Neal Stephenson - Peanatema

Здесь есть возможность читать онлайн «Neal Stephenson - Peanatema» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2009, ISBN: 2009, Издательство: Mag, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Peanatema: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Peanatema»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stephenson opisał tu badaczy, filozofów, naukowców, którzy zostali zamknięci w zakonach i pozbawieni dostępu do komputerów, akceleratorów cząstek oraz reszty niezbędnego ustrojstwa, lecz nie zaprzestali swoich badań. Opracowali nowe metody pracy, równie dobre, a może nawet lepsze od starych, bo działające wyłącznie w oparciu o wszechstronne możliwości psychofizycznego instrumentarium człowieka. Tym samym Stephenson zdaje się mówić wprost — jedyną technologią, którą warto rozwijać jest człowiek.

Peanatema — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Peanatema», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— To kwestia higieny — odparłem.

— Uważacie, że itowie są brudni?

— W higienie nie chodzi właściwie o brud jako taki, tylko o zarazki. Należy ograniczać rozprzestrzenianie się sekwencji, które mogłyby być niebezpieczne. Nie uważamy itów za brudnych w tym sensie, że się nie myją. Rzecz w tym, że mają stały kontakt ze swobodnie rozchodzącymi się informacjami.

— Ale po co ten zakaz? Kto w ogóle wymyślił te wszystkie głupie reguły? Czego się bał?

Cord mówiła bardzo głośno. Gdybyśmy tak rozmawiali w refektarzu, miałbym pewnie duszę na ramieniu, ale tutaj, w przestrzeni pełnej cierpliwych i głuchych maszyn, słuchałem jej z przyjemnością. Ruszyliśmy dalej, a ja cały czas szukałem wytłumaczenia, jakie byłaby skłonna przyjąć. Minęliśmy już najbardziej złożoną część mechanizmu, odpowiedzialną za ruch wskazówek, i zostało nam do obejrzenia pół tuzina pionowych wałów, wychodzących przez dziury w dachu i łączących się z elementami gwiezdnego kręgu: napędem biegunowym teleskopów i synchronizatorem zenitalnym, który korygował wskazania zegara codziennie w południe (przynajmniej w pogodne dni). Ostatni odcinek drogi do gwiezdnego kręgu stanowiły spiralne schody, okręcające się dookoła największego z wałów, napędzającego ogromny Teleskop Mithry i Mylaksa.

— Ta ogromna machina do cięcia metalu…

— Pięcioosiowy elektryczny frez łukowy.

— Zauważyłem, że ma takie dźwignie, dostosowane do ludzkiej ręki. Po skończonej pracy za ich pomocą sterowałaś ruchami płyty. Na pewno mogłabyś też w ten sposób pokierować wycinaniem żądanego kształtu?

— Pewnie. — Wzruszyła ramionami. — Tylko musiałby to być bardzo prosty profil.

— Kiedy wypuszczasz dźwignie z rąk i urządzenie syntaktyczne przejmuje kontrolę, frez ma o wiele większe możliwości, prawda?

— Nieskończenie większe. Właściwie nie ma chyba kształtu, którego nie dałoby się wyciąć na maszynie sterowanej syntaktem. — Z kieszeni na biodrze Cord wyjęła zegarek na srebrzystym łańcuszku z drobniuteńkich, idealnie gładkich ogniwek. — Ten łańcuszek zrobiłam na swoim egzaminie czeladniczym. Wycięłam go z litego bloku tytanu.

Dotknąłem go. Miałem wrażenie, jakby po palcach pociekła mi strużka lodowatej wody.

— Syntakty usprawniają działanie wielu urządzeń, na przykład tych do odczytu i zapisu sekwencji genetycznych, korygowania protein, programowanej nukleosyntezy.

— Nie mam pojęcia, o czym mówisz — przyznałem.

— To dlatego, że nikt już się tym nie zajmuje.

— A ty skąd tyle o tym wiesz?

— Uczymy się o tym przy okazji poznawania historii Pierwszej i Drugiej Łupieży.

— Nie znam się na tym, dlatego muszę cię prosić, żebyś po prostu przeszła do rzeczy.

Zatrzymaliśmy się u szczytu schodów do gwiezdnego kręgu. Popchnąłem drzwi i wyszliśmy na zewnątrz, mrużąc oczy przed oślepiającym blaskiem dnia. Widziałem, że Cord jest nieco rozdrażniona. Po spotkaniach Orola z Flekiem i Quinem wiedziałem już, że rzemieślnicy potrafią się szybko zniecierpliwić naszym — jak to postrzegają — pokrętnym sposobem wysławiania się. Dlatego na chwilę po prostu się zamknąłem i dałem jej się spokojnie rozejrzeć.

Znajdowaliśmy się na dachu praesidium: olbrzymim kamiennym dysku podpartym kopułą sklepienia. Powierzchnia dysku była prawie płaska, tylko na środku wybrzuszała się lekko, co miało ułatwić spływanie deszczówki. Kamień pokrywały wyryte lub inkrustowane symbole kosmograficzne. Na obwodzie dysku ustawiono megality oznaczające miejsca, w których wybrane ciała niebieskie wschodziły i zachodziły w różnych porach roku. Wewnątrz ich kręgu znajdowało się kilka wolno stojących budowli. Na samym środku dysku znajdował się Pinakiel, owinięty podwójną helisą wiecznych schodów. Jego czubek stanowił najwyższy punkt całego tumu.

