• Пожаловаться

Ian Mcdonald: Rzeka bogów

Здесь есть возможность читать онлайн «Ian Mcdonald: Rzeka bogów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2009, ISBN: 978-83-7480-154-6, издательство: MAG, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Ian Mcdonald Rzeka bogów

Rzeka bogów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rzeka bogów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Rzeka bogów” bez wysiłku bije na głowę dowolną spekulatywną powieść z ostatnich paru lat; to pełen wigoru skok w przyszłość Indii, widziany oczyma dziewięciu zupełnie różnych postaci. Ich historie wikłają się i łączą, podczas gdy McDonald nie tylko snuje rozbuchaną, pełną tajemnicy intrygę, ale także ilustruje przyszłe dylematy ludzkości, przeskakując od jednego odkrycia ku następnemu, prowadząc nas nieubłaganie ku przyszłości, jakiej sami byśmy sobie nie wyobrazili. (…) Książka się kończy, a czytelnik chce więcej, mimo że McDonald, w odróżnieniu od autorów paru innych potężnych tomiszczy, wie jak się kończy opowieść. Nieustanny potok objawień prowadzi do kulminacji, smutnej i ekscytującej zarazem, całkiem jakby autor, na równi z czytelnikiem, pragnął pozostać w roku 2047. „Rzeka bogów” (…) jest (…) prawdopodobnie jak dotąd najwybitniejszą powieścią Iana McDonalda. Gęsta, momentami trudna w odbiorze, kojarzy się z puszczonym na pełen gaz kulturowym zanurzeniem Williama Gibsona; jest pełna naukowego żargonu, spostrzeżeń religijnych i socjologicznych oraz nawiązań do sztuki, tak niskiej, jak i wysokiej. Powieść potrafi jednak wynagrodzić staranną lekturę, więcej niż rekompensując skupienie wartką akcją. Najnowsze dokonanie wielokrotnie już nagradzanego pisarza należy zaliczyć do najlepszych powieści SF wydanych w Stanach Zjednoczonych w tym roku.

Ian Mcdonald: другие книги автора


Кто написал Rzeka bogów? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Rzeka bogów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rzeka bogów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Sygnał w ośrodku słuchowym mówi jej, że tętno osiągnęło już odpowiednią wartość liczbową przez odpowiedni czas. Nadrobiła zaległości. Zebrała się w garść dzięki nierzeczywistości Alterre. Stopniowo się zatrzymuje, wchodzi w tryb ochłonięcia i wyskakuje z Alterre. Wirówka Międzynarodowej Stacji Kosmicznej to pierścień o stumetrowej średnicy, kręcący się tak, by dawać jedną czwartą ziemskiego ciążenia. Unosi się stromo przed nią i za nią; Lisa stale znajduje się na dnie odśrodkowej studni grawitacyjnej. Wiszące rośliny dodają trochę zieleni, ale nic nie jest w stanie zatuszować, że wokół nic, tylko aluminium, włókno węglowe, plastik, a za nim — nic. NASA nie robi okien w swoich statkach. Jak dotąd, kosmos jest dla Lisy Durnau pełzaniem z jednego hermetycznego pomieszczenia do drugiego.

