— Nie chodziło o to, że byłbym nielojalny wobec Mare. Chodziło o Adikora.
— Twojego partnera — powiedział Selgan, tak jakby chciał upewnić się co do osoby.
— Tak — przyznał Ponter.
— Człowieka, który zabrał cię z innego świata, od Mare Vaughan…
— Tak. Nie. To znaczy, on…
— Niewątpliwie zrobił to, co musiał — stwierdził Selgan. — Ale mimo to gdzieś głęboko w tobie kryło się coś… no właśnie, co?
Ponter zamknął oczy.
— Niechęć do niego.
— Za to, że sprowadził cię do domu.
Ponter przytaknął.
— Za to, że zabrał cię od Mare.
Skinął głową po raz drugi.
— Za to, że musiałeś opuścić kobietę, która być może mogła zastąpić w twoim życiu Klast.
— Nikt nie zastąpi Klast — burknął Ponter. — Nikt.
— Oczywiście, że nie — powiedział szybko Selgan, podnosząc do góry ręce. — Wybacz mi. Ale przyznasz, że pociągała cię — a przynajmniej jakąś część ciebie — możliwość flirtowania z kobietą, która niemal doprowadziła do kastracji Adikora podczas twojej nieobecności. Podświadomie chciałeś go ukarać, tak? Chciałeś, aby zapłacił za to, że wyrwał cię z tamtego świata.
— Mylisz się.
— No cóż — odparł Sełgan lekko. — Często mi się to zdarza…
W końcu Dwoje znowu przestało być Jednym i Ponter, Adikor oraz pozostali mężczyźni wrócili na Obrzeża. W trakcie podróży poduszkobusem Ponter nie wspomniał nic o tym, że spotykał się z Daklar. Adikor bynajmniej nie miałby nic przeciwko temu, że jego przyjaciel spędzał czas z kobietą; zazdrość o związki partnera z płcią przeciwną była szczytem złego smaku.
Ale Daklar nie była jakąś tam kobietą.
Gdy tylko wysiedli z poduszkobusu, od drzwi pędem ruszyła ku nim Pabo, duża, rudobrązowa suka Pontera. Czasami zabierali ją do Centrum, ale tym razem została w domu. Bez trudu potrafiła sobie coś upolować, gdy wyjeżdżali.
We trójkę weszli do środka. Ponter od razu zajął siedzisko w pokoju dziennym. Przeważnie do niego należał obowiązek przygotowywania wieczornych posiłków i zwykle zabierał się do pracy, jak tylko przestąpili próg, ale tego dnia chciał najpierw pomówić z Adikorem.
Ten jednak zniknął w łazience. Ponter czekał na niego, wiercąc się niecierpliwie. W końcu usłyszał odgłosy strug spłukujących. Adikor, widząc przyjaciela na jednej z kanap, pytająco uniósł brew.
— Usiądź — poprosił Ponter.
Jego partner zajął siodłowe krzesło.
— Chcę, żebyś dowiedział się tego ode mnie, zanim powie ci o tym ktoś inny.
Zamiast ponaglać przyjaciela, Adikor patrzył na niego wyczekująco.
— Większość czasu, gdy Dwoje było Jednym, spędziłem z Daklar — przyznał Ponter.
Adikor wyraźnie się zgarbił; nogi luźno zadyndały po obu stronach siodłowego krzesła.
— Z Daklar? — powtórzył. — Z Daklar Bolbay? — upewnił się, tak jakby znał jakąś inną.
Ponter skinął głową.
— Po tym, co mi zrobiła?
— Chce, abyśmy jej wybaczyli. Ty i ja.
— Próbowała doprowadzić do mojej kastracji!
— Wiem — powiedział Ponter cicho. — Ale jej się nie udało.
— Nie ma skalpela, nie ma sprawy — warknął Adikor. — Tak?
Ponter milczał przez dłuższą chwilę, próbując zebrać myśli. Podczas podróży poduszkobusem z Centrum zastanawiał się, co powie przyjacielowi, ale jak zawsze w takich sytuacjach, rzeczywistość okazała się zupełnie inna od tego, co zaplanował.
— Posłuchaj, muszę myśleć o moich córkach. Źle by było, gdyby ich ojciec i kobieta, z którą mieszkają, byli ze sobą skłóceni.
— Mnie też zależy na Megameg i Jasmel — zapewnił Adikor. — Ale to nie ja zacząłem ten konflikt.
— Masz rację. — Ponter powoli pokiwał głową. — Mimo to… one tak wiele przeszły przez ostatnie dwa dekamiesiące.
