Robert Silverberg - Stochastyk

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Stochastyk» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Gdańsk, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Gold, RYT, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Stochastyk: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Stochastyk»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kiedy przeszłość krzyżuje się z przyszłością…
Nowy York. Ostatnie miesiące XX wieku. Lew Nicholas — ekspert w dziedzinie prognozowania przyszłości — osiągnął pozycję szarej eminencji, „twórcy królów”, człowieka, który mógłby doprowadzić Paula Quinna do Białego Domu w roku 2004.

Stochastyk — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Stochastyk», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Naturalnie. Pan Quinn i jego zespół zawsze z przyjemnością słuchają dobrych rad.

Oczy Carvajala poszukały moich, ale unikałem jego wzroku.

— Dziękuję — wyszeptał. — Na początek wynotowałem sobie parę rzeczy. Nieznacznie drżącą dłonią wręczył mi złożony kawałek białego papieru. Wziąłem kartkę nie patrząc na nią. Wydawało się, że nagle opuściły go wszystkie siły, jak gdyby wyczerpał ostatnie złoża swej energii. Jego twarz przybrała odcień szarości, napięte dotąd mięśnie zwiotczały.

— Dziękuję — mruknął znowu. — Bardzo panu dziękuję. Myślę, że wkrótce znów się zobaczymy.

I poszedł. Wychodząc kłaniał się tyłem jak japoński ambasador.

W tej branży spotyka się najrozmaitszych ludzi. Kręcąc głową rozłożyłem kartkę. Pajęczym charakterem pisma zanotowano na niej trzy następujące informacje:

1. Uważać na Gilmartina.

2. Obowiązkowe na terenie kraju żelowanie ropypoprzeć wkrótce.

3. Socorro za Leydeckera przed nadejściem lata. Dostać się do niego wcześnie.

Przeczytałem tekst dwukrotnie, nic nie zrozumiałem; czekałem na znajomy przebłysk intuicji, ale i on nie nastąpił. Było w Carvajalu coś takiego, co całkowicie paraliżowało moje zdolności. Ten upiorny uśmiech, wypalone oczy, zagadkowe notatki — wszystko, co było z nim związane, niepokoiło mnie i zaskakiwało.

— Wyszedł — zawołałem do Lombroso, który wynurzył się natychmiast z gabinetu.

— No i co?

— Nie wiem. Zupełnie nie wiem. Zostawił mi to — powiedziałem podając mu kartkę.

— Gilmartin. Żelowanie. Leydecker. — Lombroso zmarszczył brwi. — Dobra, czarodzieju. Co to znaczy?

Gilmartin to z pewnością kontroler stanowy, Anthony Gilmartin, który już kilkakrotnie starł się z Quinnem w kwestii fiskalnej polityki miasta, ale od kilku miesięcy było o nim zupełnie cicho.

— Carvajal przypuszcza, że w sprawie pieniędzy będziemy mieli kolejne problemy z Albany — zaryzykowałem. — Ale ty powinieneś wiedzieć na ten temat więcej ode mnie. Czy Gilmartin narzeka znowu na wydatki miasta?

— Nie padło z jego strony ani jedno słowo.

— Czy przygotowujemy wiązkę nowych podatków, które mu się nie spodobają?

— Gdyby tak było, to już byśmy cię o tym poinformowali, Lew.

— Więc nie szykuje się żaden ewentualny konflikt pomiędzy Quinnem i urzędem kontrolera?

— W najbliższej przyszłości niczego takiego nie widzę — powiedział Lombroso. — A ty?

— Ja też nie. Jeżeli chodzi o obowiązkowe żelowanie ropy…

— Rzeczywiście, prowadzimy właśnie rozmowy na temat przepchnięcia trudnej ustawy lokalnej — powiedział Lombroso. — Żaden tankowiec z nie zżelowaną ropą na pokładzie nie będzie mógł wpłynąć do Zatoki Nowojorskiej. Quinn nie jest pewien, czy to taka dobra koncepcja, na jaką wygląda, i zbieraliśmy się właśnie, żeby zwrócić się do ciebie z prośbą o prognozę. Ale narodowa ustawa o żelowaniu ropy?

Quinn nie wypowiadał się zbyt szeroko o zagadnieniach polityki ogólnokrajowej.

— Jeszcze nie.

— Nie, jeszcze nie. Może już pora. Może Carvajal wpadł tu na jakiś pomysł. A punkt trzeci…

— Leydecker — powiedziałem. Chodziło niewątpliwie o gubernatora Kalifornii, Richarda Leydeckera, jednego z najpotężniejszych ludzi w Partii Nowych Demokratów i pierwszego kandydata do nominacji prezydenckiej w roku 2000.

Socorro to po hiszpańsku „pomoc”, prawda, Bob? Pomagać Leydeckerowi, który nie potrzebuje żadnej pomocy? Dlaczego? A zresztą jak Paul Quinn miałby dopomóc Leydeckerowi? Popierając jego kandydaturę na prezydenta? Nie licząc życzliwości Leydeckera, nie widzę, co Quinn mógłby na tym zyskać; samemu Leydeckerowi zaś nie da to nic, czego by i tak nie miał już w kieszeni, więc…

— Soccoro to zastępca gubernatora Kalifornii — powiedział łagodnie Lombroso. — Carlos Socorro. Facet tak się nazywa, Lew.

