Michaił Jemcew - Zagadka liliowej planety

Здесь есть возможность читать онлайн «Michaił Jemcew - Zagadka liliowej planety» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1966, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zagadka liliowej planety: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zagadka liliowej planety»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Antologia zawiera opowiadania fantastycznonaukowe współczesnych pisarzy rosyjskich.

Zagadka liliowej planety — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zagadka liliowej planety», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Jednym słowem, stuprocentowy, wieloskładnikowy, ekologiczny system, zapewniający kosmonaucie najwyższy poziom moralny i fizyczny. Proszę bardzo, wejdź do domu.

Podczas gdy Jegorow pluskał się pod prysznicem, Wasyl z dziesięć razy zachodził do łazienki, to przynosząc mu ręcznik, to specjalne mydło „Neptun”, które przydzielano tylko kosmonautom, to wreszcie ot, tak sobie, by coś powiedzieć i poklepać Jegorowa po chudych plecach.

— Uważam — mówił Jegorow, patrząc na spływające z jego nóg czarne strużki wody — że ukraińskie błoto nie zostało odpowiednio opisane i uwiecznione przez klasyków literatury….

— I nauki — dokończył Wasyl.

— Właśnie. Opiewano przecież ukraińską noc, potężny, szeroki Dniepr, ukraińskie dziewczęta, a nawet jawory. Dlaczegoż nie ma dokładnych badań i pięknych poematów o zaklętych mocach królestwa czarnoziemu, występujących tak agresywnie po każdym deszczu?

— Co gorsza, nie ma o tym nawet odpowiednio wyczerpujących naukowych monografii.

Marnuje się wdzięczny temat, na który można by napisać z dziesięć rozpraw kandydackich i co najmniej ze trzy prace doktorskie!

— Pewnie! — podchwycił Jegorow. — Błoto można by klasyfikować według czasu jego powstania. Zastarzałe błoto…

— Albo według siły ciągliwości, którą należałoby mierzyć w praktyce, próbując oderwać nogę od gruntu.

— Lekkie błoto — kilogram, ciężkie — pół tony…

— Cyfry dysertanta, przedstawione w części charakterystyki ciężkiego błota, wydają się nieco zawyżone — huczał Wasyl, schylając się we dwoje nad domniemanymi kartkami opinii oficjalnego oponenta. — Nasze własne obserwacje dają poszczególne liczby mniejsze, co, oczywiście, w niczym nie umniejsza wartości dokonanej pracy i dysertant, bez wątpienia…

— …zasługuje na przyznanie mu prawa do tytułu kandydata nauk błotnych! — zakończył Jegorow. Wasyl uroczyście uścisnął mu dłoń.

— Zamieszkasz razem ze mną na mansardzie, dobrze? — zapytał Nieczyporenko. — Dałbym ci osobny pokój, ale mam właśnie gościa. Dzisiaj przyleciał.

— Kto taki? — spytał Jegorow.

— Należał do ekipy braci Disneyów, pracujemy razem z nim na Marsie.

— Ach, tak! A skąd on pochodzi?

— Z Południowej Ameryki.

Jegorow uniósł brwi.

— I kiego licha on chce od ciebie?

— Potem ci opowiem — odparł Wasyl. — Na razie chodźmy, przedstawię cię domownikom.

Domowników, jak się okazało, było dwoje: matka, ta sama starsza kobieta o nieufnym spojrzeniu, i siostra Wasyla, młoda dziewczyna o swawolnych piwnych oczach, bardzo do brata podobna. Ściskając na powitanie dłoń Jegorowa, uśmiechnęła się i powiedziała: — Wasia dużo o was opowiadał.

— No i co? — zalotnie zapytał Jegorow.

— Ano nic — przekornie uśmiechnęła się dziewczyna.

— Oksano, nie zawracaj Saszy głowy, lepiej skocz no do sklepu — przerwał Wasyl.

— A gdzież ten twój cudzoziemiec? — spytał Jegorow, gdy poszli na górę do pokoju Wasyla.

— Śpi — odparł kosmonauta, przeciągając się. — Od razu, jak tylko przyjechał, zasnął jak suseł.

Jegorow z zazdrością spojrzał na junacką postać Wasyla. Ten wspaniale zbudowany chłopak tryskał po prostu siłą i zdrowiem.

— Pogadamy? — zapytał Jegorow.

— Po śniadaniu. Muszę teraz matce pomóc w gospodarstwie. Zawsze przecież muszą sobie radzić same z Oksaną. Ciężko im bez mężczyzny.

— No to idź, pomóż. A zawołaj, gdybym i ja mógł się przydać.

