powinniśmy wrócić do domu i zaoszczędzić siły na dzień. Co na to powiesz?

— Chyba masz rację — zgodził się głucho Bartan.

W domu tymczasem zrobiło się zimno i podczas gdy Bartan rozpalał ogień, Harro przyniósł z piwniczki pełny gąsior i napełnił czarnym winem trzy kubki. Ale przytulne otoczenie nie uspokoiło Bartana, przypomniało mu jedynie, że nie ma prawa cieszyć się luksusem, gdy jego żona wędruje gdzieś po nocy. W najlepszym wypadku mogła zabłądzić i zmarznąć; w najgorszym…

— Jak to się mogło stać? — zapytał. — Gdybym wiedział, gdybym przewidział, nigdy bym nie wyjechał.

— Przypuszczam, że się zdrzemnąłem — przyznał Harro. — Wino…

— Ale była z tobą Ennda.

Ennda, która najwyraźniej zasypiała na siedząco, natychmiast odwróciła się do Bartana. Jej twarz wykrzywiła furia.

— Co próbujesz powiedzieć, miejski chłopaczku? Że zabiłam tę twoją kurwę? Myślisz, że zżarłam jej twarz? Czy to chciałeś powiedzieć? Ale gdzie jest krew? Czy widzisz gdzieś krew na moim ubraniu? Albo tutaj? — Obiema rękami złapała za kołnierz swej błękitnej bluzki i rozdarła ją, odsłaniając piersi.

Bartan był przerażony.

— Enndo! Proszę! Wcale tak nie myślałem! Uciszyła go, podrywając się z krzesła i ciskając kubek w palenisko.

— Trzymam sen na wodzy! Już nigdy więcej mnie nie pochłonie!

Harro wstał i objął żonę, przyciskając jej udręczoną twarz do ramienia. Oparła się o niego, wstrząsana niepohamowanym szlochem. Wino syczało i pieniło się w ogniu.

— Ja… — Bartan podniósł się i odstawił kubek. — Nie wiedziałem, że ten sen nadal ją nęka.

— Czasami to się zdarza — powiedział Harro. Jego oczy były pełne skruchy i przerażenia. — Będzie lepiej, jak zabiorę ją do domu.

— Do domu? — Enndę opuściła szaleńcza energia; teraz zachowywała się jak dziecko. — Tak, Harro, proszę, zabierz mnie do domu… daleko od tego strasznego kraju… z powrotem do Ro-Amass. Nie mogę żyć dłużej w taki sposób. Wróćmy do naszego prawdziwego domu, w którym byliśmy szczęśliwi.

— Może masz rację — mruknął Harro, poklepując ją po plecach. — Porozmawiamy o tym rano.

Ennda odwróciła głowę i spojrzała na Bartana z drżącym uśmiechem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cicha inwazja»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cicha inwazja» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Cicha inwazja»

Обсуждение, отзывы о книге «Cicha inwazja» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x