Carlos. Socorro. Zamknąłem oczy. Naturalnie. Paliły mnie policzki. Sporządziłem tyle list, przygotowałem tyle wykazów ośrodków władzy w Partii Nowych Demokratów, półtora roku spędziłem pisząc w pocie czoła rozmaite analizy, a mimo to udało mi się zapomnieć prawowitego następcę tronu Leydeckera. Nie socorro, tylko Socorro, idioto!

— No dobrze, ale co on tu sugeruje? Że Leydecker ustąpi, przyjmując nominację, i zrobi Socorro gubernatorem? W porządku, to się zgadza. Ale dostać się do niego wcześnie? Do kogo? — Zawahałem się. — Do Socorro? Do Leydeckera? Wszystko to bardzo mętne, Bob. Nie przychodzi mi na myśl żadna interpretacja, która miałaby jakikolwiek sens.

— Co myślisz o Carvajalu?

— To wariat — powiedziałem. — Bogaty wariat. Zdziwaczały facecik chory umysłowo na politykę, — Schowałem notatkę do portfela. Huczało mi w głowie. — Zostawmy tę sprawę. Przymilałem się do niego, bo powiedziałeś, że powinienem być przymilny. Byłem dziś bardzo grzecznym chłopcem, prawda, Bob? Ale nie mam obowiązku traktować tych historii poważnie i nawet nie będę próbował. Chodźmy teraz na lunch, zapalmy dobrej kości, napijmy się porządnie wzmocnionego martini i pogadajmy o naszych sprawach.

Lombroso uśmiechnął się najpromienniejszym ze swych uśmiechów, poklepał mnie pocieszająco po plecach i wyprowadził z gabinetu. Wygnałem Carvajala z pamięci. Poczułem jednak chłód, jak gdybym wkroczył w nową porę roku — z pewnością nie była to wiosna, a chłód trzymał mnie jeszcze długo po zakończeniu lunchu.

12

Wciągu kilku najbliższych tygodni na serio zabraliśmy się do pracy nad planem wprowadzenia Paula Quinna — i nas samych — do Białego Domu. Nie musiałem już skrywać kompulsywnego pragnienia uczynienia burmistrza prezydentem; w tym czasie każdy w naszym gronie otwarcie przyznawał się już do tej samej namiętności, której tak się wstydziłem półtora roku temu. Odsłoniliśmy wszyscy nasze prawdziwe twarze.

Proces tworzenia prezydentów niewiele się zmienił od połowy dziewiętnastego wieku, choć w czasach siatek informacyjnych, prognoz stochastycznych i oddziaływania mass mediów na psychikę stosuje się nieco inne techniki. Punktem wyjścia jest oczywiście kandydat, najlepiej taki, który posiada mocne oparcie w jakimś gęsto zaludnionym stanie. Wasz człowiek musi być wiarygodnie prezydencki — powinien wyglądać i przemawiać jak prezydent. Jeśli nie jest to jego naturalny styl, należy wykształcić w nim umiejętność kreowania wokół siebie aury wiarygodności. Najlepsi kandydaci obdarzeni są przyrodzonymi zdolnościami. McKinley, Lyndon Johnson, Franklin D. Roosevelt i Wilson posiadali ów dramatyczny, prezydencki wygląd, podobnie jak Harding. Nikt nigdy nie przypominał prezydenta bardziej od Hardinga. Była to jego jedyna kwalifikacja na to stanowisko, ale wystarczyła, żeby zdołał je osiągnąć. Dewey, Al Smith, McGovern i Humphrey nie mieli tej cechy i przegrali, a Stevenson i Wilkie musieli zmierzyć się z kandydatami, którzy odznaczali się nią w większym stopniu niż oni. John F. Kennedy nie przystawał do ideału prezydenta z lat sześćdziesiątych — nie był paternalistycznym mędrcem — posiadał jednak inne atuty i zwyciężając w wyborach odmienił nieco model prezydenta, co okazało się korzystne dla, między innymi, Paula Quinna, zyskującego prezydencką wiarygodność dzięki podobieństwu do Kennedy’ego. Przyszły kandydat musi również przemawiać jak prezydent. Aby sprawiać wrażenie stanowczego, poważnego i energicznego, a zarazem życzliwego i elastycznego, powinien posługiwać się tonem niosącym ciepło i mądrość Lincolna, śmiałość Trumana, spokój Roosevelta i inteligencję Keenedy’ego. Tu Quinn nie potrzebował niczyjej pomocy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Stochastyk»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Stochastyk» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Nature of the Place
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Reality Trip
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Songs of Summer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Secret Sharer
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Good News from the Vatican
Robert Silverberg
libcat.ru: книга без обложки
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Stochastyk»

Обсуждение, отзывы о книге «Stochastyk» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x