Kim Robinson - Błękitny Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Błękitny Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Błękitny Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Błękitny Mars

Błękitny Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Glebowy taras upstrzyły bladozielone rozetki maleńkich źdźbeł trawy. Tu i tam rosły kępy dłuższych źdźbeł. Większość z nich była martwa i lekko szara. Tuż obok stawu leżały stosy ciemnozielonych mięsistych liści o ciemnoczerwonych krawędziach. W miejscach, gdzie zieleń przechodziła w czerwień, znajdował się kolor, którego Sax nie potrafił nazwać, ciemny, lśniący brąz, osobliwie zabarwiony dwoma kolorami składowymi. Sax zrozumiał, że koniecznie trzeba wywołać wykres barw; ostatnio, kiedy był na zewnątrz, potrzebował go mniej więcej co minutę.

Pod niektórymi z tych dwubarwnych liści leżały woskowate kwiaty w prawie białym kolorze. Zauważył też jakieś pnącza o czerwonych łodygach i zielonych igłach; wyglądały jak miniaturowe wodorosty na plaży. Znowu prześladowała go — tym razem w naturze — mieszanina czerwonego z zielonym.

Słyszał odległy, niesiony na wietrze szum; może to powietrze igrało wśród skał, może bzyczały owady. Czarne muszki, pszczoły… Ponieważ ciśnienie cząstkowe było małe, musiały znosić w tej atmosferze jedynie około trzydziestu milibarów dwutlenku węgla, a w pewnym momencie nasycenie wewnętrzne okazało się wystarczające. Niestety, dla ssaków powietrze z pewnością nie było odpowiednie. Mogły wytrzymać jakieś dwadzieścia milibarów, lecz jeśli życie roślinne będzie się bujnie krzewiło we wszystkich niższych rejonach planety, poziom dwutlenku węgla powinien dość szybko spaść do pożądanego, a wtedy nawet ludzie mogliby się obywać bez zbiorników z powietrzem i masek na twarz. Uwolnić zwierzęta na Marsie!

Saxowi wydawało się, że w słabym szumie rozróżnia głosy zwierząt, immanentne bądź pojawiające się wraz z następną wielką falą viriditas. Szum odległych głosów. Wiatr. Spokój małej sadzawki na skalistej glebie. Taką przyjemność czuł zapewne Nirgal, gdy walczył z ostrym chłodem…

— Ann powinna to zobaczyć — mruknął Sax.

Nagle uświadomił sobie, że cały otaczający go świat został skazany na śmierć decyzją o usunięciu kosmicznych zwierciadeł. Tu znajdowała się górna granica biosfery, która z powodu straty światła i ciepła niewątpliwie się obniży, przynajmniej tymczasowo, a być może na dobre. Saxowi nie podobała się owa myśl, sądził jednak, że potrafi znaleźć sposób skompensowania tego utraconego światła. Terraformowanie przebiegało przecież całkiem dobrze przed pojawieniem się luster, nie były zatem konieczne. Zresztą planeta nie powinna być zależna od czegoś tak kruchego, lepiej więc pozbyć się ich teraz niż później, kiedy wraz z roślinami mogłyby wymrzeć populacje wielkich zwierząt.

Mimo to Sax odczuwał wstyd. Mimo iż dotąd sądził, że martwa roślinna materia to tylko nawóz, że rośliny nie cierpią w przeciwieństwie do zwierząt. Któż jednak może wiedzieć, co czują rośliny? Kiedy przyjrzeć im się uważnie, okazują się równie skomplikowane i tajemnicze jak każde inne przejawy życia. Sax zauważył, że rosną wszędzie wokół. Zajmowały całą dolinę, tworząc jedno wielkie pole turniowe, powoli rozrastające się w ogromny gobelin rozłożony na skale; przebijały się przez zwietrzałe minerały, łącząc się z nimi i tworząc pierwsze gleby, choć taki proces zachodził bardzo powoli. Każda szczypta gleby stanowiła mieszaninę niezwykle złożoną. W pewnej chwili Sax uzmysłowił sobie, że to pole turniowe jest najcudowniejszym krajobrazem, jaki kiedykolwiek widział.

Skupić się na problemie wietrzenia. Cały ten świat wietrzał. W tekście drukowanym po raz pierwszy tego słowa (w dokładnym znaczeniu) użyto w książce o Stonehenge w 1665 roku: Wietrzenie tak wielu stuleci. W tym kamiennym świecie. Wietrzenie. Język jako pierwsza dziedzina nauki, może jeszcze nie do końca jasna albo też wielowartościowa. Składanie w jedno. Symbol. Umysł jako stan pogody. Lub jako wietrzenie.

