Krzysztof Boruń - Wehikuł Wyobraźni

Здесь есть возможность читать онлайн «Krzysztof Boruń - Wehikuł Wyobraźni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1978, Издательство: Wydawnictwo Poznańskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wehikuł Wyobraźni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wehikuł Wyobraźni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Antologia opowiadań fantastycznonaukowych polskich pisarzy współczesnych.

Wehikuł Wyobraźni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wehikuł Wyobraźni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Obliczył szybkość i wyznaczył kurs. Z drżeniem sprawdził ilość pozostałego w dyszach paliwa. Wystarczało. Siadł za sterami i włączył reaktor.

* * *

Statek był innej konstrukcji aniżeli te, które budowano wówczas, gdy startowali. Długi na kilkaset metrów, składał się z trzech kulistych segmentów, połączonych ażurową siecią kratownic i korytarzy. Nie był przystosowany do przebijania atmosfery — do tego służyły małe rakietki zacumowane u boków. W części centralnej statku dostrzegł dok lądowiska.

Nadal nikt się nim nie interesował. To było denerwujące — nie chciał dłużej czekać. Można było sądzić, że statek jest martwy i bezludny, gdyby nie kręcące się z wolna anteny radarów. Podciągnął rakietę tuż nad powierzchnię lądowiska i włączył dyszę hamowniczą. Strzałka na zegarze paliwa pokrywała się prawie z punktem zerowym. Wciągnął skafander i poszedł do komory wyjściowej. Odetchnął z ulgą czując pod stopami płytę lądowiska.

Z trudem szedł w kierunku wylotu jednego z tuneli. Skafander dziwnie ciążył. Obejrzał się na rakietę i przystanął. Lądował w odległości dwóch metrów od powierzchni statku, tak że z włazu musiał wyjść po drabince. Teraz rakieta spoczywała już na brzegach doku. „Mają sztuczną grawitację” — pomyślał. Drzwi tunelu otworzyły się automatycznie. Zaraz za śluzą ciągnął się oświetlony, pusty korytarz. Uniósł klosz hełmu. Cisza. Zrzucił pospiesznie skafander i poszedł przed siebie.

Po kilku minutach marszu przez rozwidlające się korytarze znalazł się w części mieszkalnej Uchylał drzwi, zaglądał do pustych pokojów i pracowni, przerzucał pospiesznie kartki znalezionych książek. Po raz pierwszy od kilkunastu lat poczuł się znowu człowiekiem — szaleństwo samotności wśród trupów czekających za ścianą, śmierć z głodu — odstąpiły, rozwiały się. Pomyślał, że warto było walczyć i czekać. Nieraz przecież trzymał w palcach fiolkę z trucizną, oglądał pod światło zawartość, wahając się, czy jej jednak nie rozgryźć. Wszedł do sterowni — nie było w niej nikogo. Stanął przed pulpitami pełnymi zegarów, włączników, dźwigni. Dookoła rząd wygaszonych ekranów wyglądających jak ramy, z których wyjęto stare, powleczone farbą płótna. Nie znał tych urządzeń, były inne — zmieniły się nawet oznaczenia. Z uwagą przyjrzał się jednej z tarcz. Był to chyba licznik szybkości, lecz skala dochodziła do 300 tysięcy km/sek. Czyżby mogli rozwijać szybkość przyświetlną? Uśmiechnął się — Ziemia przez te lata nie próżnowała. Odszedł od pulpitów i otworzył następne drzwi. Tam również nie było nikogo.

— Halo! — krzyknął. — Gdzie jesteście!? Kawałek ściany uchylił się i na środek pokoju wypełznął robot.

— Słucham, proszę pana — usłyszał. — Do usług.

Przyglądał się przez chwilę automatowi.

— Gdzie jest załoga? — zapytał.

— Nie wiem, proszę pana. Może odświeżyć ubranie, buty?

Roześmiał się — gdyby w swojej rakiecie posiadał chociaż takiego robota!

— Co ty robisz? — zapytał.

— Jestem czyścicielem, proszę pana, zamiatam, odkurzam…

Robot niczego mu nie mógł wyjaśnić — była to prymitywna maszyna do posług, mogąca powiedzieć jedynie kilkadziesiąt zdań. Poszedł dalej, pozostawiając automat na środku pokoju.

