Tymczasem inne nanity zajmowały się zapewnieniem prawidłowego funkcjonowania ciała.
Używając odpowiednich sygnałów, przekazując mózgowi tylko wybrane dane i ograniczając produkcję neurotransmiterów, nanity wolno redukowały aktywność mózgu do minimum. Efekt przypominał działanie silnych środków uspokajających, lecz działających na określone komórki.
Gdy tylko aktywność mózgu spadła do minimalnego akceptowalnego poziomu, program medyczny zasygnalizował gotowość do rozpoczęcia wymiany.
Podobnie jak z ciałem Daneh postanowiła zacząć od najprostszych i najmniej ważnych części mózgu. Oczywiście większość miała znaczenie krytyczne, ale utratę pewnych fragmentów, zwłaszcza mniejszych części płatów ciemieniowych, dało się odtworzyć. Tak więc zaczęła właśnie tam.
Pole widzenia Daneh wypełniły błyskające światełka. Każde z nich reprezentowało aktywny neuron wysyłający bądź odbierający informację. Mózg działa holograficznie, tak że każdy neuron mógł się komunikować z innym, leżącym nawet bardzo daleko. Jednak wszystkie od czasu do czasu były wyłączane i kiedy stawały się „ciemne” program uderzał.
W osobnym pomieszczeniu czekał w stazie drugi mózg, identyczny z mózgiem Herzera, tyle że z naprawionymi komórkami i kontrolowanym wejściem/ wyjściem. Używając nanitów teleportujących, program pobierał teraz zdrowe komórki i zastępował nimi te uszkodzone w mózgu chłopca.
Daneh i program medyczny przyglądali się uważnie procesowi, który na szczęście wydawał się funkcjonować właściwie. Zamienione komórki dawały się aktywować i standardowy rytm snu Herzera nawet na chwilę nie uległ zmianie.
Kiedy płaty ciemieniowe zostały już wymienione, zanurzyli się w głębsze warstwy i weszli na bardziej niebezpieczne terytorium. Kawałek po kawałku wymieniono korę mózgową, potem wzgórze i podwzgórze, móżdżek, przysadkę i elementy rdzenia.
W końcu pozostało już tylko do wymiany siatkowate centrum aktywacyjne. Ten fragment Daneh zostawiła na koniec, ponieważ było to najtrudniejsze. SCA stanowiło część mózgu zawiadującą aktywnością całej reszty. Dlatego właśnie jej komórki rzadko się uspokajały. A jeśli ona przestałaby funkcjonować, prawdopodobnie to samo stałoby się z resztą mózgu.
Ciało ludzkie ma jednak swoje sztuczki. W pewnych warunkach, zwłaszcza pod wpływem szoku elektrycznego, całe ciało wyłączało się i restartowało.
Daneh musiała podjąć decyzję. Reszta ciała została naprawiona i każdy neuron działał idealnie, produkując właściwe liczby neurotransmiterów i wiążąc je we właściwy sposób. Mogła zostawić siatkowate centrum aktywacyjne w spokoju i Herzer byłby prawie całkowicie naprawiony, możliwe, że przeżyłby do dojrzałego wieku, odczuwając jedynie okazjonalne napady epilepsji, lub mogła wyłączyć centrum, podmienić je i mieć nadzieję, że mózg uda się uruchomić z powrotem.
Nie zastanawiała się długo, jako że decyzję podjęła, zanim jeszcze rozpoczęła proces. Po chwili przerwy nakazała programowi kontynuować.
Na komendę centralnego programu rozproszone po całym ciele osłonięte nanity uderzyły w pacjenta prądem o wysokim napięciu i małym natężeniu. Gdy ciało Herzera zadygotało i cały system uległ chwilowemu wyłączeniu, teleportacyjne nanity gładko usunęły cały układ SCA i podmieniły go jego naprawionym duplikatem.
Daneh bez tchu czekała na podjęcie przez mózg normalnego funkcjonowania, ale zamiast tego układy błyskały losowo, bez żadnego z normalnych rytmów, które nauczyła się już rozpoznawać.
— O cholera — wyszeptała cicho. — Uderz go jeszcze raz.
Nanity znów potraktowały ciało chłopca uderzeniem rozproszonej elektryczności, ale rytmy nadal nie zrestartowały.
— Jeszcze raz. Zwiększ napięcie o trzydzieści procent.
Tym razem reprezentacja ciała wygięła się łukiem w fotelu, walcząc z trzymającym je w miejscu polem siłowym.
