Udało nam się, powiedział. Wszyscy wrócili bez kłopotów?
Tak mówi Monarth. Heth… Ruth zawahał się, a Jaxom poczuł, że drętwieje ze strachu. Heth mówi, że wszystkie smoki wróciły, ale niektóre mają słabszy kolor.
Dobry posiłek temu zaradzi. A jak ty się czujesz?
Czuję się dobrze. Wszystko w porządku. Jak dotąd.
Teraz muszę wymyślić jakiś pretekst, by się dostać na „Buenos Aires”, powiedział Jaxom zdejmując hełm.
Coś wymyślisz.
— Heeej!
Jaxom był tak zaskoczony radosnym okrzykiem F’lara, że niemal odfrunął z grzbietu Rutha. Biały smok, z oczami wirującymi zdumieniem, także odwrócił głowę. Zobaczyli, jak F’lar zeskakuje z Mnementha i rzuca się w kierunku niezmiernie zdziwionej Lessy. Kiedy ją schwycił, siła bezwładności zaczęła ich powoli obracać, aż wpadli na Ramoth. Wielka złota smoczyca przegięła szyję, by spojrzeć w dół na niezwykłe zachowanie Przywódców Weyru Benden.
— Udało się! Smoki z Pernu tego dokonały! Siwsp będzie musiał połknąć swoje słowa! Nigdy nie sądził, że nam się uda! — F’lar wykrzykiwał na cały głos i śmiał się, a echo odbijało się od ścian.
— Naprawdę, F’larze… — Lessa usiłowała odzyskać równowagę, ale Jaxom widział, że się uśmiecha. — Tak, to cudowna chwila dla Weyrów! Wspaniała! Dotrzymałeś obietnicy. Tak jest. To pokaże Warowniom i Cechom, do czego jesteśmy zdolni!
Nadal uśmiechając się radośnie, F’lar oparł się o Ramoth i odgarnął włosy z czoła.
— Tak naprawdę, Lesso — powiedział z szelmowską miną — nie zrobiliśmy tego do końca. Eskadra N’tona ma przenieść trzeci silnik, a potem musimy czekać. Na pierwszą eksplozję, a następnie żeby zobaczyć, czy odniosła skutek.
Jaxom zasłonił usta ręką. Znajomość przyszłości to cudowna rzecz i łatwo się wygadać.
— Wszyscy z twoich eskadr wrócili bezpiecznie? — zapytał go F’lar, gdy Jaxom spłynął na pokład.
— Parę smoków straciło kolor.
— Ale nie Ruth — powiedziała Lessa przyglądając się uważnie białemu smokowi i uśmiechając z aprobatą do Jaxoma.
— Mówi, że go przekarmiałem. Kto zawiadomi Siwspa? — Jaxom uśmiechnął się radośnie.
— My dwaj — zdecydował F’lar. Objął Jaxoma i razem skoczyli przez pokład do terminalu ładowni. — Wiesz, nie widziałem twojej eskadry.
— Ani ja twojej — odparł Jaxom chichocząc. — My biedni, przywiązani do gruntu Perneńczycy, nie mamy pojęcia o prawdziwych odległościach… — Rozpostarł szeroko ramiona. — Ta rozpadlina jest gigantyczna. Umieściliśmy silnik głęboko, na szerokiej skalnej półce.
— Siwsp już wie — oznajmiła Lessa. — Powiedziałam mu, że odlecieliście, a Ramoth utrzymywała kontakt z Mnementhem. To dziwne — dodała spoglądając uważnie na Jaxoma — ale nie słyszała Rutha.
— To rzeczywiście dziwne — odrzekł Jaxom udając zdumionego. — Na ogół całkiem dobrze go słyszy. Ale oboje zapominacie jak długa jest ta rozpadlina, a my byliśmy na najdalszym północnym końcu.
Dotarli do konsoli.
— Siwsp? — powiedział F’lar.
— Odnieśliście sukces. Wszyscy wrócili bezpiecznie?
— Tak. Czy nadal wątpisz w smocze zdolności? — drwił F’lar, a w jego głosie słychać było zarówno mściwość jak i triumf. Przyciągnął Jaxoma bliżej. — Nie chciałeś wierzyć, że smok może zrobić to, co mówi, że może.
— Wszystko odbyło się zgodnie z planem — odezwał się Jaxom, chichocząc z ulgi. — Mój zespół umieścił silnik dokładnie tam, gdzie chciałeś.
— Gratuluję wam obu odwagi i śmiałości.
— Nie przypochlebiaj się — parsknął F’lar.
— Zasługujecie na ogromne uznanie za ten wspaniały wyczyn. Dokonaliście czegoś niezwykłego, Przywódco Weyru. Co do tego nie ma wątpliwości. Ani też co do tego, że osiągniesz swój osobisty cel: ostateczną likwidację Opadu Nici.
