John Varley - Złoty wiek

Здесь есть возможность читать онлайн «John Varley - Złoty wiek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Złoty wiek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Złoty wiek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rozrzucone na przestrzeni wielu kilometrów kwadratowych, poskręcane i osmalone blachy, zwęglone ludzkie szczątki, smród spalenizny. Nieszczęście. Tragedia. Katastrofa lotnicza. A raczej wielka mistyfikacja. Kiedy Bill Smith rozpoczynał śledztwo w sprawie powietrznej kolizji DC-10 z Jumbo-Jetem, nie podejrzewał, do jak szokujących wniosków go ono doprowadzi. Najchętniej uznałby, że oszalał, ale nie pozwalają mu na to dowody świadczące jednoznacznie o wielokrotnych działaniach speckomanda z przyszłości. Pasażerowie samolotów wcale nie giną: na minuty, a czasem na sekundy przed katastrofą są przerzucani w odległą przyszłość, a ich miejsca zajmują organiczne manekiny. Po co? Dlaczego? O tym Smith przekona się na własnej skórze, ponieważ przyszłość zjawi się także po niego.

Złoty wiek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Złoty wiek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Położyłem się i zrobiła mi masaż. Używała nie tylko rąk, a ja nie protestowałem. Potem podjąłem najtrudniejszą decyzję w życiu. Wstałem.

— Muszę iść do pracy.

Siedziała tam jak wycięta ze środka „Penthouse’a”, włącznie z lekkim zamgleniem, choć to mogło wynikać ze stanu moich gałek ocznych. Siedziała i patrzyła na mnie.

— Ta praca cię wykończy, Bili.

— Tak. Wiem.

— Zostań dziś ze mną. Pokażę ci San Francisco.

— Zdawało mi się, że o dziesiątej musisz gdzieś iść.

Twarz jej się zapadła. Czy powiedziałem coś strasznego? Nie mówiła, gdzie idzie o dziesiątej. Może miała odwiedzić dziecko w szpitalu.

Z hałasem odsunęła kurtynę natrysku i oboje weszliśmy do kabiny. Wstrząsnęła się, kiedy zimna woda dotknęła jej skóry, i przez chwilę obejmowaliśmy się jak małe dzieci. Zmieniłem wodę na ciepłą i znów ją objąłem. Kiedy odchyliła się w moich ramionach, zauważyłem, że jej sutki nie naprężyły się od zimna, jak to się zdarzało u mojej żony. Śmieszne, na jakie rzeczy człowiek zwraca uwagę w takich chwilach.

— Nie chcę patrzeć, jak się zabijasz. Weź sobie wolny dzień.

— Louise, nie gderaj. Mam pracę i muszę ją wykonać.

— To chociaż nie pracuj do późna. Będę tutaj o dziesiątej wieczorem.

— To się da zrobić. Ja też tu będę.

Relacja Louise Baltimore

Wyszedł, a ja nie miałam pojęcia, co będzie robił tego wieczoru. Tak czy inaczej, sprawy nie wyglądały dobrze.

Mógł pójść do hangaru, spotkać tam mnie i spieprzyć strumień czasu. Mógł też nie pójść do miejsca, w którym ja już byłam, do miejsca, w którym, w mojej wersji rzeczywistości, już był. Nie wiem, co by się wtedy stało ze mną.

Tak czy owak, siedząc tam na łóżku w mokrym skórokombine-zonie, wiedziałam, że to może być mój ostatni papieros w życiu. Rozkoszowałam się każdym rakotwórczym pociągnięciem.

Potem w łazience zjawiła się Brama i przeszłam przez nią, licząc się z tym, że po drugiej stronie może już niczego nie być. Nie przejmowałam się tym specjalnie. Przez jedną noc sobie pożyłam.

16. PAMIĘTNA NOC

Relacja Bida Smitha

Kiedy wychodziłem z hotelu, przy ladzie recepcji stało dwóch policjantów, którzy rozmawiali z dyrektorem. Nie zastanawiałem się nad tym, póki nie znalazłem się na zewnątrz, gdzie zobaczyłem dwóch następnych policjantów, dwa samochody policyjne i ciężarówkę ściągającą sportowy wóz Louise z parkingu.

Ruszyłem w tamtą stronę. Chciałem spytać, co tu się dzieje, ale coś mnie powstrzymało. Zamiast tego zagadnąłem jednego z gapiów.

— Policjant mówił, że to wóz kradziony.

— Kradziony?

— Tak powiedział. Pewnie to wybryk jakiegoś dzieciaka. Kto byłby na tyle głupi, żeby kraść coś takiego? Założę się, że w całym kraju nie ma ich więcej niż sześć czy siedem.

Wyskoczyłem z windy i pobiegłem korytarzem do swojego pokoju. Wyjmowałem z kieszeni klucz, kiedy rozległ się dziwny dźwięk. Rozejrzałem się dookoła, ale nie potrafiłem zlokalizować jego źródła.

Mógł to być odgłos z pobliskiego lotniska. Znalazłem klucz i włożyłem go w dziurkę.

To znaczy, chciałem włożyć.

Drzwi ugięły się do środka jak zrobione z gumy. Byłbym się przewrócił, ale oparłem się o ścianę, która też uległa odkształceniu. Potem powoli wróciła na swoje miejsce.