Największymi konstrukcjami były dwie kopuły wielkiego teleskopu. Dookoła znajdowało się całkiem sporo mniejszych kopułek, pozbawione okien laboratorium, w którym pracowaliśmy z tabliczkami fotomnemonicznymi, oraz ogrzewana kaplica, gdzie Orolo najchętniej pracował i nauczał swoich fidów. Poprowadziłem Cord w tym właśnie kierunku. Przeszliśmy przez dwoje drzwi z okutego żelazem twardego drewna (tu, na górze, pogoda bywała naprawdę paskudna) i znaleźliśmy się w małym, zacisznym pokoiku, który — ozdobiony łukowatymi oknami i witrażowymi rozetami — przypominał budowle ze Starej Epoki Matemowej. Na stole, tam gdzie ją zostawiłem, leżała tabliczka fotomnemoniczna, którą dał mi Orolo. Miała kształt dysku, wielkość dwóch złożonych dłoni, grubość trzech palców i była wykonana z ciemnego szklistego tworzywa. Utrwalono na niej obraz Mgławicy Saunta Tancreda, matowy i słabo widoczny, dopóki nie przesunąłem go na bok, dalej od wpadających przez okno promieni słońca.

— W życiu nie widziałam takiego pękatego fototypu — stwierdziła Cord. — To jakiś zabytek techniki?

— To coś lepszego. Fototyp rejestruje jedną wybraną chwilę, nie uwzględnia wymiaru czasu. A tu widzisz? Obraz jest bardzo blisko górnej powierzchni…

— Widzę.

Przytknąłem palec do bocznej powierzchni tabliczki i przesunąłem nim w dół. Obraz mgławicy skurczył się i cofnął w głąb szkła, ale rozrzucone po niebie gwiazdy nie zmieniły położenia. Kiedy czubek mojego palca dojechał do krawędzi tabliczki, mgławica stała się jedną oślepiająco jasną gwiazdą.

— W dolnej warstwie tabliczki widzimy Gwiazdę Tancreda w noc eksplozji, w roku czterysta dziewięćdziesiątym. Praktycznie w tej samej chwili, gdy jej światło przedarło się przez naszą atmosferę, saunt Tancred spojrzał w niebo i ją zauważył. Natychmiast wstawił tabliczkę fotomnemoniczną, taką jak ta, do największego teleskopu w swoim koncencie, i wycelował go w tę supernową. Tabliczka tkwiła w teleskopie i w pogodne noce fotografowała mgławicę aż do roku dwa tysiące dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego, kiedy to wyjęto ją i powielono, aby rozdystrybuować obraz wśród tysięczników.

— Takie obrazki stale się przewijają gdzieś w tle w szpilach fantastycznych — stwierdziła Cord. — Nie wiedziałam, że to eksplozja. — Przesunęła palcem po skraju tabliczki, w sekundę przemierzając tysiąclecia. — Ale to przecież oczywiste.

— Tabliczka ma więcej funkcji.

Pokazałem jej, jak przybliżać wybrany fragment obrazu. Powiększenie ograniczała tylko rozdzielczość tabliczki.

Nagle Cord zrozumiała, do czego zmierzam.

— Musi mieć wbudowany jakiś syntakt — stwierdziła.

— Właśnie. Dzięki temu ma znacznie większe możliwości niż fototyp. Tak samo twój pięcioosiowy frez jest potężniejszy, bo ma mózg.

— Czy to nie jest czasem naruszenie Dyscypliny?

— Niektóre zdobycze praksis zostały wkomponowane w Dyscyplinę: nowomateria w naszych zawojach i sferach albo właśnie takie tabliczki.

— Zostały wkomponowane… Kiedy? Kiedy zapadły te wszystkie decyzje?

— Na konwoksach po Pierwszej i Drugiej Łupieży. Widzisz, nawet po zakończeniu Epoki Praksis koncenty zachowały ogromne wpływy, ponieważ mogły sprzęgać procesory wynalezione w ich referatach syntaktycznych z innymi urządzeniami. Niektóre z tych urządzeń wytwarzały nowomaterię, inne pozwalały manipulować sekwencjami. To się ludziom skojarzyło ze Straszliwymi Wypadkami i doprowadziło do Pierwszej, a potem Drugiej Łupieży. Przepisy ograniczające nasze kontakty z itami oraz określające dozwolone i zakazane wytwory praksis pochodzą właśnie z tego okresu.

Nadal wyrażałem się zbyt niekonkretnie jak na gust Cord, ale teraz zobaczyłem w jej oczach błysk zrozumienia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Peanatema»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Peanatema» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Neal Stephenson - Cryptonomicon
Neal Stephenson
Neal Stephenson - Reamde
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
Neal Stephenson - Anathem
Neal Stephenson
Neal Stephenson - Zodiac. The Eco-Thriller
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
Neal Stephenson - The Confusion
Neal Stephenson
Отзывы о книге «Peanatema»

Обсуждение, отзывы о книге «Peanatema» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x