Kim Robinson - Błękitny Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Błękitny Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Błękitny Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Błękitny Mars

Błękitny Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Chyba że ktoś próbuje regulować jego poziom albo stopień zasolenia. Słyszałeś o tych ludziach?

— Tak. Nie sądzę, żeby osiągnęli spektakularne sukcesy. Mechanika zwiększania stężenia soli nadal jest w powijakach.

— Jeśli im się uda, zabiją gatunki słodkowodne.

— To prawda. Za to uszczęśliwią gatunki słonolubne.

Sax i Ann ruszyli przez środek statku ku placowi nad dokiem. Przeszli między długimi, wysokimi po pas rzędami winnic przyciętych do kształtu litery „T”. Pnącza ciężkie były od winnych gron w kolorach od matowego indygo i paproci po jasny wirydon. Teren za winnicami pokrywała mieszanina roślin — całość wyglądała jak preria, poprzecinana śladami stóp.

W restauracji z widokiem na plac otrzymali posiłek złożony z makaronu i krewetek. Wszędzie słychać było rozmowy. Nagle ktoś wybiegł z kuchni, wskazując na nadgarstek: właśnie nadeszła wiadomość na temat kłopotów w windzie kosmicznej. Oddziały ONZ, które pełniły zwyczajową służbę na Nowym Clarke’u, przejęły całą stację, a marsjańską policję oskarżyły o korupcję i odesłały na planetę, deklarując, że od tej chwili przedstawiciele ONZ sami będą zarządzali górnym końcem windy. Ziemska Rada Bezpieczeństwa ONZ ogłosiła, że lokalni urzędnicy przekroczyli swoje uprawnienia, lecz z tego oświadczenia nie wynikało, iż Marsjanie powinni wrócić na górę. Sax nazwał je zasłoną dymną.

— Och, nie do wiary! — powiedział. — Obawiam się, że Maja się wścieknie.

Ann potoczyła oczyma.

— Sądzę, że to naprawdę nie jest najważniejsze.

Ann wydawała się zaszokowana i — po raz pierwszy, odkąd Sax znalazł ją w kalderze Olympusa — w pełni zaangażowana w aktualną sytuację. Ta wiadomość jakby przywołała ją z oddali, zresztą wstrząsnęła także Saxem i żeglarzami, chociaż przedtem tak jak Ann dystansowali się wobec spraw na lądzie. Ludzie w restauracji zaczęli rozmawiać o aktualnej sytuacji; wszyscy używali tych samych stów: przewrót, kryzys, groźba wojny. Sax słyszał w głosach zebranych niedowierzanie, a na ich twarzach dostrzegał gniew.

Osoby siedzące przy ich stoliku patrzyły na Saxa i Ann, ciekawe ich reakcji.

— Będziecie musieli jakoś rozwiązać ten problem — zauważył jeden z przewodników.

— Dlaczego my? — odparła cierpkim tonem Ann. — Moim zdaniem, właśnie wy musicie coś z tym zrobić. Odpowiadacie teraz za Marsa. My jesteśmy tylko parą starych issei.

Ich towarzysze popatrzyli na nią ze strachem, niepewni, jak rozumieć jej słowa. Ktoś się zaśmiał. Mężczyzna, który się odezwał, potrząsnął głową i stwierdził:

— Nieprawda. Ale masz rację, przyjrzymy się sytuacji i ustalimy z innymi statkami, w jaki sposób zareagować. Wypełnimy naszą powinność wobec planety. Mówiłem tylko, że wiele osób będzie oczekiwać jakiegoś gestu z waszej strony. Nie mamy pojęcia, jak się zachowacie.

Ann nie odpowiedziała, a Sax wrócił do przerwanego posiłku, intensywnie rozmyślając. Doszedł do wniosku, że ma ochotę pomówić z Mają.

Był wieczór, zachodziło słońce. W dalszej części kolacji wszyscy próbowali się zachowywać normalnie. Sax stłumił uśmieszek. Na świecie mógł panować międzyplanetarny kryzys, lecz posiłek należało zakończyć w odpowiednim stylu. A żeglarze nie wyglądali na ludzi, którzy zamierzają się martwić o przyszłość Układu Słonecznego. Powoli więc nastrój zaczął się poprawiać, a przy deserze wróciła przyjemna atmosfera. Gospodarze cieszyli się z odwiedzin Ann i Saxa. Potem, w ostatnim świetle dnia oboje wymówili się zmęczeniem, toteż żeglarze odprowadzili ich do łodzi. Fale na zatoce Chryse były o wiele większe, niż się wydawały z góry.

Sax i Ann odpłynęli w milczeniu, pogrążeni we własnych myślach. Sax patrzył na statek mieszkalny i rozmyślał o tym, co na nim widział. To było dobre życie. A jednak coś… Zastanowił się przez chwilę i uświadomił sobie, że w ostatnich dniach nie doświadczył żadnych zaćmień pamięci. Odczuwał z tego powodu wielką satysfakcję, chociaż równocześnie dziwne przygnębienie. Czy w ogóle powinien próbować opowiedzieć o tym Ann? Czy możliwe było przekazanie własnych myśli?

