Philip Dick - Płyńcie łzy moje, rzekł policjant

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Dick - Płyńcie łzy moje, rzekł policjant» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Płyńcie łzy moje, rzekł policjant: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stany Zjednoczone po wojnie domowej. Niemal absolutną władzę sprawuje policja, na każdym rogu stoją jej posterunki. Gwiazda show-businessu Jason Taverner, który gromadzi przed telewizorami trzydziestomilionową widownię, pewnego dnia budzi się w obskurnym pokoju hotelowym. Nikt go nie zna, a nawet o nim nie słyszał, na domiar złego nie ma jakichkolwiek dokumentów — w gruncie rzeczy nie istnieje, jest wyrzutkiem bez żadnych praw. Nic z tego nie rozumiejąc, tropiony przez policję, stara się odzyskać tożsamość…

Płyńcie łzy moje, rzekł policjant — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wpakowałem się w znajomość ze skomplikowaną, dziwną, chorą istotą, powiedział sobie Jason Taverner. Pokręconą tak samo jak Heather Hart, a nawet bardziej. Bardziej niż ktokolwiek, kogo spotkałem przez czterdzieści dwa lata życia. Tylko jak mam się jej pozbyć, żeby o wszystkim nie dowiedział się McNulty? Chryste, pomyślał z niesmakiem. Może nie zdołam. Może ona tylko bawi się mną, a kiedy się znudzi, wezwie gliny. A wtedy koniec ze mną.

— Czy nie uważasz — powiedział głośno — że przez ponad czterdzieści lat nauczyłem się, jak sobie z tym radzić?

— Ze mną? — spytała sprytnie. Kiwnął głową.

— Myślisz, że kiedy pójdziesz ze mną do łóżka, wydam cię glinom.

Jeszcze nie doszedł do tego wniosku. Był jednak bliski. Dlatego rzekł ostrożnie:

— Myślę, że na swój niezręczny, niewinny, dziewiętnastoletni sposób nauczyłaś się wykorzystywać ludzi. Uważam to za okropne. A kiedy raz zaczniesz, nie możesz przestać. Nawet nie wiesz, że to robisz.

— Nigdy bym cię nie wydała. Ja cię kocham.

— Znasz mnie zaledwie od pięciu godzin. Nawet mniej.

— Mimo to wiem. Jej głos, jej wyraz twarzy zdradzał głębokie przekonanie i powagę.

— Nawet nie jesteś pewna, kim jestem!

— Nigdy nie jestem pewna, kto kim jest. Co do tego musiał jej przyznać rację. Mimo to spróbował innej taktyki.

— Słuchaj. Jesteś dziwną kombinacją niewinnej romantyczki i… — urwał; nasuwało mu się słowo „podstępna”, ale szybko je odrzucił — i wyrachowanej, zręcznej manipulatorki.

Jesteś, myślał, umysłową prostytutką. Prostytuujesz się w myślach z każdym i ze wszystkim. Chociaż nigdy tego nie pojmiesz. A nawet gdyby, stwierdzisz, że zostałaś do tego zmuszona. Tak, zmuszona, tylko przez kogo? Przez Jacka? Przez Davida? Przez siebie samą, myślał. Przez to, że chciałaś dwóch mężczyzn jednocześnie — i miałaś obu.

Biedny Jack, myślał. Ty biedny, cholerny draniu. Szufujesz gówna gdzieś w obozie pracy na Alasce, czekając, aż uratuje cię ta wariatka. Nie wstrzymuj oddechu.

Tego wieczoru, bez entuzjazmu, jadł z Kathy kolację we włoskiej restauracji opodal jej pokoju. Zdawała się znać właściciela i kelnerów; w każdym razie powitali ją, a ona z roztargnieniem odpowiedziała na powitania, jakby ledwie je słyszała. A może, pomyślał Jason, ledwie zdawała sobie sprawę z tego, gdzie jest.

Dziewczynko, myślał, gdzie reszta twego ducha?

— Lasagna jest bardzo smaczna — powiedziała Kathy, nie patrząc na jadłospis; wydawała się teraz bardzo daleka i oddalała się coraz bardziej. Z każdą chwilą. Wyczuł nadchodzący kryzys. Jednakże nie znał jej dość dobrze, nie miał pojęcia, jaką przybierze formę. Nie podobało mu się to.

— Kiedy wybuchasz — spytał nagle, usiłując ją zaskoczyć — co robisz?

— Och — odparła obojętnie — rzucam się na podłogę i wrzeszczę albo kopię każdego, kto próbuje mnie powstrzymać, kto narusza moją wolność.

— Masz teraz na to ochotę? Spojrzała na niego.

— Tak.

Zobaczył, że jej twarz zmieniła się w maskę bólu i udręki. Oczy pozostały jednak suche. Tym razem nie będzie łez.

— Nie brałam leków. Powinnam zażywać dwadzieścia miligramów aktozyny dziennie.

— Dlaczego jej nie brałaś?

Nigdy nie przestrzegają zaleceń lekarza; już kilka razy spotkał się z takim przypadkiem.

— Otępia — odparła, dotykając nosa palcem wskazującym, jakby dopełniała jakiegoś skomplikowanego rytuału, który powinien być wykonany niezwykle dokładnie.