Chmury wznosiły się nad okoliczne zachodnie pagórki, dolne części chmur opierały się na warstwie cieplnej tak regularnie, jak gdyby ułożono je na tafli szkła. Przypominały fakturę utkanej wełny. Przesuwały się na wschód.

Sax wstał i wyszedł z kotliny otaczającej sadzawkę. Nic go już teraz nie chroniło przez szokująco silnym wiatrem — chłód stał się nagle tak intensywny, jak gdyby akurat właśnie w tej sekundzie rozpoczęła się epoka lodowcowa. Sax wiedział, że za ochłodzenie się jego ciała odpowiedzialny jest ruch powietrza. Temperatura wynosiła dwieście sześćdziesiąt dwa kelwiny, jednak wiatr wiejący z prędkością około siedemdziesięciu kilometrów na godzinę, z o wiele silniejszymi porywami, obniżał ją do około dwustu pięćdziesięciu stopni. Czy Sax dobrze obliczył? Bez hełmu było mu naprawdę bardzo zimno. Saxowi zdrętwiały także ręce i stopy, a twarzy prawie nie czuł, jakby miał na niej grubą maskę. Drżał, a kiedy mrugał, zlepiały mu się powieki; łzy zamarzały. Musiał wrócić do pojazdu.

Z trudem posuwał się po skalnym terenie, zaskoczony, że siła wiatru tak bardzo wzmacnia zimno. Od czasów dzieciństwa temperatura jego ciała z pewnością nie obniżyła się tak jak w tej chwili. Zapomniał już, jak powietrze potrafi być lodowate. Zataczając się w podmuchach wiatru, wspiął się na niskie wybrzuszenie starej lawy i spojrzał ku szczytowi wzgórza. Stał tam jego rover — duży, jaskrawozielony, połyskujący niczym statek kosmiczny — oddalony o jakieś dwa kilometry w górę wzgórza. Bardzo pożądany widok!

Tyle że nagle wokół Saxa wirować zaczął śnieg, dramatycznie demonstrując wielką prędkość wiatru. Małe ziarniste kulki uderzały o gogle. Ruszył w stronę rovera i ze spuszczoną głową obserwował wirujący ponad skalną powierzchnią śnieg. W powietrzu było go tak dużo, że początkowo sądził, iż zaparowały mu okulary, jednak po sprawiającej ból zimnej operacji wytarcia wnętrza, zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z kondensacją w powietrzu. Nie potrafił powiedzieć, czy jest to drobny śnieg, mgła czy też pył.

Ciężko stąpał w górę. Następnym razem, gdy podniósł oczy, powietrze tak zgęstniało od śniegu, że już nie widział rovera. Postanowił się pospieszyć. Miał szczęście, że skafander był dobrze izolowany i wyposażony w elementy grzewcze. Niestety, mimo iż nastawił ogrzewanie na maksymalną moc, zimno zacinało go w lewy bok, jak gdyby był zupełnie nagi. Widoczność sięgała jedynie plus minus dwudziestu metrów; zmiany następowały szybko, zależnie od tego, jak dużo płatków śniegu przelatywało w danej chwili obok Saxa; znajdował się w bezkształtnej, na przemian rozszerzającej się i kurczącej, bańce bieli — zamarzniętej mgły lub pary — którą stale przenikały fruwające płatki śniegu. Sax podejrzewał, że może znalazł się nawet w burzowej chmurze. Nogi miał sztywne. Otoczył tułów ramionami, wsuwając ręce w rękawicach pod pachy. Nie wiedział, czy posuwa się we właściwym kierunku. Wydawało mu się, że odkąd tak znacząco zmalała widoczność, nie zbaczał z kursu, równocześnie miał także wrażenie, że przeszedł już długą drogę, zatem rover nie powinien być daleko.

Na Marsie nie używano kompasów, lecz Sax miał w naręcznym komputerze i w Al pojazdu system naprowadzający. Mógł na nadgarstku wywołać szczegółową mapę, zlokalizować siebie i rover, posuwać się przez jakiś czas, śledząc na wyświetlaczu pozycję, wreszcie skierować się bezpośrednio w stronę pojazdu. Uznał jednak, że ta operacja jest zbyt długa i nużąca, a po chwili doszedł do wniosku, że właśnie takie myśli mogą oznaczać, iż jego umysł, podobnie jak ciało, wymęczyło ciągłe zimno. Pracy nie było przecież aż tak wiele!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Błękitny Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - The Complete Mars Trilogy
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Błękitny Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x