— Czasami żałuję… — zaczął. — Kiedy widzę tych żeglarzy i życie, które prowadzą… Wydaje mi się ironią losu, że my… że stoimy na krawędzi… czegoś w rodzaju złotego wieku… — Powiedziawszy to, poczuł się głupio. -…Rozpocznie się natychmiast, kiedy wymrze nasze pokolenie. Pracowałem na to przez całe życie, a teraz muszę umrzeć i nie doczekam…

— Jak Mojżesz poza Izraelem.

— Tak? Nie udało mu się do niego dotrzeć? — Sax potrząsnął głową. — Stare historie… — To był symbol, taki jak nauka, jak przebłyski intuicji prowadzące badacza do jakiegoś eksperymentu, kiedy trzeba coś wyjaśnić i zrozumieć. — No cóż, mogę sobie wyobrazić, jak się czuł. To jest… takie frustrujące. Chciałbym zobaczyć, co się dalej zdarzy. Czasami jestem zbyt ciekawski! W stosunku do historii, której nigdy nie poznamy. Przyszłość po naszej śmierci. I cała reszta. Wiesz, co to znaczy?

Ann patrzyła na niego uważnie. W końcu odparła:

— Wszystko któregoś dnia umiera. Lepiej umrzeć, sądząc, że przegapimy złoty wiek, niż z myślą, że odbierasz swoim dzieciom szansę na coś. Że zostawiasz je z różnego rodzaju długoterminowymi długami toksycznymi. To dopiero przygnębia! A tak, żal nam tylko samych siebie.

— Rzeczywiście.

I to mówiła Ann Clayborne! Sax poczuł na twarzy rumieniec i uznał, że owa reakcja naczyń włosowatych sprawia mu pewną przyjemność.

Wrócili na archipelag Oxia. Przepływali wśród wysp, dyskutowali o wspólnym życiu. Rozmowa przychodziła im łatwo. Jadali w kokpicie, sypiali w osobnych kabinach — jedno na lewej, drugie na prawej burcie. Pewnego rześkiego poranka, gdy od lądu wiał chłodny, pachnący wiatr, Sax powiedział:

— Ciągle się zastanawiam nad kwestią „brązów”.

Ann łypnęła na niego.

— Gdzie w tym miejsce na „czerwień”?

— No cóż, w pragnieniu pozostawienia dużej partii lądów w stanie nie tkniętym. Areofania.

— Areofania zawsze się łączyła z „zielenią”. Brzmiała jak „zieleń” z lekką domieszką „czerwieni”, jeśli mogę wyrazić swoją opinię. Khaki.

— Tak, przypuszczam, że tak. Koalicja Iriszki i „Uwolnić Marsa”, prawda? Ale istnieją także palone umbry, sjeny, ciemne alizaryny, indiańskie czerwienie.

— Tych ostatnich zupełnie tu nie dostrzegam. — Ann roześmiała się ponuro.

W gruncie rzeczy, śmiała się naprawdę często, chociaż jej humor bywał czasem zgoła zjadliwy.

Pewnego wieczoru Sax siedział w swojej kabinie, a Ann przebywała na górze blisko dziobu kadłuba (wybrała lewy, on — prawy kadłub katamaranu) i nagle usłyszał jej głośny śmiech. Wspiął się na pokład i rozejrzał. Pomyślał, że radość jego towarzyszki spowodował zapewne widok Pseudofobosa (większość osób nazywała go po prostu Fobosem), wschodzącego szybko na zachodzie, w swoim starym stylu; księżyce wyglądały jak dwa niemal identyczne małe, szare ziemniaki, a Ann śmiała się z nich.

— Sądzisz, że napaść na Clarke’a to poważna sprawa? — spytała pewnej nocy, kiedy udawali się na spoczynek.

— Trudno powiedzieć. Czasami myślę, że ludzie z ONZ tylko się odgrażają, ponieważ gdyby chcieli nas naprawdę zaatakować, nie postąpiliby tak… nieinteligentnie. Muszą wiedzieć, że Clarke’a bardzo łatwo… usunąć ze sceny.

— Kasei i Dao tak nie uważali.

— Nie, ale… — Sax nie chciał powiedzieć, że obaj spartaczyli swoje zadanie, obawiał się jednak, że Ann wyczytała ten komentarz z jego milczenia. — Wraz z towarzyszami z Da Vinciego stworzyłem w kalderze Arsia Mons ukryty za skalnym murem w północnej ścianie kompleks promieni laserowych. Jeśli wypalimy w kabel, stopimy go mniej więcej przy punkcie areosynchronicznym. Nie istnieje żaden system defensywny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Błękitny Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - The Complete Mars Trilogy
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Błękitny Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x