Philip Dick - Płyńcie łzy moje, rzekł policjant

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Dick - Płyńcie łzy moje, rzekł policjant» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Płyńcie łzy moje, rzekł policjant: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stany Zjednoczone po wojnie domowej. Niemal absolutną władzę sprawuje policja, na każdym rogu stoją jej posterunki. Gwiazda show-businessu Jason Taverner, który gromadzi przed telewizorami trzydziestomilionową widownię, pewnego dnia budzi się w obskurnym pokoju hotelowym. Nikt go nie zna, a nawet o nim nie słyszał, na domiar złego nie ma jakichkolwiek dokumentów — w gruncie rzeczy nie istnieje, jest wyrzutkiem bez żadnych praw. Nic z tego nie rozumiejąc, tropiony przez policję, stara się odzyskać tożsamość…

Płyńcie łzy moje, rzekł policjant — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ale nie mamy — powiedział Buckman.

— Wiem, panie Buckman. Jeśli jednak akt tam nie ma, musi być jakiś powód. To nie może być przypadek, ktoś musiał je stamtąd zwinąć.

— Zwinąć — powtórzył z rozbawieniem Buckman.

— Ukraść, usunąć. — McNulty wyglądał na nieszczęśliwego. — Właśnie zabieram się do tej sprawy, panie Buckman.

Za dwadzieścia cztery godziny będę wiedział więcej. Do licha, możemy go zdjąć w każdej chwili. Nie sądzę, żeby to było coś poważnego. To pewnie jakiś kombinator, na tyle ustosunkowany, żeby usunąć swoje akta z…

— W porządku — przerwał Buckman. — Idź spać. Rozłączył się, stał przez chwilę, następnie poszedł w kierunku swojego gabinetu. Myślał intensywnie.

Na kanapie w gabinecie Buckmana spała jego siostra Alys. Z głębokim niesmakiem zobaczył, że ma na sobie obcisłe czarne spodnie, skórzaną męską koszulę, wielkie kolczyki w uszach i pas z żelaznych ogniw z ręcznie kutą klamrą. Oczywiście, znów zażywała narkotyki i — jak już wiele razy przedtem — znalazła jeden z jego kluczy.

— Niech cię szlag — powiedział, zamykając drzwi gabinetu, zanim zdążył ją dostrzec Herb Maime.

Alys poruszyła się we śnie. Jej kocia twarz skurczyła się w grymasie irytacji, prawa ręka usiłowała wymacać wyłącznik lampy jarzeniowej, którą zapalił wchodząc.

Złapał ją za ramiona — bez cienia przyjemności czując jej napięte mięśnie — i podniósł do pozycji siedzącej.

— Co to było tym razem? — zapytał groźnie. — Termalina?

— Nie. — Mówiła bardzo niewyraźnie. — Wodorosiarczan heksafenofryny. Nie rozcieńczony. Podskórnie.

Otworzyła wielkie bladoniebieskie oczy, patrząc na niego z wyzywającym zadowoleniem.

— Dlaczego, do diabła, zawsze tutaj przychodzisz?

Jak tylko zaczynała oddawać się fetyszyzmowi i/lub narkotyzować, zaraz wpadała do jego biura. Nie wiedział dlaczego, nigdy o tym nie mówiła. Prawdopodobnym wyjaśnieniem było lakoniczne oświadczenie, jakie kiedyś wymamrotała o „oku huraganu”, sugerujące, że w biurach Akademii Policyjnej czuje się bezpieczna, gdyż nie grozi jej aresztowanie, oczywiście, ze względu na jego pozycję.

— Fetyszystka — warknął na nią wściekle. — Mamy tu codziennie setkę takich jak ty, z tymi waszymi skórami, łańcuchami i sztucznymi penisami. Boże.

Stał, ciężko dysząc i trzęsąc się ze złości.

Ziewając, Alys ześlizgnęła się z kanapy, stanęła prosto i wyciągnęła długie szczupłe ramiona.

— Cieszę się, że już jest wieczór — powiedziała enigmatycznie, nie otwierając oczu.

— Teraz mogę iść do domu i do łóżka.

— A jak zamierzasz się stąd wydostać? — zapytał, chociaż znał odpowiedź. Za każdym razem odprawiali ten sam rytuał. Wykorzystywali szyb transportowy dla „izolowanych” więźniów politycznych; Alys przedostawała się nim z ostatniego biura w północnym skrzydle na dach, a stamtąd do lądowiska lataczy. Wchodziła i wychodziła w ten sposób, używając jego klucza.

— Pewnego dnia — rzekł do niej ponuro — natknie się na ciebie jakiś ofcer legalnie korzystający z szybu.

— I co zrobi? — Pogładziła krótko ścięte, siwe włosy. — Niech mi pan powie, sir. Ukłoni się ze skruchą?

— Jedno spojrzenie na twój nieprzytomny wyraz twarzy…

— Wiedzą, że jestem twoją siostrą.

— Wiedzą, ponieważ zawsze przychodzisz tu z takiego czy innego powodu albo w ogóle bez żadnego cholernego powodu — powiedział Buckman ostro.

