George Martin - Światło się mroczy

Здесь есть возможность читать онлайн «George Martin - Światło się mroczy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2004, ISBN: 2004, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Światło się mroczy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Światło się mroczy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wezwany przez Gwen, swą dawną ukochaną, na festiwalowy świat Worlorn, Dirk t’Larien przekonuje się, że duma światów zewnętrznych położonych poza Welonem Kusicielki bardzo się zmieniła i jest teraz umierającą planetą. Gwiazdozbiór Kręgu Ognia świeci coraz słabiej i Worlorn ponownie podejmuje samotną wędrówkę przez mrok międzygwiezdnych przestrzeni.
Gwen jest obecnie związana z Jaanem Vikarym, jednym z dumnych Kavalarów, którzy władają Worlornem zgodnie ze swym opartym na przemocy kodeksem. Gdy jednak planeta pogrąża się w mroku, ich brutalna, pusta cywilizacja zaczyna się załamywać.
„Światło się mroczy” to powieść zawierająca piękny opis obcych światów i kultur, to mroczna opowieść o przemocy, złamanych obietnicach, samozniszczeniu i obsesyjnej lojalności.

Światło się mroczy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Światło się mroczy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— High-Larteyn — przypomniał mu Dirk.

— To prawda — przyznał Vikary, marszcząc brwi. — High-Larteyn. — Wygląda na to, że nie żyje już od kilku godzin. Połowę piersi rozerwał mu pocisk wystrzelony z broni palnej. Jego własny pistolet tkwi w kaburze.

— Z broni palnej? — zdziwił się Dirk.

Vikary kiwnął głową.

— Bretan Braith Lantry używał niekiedy takiej broni w pojedynkach. Jest sławnym pojedynkowiczem, ale mam wrażenie, że posłużył się tym pistoletem tylko dwukrotnie, w rzadkich przypadkach, gdy nie wystarczało mu zranienie przeciwnika. Laser pojedynkowy jest czystym, precyzyjnym instrumentem, ale ten pistolet Bretana Braitha to coś całkiem innego. Stworzono go z myślą o tym, by zabijał nawet przy bliskim chybieniu. To wielkie, barbarzyńskie, nieprecyzyjne ustrojstwo, a pojedynki toczone przy jego użyciu są krótkie i kończą się śmiercią.

Gwen wpatrywała się w Rosepha, który leżał na dachu jak sterta szmat. Jego ubranie przybrało brudny kolor pyłu, na którym spoczywał, i łopotało bezładnie na wietrze.

— To nie był pojedynek — zauważyła.

— Nie był — potwierdził Vikary.

— Dlaczego Bretan to zrobił? — dopytywał się Dirk. — Przecież Roseph nie stanowił dla niego zagrożenia, mam rację? A poza tym, co z kodeksem pojedynkowym? Bretan nadal jest Braithem, tak? Czy to nie znaczy, że kodeks nie przestał go obowiązywać?

— Bretan w rzeczy samej nadal jest Braithem. To właśnie jest odpowiedź na twoje pytanie, Dirku t’Larien — odpowiedział Vikary. — To nie był pojedynek. To dumna wojna, Braith przeciw Larteynowi. W dumnej wojnie obowiązuje bardzo niewiele zasad. Wolno strzelać do każdego dorosłego mężczyzny z wrogiego schronienia, aż do chwili zawarcia pokoju.

— Krucjata — stwierdziła z chichotem Gwen. — To niepodobne do Bretana, Jaan.

— Ale to bardzo podobne do starego Chella — skontrował Vikary. — Podejrzewam, że teyn kazał Bretanowi na łożu śmierci przysiąc, że tak właśnie postąpi. Jeśli to prawda, Bretan zabija, bo przysiągł to robić, a nie z żalu. Będzie miał bardzo niewiele litości.

Arkin Ruark pochylił się w ich stronę z tylnego siedzenia.

— Ależ to świetnie! — zawołał radośnie. — Tak, wysłuchajcie mnie, to bardzo dobrze. Gwen, Dirk, Jaan, mój przyjacielu, posłuchajcie. Bretan zabije ich dla nas, czyż nie tak? Pozabija wszystkich, tak. Jest wrogiem naszych wrogów, a to dla nas najlepsza nadzieja, czysta prawda.

— Wasze kimdissiańskie przysłowie nie jest w tym przypadku trafne — sprzeciwił się Vikary. — Dumna wojna między Bretanem Braithem a Larteynami nie czyni go naszym przyjacielem, chyba że przez czysty przypadek. O krwi i honorowej urazie nie zapomina się tak łatwo, Arkin.

— Tak — poparła go Gwen. — No wiesz, to nie Lorimaara spodziewał się znaleźć w Kryne Lamiya. Spalił to miasto po to, żeby nas załatwić.

— To tylko domysły, czyste domysły — mruknął Ruark. — Być może miał jakieś inne, własne powody, kto wie? Może wpadł w szał z żalu, tak jest.

— Wiesz co, Arkin — odezwał się Dirk. — Zostawimy cię gdzieś w widocznym miejscu i jak zjawi się Bretan, będziesz mógł go o to zapytać.

Kimdissianin wzdrygnął się i popatrzył na niego dziwnie.

— Nie — odparł. — Nie, z wami będę bezpieczniejszy, przyjaciele, wy mnie obronicie.

