Stephen Baxter - Antylód

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephen Baxter - Antylód» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Zysk i s-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Antylód: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Antylód»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

S. Baxter z talentem dorównującym najznakomitszym przebłyskom geniuszu J. Verne’a opisuje świat, w którym wielkie mosty spinają Kontynent z Wielką Brytanią, błyszczące jednotorowe koleje przewożą błyskawicznie pasażerów na olbrzymie odległości, a przerażony świat wstrzymuje oddech w przededniu wojny prowadzonej za pomocą substancji o niebywałych właściwościach — antylodu. Autor przechodzi od odległej przyszłości, opisywanej w poprzednich dziełach, do niedawnej przeszłości, nie tracąc nic ze swej pomysłowości i błyskotliwości. Umiejętnie portretuje świat dyplomatycznych zabiegów, romantycznej miłości i gorącej publicznej debaty nad konsekwencjami ludzkiego panowania nad siłami natury.

Antylód — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Antylód», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rozdział 8

Debata

Następne dni zatarły się w mojej pamięci. Wyprawa w przestrzeń wyssała ze mnie wszelkie siły. A dziwne środowisko „Faetona” — bujanie w powietrzu, pory dnia i nocy wyznaczane jedynie codziennymi czynnościami Pocketa i Holdena (Traveller pogrążony w pracach na mostku ani się nam pokazywał na oczy), zadymione, stojące powietrze, które sprawiało, że miało się ochotę rozewrzeć na oścież okna — wszystko to razem sprowadzało nieustanny półsen. Być może o moim stanie mentalnym decydowało oderwanie od naturalnych warunków bytowania na Ziemi; być może nasze organizmy są bardziej przywiązane do rytmu dni i nocy ojczystego świata, niż byśmy się tego spodziewali.

Jednakże kilka razy zaniepokoił mnie jakiś huk i czułem, że jestem łagodnie wciskany w koję. Zastanawiałem się mętnie, czy poza wyjściem w pustkę nie odbyłem także podróży w czasie i jakimś sposobem nie powróciłem do koszmarnych chwil startu „Faetona”. Ale wstrząsy zawsze łagodniały i za każdym razem zapadałem w nienaturalnie ciężki sen. Później dowiedziałem się, że wcale logicznie kojarzyłem te odczucia ze startem, dźwięki bowiem, które do mnie docierały, dobywały się z głównych rakiet statku. Traveller wprawiał w ruch swoje silniki, tak że rwaliśmy przed siebie w przestrzeni, znów — chociaż krótko — panowie swego losu.

Lecz tym razem nie wzbijaliśmy się po prostu nad Ziemię; tym razem manewry statku były podporządkowane znacznie bardziej niesamowitemu celowi…

Poza Pocketem, który mył mnie z całą delikatnością, karmił zupkami i ciepłą herbatą oraz wykonywał inne opiekuńcze obowiązki, pozostali w żaden sposób nie przerywali mi snu. Uznali, że postąpią słuszniej, dając pole do popisu naturze. Ja również nie miałem ochoty wyrywać się z tego stanu nie narodzonego dziecka, bo i cóż czekałoby mnie po otrzeźwieniu? — tylko ta sama ponura parada wiodących ku śmierci możliwości wyboru, która skłoniła mnie do desperackiej wyprawy w pustkę.

Lecz w końcu dziwna sieć snu rozpłynęła się i zostałem z niej wyrzucony w nieprzyjazny świat, bez szans na powrót, jak kwilący noworodek.

Czując, iż jestem spowity w luźny kokon pościeli i nie znajdując nawet siły, by się z niego uwolnić, słabym głosem wezwałem na pomoc Pocketa.

Służącemu udało się podnieść mnie z łóżka, jakbym faktycznie był noworodkiem… chociaż niesłychanie tajemnicze prawo akcji i reakcji, posłuszne odkryciom wielkiego sir Izaaka Newtona, sprawiło, że odleciał w drugą stronę saloniku. Ubrał mnie w szlafrok należący do Travellera, nakarmił kolejny raz i nawet ogolił.

W lustrze ujrzałem wychudłą twarz, podbite i zaczerwienione oczy. Obawiam się, że zupełnie nie przypominałem tamtego młodego człowieka, który w świetnym nastroju uczestniczył w lanczu na pokładzie „Księcia Alberta” zaledwie kilka dni temu.

— Dobry Boże, Pocket, la belle Françoise widząc mnie w tym stanie, ledwo zwróciłaby na mnie uwagę.

Zacny chłop położył mi rękę na ramieniu.

— Sir, proszę sobie nie zawracać głowy takimi myślami. Kiedy tylko nakarmię pana, jak należy, odzyska pan dawną formę.

Słysząc jego wesoły, swojski akcent nie pozbawiony prawdziwego ciepła, poczułem się niezwykle podniesiony na duchu.

— Dziękuję za opiekę, Pocket.

— To panu należą się podziękowania, panie Vicars.

George Holden ukazał się naszym oczom w swej pełnej obfitości krasie i mimo wrodzonej niezdarności spłynął lekko niczym piórko z przesławnego sufitowego włazu — obecnie szeroko rozwartego.

— Witaj, mój drogi Ned — powiedział. — Jak się miewasz?

— Nie najgorzej — odparłem, nieco zażenowany jego wylewnością.