Jaxom uśmiechnął się do F’lara, ciesząc się z niezwykłej pochwały Siwspa.
— Wasze osiągnięcie jest równe pierwszemu lotowi jeźdźców przeciw Niciom. Wasze imiona będą wiecznie żywe w pamięci ludzi, tak jak imiona Seana O’Connella, Sorki Hanrahan…
— To naprawdę jest pochlebstwo — roześmiał się Jaxom. — Jesteś jedynym, który pamięta, kto pierwszy walczył na smokach przeciw Niciom.
— Właściwie Jaxomie — powiedział F’lar, uśmiechając się szeroko — Sebell pokazał mi poprawione Kroniki Cechu Harfiarzy. Teraz już wiemy, że pierwszych osiemnastu jeźdźców, którzy wylecieli przeciw Niciom, zostało uhonorowanych przez swoich współczesnych. Nikt nie wpadł w te niebezpieczeństwa o których nas ostrzegałeś — dodał F’lar, ciesząc się szczęśliwą chwilą.
— Dobrze być przygotowanym na niespodzianki — odrzekł Siwsp.
— Udało nam się — powtórzył F’lar po raz już chyba setny.
— I zasługujecie na to — powiedziała Lessa przyłączając się do nich z bukłakiem wina w dłoniach. — Najlepsze bendeńskie.
— Szesnasty rocznik? — upewnił się Jaxom wyciągając szyję, żeby dojrzeć nalepkę.
— Oczywiście — odparła Lessa z kokieteryjnym uśmiechem.
Jaxom zamrugał. Najwyższy czas, by zaczęła traktować go jak dorosłego. Potem spoważniał przyjmując od niej bukłak i uniósł go w toaście w stronę Przywódców Bendenu. — Za wszystkie Weyry Pernu! I za nas w ten dzień triumfu!
Jaxom pociągnął długi łyk, potem przekazał bukłak F’larowi, który wypił i oddał go Lessie. Gdy piła, F’lar zwrócił się do Jaxoma.
— Powiedziałeś im, żeby oddali skafandry następnej grupie?
— Zgodnie z planem, jeźdźcy brązowych przekażą je N’tonowi w Weyrze Fort.
— Czy twój zespół rozrzucił te zarażone owoidy, jak chciał Siwsp?
Jaxom mrugnął do Lessy.
— Mirrim zamierzała sprowadzić próbki, które tam znalazła. — Lessa już miała się rozgniewać, ale uspokoił ją: — Powiedziałem jej, żeby tego nie robiła.
— Ile czasu do eksplozji, Siwsp? — spytał F’lar.
— Odczyt z HNO3 wskazuje, że nie ma przerw w wypływie. Przeżeranie metalu trwa dalej.
— To nie jest odpowiedź — żachnął się F’lar.
Jaxom uśmiechnął się.
— Innej na razie nie dostaniesz. A my nadal mamy trzeci silnik do umieszczenia.
I to go straszliwie niepokoiło. Bardzo potrzebował zamienić prywatnie parę słów z Siwspem i dowiedzieć się, czy Siwsp ma pomysł, jak on sam ma się wkręcić do grupy N’tona i skłonić smoki, żeby odebrały wskazówki od Rutha na drugi skok, tym razem o marne pięćset Obrotów w przeszłość. Przecież jakoś mu się to udało, gdyż drugi krater naprawdę tam był, na południowym krańcu rozpadliny. Jaxom wysilał umysł, i kiedy tylko mógł rozmawiać bez świadków ze Siwspem podczas tych ostatnich kilku dni, próbował wymyśleć coś, co nie wymagałoby wyjaśniania N’tonowi. Nawet nie chodziło o to, że N’ton nie uwierzyłby, albo nie był dyskretny, ale im mniej osób wiedziało o podróżowaniu w czasie, tym lepiej. Lessa byłaby wściekła, słysząc o ryzyku.
Więc teraz rozejrzał się.
— Czy tylko wy jesteście na górze, Lesso?
— Och, nie. — Uśmiechnęła się. — Wszyscy pozostali są na mostku. Patrzą przez teleskop z nadzieją, że zobaczą eksplozję. Mówiłam im, że na to trzeba poczekać. Byli pewni, że zobaczą eskadry. — Jaxom wstrzymał oddech, kiedy to powiedziała. Nieświadoma niczego, kontynuowała. — Oczywiście, nie zobaczyli. Czasami nawet Fandarel nie rozumie ogromu odległości. Ale wszyscy są dzisiaj tacy podnieceni.
— Ile czasu upłynęło od naszego powrotu? — zapytał F’lar Jaxoma.
Читать дальше