— Obronimy — zapewnił Vikary. — W końcu ty zrobiłeś dla nas to samo.

Dirk i Gwen wymienili spojrzenia.

Vikary nagle uruchomił autolot. Wzbili się w górę i polecieli w dal nad skrytymi w porannym mroku ulicami Larteynu.

— Dokąd…? — zapytał Dirk.

— Roseph nie żyje — odparł Vikary. — Ale on nie był jedynym łowcą. Sprawdzimy wszystkich, przyjaciele, sprawdzimy wszystkich.

Budynek, który Roseph high-Braith Kelcek dzielił ze swoim teynem, mieścił się niedaleko od rezydencji Ironjade’ów i bardzo blisko podziemnych kabin. Była to wielka, kwadratowa budowla nakryta metalowym, kopulastym dachem. Jej portyk podtrzymywały czarne, żelazne kolumny. Wylądowali nieopodal i zbliżyli się do domu ukradkiem.

Do kolumn przed budowlą przykuto łańcuchami dwa psy Braithów. Oba były martwe. Vikary przyjrzał się im uważnie.

— Przepalono im gardła z daleka myśliwskim laserem — zauważył. — To bezpieczna, czysta robota.

Został na zewnątrz, pełniąc straż z laserowym karabinem w dłoni. Ruark zatrzymał się obok niego. Gwen i Dirk weszli do środka, żeby przeszukać budynek.

Znaleźli tam mnóstwo pustych pomieszczeń oraz mały pokoik z trofeami, w którym przetrzymywano cztery głowy. Trzy z nich były stare i wyschnięte, pokryte suchą stwardniałą skórą. Rysy twarzy wydawały się niemal zwierzęce. Czwarta według Gwen należała do czarnowińskiego dziecka galarety i, sądząc z wyglądu, była świeża. Dirk dotknął podejrzliwie skórzanego obicia niektórych mebli, ale Gwen potrząsnęła przecząco głową.

W następnym pokoju, tuż obok, znajdowało się mnóstwo figurek: banshee i sfory wilków, żołnierze walczący na miecze i noże, mężczyźni toczący niezwykłe walki z groteskowymi potworami. Wszystkie te sceny pięknie wykonano w żelazie, miedzi i brązie.

— To robota Rosepha — wyjaśniła zwięźle Gwen, gdy Dirk zatrzymał się mimo woli i uniósł jedną figurkę, żeby jej się przyjrzeć. Skinęła na niego, każąc mu iść dalej.

Teyna Rosepha zaskoczono w trakcie posiłku. Znaleźli go w jadalni. Obok niego stała zimna, nie dokończona kolacja — gęsty gulasz z kawałków mięsa i warzyw pływających w krwawym rosole oraz leżące na długim, drewnianym stole kromki czarnego chleba. Obok stał cynowy kufel pełen brązowego piwa. Martwy Kavalar leżał w odległości niespełna metra. Nie spadł z krzesła, które jednak przewróciło się na podłogę. Na ścianie za nim widać było ciemną plamę, a zabity mężczyzna nie miał twarzy.

Gwen zatrzymała się nad nim, marszcząc brwi. Karabin trzymała niedbale pod pachą, wymierzony w podłogę. Wzięła kufel i pociągnęła łyk, zanim podała naczynie Dirkowi. Piwo było letnie i zwietrzałe, utraciło już całą moc.

— A Lorimaar i Saanel? — zapytała Gwen, gdy już znaleźli się na zewnątrz, pod żelaznymi kolumnami.

— Wątpię, by już wrócili z lasu — odparł Vikary. — Być może Bretan Braith czeka na nich gdzieś w Larteynie. Z pewnością zobaczył wczoraj, jak przylecieli Roseph i Chaalyn. Niewykluczone, że czai się gdzieś w pobliżu, mając nadzieję, że wykończy ich jednego po drugim, gdy będą wracali do miasta. Wątpię jednak, by tak było.

— Dlaczego? — zapytał Dirk.

— Nie zapominaj, t’Larien, że przylecieliśmy o świcie, w nieopancerzonym autolocie, a mimo to nas nie zaatakował. Albo spał, albo już go tu nie ma.

— A gdzie twoim zdaniem jest?

— W lesie. Poluje na tych, którzy polują na nas — odparł Vikary. — Zostało tylko dwóch żywych Larteynów, ale Bretan Braith nie może o tym wiedzieć. O ile mu wiadomo, Pyr i Arris, a nawet stary Raymaar Jednoręki nadal żyją i mogą stanowić dla niego zagrożenie. Sądzę, że poleciał do lasu, by ich zaskoczyć, być może obawiając się, że w przeciwnym razie wrócą do miasta całą grupą i przekonają się, że ich kethi zabito, a to stanie się dla nich ostrzeżeniem.

— W takim razie powinniśmy uciec, zanim wróci, tak — wtrącił Arkin Ruark. — Polecieć w jakieś bezpieczne miejsce, daleko od tego kavalarskiego szaleństwa. Do Dwunastego Snu, tak, do Dwunastego Snu. Albo do Musquel, do Wyzwania lub gdziekolwiek indziej. Niedługo przyleci statek i wtedy będziemy bezpieczni. Co wy na to?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Światło się mroczy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Światło się mroczy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Światło się mroczy»

Обсуждение, отзывы о книге «Światło się mroczy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x