• Пожаловаться

Stanisław Lem: Patrol

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Lem: Patrol» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 1959, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Stanisław Lem Patrol

Patrol: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Patrol»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stanisław Lem: другие книги автора


Кто написал Patrol? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Patrol — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Patrol», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

AMU 111 dawał z siebie wszystko. Pirx był z niego dumny. W małej sterowni nic nie zadrżało nawet przy skoku na pełną moc — ani śladu wibracji! Odrzut był idealnie w osi, polerowanie dysz doskonałe, stos ciągnął jak szatan.

Światełko wciąż się zbliżało — teraz nadzwyczaj powoli. Było już o dwa kilometry — kiedy Pirx zaczął bardzo szybko myśleć.

Cała ta historia była bardzo dziwna. Światełko nie należało do żadnego ziemskiego statku. Kosmiczni korsarze? Śmiał się z nich. Nie ma żadnych kosmicznych korsarzy, a zresztą co by robili w sektorze bardziej pustym od starej beczki? Światełko poruszało się z wielką szybkością w szerokich granicach, miało zryw tak ostry jak hamowanie. Kiedy chciało, uciekało przed nim, a teraz dawało się z wolna doganiać. I to nie spodobało mu się najbardziej. Pomyślał, że tak zachowuje się — przynęta. Na przykład robaczek na haczyku przed samym nosem ryby.

I, oczywiście, natychmiast pomyślał o haczyku.

— Czekajże, kochany — powiedział do siebie Pirx i znienacka dał takie hamowanie, jakby właśnie wyskoczyła przed nim co najmniej planetoida — chociaż radar wciąż był pusty, a ekrany nie wskazywały nic. Mimo że odruchowo zgiął kark i przyciągnął brodą do piersi, jak mógł, czując zarazem, że automat błyskawicznie wypełnia jego kombinezon dodatkową porcją sprężonego tlenu, by przeciwdziałać szokowi deceleracji — na dobrą chwilę zamroczyło go.

Wskazówka grawimetru skoczyła na minus 7, zachybotała i spełzła powoli na minus 4. AMU 111 wytracił prawie trzecią część szybkości — robił już tylko 145 kilometrów na sekundę.

Gdzie było światełko? Przez moment zaniepokoił się, że w ogóle je zgubił. Nie, było. Ale daleko. Celownik optyczny pokazywał odległość — 240 kilometrów. Więcej przelatywał w dwu sekundach. A zatem — natychmiast po jego manewrze — ono też zredukowało gwałtownie szybkość!

Wtedy — później sam się dziwił, że dopiero wtedy — przyszło mu do głowy, że to jest pewno właśnie owo zagadkowe coś, które spotkali na swych patrolowych lotach Thomas i Wilmer.

Do tej chwili w ogóle nie myślał o niebezpieczeństwie. Teraz nagle zdjął go lęk. Trwało to bardzo krótko. Oczywiście, takie rzeczy nie mogą się zdarzać — ale gdyby to jednak było światło obcego statku, nie pochodzącego z Ziemi? Zbliżało się do niego wyraźnie, redukowało szybkość, miał je na 60 — 50 — 30 kilometrów — sam dodał odrobinę i aż się zdumiał, jak momentalnie urosło — wisiało mu na dwu kilometrach przed dziobem, znowu było tuż!

Z drugiej strony fotela znajdowała się w kieszeni lorneta, nocna, dwudziestoczterokrotna — używa się jej tylko wyjątkowo, kiedy na przykład popsuje się radar i trzeba podejść do jakiegoś satelity od jego ciemnej strony. Ale teraz bardzo się przydała. Powiększenie było takie, że miał światełko jakby niespełna sto metrów przed sobą — była to niewielka tarcza, biała jak mleko, ale jak mleko rozwodnione, mniejsza od widzianego z Ziemi Księżyca. Płynęły przez nią pionowe smużki przyćmień. A gwiazdy, kiedy je zakrywała, nie znikały od razu, ale dopiero po pewnej chwili, jak gdyby sam rąbek białej tarczki był trochę bardziej rozrzedzony i przezroczysty od jej środka.

Ale wokół mlecznej tarczki nic nie przesłaniało światła gwiazd. Na sto metrów — w lornecie — zobaczyłby statek wielkości szuflady. Nie było tam nic. Żadnego statku. Nie stanowiła niczyjego światła pozycyjnego ani wylotowego. Na pewno nie. Po prostu — samodzielne, latające, białe światełko. Można było zwariować.