Daneh przez chwilę przyglądała się błyskającym światełkom, po czym odetchnęła z ulgą, gdy powróciły do stabilnego rytmu alfa.
— Przeprowadź pełną diagnostykę i upewnij się, że nie doszło do żadnych uszkodzeń od wstrząsów elektrycznych — powiedziała, otwierając oczy, by spojrzeć na leżącego przed nią chłopca. W rozproszonym świetle pokoju wyglądał mizernie. Ale był też żywy, a to znaczyło bardzo wiele.
— Wszystko wydaje się funkcjonować — zakomunikował program medyczny. Jego reprezentacją była kolejna pozbawiona ciała męska głowa, która skinęła w stronę pacjenta. — Doszło do niewielkich uszkodzeń mięśni spowodowanych ostatnim wstrząsem elektrycznym, ale wszystkie zostały już naprawione, a neurotransmitery działają zgodnie z parametrami. Wygląda na zdrowego.
— Dobrze — odetchnęła. — Wybudź go powoli i zobaczmy, co się obudzi. Budzenie Herzera trwało znacznie dłużej niż usypianie. W miarę jak odblokowywano każdy z neurotransmiterów, program medyczny i Daneh uważnie monitorowali jego postępy. Ale wszystko zdawało się w porządku. W końcu ograniczał go już tylko sztucznie kontrolowany stan snu i kiedy go wyłączyli, chłopiec niemal natychmiast zamrugał oczami.
— Wrrr! — wymamrotał, po czym znów zamrugał. — Cz ’uż po wszystkim? — Przez chwilę intensywnie poruszał szczęką, po czym usiadł niepewnie. — To dziwne.
— No i jak? — z cieniem lęku w głosie zapytała lekarka.
— Chyba ’akby dano mi in’e ciało — odpowiedział. Jego problemy z wymową bardzo szybko zanikały. — Ale zaczynam znów czuć się właściwie. Upłynęło już tyle czasu.
— Hm. Przypuszczam, że należałoby cię umieścić na kursie terapii fizycznej jak po przejściu Przemiany. — Zastanowiła się nad tym przez chwilę i kiwnęła głową. — Tak, to będzie właściwe, taki dla powrotu z formy delfiniej powinien być w sam raz. I pełny zestaw testów mózgowych. — Westchnęła i potarła oczy.
— Dobrze się pani czuje, pani doktor? — zapytał Herzer, wyciągając rękę. — Ojej, niech pani zobaczy. Ona nie drży.
— Nic mi nie jest, po prostu się zmęczyłam — odparła z uśmiechem. — Zwróciłeś uwagę na czas?
— Och. Cztery godziny!
— Cztery nużące godziny — poprawiła Daneh z kolejnym uśmieszkiem. — Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli pozwolę przejąć pracę projekcji? Chciała bym pójść do domu i odpocząć.
— Proszę bardzo, pani doktor. Już się czuję znacznie lepiej.
* * *
Daneh z westchnieniem przeniosła się do domu. Człowiek w każdej chwili mógł żyć, gdziekolwiek tylko mu się zamarzyło, i niektórzy tak robili, przemieszczając się, a właściwie teleportując, bez dysponowania jakimś szczególnym miejscem, które mogliby nazwać domem.
Większość ludzi wolała jednak mieć przytulne lokum stworzone zgodnie z ich upodobaniami. Część, znajdując się na przeciwnym krańcu spektrum w stosunku do podróżników, nigdy nie opuszczała swoich domów, wybierając odtwarzanie tam scen i zakątków, do których nigdy nie zamierzali się udać. Większość jednak, jak Daneh, po prostu utrzymywała własny dom, czy domy, jako najlepsze miejsce do wycofania się ze zgiełku życia.
Główny pokój utrzymany był w chłodnych tonach, z unoszącymi się w przypadkowych punktach przestrzeni wygodnymi fotelami. Ścienne ekrany wyświetlały obraz wyidealizowanej dżungli z przelatującymi między drzewami kolorowymi papugami i oceanem rozbijającym się na idealnie białym piasku plaży. Kąty pomieszczenia wypełniała dzika gęstwa kwitnących roślin. Pokój był olbrzymi, bez problemu zmieściłoby się w nim i pięćdziesiąt osób, ale prądy powietrza zaprojektowano tak, że panowała w nim przyjemna temperatura dwudziestu jeden stopni z lekkimi powiewami sugerującymi brzeg morza. Pod jedną ze ścian stał olbrzymi, dominujący nad pokojem kominek, relikt — jak żartowała — jej atawistycznej przeszłości.
Читать дальше