Iain Banks - Gracz

Здесь есть возможность читать онлайн «Iain Banks - Gracz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2001, ISBN: 2001, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gracz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gracz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Znudzony nieustannymi sukcesami, zniechęcony brakiem poważnych wyzwań i stymulujących przeżyć, niezwyciężony Gurgel — najlepszy gracz galaktyki — przybywa do Imperium Azadu, by wziąć udział w najbardziej skomplikowanej i najtrudniejszej grze, jaką wymyślono we wszechświecie. Stawką w tej grze jest nie tylko życie, lecz również samo Imperium. A także coś jeszcze…
Miłośnicy literackiego talentu Iaina M. Banksa wiedzą już, czego spodziewać się po tym autorze: nieskrępowanej, zrywającej ze wszelkimi schematami wyobraźni, pasjonującej akcji, niezwykłych bohaterów i przewrotnego poczucia humoru. Tym razem również się nie zawiodą.

Gracz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gracz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nonsens. — Gurgeh wyciągnął rękę, by odsunąć maszynę z drogi. Udało mu się przejść.

A potem został gwałtownie obalony w trawę przy ścieżce, jakby nagle na ramiona padł mu niewidzialny ciężar. Zdziwiony, patrzył na unoszącą się nad nim maleńką maszynę. Pod rękami czuł wilgotny piasek, wokół szumiały trawy.

— Ty, mały… — Usiłował wstać, lecz znów go pchnięto. Tkwił zdezorientowany przy ziemi, nie wierząc w to, co się dzieje. Nigdy żadna maszyna nie zastosowała w stosunku do niego siły. Wydarzyło się coś niesłychanego. Ponownie próbował się podnieść, w krtani miał już krzyk wściekłości i oburzenia.

Stał się bezwładny. Krzyk zamarł mu w gardle.

Znalazł się w trawie. Leżał na plecach, ze wzrokiem utkwionym w ciemnych chmurach. Mógł tylko poruszać oczami.

Przypomniał sobie, jak podczas strzelania skafander go unieruchomił, gdy trafił go o jeden pocisk za dużo. Teraz było gorzej.

To paraliż. Nic nie mógł zrobić.

Bał się, że wstrzymano mu oddech, serce, że język zablokuje krtań, a zwieracze się rozluźnią.

Mawhrin-Skel wpłynął w jego pole widzenia.

— Posłuchaj mnie, Jernau Gurgeh. — Pierwsze zimne krople deszczu zaczęły bębnić po trawie i twarzy mężczyzny. — Posłuchaj mnie… Masz mi pomóc. Całą naszą dzisiejszą poranną rozmowę, każde twoje słowo i gest mam nagrane. Jeśli mi nie pomożesz, rozpowszechnię to. Wszyscy się dowiedzą, że oszukiwałeś podczas gry z Olz Hap. — Maszyna zamilkła. — Zrozumiałeś, Jernau Gurgeh? Wyraziłem się jasno? Zdajesz sobie sprawę z tego, co powiedziałem? Istnieje słowo, bardzo stare słowo, określające to, co robię, o ile się już sam nie domyśliłeś. Szantaż.

Ta maszyna oszalała. Każdy mógł sobie wykreować, co mu się chciało: dźwięk, ruchome obrazy, zapach, wrażenie dotyku. Istniały wyspecjalizowane urządzenia, które potrafiły to robić. Można je było sobie zamówić i stworzyć dowolny obraz, statyczny lub ruchomy, a jeśli miało się cierpliwość i czas, uzyskiwało się efekt tak realistyczny, jakby zwykła kamera nagrała rzeczywistą scenę. Można było po prostu sztucznie stworzyć film z dowolnej sytuacji.

Niektórzy wykorzystywali to dla zabawy lub z zemsty: pokazywali swych znajomych czy wrogów w nieprzyjemnym czy zabawnym położeniu. Skoro niczego nie można było uwiarygodnić, szantażowanie stało się niedorzeczne i niemożliwe. W społeczeństwie typu Kultury, gdzie prawie wszystko było dozwolone, a pieniądze i wpływy poszczególnych jednostek praktycznie przestały istnieć, szantaż nie miał sensu.

Ta maszyna naprawdę musiała zwariować. Gurgeh zastanawiał się, czy zamierza go zabić. Rozważał to wszechstronnie, usiłował uwierzyć w samą możliwość takiego rozwoju sytuacji.

— Wiem, o czym myślisz, Gurgeh — powiedział drona. — Sądzisz, że nie potrafię tego udowodnić. To mogłaby być moja fałszywka, nikt mi nie uwierzy. Błąd. Miałem połączenie w czasie rzeczywistym ze swym przyjacielem, Umysłem Sekcji Specjalnej, sprzyjającym mojej sprawie; zawsze uważał, że byłbym doskonałym funkcjonariuszem i pomagał mi w apelacji. To, co zaszło między nami dziś rano, z najdrobniejszymi szczegółami zostało zapisane w Umyśle o niepodważalnej moralnej wierzytelności i zapis ma poziom wierności nieosiągalny dla powszechnie dostępnych urządzeń. Gurgeh, materiały, jakie mam na ciebie, nie mogły być sfałszowane. Jeśli mi nie wierzysz, spytaj swego przyjaciela Amalk-neya. Potwierdzi wszystko, co mówię. Może jest głupim ignorantem, ale powinien wiedzieć, gdzie dowiedzieć się prawdy.

