Peter Watts - Ślepowidzenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Peter Watts - Ślepowidzenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: MAG, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ślepowidzenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ślepowidzenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Ślepowidzenie” w genialny sposób na nowo definiuje historię o pierwszym kontakcie. U Petera Wattsa obcy nie są ani cudacznie przebranymi ludźmi, ani kompletnie niezrozumiałymi czarnymi monolitami — są czymś nowym, o wiele bardziej bulwersującym, zmuszającym nas do wyciągnięcia dość nieprzyjemnych wniosków co do natury świadomości. Gdy przestaniesz o tym myśleć, poczujesz ciarki na plecach!

Ślepowidzenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ślepowidzenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

No wreszcie, pomyślałem.

* * *

O chińskich pokojach wiedziałem wszystko. Sam byłem takim pokojem. Nawet nie trzymałem tego w tajemnicy, rozpowiadałem każdemu, kto zechciał zapytać.

Z perspektywy czasu widzę, że czasem to był błąd.

— Jak to możliwe, że potrafisz reszcie ludzi opowiadać o tych odkryciach ze ścisłej naukowej czołówki, skoro sam ich nie rozumiesz? — zapytała Chelsea, kiedyś, gdy jeszcze byliśmy w dobrych układach. Czyli zanim mnie poznała.

Wzruszyłem ramionami.

— Moim zadaniem nie jest rozumieć. Gdybym potrafił, znaczyłoby to, że wcale nie są taką czołówką. Jestem tylko takim przekaźnikiem.

— No tak, ale jak możesz coś tłumaczyć, skoro tego nie rozumiesz?

Częsta reakcja u ludzi spoza branży. Po prostu nie rozumieją, że wzorce posiadają własną inteligencję, dość niezależną od semantycznej zawartości, którą niosą na powierzchni; jeśli się odpowiednio pomanipuluje topologią, ta zawartość po prostu… zabiera się przy okazji.

— A słyszałaś o chińskim pokoju?

Pokręciła głową.

— Coś tam mi się kojarzy. Bardzo stare pojęcie, prawda?

— Ma co najmniej sto lat. To właściwie taki eksperyment myślowy, rzekomo obalający test Turinga. Zamyka się jakiegoś gościa w pokoju. Przez szczelinę w ścianie podaje mu się kartki z dziwnymi krzaczkami. On ma dostęp do olbrzymiej bazy takich właśnie krzaczków i zestawu reguł mówiących, jak je składać.

— Gramatyka — powiedziała Chelsea. — Składnia.

Skinąłem głową.

— Sęk w tym, że on nie ma pojęcia, co to są te krzaczki ani jaką zawierają informację. Wie tylko, że napotkawszy krzaczek „delta”, ma pobrać piąty i szósty krzaczek z teczki „teta” i złożyć w całość z jeszcze jednym z teczki „gamma”. Montuje w ten sposób odpowiedź, przepisuje na karteczkę, wrzuca do dziury i idzie spać aż do kolejnej iteracji. Powtarzać, aż temat, wałkowany do znudzenia, będzie cienki jak opłatek.

— On prowadzi rozmowę — domyśliła się Chelsea. — Zakładam, że po chińsku, bo inaczej nazwaliby to „Hiszpańską Inkwizycją”.

— Dokładnie. Chodzi o to, że przy użyciu podstawowych algorytmów identyfikacji wzorców da się uczestniczyć w dialogu, nie mając pojęcia, co się mówi. Przy odpowiednio dobrych regułach można zdać test Turinga. Zostać gawędziarzem i dowcipasem w języku, którym się w ogóle nie mówi.

— I to jest synteza?

— Tylko jedna część, ta, która zajmuje się upraszczaniem protokołów semiotycznych. I tylko co do zasady. Poza tym, moje dane wejściowe są po kantońsku, a odpowiedzi po niemiecku, bo jestem raczej tłumaczem niż rozmówcą. Ale łapiesz ideę.

— I nie mieszają ci się te wszystkie reguły i protokoły? Pewnie masz ich miliony.

— Tak jak we wszystkim. Kiedy się ich nauczysz, robisz to podświadomie, wszystko jedno, czy to jazda na rowerze, czy sondowanie noosfery. W ogóle nie myślisz o tych protokołach, tylko… wyobrażasz sobie zachowanie adresatów.

— Mmm. — W kąciku jej ust zaigrał subtelny półuśmiech. — Ale… w takim razie ten argument o chińskim pokoju nie jest mylny. Trafia w dziesiątkę: przecież ty naprawdę nie rozumiesz kantońskiego czy niemieckiego.

— Ale system rozumie. Cały kompletny pokój. Gość piszący na kartkach to tylko jeden element. Nie spodziewałabyś się, że jeden neuron będzie rozumiał angielski, prawda?

— Czasem mogę poświęcić tylko jeden. — Chelsea pokręciła głową. Nie chciała odpuścić. Widziałem, że sortuje pytania według priorytetów; widziałem, że stają się coraz bardziej… osobiste…

— Ale stanęliśmy na tym — powiedziałem, uprzedzając je wszystkie — że miałaś pokazać mi jak robisz ten numer palcami…

Szelmowski uśmiech starł jej z twarzy wszystkie pytania.

