Kim Robinson - Błękitny Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Błękitny Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Błękitny Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Błękitny Mars

Błękitny Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Te słowa o wiele bardziej do niego pasowały.

Wtedy z naręcznego komputera Ann dało się słyszeć brzęczenie sygnalizujące kolejną rozmowę, więc rozłączyła się z Saxem i odebrała. To był Peter, dzwonił na zaszyfrowanej częstotliwości „czerwonych”. Miał ponurą minę, jakiej Ann nigdy przedtem nie widziała.

— Ann! — Spojrzał uważnie na swój nadgarstek. — Słuchaj, mamo… chcę, abyś powstrzymała tych ludzi!

— Nie mów do mnie „mamo” — warknęła. — Próbuję. Możesz mi powiedzieć, gdzie są?

— Jasne, że mogę. Właśnie się włamali do namiotu Arsiaview. Przechodzą… wygląda, jak gdyby usiłowali podejść do „gniazda” od południa. — Z posępną miną odebrał informację od kogoś niewidocznego. — Dobrze. — Znowu na nią spojrzał. — Ann, czy mogę ci przełączyć Hastingsa na Clarke’u? Jeśli mu powiesz, że próbujesz powstrzymać atak „czerwonych”, wtedy może uwierzy, że za akcją stoi tylko kilku ekstremistów, nie będzie się wtrącał i ze wszystkich sił postara się utrzymać kabel na swoim miejscu. Obawiam się, że w obecnej chwili zamierza nas wszystkich pozabijać.

— Porozmawiam z nim.

I nagle pojawił się Hastings — twarz z odległej przeszłości. Dla Ann cofnął się czas, a ten człowiek wydał się nagle tak bardzo znajomy. Mężczyzna o szczupłej twarzy, udręczony, rozzłoszczony, po prostu kipiący agresją. Czy ktokolwiek inny musiał radzić sobie z tak ogromnymi naciskami w ciągu ostatnich stu lat? Nie. Ann opadły wspomnienia.

— Jestem Ann Clayborne — powiedziała, a kiedy Hastings skrzywił się jeszcze bardziej, dodała: — Chcę, aby pan wiedział, że walka, która toczy się na Marsie, nie odzwierciedla polityki partii „czerwonych”.

Po tych słowach żołądek ścisnął jej się i Ann poczuła, jak ostatni posiłek wraca jej do gardła w postaci przetrawionej papki. Jednak kontynuowała:

— Mamy do czynienia z działalnością odszczepieńców, grupy o nazwie „Kakaze”. To ci sami, którzy przerwali dajkę w Burroughs. Staramy się ich powstrzymać. Powinno nam się udać przed zmierzchem.

Był to najgorszy stek kłamstw, jaki kiedykolwiek wypowiedziała. Poczuła się, jak gdyby Frank Chalmers zstąpił z nieba i przejął władzę nad jej ustami; nie mogła znieść smaku takich słów na języku. Przerwała połączenie, zanim zdradzi ją wyraz twarzy. Hastings zniknął bez słowa, ponownie zastąpiło go oblicze Petera, który nie wiedział, że Ann nadal jest na linii; słyszała jego głos, chociaż obraz z nadgarstka syna pokazywał ścianę.

— Jeśli sami tego nie utną, będziemy musieli zrobić to my, w przeciwnym razie weźmie się za nas ZT ONZ, a wtedy wszystko diabli wezmą. Przygotowujemy się do kontrataku. Słowo!

— Peter! — krzyknęła mechanicznie Ann.

Na maleńkim ekranie ponownie pojawiła się jego twarz.

— Masz umowę z Hastingsem — wydusiła z siebie, ledwie mogąc spojrzeć na tego zdrajcę. — Teraz jadę do Kaseia.

Arsiaview była najbardziej południowym namiotem, wypełnionym teraz dymem, który unosił się w górze w długich bezkształtnych pasmach sugerujących rozmieszczenie wentylatorów. Wszędzie dzwoniły alarmy, głośno słyszalne w ciągle jeszcze dość gęstym powietrzu; na zielonych trawnikach walały się fragmenty szkieletu z przezroczystego plastiku. Ann potknęła się o ciało wygięte w taki sam sposób, jak postaci odnalezione w popiołach Pompejów. Namiot Arsiaview był wąski, lecz długi i Ann nie była pewna, w którą stronę powinna pójść. Szum dochodzący z wyrzutni rakietowych poprowadził ją w kierunku wschodnim, ku „gniazdu”, magnesowi szaleństwa, magnetycznemu monopolowi, który przyciągał szaleństwo Ziemi.

Najwyraźniej działano zgodnie z pewnym planem. Systemy obronne kabla dobrze dawały sobie radę z lekkimi pociskami „czerwonych”, jednak gdyby napastnicy całkowicie zniszczyli Sheffield i „gniazdo”, wtedy siły ZT ONZ nie mogłyby się dostać na planetę, zatem wiszący kabel nie miałby już dla nikogo znaczenia. Ten plan musiał być przystosowany do układów z Burroughs.

