• Пожаловаться

Robert Heinlein: Daleki patrol

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Heinlein: Daleki patrol» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. год выпуска: 1986, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Robert Heinlein Daleki patrol

Daleki patrol: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Daleki patrol»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Robert Heinlein: другие книги автора


Кто написал Daleki patrol? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Daleki patrol — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Daleki patrol», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Zamilcz, Nellie!

— Ależ ja tylko chcę mu powiedzieć, ile …

— Zamilcz, rzekłem.

Umilkła. Montgomery odsunął krzesło od stołu, wetknął cygaro w usta, powstał.

Max ustawił miednicę do zmywania, oczyścił talerze i wyrzucił resztki na śmietnik. Popatrzył chwilę na gwiazdy, próbując dojść do ładu z natłokiem wrażeń, jakoś je uporządkować.

Pytał się w duchu, jakie prawa może mieć jego ojczym, mąż jego matki, a właściwie facet, który poślubił jego macochę. Nie miał pojęcia. Po chwili zmusił się, by wejść do domu.

Montgomery’ego znalazł przy regale z książkami, zbudowanym nad odbiornikiem stereo, kupionym jeszcze przez ojca. Mężczyzna grzebał w książkach, a wiele z nich odłożył już na radio. Gdy usłyszał kroki, obejrzał się za siebie.

— Już wróciłeś? — spytał tonem człowieka, przyłapanego na gorącym uczynku — Skoro tak, to zostań. Chciałbym dowiedzieć się czegoś o żywym inwentarzu. W drzwiach ukazała się Maw.

— Kochanie … nie możesz poczekać z tym do jutra?

— Pozwól, że zrobię to dzisiaj … Ten człowiek od akcjonariusza przyjdzie tu jutro, skoro świt, a do tej pory muszę sporządzić kompletną listę inwentarza. Nie przestawał wyjmować książek.

— O, to całkiem ładne zbiory … Trzymał w rękach opasłe tomy, oprawione w prawdziwą skórę.

— Ciekaw jestem, ile to jest warte. Zechciej mi podać okulary, skarbeńku …

Max rzucił się do ojczyma, sięgając po książki.

— To moje! Te książki należą do mnie!

— Co takiego? — Montgomery rzucił mu lodowate spojrzenie, trzymając książki wysoko w powietrzu, tak, że chłopak nie mógł ich dosięgnąć.

— Jesteś jeszcze za smarkaty, żeby móc cokolwiek posiadać. Wracaj lepiej do zmywania.

— To są moje książki! Podarował mi je wujek.

Poszukał pomocy u Maw.

— Powiedz mu, że to należy do mnie.

— Tak, powiedz mu … Powiedz mu, jak powinien się zachowywać! Zrób to, Nellie, zanim ja sam nie przywiodę go do ładu. Kobieta popatrzyła niepewnie, przenosząc wzrok z jednego na drugiego.

— Nie bardzo wiem, jak to naprawdę wygląda. Te książki należały do Cheta.

— A Chet był twym bratem … Ty zatem jesteś jego spadkobierczynią, a nie ten gnojek …

— Chet nie był jej bratem, lecz szwagrem.

— Szwagrem? … To bez znaczenia. A zatem twój ojciec był jego spadkobiercą, zaś twoja matka dziedziczy z kolei po nim. Ty nie masz tu nie do gadania, gdyż jesteś jeszcze za smarkaty. Tak stanowi prawo. Przykro mi, synu.

To mówiąc ustawił książki na półce i stanął, broniąc dostępu. Max poczuł, że wargi zaczynają mu drżeć, podobnie jak całe ciało, nad którym stracił kontrolę. Wiedział, że nie jest w stanie wydobyć z siebie niczego, co miałoby jakiś związek z tą sprawą, niczego sensownego. W oczach zalśniły mu łzy wściekłości. Nie widział i nie czuł niczego, poza dzikim gniewem.

— Ty … ty złodzieju!

— Max! Montgomery wykrzywił się w złośliwym grymasie.

— Tym razem posunąłeś się za daleko, chłopaczku. Najwidoczniej chcesz wiedzieć, jak smakuje rzemień.

Zaczął zdejmować pasek. Max cofnął się o jeden krok. Montgomery chwycił rzemień i podszedł bliżej.

— Monty! Proszę …

— To nie twoja sprawa, Nellie. Zwrócił się do Maxa.

— Sądzę, że ta nauczka wystarczy na wszystkie czasy. Musisz wiedzieć, kto jest teraz panem tego domu. Przeproś mnie!

Max nic nie odpowiedział.

— Przeproś mnie, a nie wrócimy do tej sprawy ani słowem.

Napiął rzemień, niczym kot swój ogon, zanim później bezwładnie go opuści ku ziemi.

Max uczynił drugi krok w stronę drzwi. Tego było już za wiele. Montgomery skoczył do chłopca, usiłując chwycić go za rękę. Lecz Max już dawno był za progiem, niewidoczny w nocnych ciemnościach. Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy się upewnił, że nikt go nie ściga. Dysząc ze wściekłości po raz pierwszy od dłuższego już czasu odetchnął głęboko.

