Poul Anderson - Mariusz

Здесь есть возможность читать онлайн «Poul Anderson - Mariusz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1987, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Mariusz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mariusz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Mariusz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mariusz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Fourre zdawał się patrzyć na wylot przez niego, wprost w ciemności nocy.

— Ku wojnie — wyjaśnił miękko — nowej wojnie jądrowej za jakieś pięćdziesiąt lat. I nie ma żadnej pewności, czy rodzaj ludzki w ogóle ją przetrwa.

Deszcz, znów gęsty, walił w okiennice. W opustoszałych uliczkach wył wiatr. Fourre spojrzał na zegarek. Zostało niewiele czasu. Musnął palcami zawieszony na szyi gwizdek policyjny. Reinach wzdrygnął się, lecz po chwili znów złagodniał.

— Gdybym sądził, że tak jest w istocie — odparł — podałbym się do dymisji w tej chwili.

— Wiem — wymamrotał Fourre — dlatego właśnie moja rola tak mi ciąży.

— Ale wcale tak nie jest! — Reinach machnął ręką, jakby chciał odpędzić od siebie koszmarną zjawę. — Ludzkość odebrała tak koszmarną lekcję, że…

— Ludzie, jako zbiorowość, nigdy niczego się nie uczą — przerwał Fourre. — Czy Niemcy wyciągnęły jakieś wnioski z Wojny Stuletniej albo my z Hiroszimy? Jedyną metodą zapobieżenia przyszłej wojnie jest ustanowienie pokojowej władzy o zasięgu ogólnoświatowym. Należy odbudować ONZ i wyposażyć ją w realną siłę…

— Doskonale, doskonale — niecierpliwie odezwał się Reinach. To zrozumiałe. Wytłumacz mi tylko, w czym to ja się mylę?

— W bardzo wielu rzeczach, Jacques. Słyszałeś o nich w Radzie. Naprawdę muszę powtarzać te długą listę?

Głowa Fourrego obróciła się z wolna, jakby z wysiłkiem pokonując opór nieposłusznych kręgów szyjnych; jego oczy wbiły się nieruchomo w mężczyznę po drugiej stronie biurka.

— Improwizacja w czasie wojny — kontynuował — to zupełnie inny problem. Ale ty działasz bez zastanowienia w czasie pokoju. Przeforsowałeś decyzje o wysłaniu zaledwie dwóch osób, które miałyby reprezentować nasz sojusz na konferencji w Rio. Czemu? Bo nie mamy środków transportu, wykwalifikowanych urzędników, papieru, ba, nawet przyzwoitych ubrań! Tę sprawę należało starannie rozważyć. Być może traktowanie Europy jako całości jest słuszne, być może nie; prawdopodobnie spowodowałoby to wzrost tendencji nacjonalistycznych, nie o to zresztą chodzi. Ty natomiast podjąłeś decyzje dosłownie w chwili, gdy pojawił się sam problem i zakazałeś jakiejkolwiek dyskusji.

— Oczywiście — odparł szorstko Reinach. — Jeśli sobie przypominasz, było to tego dnia, w którym dowiedzieliśmy się o neofaszystowskim zamachu stanu na Korsyce.

— Korsyka istotnie nie mogła dłużej czekać. Tak… byłoby ją znacznie trudniej odbić, gdybyśmy nie zaatakowali od razu. Ale sprawa naszych przedstawicieli w ONZ może zadecydować o całej przyszłości naszego…

— Wiem, wiem! To Valti i jego teoria „opcji kluczowych”. Eeee…

— Ta teoria sprawdza się, mój stary!

— Do pewnego stopnia. Przyznaje, Etienne, jestem człowiekiem praktycznym. — Reinach pochylił się nad blatem biurka i wsparł podbródek na dłoniach. — Czy nie uważasz, że czasy wymagają zdrowego rozsądku? Kiedy wokół szaleje piekło, nie ma czasu, by zawracać sobie głowę filozofiami lub… lub próbować wyborów do parlamentu, co jak rozumiem, jest kolejnym zaniedbaniem, jakie zarzuca mi Valti.

— Tak właśnie — odparł Fourre . — Czy lubisz róże? — dodał.

— Co?… Dlaczego?… Tak. — Reinach zamrugał w osłupieniu. — W każdym razie lubże się im przyglądać. — Przez jego twarz przemknął cień zadumy. — Skoro już o tym wspomniałeś, to wiele lat minęło od momentu, gdy po raz ostatni widziałem różę.

— Ale nienawidzisz pracy w ogrodzie! Pamiętam to dobrze z dawnych dni.

Dziwna czułość mężczyzny w stosunku do mężczyzny, uczucie, którego nikt jeszcze do końca nie wytłumaczył, boleśnie targnęła Fourrem. Odepchnął ją od siebie, nie śmiać postąpić inaczej i dodał bezosobowo:

— Lubisz także rządy demokratyczne, ale nigdy nie interesowała cię czarna robota, jakiej wymaga ich wprowadzenie. Teraz właśnie nadszedł czas, by posiać ziarno. Jeśli tego nie uczynimy, zrobi się za późno i rządy twardej ręki staną się nawykiem nie do wykorzenienia.

— Tak, ale teraz trzeba także przeżyć. Po prostu pozostać przy życiu. Nic więcej.