Poczuł ogromną chęć strzelenia w mleczną tarczkę. Nie było to łatwe, ponieważ na AMU 111 nie ma żadnej broni. Regulamin nie przewiduje jej użycia. Pirx miał tylko dwie rzeczy, które mógł wystrzelić z kabiny: samego siebie i balonik-sondę. Statki patrolowe są tak skonstruowane, że pilot może wystrzelić siebie w hermetycznej osłonie na wstęgowym deceleratorze. Robi to tylko w ostateczności i, naturalnie, wystrzeliwszy się z rakiety, nie można już do niej wrócić. Pozostawał więc balonik-sonda. Jest to urządzenie bardzo proste — cienkościenny balon gumowy, pusty, zwinięty tak ciasno, że przypomina oszczep. Pokryty jest aluminiowym natryskiem, żeby go lepiej było widać. Często trudno jest polegać na wskazaniach aerodynamometru, czy wchodzi się już w atmosferę planety, czy jeszcze nie. Pilot chce zresztą wiedzieć, i to jest najważniejsze, czy rozrzedzony gaz nie rozpościera się właśnie przed nim — tam, dokąd leci. Wtedy wyrzuca balonik, który nadyma się automatycznie i pędzi z szybkością nieco większą od szybkości statku. Widać go jako jasną plamkę nawet na pięć — sześć kilometrów. Jeżeli wpadnie w rozrzedzony gaz, nawet bardzo rozrzedzony, zaczyna się grzać od tarcia i pęka. Wówczas pilot wie, że trzeba rozpocząć hamowanie. Pirx usiłował wycelować dziobem w mgławą tarczkę. Nie mógł mierzyć radarem, więc użył celownika optycznego. Trafić tak mały przedmiot na odległość prawie dwu kilometrów jest niezmiernie trudno. Mimo to usiłował strzelić — ale tarczka nie chciała mu się ustawić do strzału. Ilekroć zaczynał, manewrując delikatnie dyszą odchylającą, przesuwać dziób AMU — tarczka spokojnie odsuwała się w bok i znowu mknęła przed nim — w środku lewego ekranu gwiazdowego. Wykonała ten manewr cztery razy pod rząd — za każdym następnym nieco szybciej, jakby coraz lepiej orientowała się w jego zamiarach. Nie życzyła sobie mieć dziób AMU wycelowany w siebie dokładnie — leciała z drobnym, bocznym odchyleniem.

To było fantastyczne. Żeby dostrzec drobny ruch jego dzioba z odległości dwu kilometrów, tarczka musiałaby rozporządzać jakimś gigantycznym teleskopem — którego nie widział ani śladu. Mimo to wykonywała uniki może z półsekundowym opóźnieniem.

Niepokój jego rósł. Zrobił już wszystko, co mógł zrobić, żeby zidentyfikować ten niesamowity, latający obiekt — i nie posunął się ani o włos. I wtedy — siedząc nieruchomo, z rękami cierpnącymi pomału na dźwigniach — pomyślał naraz, że z tamtymi musiało być właśnie tak samo. Że spotkali światełko — usiłowali wywołać jego CQD, sądząc, że mają przed sobą jakiś dziwny statek — że, gdy nie odpowiadało, pogonili za nim — coraz szybciej — że pewno tak, jak on, badali je przez lornetę i dostrzegli smużące po tarczy, delikatne przyćmienia — może nawet strzelali do niego balonami-sondami, a potem — zrobili coś takiego, że już nie wrócili.

Kiedy sobie uświadomił, jak bliski jest tego samego losu, poczuł nie strach nawet, ale rozpacz. Było to całkiem jak w koszmarnym śnie — przez chwilę nie wiedział, czy jest sobą, Pirxem, czy Wilmerem — albo Thomasem. Bo wtedy musiało być dokładnie tak samo jak teraz — nie miał najmniejszej wątpliwości. Siedział jak sparaliżowany, pełen dogłębnej pewności, że nie ma już ratunku. Najokropniejsze zaś było to, że żadnego niebezpieczeństwa nie mógł się nawet domyślić — przestrzeń pusta… Pusta?

Tak, sektor był pusty, ale gonił przecież za światełkiem przeszło godzinę, dochodząc do 230 kilometrów na sekundę! Być może — nie, nawet całkiem prawdopodobnie — znalazł się już na samej granicy sektora albo ją nawet minął. Co było dalej? Następny sektor — 1009, dalszych półtora tryliona kilometrów próżni. Próżnia, ze wszystkich stron na miliony kilometrów nic, tylko próżnia — a w odległości dwu kilometrów od jego dziobu tańczyło białe światełko. Zaczął ze wszystkich sił myśleć, co mogli zrobić teraz — właśnie teraz — Wilmer albo Thomas. Wilmer i Thomas. Bo on — musi zrobić coś całkiem innego. Inaczej nie wróci.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Patrol»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Patrol» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Robert Heinlein: Daleki patrol
Daleki patrol
Robert Heinlein
Poul Anderson: Time Patrol
Time Patrol
Poul Anderson
Alex Berenson: The Shadow Patrol
The Shadow Patrol
Alex Berenson
Don Winslow: Dawn Patrol
Dawn Patrol
Don Winslow
Christa Wick: Curve Patrol
Curve Patrol
Christa Wick
Отзывы о книге «Patrol»

Обсуждение, отзывы о книге «Patrol» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.