— Wiem. Jest mi ogromnie przykro z powodu śmierci Klast, ale powtarzam raz jeszcze: to nie ja wywołałem ten konflikt. Zrobiła to Daklar Bolbay.
— Rozumiem. Ale… przebaczenie pomaga nie tylko osobie, która je otrzymuje. Także ten, kto wybacza, odczuwa dobroczynne skutki takiego gestu. Po co nosić w sobie nienawiść i gniew… — Ponter pokręcił głową. — Lepiej się od nich uwolnić do końca.
Adikor przez chwilę zastanawiał się nad słowami partnera.
— Ponad dwieście miesięcy temu wyrządziłem ci krzywdę — przypomniał.
Ponter zacisnął wargi. Nigdy o tym nie rozmawiali… Nigdy! Między innymi właśnie dlatego potrafili razem żyć.
— i ty — ciągnął Adikor — mi wybaczyłeś.
Ponter siedział bez słowa.
— Nigdy nie prosiłeś mnie o nic w zamian i wiem, że teraz też tego nie robisz, ale…
Zaniepokojona odstępstwem od rutyny Pabo — była pora kolacji! — weszła do pokoju i nosem trąciła nogi Pontera. Sięgnął ku niej i podrapał ją za uchem.
— Daklar naprawdę pragnie przebaczenia — powiedział.
Adikor wlepił wzrok w porośniętą mchem podłogę. Ponter domyślał się, co chodzi przyjacielowi po głowie. Kastracja była najwyższą dopuszczaną przez prawo karą za przestępstwo, a Daklar domagała się jej, choć nie popełniono żadnego wykroczenia. Przykre doświadczenia z przeszłości stały się motywem, jeśli nie usprawiedliwieniem, jej działania.
— Zamierzasz się z nią związać? — spytał Adikor, nie podnosząc wzroku. Ponter bardzo lubił partnerkę Adikora, Lurt, ale oczywiście nie istniało żadne prawo, które nakazywało utrzymywać dobre relacje z kobietą partnera.
— Jeszcze jest za wcześnie, by o tym rozmawiać — przyznał Ponter. — Ale spędziłem z nią cztery przyjemne dni.
— Uprawialiście seks?
Pontera nie uraziło to pytanie; rozmowy dwóch żyjących razem mężczyzn o intymnych kontaktach z kobietami były zupełnie naturalne — prawdę mówiąc, zwykle w ten właśnie sposób radzili sobie z trudnościami w wyrażaniu tego, co każdemu z nich sprawiało przyjemność.
— Nie. — Ponter wzruszył ramionami. — Może byśmy to zrobili, gdyby nadarzyła się odpowiednia okazja, ale większość czasu spędziliśmy z Jasmel i Megameg.
Adikor pokiwał głową, jakby właśnie usłyszał znany wszystkim sekret.
— Serce mężczyzny można zdobyć, poświęcając uwagę jego dzieciom.
— Przecież wiesz, że Daklar jest ich tabant. Są także jej dziećmi.
Adikor nie odpowiedział.
— Więc jak? — odezwał się w końcu Ponter. — Wybaczysz jej?
Adikor przez jakiś czas wpatrywał się w malunek na suficie.
— Paradoksalna sytuacja, nie uważasz? Ta kwestia pojawiła się między nami tylko dlatego, że przed dziesiątkami miesięcy okazałeś mi tyle dobroci. Gdybyś wtedy wystąpił z publicznym oskarżeniem po tym, co zrobiłem, zostałbym wykastrowany i nie miałbym jąder, o które Daklar postanowiła się upomnieć po twoim zniknięciu. — Adikor wzruszył ramionami. — Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko jej wybaczyć, skoro tego sobie życzysz.
— Przeciwnie, masz wybór — zauważył Ponter.
— Tak jak ty przed wieloma miesiącami. Wybaczę jej.
— Jesteś dobrym człowiekiem.
Adikor zmarszczył brew, jakby zastanawiał się nad tym banalnym zdaniem.
— Nie — powiedział. — Nie. Ja jestem tylko tak dobry, jak być należy. Za to ty, mój przyjacielu…
Ponter uśmiechnął się i wstał z miejsca.
— Powinienem chyba zająć się kolacją.
Choć Dwoje niedawno przestało być Jednym, Ponter i Adikor ponownie wyruszyli do Centrum, tym razem na salę Rady. Siwi ogłosili, że są gotowi przedstawić decyzję w sprawie ponownego otwarcia portalu.
Читать дальше