— Jacques, nigdy nie oskarżałem cię o nieczułość. Przeciwnie, jesteś sentymentalny; gdy zobaczysz dziecko opuchłe z głodu lub dom oznaczony krzyżem mówiącym, że przeszła przezeń zaraza, Czarna Śmierć, przepełnia cię litość i tracisz zdolność myślenia. To my… Valti, ja i inni… my jesteśmy beznamiętni, gotowi teraz poświecić kilka tysięcy istnień ludzkich więcej, pozbawiając ich tego, co niezbędne, po to, by uratować całą ludzkość za lat pięćdziesiąt.

— Być może masz racje — odparł Reinach. — Mam na myśli to, co powiedziałeś o swoim braku uczuć ludzkich — mówił to tak cicho, że głos jego gubił się w szumie padającego deszczu.

Fourre znów zerknął ukradkiem na zegarek. Wszystko to trwało dłużej niż pierwotnie przewidywał.

— Bezpośrednią przyczyną wszystkiego, co dzieje się tej nocy, jest sprawa Pappasa — wyrzucił z siebie pospiesznie, kalecząc słowa…

— Tak też myślałem — przyznał Reinach spokojnie. — I ja go nie znoszę. Wiem równie dobrze jak ty, że to zbrodniczy łajdak, którego nienawidzą nawet właśni żołnierze. Ale, do jasnej cholery! Człowieku, czy ty wiesz, że szczury robią rzeczy znacznie gorsze niż wyżeranie naszej żywności i oczu naszym śpiącym dzieciom?! Nie zdajesz sobie sprawy, że to one roznoszą zarażę?!… A Pappas zaofiarował nam usługi jedynej zdolnej do działania kompanii deratyzacyjnej w całej Europie! W zamian za to nie żąda niczego, poza uznaniem istnienia Wolnej Macedonii i zapewnieniem mu miejsca w Radzie.

— To zbyt wysoka cena — sprzeciwił się Fourre. — Za dwa lub trzy lata sami poradzimy sobie ze szczurami.

— A zanim to nastąpi?

— Musimy mieć nadzieję, że nikt z tych, których kochamy nie zachoruje.

Reinach uśmiechnął się smutno.

— To nie jest wyjście. Nie mogę się na to zgodzić. Jeżeli kompania Pappasa pomoże nam, przyspieszy to odbudowę przynajmniej o rok, uratuje tysiące istnień ludzkich.

— Po to, by zniszczyć ich miliony w przyszłości.

— A, daj spokój! Malutka prowincja w rodzaju Macedonii.

— Nie! Jeden bardzo wielki precedens!!! Nie możemy po prostu przyznać jakiemuś podrzędnemu kacykowi prawa do tego, co zrabował. Wtedy zgodzilibyśmy się na — Fourre uniósł pobrudzoną dłoń i zaczął wyliczać na palcach — na prawo istnienia dyktatur, a takie, o ile zaistnieją, oznaczają wojnę, wojnę i jeszcze raz wojnę; na przestarzałą i zgubną w skutkach zasadę nieograniczonej suwerenności narodowej; na obrażę zaprzyjaźnionej Grecji, która odpłaciłaby nam pięknym za nadobne; na nieuniknione reperkusje polityczne w rejonie Bliskiego Wschodu — i tak wystarczająco niespokojnego; w konsekwencji na wojnę z Arabami, bowiem musimy mieć ropę naftową; na miejsce w Radzie dla zdolnego i bezwzględnego łajdaka, który, bądźmy szczerzy, Jacques, może myśleć o wykończeniu ciebie; na… Nie!

— Teoretyzujesz na temat jutra. Szczury są dziś i tu! W takim razie czego domagasz się ode mnie?

— Odrzuć te propozycje. Poślij tam mnie z jedną brygadą. Możemy wykopać tego Pappasa do wszystkich diabłów… chyba, że pozwolimy mu zanadto urosnąć w siłę!

Reinach dobrodusznie potrząsnął głową.

— I kto tu jest podżegaczem wojennym? — zapytał.

— Nigdy nie zaprzeczałem, że mamy przed sobą jeszcze długą walkę — w głosie Fourrego zabrzmiał smutek. W życiu swym widział zbyt wielu ludzi, którzy jęcząc tarzali się po ziemi z wyprutymi flakami. — Chcę tylko mieć pewność, że posłuży ona do osiągnięcia celu ostatecznego, do tego, by świat nigdy więcej nie zaznał wojny. Żeby moje wnuki i prawnuki nigdy więcej nie musiały chwytać za broń.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Mariusz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mariusz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Poul Anderson - The Shield of Time
Poul Anderson
libcat.ru: книга без обложки
Poul Anderson
Poul Anderson - Flandry of Terra
Poul Anderson
Poul Anderson - Delenda est
Poul Anderson
Poul Anderson - Az egyetlen játék
Poul Anderson
Poul Anderson - Komt Tijd
Poul Anderson
Poul Anderson - Le bouclier du temps
Poul Anderson
Poul Anderson - Pod postacią ciała
Poul Anderson
Poul Anderson - A Stone in Heaven
Poul Anderson
Отзывы о книге «Mariusz»

Обсуждение, отзывы о книге «Mariusz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x