— Nie da się ukryć, uratowałeś nam wszystkim życie, dając pokaz niezwykłej odwagi… Mnie nigdy nie byłoby stać na taki spacerek w ciemnościach! Trzęsę się na samą myśl, że miałbym wsadzić głowę do tej miedzianej bani…

Wzdrygnąłem się.

— Nie przypominaj mi o niej. Zresztą trudno mówić, żebym nas uratował. Nadal jesteśmy zagubieni w przestrzeni i nasze wybawienie zależy od ekscentrycznych planów Travellera, nieprawdaż?

— Może, ale teraz przynajmniej możemy te plany wprowadzić w czyn. Gdyby nie twoja odwaga, nadal bylibyśmy uwięzieni, spadając bezwolnie w ciemność, zdani na łaskę i niełaskę tej francuskiej świni. Kiedy tak leżałeś nieprzytomny, zaczęliśmy się obawiać, że jednak, chłopcze, udusiłeś się na dobre bezwodnikiem kwasu węglowego, i byłem gotów gołymi rękami zmiażdżyć kark temu Francuzikowi, tymi samymi rękami, które przez trzydzieści lat nie imały się żadnej morderczej broni, skazane jedynie na dzierżenie pióra.

Ten wybuch gniewu zaskoczył mnie i wzbudził lekki niesmak.

— Holden, jak długo spałem? Którego dziś mamy?

— Wedle urządzeń Travellera dziś jest dwudziesty drugi sierpnia. Wynika z tego, że spałeś pełne siedem dni.

— Sie… Dobry Boże. — Wciąż nieco oszołomiony starałem się obliczyć, jak bardzo oddaliliśmy się od Ziemi przez ten czas, ale w głowie miałem taki zamęt, iż nie pamiętałem, czy doba liczy dwadzieścia cztery godziny czy sześćdziesiąt, i porzuciłem te usiłowania. — A ten sabotażysta, Holden, ten Bourne… Co z nim? Odzyskał przytomność?

— Tak — parsknął Holden. — Gdyby nie ty, zginąłby. Prawdę powiedziawszy, ocknął się z zamroczenia wywołanego brakiem powietrza szybciej od ciebie. — Odwrócił się i wskazał na koję opuszczoną z przeciwległej ściany. Widniał na niej kłąb zabrudzonych kocy.

— Tam wciąż leży, kanalia — dodał z goryczą żurnalista — i ma się całkiem dobrze na statku, który był gotów zamienić w aluminiową trumnę nas wszystkich.

Holden dotrzymywał mi towarzystwa przez jakiś czas, ale ogarnęła mnie kolejna fala znużenia i przeprosiwszy go, wezwałem Pocketa, z którego pomocą zająłem pozycję leżącą. Przymknąłem powieki na kilka godzin.

Kiedy się obudziłem, salonik był pusty, wyjąwszy Pocketa, mnie i postać okrytą kocami na przeciwległej koi. Poprosiłem Pocketa o herbatę; następnie poczuwszy świeży przypływ energii, wstałem z posłania. Po równie długim leżeniu w łóżku na Ziemi moje nogi z pewnością miałyby kłopot z udźwignięciem reszty ciała, lecz międzygwiezdne przestworza znacznie bardziej wyrozumiale potraktowały moje osłabienie i doskonale sprawny, bez wysiłku pokonałem szerokość kabiny.

Zatrzymałem się nad Bourne’em. Francuz spoczywał twarzą do ściany — widziałem, że ma otwarte oczy — a kiedy wyczuł mój cień, odwrócił się i wzniósł ku mnie wzrok. Nie przypominał wyniosłego, nawet aroganckiego towarzysza Françoise Michelet. Jego szczupła twarz przybrała wygląd trupiej czaszki — kości policzkowe sterczały jak wyciągnięte szufladki — a zmierzwiony zarost zakrywał podbródek. Resztki stroju dandysa — czerwony żakiet i kamizelka w szachownicę — były poplamione i wymięte, a jaskrawe materiały tylko podkreślały żałosny wygląd faceta.

Długo mierzyliśmy się wzrokiem.

— Sądzę, że zakończy pan teraz to, co pan zaczął, monsieur Vicars.

— Mianowicie?

— Zabije mnie. — Powiedział to bez żadnych emocji, jak ktoś opisujący stan pogody, i nadal wpatrywał się we mnie.

Nachmurzyłem się i zgłębiłem stan mych uczuć. Oto, napomniałem siebie, człowiek, który ukradł prototyp latającego statku Travellera, który uwięził mnie i trzech moich towarzyszy i cisnął nas w przestrzeń międzyplanetarną, skazując na całkowicie prawdopodobną śmierć, który był bezpośrednio odpowiedzialny za śmierć wielu niewinnych widzów startu „Faetona” i który, jako osobnik niewątpliwie zamieszany w spisek mający na celu sabotaż na „Księciu Albercie”, odebrał życie kilkuset następnym ludziom — w tym, możliwe, Françoise Michelet, dziewczynie, do której przywiązało się moje głupie serce.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Antylód»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Antylód» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephen Baxter - The Martian in the Wood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Project Hades
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Evolution
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Bronze Summer
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Iron Winter
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Firma Szklana Ziemia
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Les vaisseaux du temps
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Antihielo
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Moonseed
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Exultant
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Coalescent
Stephen Baxter
libcat.ru: книга без обложки
Stephen Baxter
Отзывы о книге «Antylód»

Обсуждение, отзывы о книге «Antylód» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x