Rozciąga się i przeciąga. Słabsza grawitacja inaczej obciąża inne grupy mięśniowe. Zrzuca podeszwy do biegania, napina palce stóp, stojąc na metalowym plastrze miodu. Oprócz narzuconego przez NASA intensywnego reżimu ćwiczeń bierze suplementy wapniowe — jest w tym wieku, gdy kobieta zaczyna myśleć o własnych kościach. Nowicjusze na ISS mają opuchnięte twarze i kończyny górne, bo w ciele przemieszczają im się płyny; jednoroczniacy wyglądają smukło, lekko i kocio; ale weteranom zaczynają się zjadać własne kości. Większość czasu spędzają w starym centrum, z którego stacja rozrastała się chaotycznie podczas swej półwiecznej historii. Nieliczni schodzą do nieczystej grawitacji, odśrodkowej czy innej. Legenda mówi, że nie daliby rady. Lisa Durnau wyciera się wilgotną chusteczką, chwyta szczebel na ścianie i ręka za ręką wspina się wzdłuż szprychy do rdzenia stacji. Czuje, jak jej waga maleje wykładniczo; może złapać kolejny uchwyt i podciągnąć się w górę o dwa, pięć, dziesięć metrów. Zaraz ma w rdzeniu spotkanie z Federalną. Jakiś weteran nurkuje ku niej, w połowie drogi wykonując eleganckie salto, żeby skierować stopy w dół. Kiwa głową i przetacza się obok Lisy, która przy jego elastyczności czuje się jak słoń morski, ale kiwnięcie głową jest pocieszające. Najcieplejsze z powitań na jakie stać ISS. Pięćdziesiąt osób to na tyle mało, żeby ze wszystkimi być po imieniu, ale wystarczająco dużo, by pojawiła się polityka. Czyli tak jak na uczelni. Fizyczność przestrzeni kosmicznej podoba się Lisie, ale żałuje, że budżet nie wysilił się na okna.

* * *

Szok numer dwa przyszedł pierwszego ranka w centrum Kennedy'ego, gdy siedziała na werandzie z widokiem na ocean, a pokojówka nalewała jej kawę. Wtedy właśnie zdała sobie sprawę, że dr Lisa Durnau, biolog ewolucyjny, zniknęła bez śladu, uprowadzona przez własne państwo. Nie zdziwiła się, słysząc od kobiety w garsonce, że ma zostać wysłana w kosmos. Departament Stanu nie przerzucał ludzi naddźwiękowymi samolotami do Kennedy’ego, żeby mogli sobie poobserwować życie ptaków. Kiedy skonfiskowano jej palmera i zastąpiono go modelem bez funkcji gadania, była to niedogodność, ale nie szok. Zdumienie, ale nie szok, kiedy odkryła, że opróżniono dla niej cały hotel. Siłownia, basen, pralnia. Wszystko tylko dla niej. Dzwoniąc po obsługę, czuła przyzwoite, prezbiteriańskie poczucie winy, dopóki nikaraguańska pokojówka nie oznajmiła jej, że ma dzięki temu coś do roboty. To znaczy, sama pokojówka powiedziała, że pochodzi z Nikaragui. Nalewała jej kawę — w tym samym momencie oszałamiającej paranoi przyszedł drugi szok: Lull przecież też zniknął. Nigdy nie przyszło jej do głowy, że to cokolwiek innego niż reakcja na rozpad małżeństwa.

Na następnym spotkaniu Lisa Durnau postawiła się Garniturzycy, która miała na nazwisko Suarez-Martin, wymawiane z hiszpańskim akcentem.

— Muszę wiedzieć — powiedziała, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę, nieświadomie powielając swoją rutynową rozgrzewkę. — Czy to samo stało się z Thomasem Lullem?

Federalna zajęła sobie na gabinet apartament menedżerski. Siedziała zwrócona plecami do panoramicznego okna wychodzącego na rakiety i pelikany.

— Nie wiem. Ale rząd Stanów Zjednoczonych nie miał nic wspólnego z jego zniknięciem. Ma pani moje słowo.

Lisa Durnau przeżuła tę odpowiedź parę razy.

— No dobra, to dlaczego ja? O co tu chodzi?

— Na pierwsze pytanie mogę udzielić odpowiedzi.

— No to już.

— Wzięliśmy panią, bo nie mogliśmy jego znaleźć.

— A drugie?

— Też będzie odpowiedź, ale nie tutaj. — Przesunęła po blacie plastikowy worek. — To będzie pani potrzebne.

Na worku widniało logo NASA, w środku był jeden standardowy kombinezon pod skafander, jaskrawożółty, taki sam rozmiar dla wszystkich.

Gdy ponownie zobaczyła Suarez-Martin, federalna nie miała już na sobie garsonki. Leżała przypięta do przeciwprzeciążeniowej leżanki, spod lotniczego skafandra na nadgarstkach i pod szyją wystawały jej skrawki żółtego ubranka NASA. Oczy miała zamknięte, a usta poruszały się w bezgłośnej modlitwie, choć Lisa odniosła wrażenie, że to rytuał strachu przed czymś znanym, a nie zupełnie nowym. Taki lotniskowy różaniec.

