— Nowy sygnał — powiedział Vargas. — Nieco inny. Odbieramy go od wczoraj.
— Proszę się nigdzie nie ruszać — odpowiedział Krug. — Jadę.
Był w Nowym Jorku i prawie natychmiast znalazł się w antarktycznym obserwatorium Vargasa, koło Knox Coast. Dla niektórych przekaźniki z jednej strony wzbogaciły życie, zubożając je z drugiej. Siła theta, umożliwiająca przeniesienie się w jednej chwili do Azji, Australii, Afryki zniszczyła poczucie istnienia ziemskiej geografii — przekaźniki zmieniły Ziemię w olbrzymią komórkę. Krug często rozmyślał o powolnej podróży dookoła świata, aby zobaczyć, jak pustynia zamienia się w prerię, las w tundrę, góry w równiny, ale nigdy nie miał na to czasu.
Obserwatorium składało się z ciągu szklanych brył, umieszczonych na dwu- i półkilometrowej grubości lodowcu. Wydrążone w lodzie tunele łączyły je ze sobą oraz umożliwiały dostęp do aparatury i olbrzymiej, parabolicznej anteny radioteleskopu. Ponadto umieszczone nad biegunem południowym gładkie lustro odbierało promienie X, a powietrzna siatka polyradowa, antena wodorowa i wszelkie inne możliwe urządzenia ułatwiały obserwację Wszechświata. Zamiast oziębiających osłon, by lód nie rozpuszczał się pod budynkami, zastosowano indywidualne płyty, wchłaniające ciepło, umocowane każdą konstrukcją w taki sposób, że każda z kopuł stanowiła małą, niezależną wyspę na potężnym lodowcu. Krug nie rozumiał zbyt wiele z tego wszystkiego, ale miał zaufanie do naukowego podejścia do życia. W głównym budynku szumiała aparatura i migotały ekrany; wszędzie kręcili się technicy, a jakiś Alfa głośno wykrzykiwał liczby do trzech Bet, znajdujących się piętro niżej. W równych odstępach czasu czerwonawe wyładowania opadały na szklane, dwudziestometrowe śmigło i wtedy cała hala rozbłyskiwała pulsującym blaskiem.
— Proszę spojrzeć na aktywność anteny — powiedział Vargas. — Teraz rejestrujemy otrzymywane impulsy. Właśnie rozpoczyna się nowy cykl, widzi pan?
Krug spojrzał na kształt, zarysowany przez wyładowania:
— To wszystko — powiedział Vargas. — Teraz będzie sześćdziesiąt sekund przerwy, a potem znowu zacznie się to samo.
— 2-5-1, 2-3-1, 2-1 — powiedział Krug. — Przedtem było 2-4-1, 2-5-1, 3-1… Pominęli więc zupełnie czwórkę… Co to ma znaczyć, do cholery? Vargas, jaki to ma sens? Co chcą powiedzieć?
— Wiemy o tym tyle samo, co o poprzednim sygnale. Obydwa mają podobną strukturę. To tylko drobna zmiana…
— Ale to może coś znaczyć?
— Może.
— Jak to rozgryźć?
— Niedługo sami ich o to zapytamy dzięki pańskiej wieży.
Ramiona Kruga ugięły się; pochylił się i pochwycił zielone uchwyty jakiegoś urządzenia.
— Ta wiadomość ma trzysta lat. Jeżeli ich planeta jest taka, jak pan mówił, to dla nich upłynęło trzysta wieków albo i więcej. Może nawet nie będą wiedzieli, że ich przodkowie wysłali tę wiadomość, może ulegli mutacji i nie można ich już zrozumieć?
— Nie, musi być jakaś ciągłość. Nie osiągnęliby poziomu technologicznego, umożliwiającego wysłanie wiadomości transgalaktycznych, gdyby nie byli w stanie zachować odkryć poprzednich pokoleń.
— Co mam zrobić? — wykrzyknął Krug. — Mgławica planetarna, błękitne słońce, nadal nie wierzę, że mogą tam żyć istoty rozumne ani inny rodzaj życia! Niebieskie słońca nie trwają długo, Vargas! Potrzeba wielu milionów lat, aby powierzchnia planety ochłodziła się na tyle, by stężeć. Niebieskie gwiazdy nie dają na to dosyć czasu, wszystkie planety muszą wrzeć. Czy mam wierzyć, że te sygnały pochodzą od istot żyjących na kuli ognia?
— Sygnały pochodzą z NGC 7293, zamglonej planety Wodnika — łagodnie odparł Vargas.
— To pewne?
