- Wehikuł Wyobraźni

Здесь есть возможность читать онлайн «  - Wehikuł Wyobraźni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1978, Издательство: Wydawnictwo Poznańskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wehikuł Wyobraźni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wehikuł Wyobraźni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Antologia opowiadań fantastycznonaukowych polskich pisarzy współczesnych.

Wehikuł Wyobraźni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wehikuł Wyobraźni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Twarz Adama z białej zrobiła się czerwona.

— Miałem jej to powiedzieć?! — spytał z tłumioną wściekłością. — Po co? Jeśli sama się nie domyśliła?…

— Sądzę, że się domyśliła — głos Diany złagodniał — i dlatego zaczęłam wierzyć, że jednak go kochała… Ale przypuśćmy, że to twoje kłamstwo było aktem miłosierdzia. A drugie?

— Drugie?…

— Nie rób ze mnie idiotki. Komputer, odtwarzając kolejne zapisy stale zaczynał od wspólnego momentu startu: „A” — pierwsza sekunda, „B” — pierwsza sekunda. „C” — pierwsza.. i tak dalej. A kończył niezmiennie: dwadzieścia sekund. Czyli, że za każdym razem chodziło o ten sam odcinek czasu, o te same sekundy… oczywiście, gdyby je mierzyć naszymi zegarkami. Powiedziałeś, że popełniłeś oszustwo, bo nie zacząłeś jeszcze właściwych doświadczeń z rozszczepianiem chronów, a tylko badałeś reakcję ewentualnych… nazwijmy to, pacjentów. Otóż istotnie oszukiwałeś, ale dopiero wtedy, kiedy tak jej to przedstawiłeś. Gdybyś przedtem nie zaczął prawdziwych eksperymentów, komputer nie rozpoczynałby odtwarzania zawsze od zera, zawsze od pierwszej sekundy, tylko dodawałby odcinek czasu, w jakim Layton przeżywał swoje kolejne fikcyjne wcielenie. Przecież to jasne jak słońce. Poza tym, profesor uruchomił od razu wszystkie projektory, więc i my, słuchając zapisów, odbieraliśmy je nałożone na siebie, zmieszane, jak głosy pięciu osób mówiących równocześnie. Nie zdążyłbyś przeprogramować przystawek i bębnów pamięciowych tak, by wyodrębniły poszczególne ciągi znaczeniowe… ja także znam się trochę na cybernetyce. A to wszystko znaczy, że Layton, uruchomiwszy twoją aparaturę, znalazł się naprawdę w warunkach rozdzielonego czasu. Więc czemu nie chciałeś się do tego przyznać? Rozumiem twój żal, ale Matylda miała rację przynajmniej pod jednym względem — nie mogłeś przewidzieć, że on tutaj przyjdzie. Nie ponosisz winy za to, co się stało. Natomiast jako naukowiec, i to jego uczeń, odniosłeś sukces. Dlaczego jej nie powiedziałeś, że profesor postąpił słusznie, dając ci wolną rękę, bo nie zawiodłeś jego zaufania i dokonałeś ważnego odkrycia?…

Adam wyprostował się gwałtownie. Jego usta wykrzywiły się w gorzkim grymasie.

— Więc dobrze — wychrypiał. — Masz rację. Okłamałem ją. Zrobiłem to z dwóch powodów. Po pierwsze, nie chciałem się przyznać do klęski…

— Do… o czym ty mówisz!.. — oczy Diany rozszerzyły się z przerażenia.

— Teraz mi już nie przerywaj. Tak, do klęski. Sukces… ha, ha, ha!.. — jego śmiech powrócił spod szczytu kopuły przejmującym zgrzytliwym echem. — Stary Layton jeszcze raz czegoś mnie nauczył. Przyszedł tutaj i zanim zginął, udowodnił, że byłem durniem. Pomyliłaś się. Ja zdążyłem przeprogramować przystawkę rejestrującą komputera, chociaż inaczej, niż tobie przyszło to na myśl. Nie oddzielałem pięciu różnych zapisów wniesionych równocześnie, bo ich nie było! Ja jedynie skróciłem, i to tysiące razy, te, które następowały po sobie. Komputer pracuje szybko. Na moje polecenie wybrał najbardziej charakterystyczne fragmenty, a resztę wymazał. Widzę, że zaczynasz pojmować. Nie ma rozszczepiania czasu! Nie można oszukać godzin — znowu wybuchnął, krótkim, ironicznym śmiechem — nawet, jeśli posegreguje się je w porządku alfabetycznym! On pozostawał w polu działania biochronotronu dwadzieścia sekund. Naszych dwadzieścia sekund. Jemu te sekundy dały pięć pełnych istnień. Spędził jedno całe życie jako chłopiec otoczony tkliwą opieką matki, potem drugie jako zdobywca gór, potem trzecie jako kochanek, potem czwarte jako władca uszczęśliwiający ludzkość, a wreszcie piąte jako człowiek po prostu zadowolony ze swego miejsca wśród ludzi. Z jakiegoj powodu właśnie to ostatnie „życie”‘ wzbudziło tak silny rezonans w jego systemie nerwowym, że wbrew wszelkim prawom fizyki przebił się do wyjściowej rzeczywistości. Przerażające, prawda?! To „Matyldo! Matyldo!” było głosem Fausta wołającego: „Chwilo, zatrzymaj się!”. Za późno. Zdał sobie sprawę, że jest za późno. Czas nie stanął, stanęło jego serce. Teraz już wiesz? Nie można zintensyfikować życia przez rozszczepienie go na niezależne ciągi czasu, tak aby jeden i ten sam człowiek sięgnął po szczęście w całej gamie barw swego umysłu, swojej woli, swoich marzeń i swojej podświadomości! Aby stał się alfabetem rozczłonkowanym na samodzielne byty poszczególnych liter. Czas jest jak spirala. Nie da się z niej zrobić mnóstwa odrębnych, zamkniętych złotych pierścieni. Można ją tylko rozprostować, wyciągnąć, aby powstała długa, sztywna linia. Moja teoria jest fałszywa. Automat?! — podniósł głos o pół tonu.