Pilot zajmował leżankę po lewej. Zajęty przedstartowymi testami i sprawdzaniem łączności, potraktował Lisę jak każdy inny ładunek. Wierciła się na leżance i czuła, jak żel przemieszcza się i dostosowuje do kształtów jej ciała — nieprzyjemnie intymne wrażenie. Daleko pod nią, w głębi wyrzutni, ładował się już trzydziestoterawatowy laser o promieniu skupionym na parabolicznym lustrze pod jej tyłkiem. Zaraz wystrzelą mnie w kosmos na końcu promienia świetlnego, gorętszego niż słońce, pomyślała, zdumiewając się spokojem, z jakim rozważała tę szaloną koncepcję. Może to niewiara w odruchu obronnym? A może nikaraguańska pokojówka wrzuciła jej coś do kawy? Kiedy próbowała zdecydować, odliczanie dotarło do zera. Komputer kontroli startów odpalił wielki laser. Powietrze pod Lisą zapłonęło i wykopało lekki stateczek z przyspieszeniem trzech g na orbitę. Dwie minuty później przyszła jej do głowy myśl tak absurdalna, że nie powstrzymała się przed chichotem, od którego przez żelową leżankę przeszły fale. Patrzcie no! Szczyt świata. Najbardziej ekskluzywne biuro podróży na świecie. Klub osiemsettysięczników! I to wszystko w czymś, co wygląda jak designerski wyciskacz do pomarańcz.

Właśnie wtedy trzeci szok podkradł się znienacka i rzucił na nią. Była to świadomość, jak niewielu ludziom będzie jej brakować.

* * *

Naszywka identyfikacyjna na żółtym kombinezonie mówi „Daley Suarez-Martin”. Federalna należy do osób, które urządzą sobie biuro gdziekolwiek, choćby w klitce pełnej zafoliowanej karmy dla astronautów. Palmer, butelka z wodą, płaski ekranik i zdjęcia rodzinne przypięte rzepami do ściany, tworząc łuk: trzy pokolenia Suarezów-Martinów ustawione na ganku wielkiego domu między palmami w wielkich terakotowych donicach. Ekranik telewizyjny jest ustawiony na zegar i mówi Lisie, że jest 1:15 Greenwich. Wykonuje odejmowanie. Środowy wieczór, byłaby teraz w Tacorofico Superica i piła trzecią margaritę, z bandą tych co zawsze znajomych.

— Jak tam adaptacja? — pyta Daley Suarez-Martin.

— Eee… no, w porządku. Naprawdę. — Wciąż coś ją delikatnie boli w tyle głowy, trochę jak przy pierwszym użyciu lighthoeka. To pewnie resztki leków przeciwko startowemu urazowi, które wypociła w kołowrotku dla chomików. W nieważkości czuje się potwornie obnażona. Nie wie co zrobić z rękami. Piersi sterczą jej jak lufy armat.

— Nie będzie tu pani długo siedzieć, naprawdę — mówi Daley Suarez-Martin. Na orbicie uśmiecha się dużo częściej niż w Kennedym albo w gabinecie Lisy w Lawrence. Nie bardzo można emanować urzędowym autorytetem w ubranku, które wygląda jak strój olimpijskiego saneczkarza. — Na początek jestem pani winna przeprosiny. Nie poinformowaliśmy pani do końca o stanie faktycznym.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rzeka bogów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rzeka bogów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Dorota Terakowska: Samotność bogów
Samotność bogów
Dorota Terakowska
Paweł Huelle: Weiser Dawidek
Weiser Dawidek
Paweł Huelle
Marek Huberath: Gniazdo Światów
Gniazdo Światów
Marek Huberath
Olga Tokarczuk: Prawiek I Inne Czasy
Prawiek I Inne Czasy
Olga Tokarczuk
Boris Akunin: Kochanek Śmierci
Kochanek Śmierci
Boris Akunin
Отзывы о книге «Rzeka bogów»

Обсуждение, отзывы о книге «Rzeka bogów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.