— Absolutnie pewne. Pokażę panu wszystkie informacje.
— Nie trzeba. Ale jak, na kuli ognia…
— Niekoniecznie na kuli ognia. Niektóre planety mogły stygnąć szybciej niż inne… Nie wiemy dokładnie, ile trwa proces stygnięcia. Nie wiemy, jak daleko od niebieskiego słońca znajduje się świat, z którego dochodzą do nas te sygnały. Posiadamy matematyczne modele, które wykazują, że teoretycznie jakaś planeta może ostygnąć na tyle szybko nawet przy niebieskim słońcu, by było możliwe…
— Ta planeta to kula ognia! — przerwał mu naburmuszony Krug.
— Może tak, a może nie — bronił swej tezy Vargas. A jeśli nawet tak jest, to czy wszystkie formy życia muszą istnieć na planetach o stałej powierzchni? Może to istoty żyjące w wysokiej temperaturze w świecie, który jeszcze nie ostygł? Jeśli…
— I wysyłają sygnały aparaturą z płynnej stali? — warknął z niesmakiem Krug.
— Sygnały nie muszą być pochodzenia mechanicznego. Przypuśćmy, że można manipulować strukturą molekularną…
— Opowiada pan bajki! Przyszedłem spotkać się z naukowcem, a on opowiada mi bajki!
— Chwilowo tylko bajki są jedynym racjonalnym sposobem wytłumaczenia tych faktów — odparł Vargas.
— Dobrze pan wie, że musi być jakiś inny sposób wytłumaczenia…
— Wszystko, co wiem, to to, że sygnały otrzymujemy i że pochodzą one ponad wszelką możliwą wątpliwość z tej zamglonej planety. Wiem, że trudno to pojąć, ale Wszechświat nie zawsze jest wytłumaczalny. Te zjawiska nie dają się wyjaśnić natychmiast. W oczach uczonych XIII wieku podróż przekaźnikowa byłaby czymś nieprawdopodobnym. Analizujemy fakty najlepiej jak potrafimy, usiłujemy je wytłumaczyć, a czasami zdajemy się na przypadek, ponieważ fakty zdają się nie mieć najmniejszego sensu, ale…
— Wszechświat nie oszukuje! Wszystko jest ułożone! Vargas uśmiechnął się.
— Bez wątpienia, ale potrzebujemy więcej danych, by zrozumieć NGC 7293. Na razie musimy zadowolić się bajkami… Krug pokręcił głową i zamknął oczy; narastała w nim niecierpliwość.
„Ludzie z gwiazd!” — pomyślał. — „Wy od sygnałów! Kim jesteście? Gdzie jesteście? Cholera, chcę to wiedzieć! Co chcecie nam powiedzieć? Czego szukacie? Co to znaczy? A jeśli umrę, nim się tego dowiem?”
— Wie pan, czego chcę? — zapytał nagle Krug. — Wejść na pański radioteleskop i wykrzyczeć cyfry tym bydlakom! Jaki jest obecnie sygnał? 2-5-1, 2-3-1, 2-1? Zwariuję od tego! Powinniśmy odpowiedzieć im natychmiast! Wysłać im 4-10-2, 4-6-2, 4-2 i pokazać, że tu jesteśmy! Aby dowiedzieli się o naszym istnieniu!
— Transmisja radiowa? To zajmie trzysta lat! Wieża będzie gotowa już niedługo.
— Tak, wkrótce, wkrótce! Musi pan ją zobaczyć! Proszę przyjechać w następnym tygodniu. Niedługo będziemy mogli do nich mówić.
— Czy chciałby pan usłyszeć nowy sygnał?
— Oczywiście.
Vargas nacisnął guzik i głośniki w laboratorium zatrzeszczały — przypominało to nieco odgłos, jaki wydaje poruszający się gad — a po kilku sekundach wydobył się z nich charakterystyczny, wysoki dźwięk: blip, blip, przerwa, blip, blip, blip, blip, blip, przerwa. Blop, przerwa. Przerwa, blop, blop, przerwa. Blip, blop, blip, przerwa. Blip, przerwa. Przerwa, blip, blop. Przerwa, blop, cisza, a potem od nowa: blip… Rozpoczął się nowy cykl.
— Wspaniałe… — szepnął Krug. — Muzyka sfer… Tajemnicze bydlaki! Dobrze, proszę przyjść obejrzeć wieżę w przyszłym tygodniu… we wtorek. Spaulding skontaktuje się z panem. Będzie pan zdziwiony. Jeżeli zajdzie coś nowego, chcę być natychmiast poinformowany.
Читать дальше