Przysiadłszy na skraju najbliższego biurka, Alys zmierzyła go poważnym spojrzeniem.

— To naprawdę cię trapi.

— Tak, to naprawdę mnie trapi.

— To, że przychodzę tutaj i zagrażam twojej pozycji.

— Nie możesz zagrozić mojej pozycji — rzekł Buckman. — Mam nad sobą tylko pięciu ludzi, nie licząc dyrektora. Każdy z nich wie o tobie i nie może nic zrobić. Tak więc możesz robić, co chcesz.

Powiedziawszy to, wypadł do północnego skrzydła i przeszedł długim korytarzem do znacznie większego gabinetu, w którym najczęściej pracował. Usiłował nie patrzeć na nią.

— Mimo to starannie zamknąłeś drzwi — mówiła Alys, która przywlokła się za nim — żeby ten Herbert Blame, Mamę, Maime czy jak mu tam, mnie nie zobaczył.

— Jesteś odrażająca dla każdego normalnego mężczyzny.

— A Maime jest normalny? Skąd wiesz? Pieprzyłeś go?

— Jeżeli nie wyniesiesz się stąd — powiedział spokojnie, patrząc na nią ponad dwoma biurkami — każę cię rozstrzelać. Przysięgam Bogu.

Wzruszyła muskularnymi ramionami i uśmiechnęła się.

— Nic cię nie przeraża — mówił oskarżycielsko — od czasu operacji mózgu. Systematycznie, z rozmysłem pozwoliłaś pozbawić się wszelkich ludzkich odruchów. Jesteś teraz… — z trudem znajdował odpowiednie słowa; Alys zawsze tak na niego działała, że odbierało mu mowę. — Jesteś maszyną onanizującą się bez końca, jak szczur doświadczalny. Podłączyłaś się do ośrodka przyjemności w swoim mózgu i kiedy nie śpisz, pięć tysięcy razy na godzinę naciskasz przycisk. To dla mnie zagadka, dlaczego w ogóle chce ci się spać; dlaczego nie oddajesz się tej przyjemności dwadzieścia cztery godzi ny na dobę?

Czekał, lecz Alys nie odezwała się.

— Pewnego dnia — rzekł — jedno z nas umrze.

— Och? — powiedziała, unosząc jedną cienką, zieloną brew.

— Jedno z nas — mówił Buckman — przeżyje drugie i wtedy dopiero będzie miało uciechę.

Aparat telefoniczny na jego biurku zabrzęczał. Buckman niespiesznie podniósł słuchawkę. Na ekranie pojawiła się wymęczona twarz McNulty’ego.

— Przepraszam, że niepokoję, generale Buckman, ale właśnie otrzymałem wiadomość od jednego z moich ludzi. W Omaha nie ma żadnych śladów tego, że kiedykolwiek wydano metrykę jakiemuś Jasonowi Tavernerowi.

— A zatem to pseudonim — powiedział cierpliwie Buckman.

— Wzięliśmy jego odciski palców, stóp, próbki głosu, zrobiliśmy mu EEG. Wysłaliśmy je do Jedynki, do centralnego banku danych w Detroit. Nic nie znaleźli. Takich odcisków palców, stóp, takiego głosu czy encefalografu nie ma w żadnym banku danych na Ziemi. — McNulty wyprostował się z trudem i wykrztusił przepraszającym tonem: — Jason Taverner nie istnieje.

8

Jason Taverner na razie nie miał ochoty wracać do Kathy. Postanowił też nie próbować ponownie skontaktować się z Heather Hart. Poklepał kieszeń płaszcza, miał jeszcze pieniądze, a dzięki policyjnej przepustce mógł udać się dokądkolwiek. Policyjna przepustka była paszportem ważnym na całej planecie. Dopóki nie wyślą za nim listów gończych, mógł podróżować dokąd chciał, nawet do tak odludnych miejsc jak samotne, porośnięte dżunglą wyspy południowego Pacyfku. Tam mogą go szukać przez długie miesiące; z taka forsą, na tak rozległym terenie nie znajdą go.

Mam trzy walory działające na moją korzyść, uświadomił sobie. Pieniądze, urok osobisty i osobowość. Cztery: mam także czterdziestodwuletnie doświadczenie szóstaka.

Mieszkanie.

Jeśli jednak, pomyślał, wynajmę mieszkanie, zarządca zgodnie z prawem będzie musiał wziąć moje odciski palców; rutynowo wyśle je do centralnego Danpolu… a kiedy policja odkryje, że moje dokumenty są podrobione, znajdą mnie bez trudu. A zatem ta możliwość odpada.

Powinienem, powiedział sobie, znaleźć kogoś, kto ma już mieszkanie. Na jego nazwisko, na jego odciski palców.

Oznaczało to inną dziewczynę.

Gdzie mam jej szukać? — zadał sobie pytanie i odpowiedź miał już na końcu języka: w ekskluzywnym lokalu, do którego przychodzi wiele kobiet, w którym trzyosobowa, najlepiej murzyńska orkiestra gra jazzowe kawałki, i wszyscy są dobrze ubrani.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant»

Обсуждение, отзывы о книге «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x