Wasyl zszedł na dół. Jegorow został sam i rozejrzał się dokoła. Pokój był duży, ale sprawiał dziwne wrażenie. Sądząc po meblach i sprzętach — ktoś bardzo odważnie połączył tu laboratorium, bibliotekę, muzeum kosmiczne, salon i sypialnię. Zresztą, sypialnię reprezentowało tylko wąskie łóżko, przykryte zwykłym, wełnianym kocem. Nad łóżkiem wisiały cztery fotografie Wasyła: jedna jako ucznia — mały łobuziak o kędzierzawej czuprynie z napięciem wpatrywał się w obiektyw i trzy zdjęcia kosmonauty, wszystkie dlaczegoś zrobione na Księżycu.

„To dziwne, ani jednego zdjęcia z Marsa, a przecież był tam z pięć razy” — pomyślał Jegorow.

Pogładził bogato oprawne książki o kosmonautyce, zajmujące całą ścianę, prztyknął w przycisk z lapis łazuli, przypominający zakrzepły grzebień fali, uśmiechnął się do modelu pulpitu nawigacyjnego kosmicznego statku. Jegorow dobrze znał ten model. Wasyl zrobił go, gdy jeszcze razem studiowali w Instytucie Kosmicznej Geologii. Potem podszedł do szerokich, czteroskrzydłowych, oszklonych drzwi. Otworzył je na oścież i znalazł się na dużym, otwartym z trzech stron balkonie. Z góry, dla ochrony przed prostopadłymi promieniami słońca, naciągnięta była pasiasta markiza.

Wśród soczystej, ciemnej zieleni drzew Jegorow zobaczył wioskę, milutkie domki o śnieżnobiałych ścianach, wieżyczki z platformami, na których stały, błyszcząc w słońcu żółtymi i purpurowymi bokami, autoloty. Gdzieś piał kogut, ryczała krowa. Nad Muzykowką unosiła się niebieska mgła zapowiadając upalny dzień.

Jegorow wdychał głęboko rześkie powietrze, przesycone zapachem traw i kwiatów.

Trochę kręciło mu się w głowie od jaskrawego blasku i światła. Pomyślał sobie, że w Moskwie siedziałby teraz w dusznym pokoju pełnym papierosowego dymu i podtykał „Wielkiej BeTe” nie kończące się szeregi cyfr otrzymanych z danych badań Księżyca i Marsa. I czekałby, i denerwował się, póki mądra maszyna nie dałaby odpowiedzi potwierdzającej, lub obalającej jego przypuszczenia, jego zdolność przewidywania. Wieczorem, na pływalni lub przy bufecie w „Kraterze”, starałby się wygnać zmęczenie z ciała, z komórek mózgu, odprężyć nerwy napięte do granic wytrzymałości. A następnego dnia od rana wszystko zaczęłoby się na nowo.

Wysuszająca duszę praca, zawstydzające niepowodzenia, omyłki w obliczeniach i zwycięstwa, które stały się obowiązującą normą. Zwycięstwa, które nie cieszą, których się nie zauważa… A jednocześnie, podczas gdy jego życie mija przy pulpicie maszyny do liczenia, gdzieś świeci takie oto cudowne, radosne słońce i szemrze łagodny wietrzyk, pozdrawiając nadchodzący dzień.

Posłyszał kroki. Ktoś wszedł do pokoju. Jegorow zobaczył go w szybie.

— Wasylu! — rozległo się niezbyt głośno.

Coś powstrzymało Jegorowa, wcale się nie odezwał. Poznał stojącego w progu człowieka. Był to ten sam piękny mężczyzna, który na stacji sprzątnął mu sprzed nosa autolot.

Jegorow wyraźnie widział twarz nieznajomego. Miała wyraz napięty i pełen czujności. Nie otrzymawszy odpowiedzi, nieznajomy ostrożnie wszedł do pokoju. Raczej wsączył się, tak miękkie i bezgłośne były jego ruchy. Zamknął za sobą drzwi, przystanął pośrodku pokoju i rozejrzał się, penetrując wzrokiem ściany.

— Wasylu!

Jegorow zamierzał już wyjść ze swego ukrycia, ale właśnie nadszedł Nieczyporenko.

— A, Anhelo! — powiedział. — Odpocząłeś?

— Bardzo dobrze. Bardzo.

— No, to świetnie. Chodźmy na dół. Wyszli.

„Ten goguś jest bardzo niesympatyczny” — pomyślał Jegorow. Postanowił, że przy pierwszej sposobności wypyta Wąsy la, kto to taki, ale przed śniadaniem nie udało się tego zrobić.

Nieczyporenko zaglądał z zafrasowaną miną do pokoju i natychmiast znikał. W domu rozlegało się to skrzekliwe zrzędzenie matki, to dziewczęcy głosik Oksany.

— Wasylu, chodź no tu! Wasylu! Gdzież ty jesteś?

Wasyl posłusznie przybiegał na wołanie, tupiąc po lśniącej, wywoskowanej jak bursztyn posadzce.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zagadka liliowej planety»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zagadka liliowej planety» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zagadka liliowej planety»

Обсуждение, отзывы о книге «Zagadka liliowej planety» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x