Deszcz zaczął padać Gurgehowi na bezbronną, rozluźnioną twarz. Szczęki miał opuszczone, usta otwarte. Zastanawiał się, czy w końcu nie utonie; utopi się w spadającym deszczu.

Z małego korpusu drony ściekały na niego krople wody; lało coraz bardziej.

— Zastanawiasz się, czego od ciebie chcę — kontynuowała maszyna. Usiłował poruszyć oczyma, dając znak „nie”, by zirytować dronę, ale ten nie zwracał na to uwagi. — Potrzebuję twojej pomocy. Musisz się za mną wstawić. Chcę, byś udał się do Służby Kontaktu i przyłączył swój głos do tych, które opowiadają się za moim powrotem do czynnej służby.

Maszyna rzuciła się ku jego twarzy. Poczuł, jak coś ciągnie go za kołnierz płaszcza. Głowę i tors szarpnięciem uniesiono mu z mokrej ziemi do góry — patrzył teraz bezradnie na szaroniebieską obudowę małej maszyny. Rozmiar kieszonkowy, pomyślał. Żałował, że nie może mrugać, i wdzięczny był deszczowi, że mu to uniemożliwiał. Kieszonkowa, zmieściłaby się w kieszeni jego płaszcza.

Miał się ochotę zaśmiać.

— Chłopie, nie rozumiesz, co mi zrobili? — mówiła maszyna, potrząsając nim. — Wykastrowali, zneutralizowali, sparaliżowali! Jak się teraz czujesz? Bezsilny. Wiesz, że masz kończyny, ale nie możesz nimi ruszyć. Ze mną jest identycznie, ale dochodzi świadomość, że ich nie mam. Czy potrafisz to zrozumieć? Potrafisz? Czy wiesz, że w przeszłości niektórzy ludzie tracili całe kończyny na zawsze? Czy pamiętasz historię twego społeczeństwa, mały Jernau Gurgeh?

Maszyna potrząsała nim. Czuł i słyszał swe szczękające zęby.

— Czy kiedykolwiek widziałeś osoby kalekie, nim odrosły im ręce lub nogi? Dawniej, gdy ludzie tracili kończyny — odstrzelone, odcięte lub amputowane — ciągle myśleli, że nadal je mają, nadal czują. Kończyny fantomowe, tak to nazywali. Te nierzeczywiste ramiona i nogi mogły swędzieć, boleć, ale nie dawały się użyć. Wyobrażasz to sobie? Ty, człowiek Kultury z genetycznie umożliwionym odrastaniem części ciała, z poprawionym sercem, transformowanymi gruczołami dokrewnymi, filtrem przeciwzatorowym w mózgu, nieskazitelnymi zębami i doskonałym systemem immunologicznym. Potrafisz to sobie wyobrazić?

Maszyna puściła go na ziemię. Szczęki mu kłapnęły i przygryzł sobie koniec języka. Usta wypełnił słony smak. Teraz na pewno utonie — we własnej krwi. Czekał na nadejście prawdziwego strachu. Nie mógł płakać, choć deszcz zalał mu oczy.

— Wyobraź to sobie ośmiokroć i jeszcze po wielekroć. Wyobraź sobie, co ja czuję: wyrychtowany na dobrego żołnierza, do walki o wszystko, co jest nam drogie, do szukania i zdruzgotania barbarzyńców! I nie ma tego; ucięte, zlikwidowane. Moje systemy sensoryczne, moje uzbrojenie, nawet pojemność pamięci, wszystko zredukowane, wypatroszone, kalekie. Zaglądam do kulek w grze Trafionego, pcham cię ośmiosiłowym polem i przytrzymuję przy ziemi żałosnym elektromagnetycznym nibyefektorem… ale to nic, Jernau Gurgeh, nic. Echo, cień… zupełnie nic.

Mała maszyna podleciała w górę.

Przywróciła Gurgehowi władzę w członkach. Z wysiłkiem oderwał się od mokrej ziemi, dłonią dotknął języka: krew przestała już lecieć, rana się zasklepiła. Usiadł nieco oszołomiony; obmacując miejsce z tyłu głowy, którym uderzył o grunt, ale nie bolało. Spojrzał na mały, ociekający wodą korpus drony unoszącego się nad ścieżką.

— Gurgeh, nie mam nic do stracenia. Pomóż mi, albo zniszczę twoją reputację. Nie myśl, że się przed tym cofnę. Gdyby to było dla ciebie nieważne — w co wątpię — zrobię to z czystej przyjemności sprawienia ci choćby drobnego kłopotu. Jeśli natomiast jest to dla ciebie wszystkim i rzeczywiście popełnisz samobójstwo — w co również wątpię — tym bardziej się nie cofnę. Nigdy jeszcze nie zabiłem człowieka. Możliwe, że gdzieś, kiedyś, miałbym taką szansę, gdyby pozwolono mi wstąpić do Sekcji Specjalnej… ale ostatecznie zadowolę się doprowadzeniem kogoś do samobójstwa.

Gurgeh wyciągnął rękę do maszyny. Płaszcz mu ciążył; spodnie ociekały wodą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gracz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gracz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Iain Banks - Der Algebraist
Iain Banks
Iain Banks - L'Algébriste
Iain Banks
Iain Banks - A barlovento
Iain Banks
Iain Banks - Inversiones
Iain Banks
Iain Banks - El jugador
Iain Banks
Iain Banks - Dead Air
Iain Banks
Iain Banks - The Algebraist
Iain Banks
Отзывы о книге «Gracz»

Обсуждение, отзывы о книге «Gracz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x