Było mu wręcz przykro, że prześladowca tak szybko zrezygnował z pogoni. W kompletnym mroku nikt nie był w stanie zmierzyć się z nim na terenie, który on jeden znał, jak własną kieszeń.

Dość długo trwało, zanim zdołał się uspokoić i zaczął rozsądnie myśleć.

Zastanawiał się, czy Montgomery był skłonny zapomnieć o tej historii do rana. W salonie ciągle płonęło światło, dlatego najlepszym wyjściem byłby nocleg w stajni.

Okna salonu zgasły, lecz zapalono światło w sypialni. Niewątpliwie byli tam teraz we dwoje.

Ktoś zamknął główne drzwi. Ponieważ jednak osiągnął już wiek, w którym chłopcy chcą się uniezależnić od rodziców i szukają sposobów, uwalniających ich od codziennego żebrania o pozwolenie późniejszego powrotu do domu, bez problemu mógł wejść do swego pokoju, przylegającego bezpośrednio do kuchni, w drugiej części budynku. Znalazł, kozioł, służący na ogół do piłowania drewna, przystawił go do okna i zaczął delikatnie poruszać gwoździem, przytrzymującym ramę. Po chwili bezszelestnie wskoczył do środka. Wprawdzie drzwi do głównej części domu były zamknięte, nie chciał ryzykować, zapalając światło, Montgomery wchodząc przypadkiem do salonu mógłby dostrzec jasną plamę, prześwitującą przez szparę nad progiem. Ostrożnie rozebrał się, założył piżamę i wsunął się pod kołdrę. Jednak sen nie przychodził.

Co prawda na moment ogarnął go stan błogości i popadł w lekkie odrętwienie, lecz jakieś lubieżne odgłosy dochodzące zza ściany ponownie przywróciły przytomność.

Prawdopodobnie w domu zagnieździły się jakieś nowe myszy, ale w pierwszej chwili gotów był przysiąc, że to Montgomery stuka młotkiem w belki nad łóżkiem. Drżąc usiadł na brzegu posłania, próbując wyrównać szybkie bicie serca. Dręczyło go pytanie o dalsze losy.

Nie dlatego, że nie wiedział, co robić jutro. Max nie miał pojęcia, co powinien robić jutro, pojutrze, za dwa dni — w ogóle. I nie chodziło mu wcale o ponurego typa, który ogłosił się gospodarzem tego domu tylko po to, aby go sprzedać wraz z żywym i martwym przychówkiem. Przynajmniej jednego był pewny — z Montgomerym nie będzie mieszkał nawet w tym samym powiecie. Ale co z Maw? … Ojciec przed śmiercią prosił go, aby otoczył ją troską. Wykonał to polecenie, choć musiał zrezygnować ze szkoły i ze wszystkiego innego, czym żył dotychczas. Miał wrażenie, że im dłużej z nią żyje, tym więcej troski musi wkładać w jej utrzymanie. Ale teraz sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej — Maw nie była już panią Jones, tylko miss Montgomery. Czy ojciec przykazał mu pracować dla szczęścia i dobrobytu pani Montgomery? Oczywiście, że nie!

Jeśli ktoś już bierze sobie kobietę, powinien sam zająć się jej utrzymaniem. Każdy to wie. Nawet ojciec nie mógłby odeń wymagać, aby bez szemrania dzielił dom z rodziną Montgomery.

Podskoczył, jakby obudzony tym nagłym postanowieniem. Ciekawe tylko, co powinien przedsięwziąć w związku z tak nieoczekiwaną zmianą. Niewiele się zastanawiał.

Zręcznie manewrując rękoma w ciemnościach znalazł plecak, do którego zapakował jeszcze jedną z dwóch koszul, które w ogóle posiadał oraz parę czystych skarpetek. Wziął suwak algorytmiczny Cheta i kawałek zakrzepłej lawy księżycowej, które otrzymał także od wuja. Dowód osobisty, szczoteczka do zębów oraz brzytwa ojca, na którą dotychczas nie zwracał żadnej uwagi, dopełniły ekwipunku. Jedna z desek łóżka, gdzie spał od dzieciństwa, była już od dawna obluzowana. Miał zwyczaj składać tam swe skromne oszczędności, które przeznaczał na czarną godzinę.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Daleki patrol»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Daleki patrol» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Robert Heinlein: Between Planets
Between Planets
Robert Heinlein
Robert Heinlein: Tunnel In The Sky
Tunnel In The Sky
Robert Heinlein
Robert Heinlein: Stella doppia
Stella doppia
Robert Heinlein
Robert Heinlein: Starship Troopers
Starship Troopers
Robert Heinlein
Robert Heinlein: By His Bootstraps
By His Bootstraps
Robert Heinlein
Отзывы о книге «Daleki patrol»

Обсуждение, отзывы о книге «Daleki patrol» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.