Plan był jednak kiepski. Burroughs leżało na nizinach, a więc otoczone powietrzem, w którym ludzie mogli przeżyć na otwartej przestrzeni, przynajmniej przez jakiś czas. Sheffield natomiast znajdowało się wysoko i zniszczenie namiotu równało się powrotowi do przeszłości, do roku 2061, czasów, gdy pęknięty namiot oznaczał śmierć dla wszystkich, którzy w nim przebywali. Jednocześnie sporą część miasta zbudowano pod ziemią, w wielu kolejnych piętrach przy ścianie kaldery. Bez wątpienia zeszła tam większość populacji. Jeśli przeniesie się tam również walka, sytuacja zmieni się w przerażający koszmar. A na powierzchni mieszkańcom groziły pociski z kabla nad nimi. Ludzie zapewne w ogóle nie wiedzieli, co się dzieje. W miarę jak Ann zbliżała się do „gniazda”, słyszała coraz większy szum: zakłócenia w interkomie, oderwane słowa, gdy radio schwytało fragmenty innych zakodowanych częstotliwości:

— …Wzięli Arsiaview… trr…

— Potrzebujemy AI z powrotem, ale powiedziałbym oś „x” — trzy, dwa, dwa, oś „y” — osiem… trr…

Potem prawdopodobnie wystrzelono w kabel kolejną partię pocisków, ponieważ Ann zauważyła nad głową wznoszący się ciąg jaskrawych świetlnych eksplozji. Nie towarzyszyły im żadne dźwięki, lecz w chwilę później na namioty wokół niej spadł deszcz dużych, czarnych fragmentów, które przebiły przezroczysty materiał lub niewidoczną ramę i upadły na budynki. Mimo rzadkiego powietrza i tłumiącego dźwięki materiału namiotu hałas był potężny, a ziemia pod stopami zaczęła wibrować. Szaleństwo trwało przez dziesięć minut. Cały czas spadały skorupy i w każdej sekundzie Ann mogła stracić życie. Stała, patrząc w górę na ciemne niebo, i czekała, aż atak się skończy.

Wreszcie się uspokoiło. Ann wcześniej wstrzymała oddech i dopiero teraz zaczerpnęła powietrza. Peter miał kod „czerwonych”, więc przywołała jego numer i wystukała go; w odpowiedzi otrzymała jedynie zakłócenia. Po chwili dotarły do niej jakieś zniekształcone urywki zdań — usłyszała głos Petera, który opisywał posunięcia „czerwonych” przedstawicielom „zielonych” albo może nawet ludziom z ZT ONZ. W takim razie tamci mogli odpalić rakiety obronne z kabla. Tak, to był na pewno Peter; jego słowa przeplatały się z trzaskami. Jak gdyby przywoływał pociski. Potem nastąpiły już tylko zakłócenia.

Przy podstawie windy krótkie błyski wybuchającego światła zmieniały barwę niższej części kabla z czarnej w srebrną, potem ponownie w czarną. W Arsiaview zaczęły dzwonić i wyć wszystkie alarmy. Dym przesunął się ku wschodniemu brzegowi namiotu. Ann znalazła się na prowadzącej z północy na południe alei i pochyliła się przy wschodniej ścianie budynku, płasko przyciskając się do betonu. W budynkach na całej alei nie było już ani jednego okna. Słyszała grzmoty, trzaski i hulający wiatr. Potem zapadła cisza, jak gdyby zupełnie ucichł wiatr.

Ann wstała i przeszła przez osadę. Gdzie można iść, gdy giną ludzie? Znajdź swoich przyjaciół, jeśli potrafisz. I jeśli umiesz powiedzieć, kim są.

Otrząsnęła się z tych myśli i dalej szukała grupy Kaseia. Zaczęła od miejsca, gdzie zdaniem Dao, mieli być, potem zastanowiła się, dokąd mogli pójść. Istniała możliwość, że nie ma ich w mieście, jeśli jednak tu pozostali, może wybrali wschodni namiot, może przejmowali jeden po drugim, poddając je dekompresji, zmuszając ludzi do zejścia, a potem ruszając dalej. Ann nie opuszczała ulicy położonej równolegle do ściany namiotu, biegnąc naprzód tak szybko, jak potrafiła. Była w dobrej formie, ale co dziwne, nie mogła złapać oddechu, a pot moczył wnętrze skafandra. Ulica była pusta, niesamowicie cicha i nieruchomo martwa, toteż Ann chwilami nie wierzyła, że znajduje się w środku bitwy, ale równocześnie powoli traciła nadzieję, że kiedykolwiek znajdzie grupę, której szuka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Błękitny Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - The Complete Mars Trilogy
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Błękitny Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x