Minął korytarzyk i pchnął drzwi z matowego plastyku. Sala była dosyć duża, przyćmione światło przenikało do jej wnętrza z głębi ścian, stwarzając łagodny półmrok. Stojąc w progu odczuł natychmiast dziwny spokój, opanowujący jego myśli, tak jakby oddalały się resztki drażniących nerwy obaw, topniały lęki, zwątpienia…

Na środku sali leżały dwa rzędy sześcianów — olbrzymich klocków wtopionych w plastyk podłogi. Podszedł bliżej. Pod przezroczystą taflą leżał człowiek, a raczej unosił się między ścianami, utrzymywany niewidzialną siłą. Był nagi. Otwarte oczy nieruchomo patrzyły w strop sali, ręce skrzyżowane na piersi przypominały w zastygłym geście palców starożytne mumie i sarkofagi egipskie. Człowiek nie był martwy — wyglądał na uśpionego, któremu jednak nic się nie śni. Sześcianów było piętnaście. Obszedł je wszystkie — pod każdą taflą spoczywał człowiek — mężczyźni i kobiety wpatrzeni niewidzącymi oczami w sufit.

Przetarł ręką czoło — kleiło się od potu. Czuł, że trwający w nim spokój jest pozorny, narzucony mu przez salę światłem, doborem kolorów i kształtem fresków ściennych.

— Letarg — mruknął zdziwiony. — Hiberoletarg.

Gdy przed kilkunastu laty startował z Ziemi, wyglądało to zupełnie inaczej. W skafandrze nurkowym wchodziło się do basenu wypełnionego cieczą amortyzacyjną. Zależało na przezwyciężeniu ujemnych skutków przyspieszeń, osiągnięciu w czasie najkrótszym maksymalnej prędkości, aby uniknąć strat na paliwie, zużycia pancerza… „Oni się już nie spieszą — myślał patrząc na ich twarze — zahamowawszy funkcję biologiczne powolutku rozpędzają statek do szybkości przyświetlnej. Potem się nagle obudzą na drugim końcu Galaktyki i nawet nie będą głodni.”

Zamyślił się. Uczucie radości została zmącone — jego obecność była tak dalece przypadkowa, że nikt możliwości jej powstania nie wziął nawet pod uwagę. Będą się cieszyć, że ocalał, wstawią dodatkowe łoże, aby mógł razem z nimi pogrążyć się w letargu, lecz zanim to nastąpi, trzeba ich obudzić. Obejrzał dokładnie wszystkie sześciany. Nie było na nich nawet najmniejszej wypukłości lub wgłębienia mogącego kryć w swym wnętrzu jakiś mechanizm. W końcu sali dostrzegł drzwi. Zajrzał tam. Ściany małego pomieszczenia pokrywały sekcje zegarów, wyskalowanych gałek, przełączników. Stanął przed tablicą centralną i przypatrywał się jej długo — był pewien, że ma przed sobą mechanizm kierujący snem załogi. Ogarnęło go przygnębienie — dziesiątki liczników, wskazówek, gniazdek, lampek kontrolnych tworzyły łamigłówkę niemożliwą do rozszyfrowania. Przy niektórych wygrawerowano symbole uwagi i niebezpieczeństwa.

Uważnie oglądał zegary, chcąc wywnioskować, jak długo będzie trwał letarg załogi. To nie było trudne. Pod kryształem środkowej tarczy widniała liczba 112. Odwrócił się i wyszedł.

Przystanął przed jednym z uśpionych. „Sto dwanaście lat, sto dwanaście lat będą tak leżeć bez czucia, świadomości… A ja…” Zaczął tłuc pięścią o powierzchnię, pod którą spał tamten, spokojny, obojętny na wszystko. Dopiero ból dłoni otrzeźwił go. Poszedł do sterowni. Robot stał na środku przedpokoju.

— Może odświeżyć ubranie, oczyścić buty…

Zatrzasnął drzwi. Szybko przeglądał szuflady, szafy, półki w poszukiwaniu instrukcji obsługi urządzeń. Po chwili zorientował się, że nie znajdzie jej w sterowni. Tkwiła zapewne w jakiejś bibliotece wśród tysięcy podręczników medycyny kosmicznej, mogła być spisana na taśmie mikro filmu lub utrwalono ją w mózgu elektronowym. Nawet gdyby wpadła w jego race — nie potrafiłby jej odczytać, mógłby źle nastawić któryś z regulatorów i spowodować śmierć tamtych.

Usiadł w fotelu i próbował skupić myśli. Powoli uspokajał &ię, drżenie rąk ustąpiło, serce biło już normalnym rytmem. To wszystko nie miało sensu — mógł żyć jeszcze sześćdziesiąt lat, a może nieco więcej. Nie doczeka momentu ich przebudzenia. Korytarze, sale, kabiny — zawsze będą puste. Wątpił, czy posiadają automaty do wytwarzania żywności — gdzieś w magazynach leżały zapasy obliczone może na dwa, trzy lata pracy wśród gwiazd. Mogą mieć jeszcze jakąś rezerwę, no, na rok. Jest ich piętnastu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wehikuł Wyobraźni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wehikuł Wyobraźni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wehikuł Wyobraźni»

Обсуждение, отзывы о книге «Wehikuł Wyobraźni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x