Stałem oblany zimnym potem. Odsunąłem Się od drzwi, przyglądając się im uważnie. Nie zauważyłem nawet najmniejszego pęknięcia farby. Przejechałem dłonią po drzwiach i framudze. Żadnych nierówności, żadnej drzazgi.

Jezu! Miewałem kaca, ale nigdy nie przeżyłem czegoś podobnego. Potarłem rękami twarz i otworzyłem drzwi.

Przez sekundę wszystko było dziwne. Na drugim końcu pokoju znajdowały się zasuwane szklane drzwi prowadzące na balkon rozmiarów trumny. Te drzwi były zamknięte, ale firanki powiewały jak przy mocnym wietrze. Tyle że nie czułem najmniejszego powiewu. I wszystko w pokoju wydawało się pokryte lodem.

Może lód nie jest tu właściwym słowem. Szron albo cukier puder.

Mrugnąłem i wszystko znikło. Firanki wisiały nieruchomo i nic się nie działo ze ścianami ani z nie pościelonym łóżkiem.

Jej nie było.

Zrobiłem wszystko, co potrafiłem wymyślić. Nie sprowadziłem jej z powrotem. Drzwi balkonowe były zamknięte od wewnątrz. Otworzyłem je i wyszedłem na balkon. Nie wydostała się z czwartego piętra. Nie było liny, powiązanych prześcieradeł, niczego.

Opuściłem pokój tylko na parę minut. Powiedzmy, że mogła zjechać jedną windą, podczas gdy ja wjeżdżałem drugą, albo że zeszła schodami, ale coś kazało mi w to wątpić. Jej ubranie zostało. Od brązowych pantofli do stanika.

Znikła natomiast torebka. Czyżby miała tam zapasowe ubranie?

Jedynymi poza tym śladami jej obecności były poplamione prześcieradło i przepełnione popielniczki.

Pozostałem w pokoju prawie przez pół godziny, usiłując jakoś to pozbierać.

Skradziony samochód. Pamiętna noc. Dziwna opowieść o miejscu, gdzie wszyscy umierają. Zmarłe albo uzależnione od heroiny dziecko.

Aha, jeszcze dwa ślady. W koszu na śmieci w łazience znalazłem inhalator i puste pudełeczko po mictówkach, odświeżających oddech. Powąchałem inhalator i natychmiast tego pożałowałem. Co w nim było, że śmierdział tak strasznie?

Zalicz to jako nowe doświadczenie życiowe, powiedziałem sobie, ale nie mogłem się uspokoić. Doświadczenie powinno czegoś uczyć, a ja zostałem z samymi pytaniami.

Postanowiłem nie mówić nic policji na jej temat, w każdym razie dopóki sam z nią nie porozmawiam. Może potrzebowała pomocy. Nie sądziłem, że stanowi zagrożenie.

Musiałem zamówić taksówkę na lotnisko. Poszedłem prosto do biura United i odszukałem Sarę Hacker.

Wyglądała, jakby spała tyle co ja. Może jest jakaś gorsza praca niż szefa do spraw personalnych i kontaktów z mediami w linii lotniczej, która właśnie straciła samolot, ale ja o takiej nie słyszałem.

— Cześć, Sara — powiedziałem. — Chciałbym znaleźć Louise Bali, jeżeli to nie jest wielki kłopot.

— Żaden kłopot. Co ona robi i w jakim mieście?

— Pracuje tutaj. W każdym razie pracowała wczoraj. Personel naziemny.

Sara sięgnęła po książkę potrząsając głową.

— Musiałaby zostać zatrudniona wczoraj po piątej. Ja znam wszystkich swoich pracowników, Bili. Może jakieś jednorazowe zastępstwo. Poszukam.

Poszukała i nie znalazła. Wrzuciła jej nazwisko do komputera i potwierdziła, że w United nie pracuje żadna Louise Bali.

Czas było zadzwonić do FBI. Nieszkodliwa wariatka z obsesją na punkcie zmarłej córeczki to jedna sprawa, a nie upoważniona osoba kręcąca się przy śledztwie i udająca kogoś — to zupełnie co innego.

Wszedłem nawet do budki telefonicznej i wcisnąłem kilka pierwszych cyfr z numeru, jaki dostałem od Freddie’ego Power-sa… a potem odłożyłem słuchawkę. Louise powiedziała, że wróci wieczorem. Zaczekam i dam jej szansę wytłumaczenia wszystkiego.

Przypomniałem sobie, że muszę coś z Powersem omówić, podniosłem więc znowu słuchawkę. Znalazłem go w tymczasowej kostnicy.

— Co z tymi zegarkami? — spytałem. — Znalazłeś coś nowego?

— Owszem — powiedział. — Pamiętasz te elektroniczne, które chodziły do tyłu? Teraz wszystkie chodzą normalnie.

— Czy mówiłeś komuś o tym?

— Tak.

— I co?

— Powiedział, że to niemożliwe.

Jasne, kto by w coś takiego uwierzył.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Złoty wiek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Złoty wiek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
John Varley
John Varley - Opzioni
John Varley
John Varley - Lo spacciatore
John Varley
libcat.ru: книга без обложки
John Varley
John Varley - Czarodziejka
John Varley
John Varley - Titano
John Varley
John Varley - Naciśnij Enter
John Varley
libcat.ru: книга без обложки
John Varley
libcat.ru: книга без обложки
John Varley
libcat.ru: книга без обложки
John Varley
Отзывы о книге «Złoty wiek»

Обсуждение, отзывы о книге «Złoty wiek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x