— Skoro jednak…

— Nie będą się pierdolić z moim umysłem — przerwała mu Kathy ostrym tonem. — Nie pozwolę na to żadnym UP. Wiesz, kto to jest UP?

— Chyba właśnie mi powiedziałaś.

Mówił cicho i spokojnie, kierując całą uwagę na nią… jakby próbował utrzymać ją w ryzach, zachować przy zdrowych zmysłach. Podano jedzenie. Było okropne.

— Czyż to nie jest cudownie, autentycznie włoskie? — spytała Kathy, nawijając spaghetti na widelec.

— Tak — przytaknął niepotrzebnie.

— Myślisz, że zamierzam wybuchnąć, i nie chcesz mieć nic z tym wspólnego.

— Zgadza się.

— To wyjdź.

— Ja… — zawahał się. — Lubię cię. Chcę mieć pewność, że nic ci nie jest.

Łagodne kłamstwo, z rodzaju tych, jakie aprobował. Brzmiało lepiej, niż gdyby powiedział: Jak tylko wyjdę, nie minie dwadzieścia sekund, a zadzwonisz do McNulty’ego. Był tego niemal pewien.

— Nic mi nie będzie. Odprowadzą mnie do domu. Niedbałym gestem wskazała na ludzi w restauracji: klientów, kelnerów i kasjera. Na kucharza pocącego się w przegrzanej, źle wietrzonej kuchni. Na pijaka przy barze, bawiącego się szklanką piwa Olympia.

— Nie bierzesz odpowiedzialności — rzekł, ostrożnie dobierając słowa, przekonany, że postępuje właściwie.

— Za kogo? Nie biorę odpowiedzialności za twoje życie, jeśli o tym mówisz. To twoja robota. Nie obciążaj mnie tym.

— Odpowiedzialności — powtórzył — za konsekwencje swojego postępowania.

Dryfujesz moralnie i etycznie. Wynurzysz się to tu, to tam, a potem znów idziesz pod wodę. Jakby nic się nie stało. Niech inni męczą się z falami przypływu.

Uniosła głowę, spojrzała mu w oczy i odparła:

— Zraniłam cię? Ocaliłam cię przed policją, to właśnie zrobiłam. A może źle postąpiłam? Co?

Jej głos przybrał na sile. Patrzyła na niego bezlitosnym, nieruchomym wzrokiem, nadal trzymając widelec z nawiniętym spaghetti. Westchnął. To beznadziejne.

— Nie — powiedział. — Dobrze zrobiłaś. Dziękuję. Doceniam to.

Mówiąc to, czuł, jak ogarnia go fala nienawiści za to, że tak go omotała. Jedna mała, zwyczajna dziewiętnastolatka, usidlająca takiego dojrzałego szóstaka jak on — to było tak nieprawdopodobne, że chwilami miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Z drugiej strony jego sytuacja wcale nie była zabawna.

— Czy jestem dla ciebie miła? — dociekała.

— Tak.

— Czujesz moją miłość do ciebie, prawda? Posłuchaj. Można ją niemal usłyszeć.

— Przez chwilę bacznie nasłuchiwała. — Moja miłość rośnie jak delikatna winorośl.

Jason skinął na kelnera.

— Co tutaj macie? — spytał szorstko. — Tylko piwo i wino?

— Jest jeszcze kompot, sir. Z najlepszej odmiany Acapulco Gold. I haszysz, pierwsza klasa.

— Ale żadnych mocniejszych trunków?

— Nie, sir. Ruchem ręki odprawił kelnera.

— Potraktowałeś go jak służącego — rzekła Kathy.

— Tak — przyznał i głośno jęknął. Zamknął oczy, pomasował nasadę nosa. Równie dobrze może dociągnąć to do końca; w końcu jednak zdołał wywołać jej gniew. — To kiepski kelner i kiepska restauracja. Chodźmy stąd.

— A więc tak zachowuje się osobistość. Rozumiem — powiedziała złośliwie Kathy i odłożyła widelec.

— Co wydaje ci się, że rozumiesz? — spytał, nie usiłując załagodzić sytuacji. Porzucił rolę wyrozumiałego przyjaciela i nigdy do niej nie wróci. Wstał i sięgnął po płaszcz.

— Idę — oznajmił. Włożył płaszcz.

— O Boże — powiedziała Kathy, zamykając oczy; jej usta, zniekształcone grymasem, były szeroko otwarte. — O Boże. Nie. Coś ty narobił? Czy wiesz, co zrobiłeś? Czy w pełni zdajesz sobie sprawę? Czy rozumiesz?

A potem, z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi pięściami, odchyliła głowę i zaczęła krzyczeć. Nigdy w życiu nie słyszał takich wrzasków; stał jak sparaliżowany, gdy te dźwięki — oraz widok skurczonej, wykrzywionej twarzy — ogłuszały go i otępiały. To krzyk udręczonej psychiki, mówił sobie, płynący z głębi podświadomości, nie wydawany przez jedną osobę, lecz przez całe społeczeństwo.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant»

Обсуждение, отзывы о книге «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x