— Aaa, no właśnie…

To ryzykowne angażować się. Wszystko się wtedy plącze. Wszystkie narzędzia tępią się i rdzewieją w jednej chwili, gdy tylko zaczynasz romansować z obserwowanym systemem.

Ale od biedy da się jeszcze coś nimi zrobić.

* * *

— Chowa się — powiedział Sarasti. — Jest bezbronny.

— Czyli schodzimy.

To była nie tyle informacja, ile podsumowanie — od paru dni lecieliśmy prosto w Bena. Ale może tę decyzję poparła hipoteza o chińskim pokoju. W każdym razie, przygotowywaliśmy się na zwiększenie naszego wścibstwa przy kolejnym zaćmieniu Rorschacha.

Tezeusz był w nieustającej ciąży: w fabrykatorze lągł się standardowy typ sondy, zatrzymany w rozwoju tuż przed narodzinami, w oczekiwaniu na pojawienie się nieprzewidzianych wymagań dla jej misji. W którejś chwili pomiędzy odprawami Kapitan wywołał poród i przystosował ją do bliskich kontaktów i pracy na podłożu. Zapłonęła, zjechała studnią z wielkim przyspieszeniem, dobre dziesięć godzin przed planowanym kolejnym pojawieniem się Rorschacha, uplasowała się w strumieniu skał i zasnęła. Jeśli nasze obliczenia są poprawne, do przebudzenia nie zderzy się z żadnym zabłąkanym odłamkiem. Jeśli wszystko się uda, inteligencja układająca choreografię dla milionowego zespołu nie zauważy na scenie jednego dodatkowego tancerza. Przy odrobinie szczęścia okaże się, że miriady ślizgaczy akurat znajdujących się w linii prostej nie mają wprogramowanej roli skarżypyty.

Akceptowalne ryzyka. Nie jesteśmy na nie gotowi? To trzeba było siedzieć w domu.

A więc czekaliśmy: cztery zoptymalizowane hybrydy nieco ponad progiem zwykłego człowieka oraz wymarły drapieżca, który postanowił nie zżerać nas żywcem, ale nami dowodzić. Czekaliśmy, aż Rorschach wychynie zza zakrętu. Sonda płynnie zjeżdżała studnią grawitacyjną, nasz wysłannik do niechętnych — albo, jeśli Banda miała rację, cichociemny mistrz-włamywacz dostający się do pustego apartamentowca. Szpindel nazwał ją „diabełkiem z pudełka” na wzór jakiejś starożytnej dziecinnej zabawki, która nie zasłużyła nawet na wzmiankę w ConSensusie; my spadaliśmy w ślad za nią, prawie po krzywej balistycznej, ze starannie wyliczonym momentem pędu i bezwładnością, które miały nas przeprowadzić przez chaotyczne pole minowe pasa akrecyjnego Bena.

Kepler nie był w stanie załatwić wszystkiego i Tezeusz od czasu do czasu pomrukiwał — po kręgosłupie niosły się wibracjami krótkie salwy silników korekcyjnych, którymi Kapitan korygował nasze wejście w Maelstrom.

Żaden plan nie przetrwa konfrontacji z wrogiem, przypomniałem sobie, choć nie wiedziałem skąd.

— Jest — powiedziała Bates. Na krawędzi Bena pojawiła się kropeczka; ekran natychmiast zaserwował nam zbliżenie. — Sonda start.

Tezeusz nadal nie widział Rorschacha, choć byliśmy blisko i ciągle się zbliżaliśmy. Jednakże paralaksa pozbawiała oczy sondy przynajmniej części perspektywy; obudziła się, widząc szpice i spirale dymnego szkła, to wchodzące w pole widzenia, to zeń umykające, a za nimi, półprzejrzystymi, płaski i nieskończony horyzont Bena. Widok zadrżał; w ConSensusie zafalowały elektromagnetyczne przebiegi.

— Niezłe pole magnetyczne — rzucił Szpindel.

— Hamuje — zameldowała Bates.

Diabełek elegancko odwrócił się tyłem i odpalił pochodnię. Na taktycznym wyświetlaczu delta v zapaliła się na czerwono.

W Bandzie tym razem trzymała wachtę Sascha.

— Odbieramy sygnał — zameldowała. — Ten sam format.

Sarasti mlasnął.

— Daj go.

Rorschach do Tezeusza. Witam. — Tym razem głos należał do kobiety w średnim wieku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ślepowidzenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ślepowidzenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Peter Watts
libcat.ru: книга без обложки
Peter Watts
Peter Watts - Firefall
Peter Watts
Peter Watts - Echopraxia
Peter Watts
Peter Watts - Blindsight
Peter Watts
Peter Watts - Beyond the Rift
Peter Watts
Peter Watts - The Island
Peter Watts
libcat.ru: книга без обложки
Warren Murphy
Peter Watts - Behemoth
Peter Watts
Peter Watts - Maelstrom
Peter Watts
Peter Watts - Starfish
Peter Watts
Отзывы о книге «Ślepowidzenie»

Обсуждение, отзывы о книге «Ślepowidzenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x