— Słucham? — odezwał się głośnik.

— Zniszcz urządzenia, które tutaj zainstalowałem. A potem wezwij roboty, żeby usunęły złom.

— Tak jest.

— Poczekaj… poczekaj.. — wyszeptała Diana. Wargi jej drżały, w oczach błyszczały łzy, dokonywała jednak heroicznych wysiłków, by się opanować i zebrać myśli. — Poczekaj… — powtórzyła z gorączkowym pośpiechem — przecież skoro potrafiłeś uzyskać ekspansywne pomnożenie czasu, to może w przyszłości uda ci się… uda ci się…

— W przyszłości! — przerwał jej Adam z zaciekłą pasją. — Mojego odkrycia dokonała sama natura już na początku świata, tworząc po prostu różnych ludzi! Pytałaś, czemu okłamałem Matyldę Layton. Powiedziałem, że z dwóch powodów. Pierwszy już znasz. Chcesz teraz zobaczyć człowieka, który skorzystał z dobrodziejstwa mojego wynalazku?! To chodź! — niespodziewanie chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę owej zamkniętej niszy, która tak nieodparcie przyciągała jego spojrzenie w ciągu ostatnich trzydziestu minut. — No, chodź! — wykrzyknął!.

— Puść! To boli… — Diana na próżno próbowała stawiać opór. Spojrzała na męża i przestraszyła się. Zubrin sprawiał wrażenie obłąkanego.

— Nie bój się! — wołał, stale zaciskając palce, które więziły przegub jej dłoni. — Chciałaś zbadać ciało Laytona, kiedy automaty skończą swoją robotę! Więc je zbadasz! Przekonasz się, czemu mówiłem te bzdury o fantomatyce i robiłem wszystko, żeby Matylda nie poszła pożegnać swojego męża. Pamiętasz to wierszydło, które zaśpiewałem na przyjęciu jubileuszowym u Laytonów?! — mówił coraz szybciej, coraz wyższym, chrapliwym głosem. — W naszej pracowni, profesorze, Pierwszy skowronek kończy noc. Godzinę górskiej astronomii. Długą jak leśnej gwiazdy lot. Krótką jak jałowcowy płomień… — chodź, chodź, jeszcze parę kroków, a zobaczysz mój sukces w całym jego blasku!.. Błysk ciszy, czerni krzyk w pożodze, Archetyp czasu był i pękł. I wrócił w adamowym wzorze: Jutro spełnienie, wczoraj śmierć, Dzisiaj?… wybieraj, profesorze1… — wydyszał resztką tchu. Otworzył stalowe drzwi, wepchnął żonę do niewielkiego pomieszczenia, wszedł za nią i wtedy dopiero zaczerpnął ze świstem powietrza.

— Proszę, patrz! Patrz!

Błądzące w popłochu oczy kobiety zatrzymały się na plamie światła, padającego z pojedynczego reflektora.

— Co… co to jest?

— Nie wiesz?! No tak — jesteś przecież lekarzem, a nie archeologiem! — z czoła Zubrina spływały strużki potu. — No więc co, miałem jej to pokazać? — zaczął mówić nieco spokojniej. — On się naprawdę wyrwał z fałszywego świata, chociaż ten świat nie miał nic wspólnego z fantomatyką i wzywał Matyldę, wiedząc, że jest za późno… o kilka wieków! Czy miałem powiedzieć tej kobiecie, że jej mąż wszedł tutaj jako mężczyzna w pełni sił, a po dwudziestu sekundach… spójrz! Ta kupa pożółkłych kości, która po nim została, ma przeszło osiemset lat! Tak orzekł komputer. „Matyldo! Matyldo!” — kiedy on to zawołał?! Kiedy on to zawoła?!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wehikuł Wyobraźni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wehikuł Wyobraźni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wehikuł Wyobraźni»

Обсуждение, отзывы о книге «Wehikuł Wyobraźni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x