Dopiero gdy liczebność Floty Ortodoksyjnej osiągnęła 109 statków, rozkazy ze sztabu Torka zaczęły płynąć jak deszcz. Wzmocniono cenzurę. Poborowi nie mogli wysyłać do domu żadnych osobistych wiadomości, lecz wyłącznie te, które wybierali z oficjalnej listy wiadomości. Wszystkie były w rodzaju: „Czuję się doskonale i przesyłam Ci pozdrowienia. Niech żyje Praxis”.
Dwadzieścia dwa statki Lai-ownów zostały oddane starszemu dowódcy eskadry, Do-faqowi, i odłączone, by broniły Zanshaa przed niespodzianym atakiem Naksydów. Ptasie załogi — ze swymi kruchymi kośćmi — mogłyby przeszkodzić Flocie Ortodoksyjnej w osiąganiu dużych przyśpieszeń w pogoni za przeciwnikiem.
Reszta Floty w ostatnim okrążeniu układu wzięła udział w kilku końcowych ćwiczeniach, by przyzwyczaić statki do manewrowania w nowej formacji, a potem statki przyśpieszyły po raz ostatni wokół Vandrith i poleciały w kierunku wormholu trzy w Zanshaa, przez który kilka miesięcy temu uciekł nieprzyjaciel.
Martinez wysłał ostatnią wiadomość do Terzy. Przekroczył granice cenzury, bo wiedział, że cenzorem jego poczty będzie Michi, a Terza i tak dowie się więcej o działalności Floty od swego ojca niż od męża.
Nie martw się o mnie — pisał. Pobiliśmy ich wcześniej i znowu to zrobimy.
Mam nadzieję, że za kilka miesięcy zobaczę Ciebie i Garetha. Nie masz pojęcia, jak żałuję czasu, który musieliśmy spędzić oddzielnie.
Podpisał list słowem „kocham” i uczynił to z absolutną szczerością.
Gdy na początku rebelii dowódca Floty Jarlath, zmierzał ku Magarii, robił to szybko, pędząc niczym strzała wymierzona w serce wroga.
Tork zaś, nadlatywał powoli jak przypływ i z taką samą nieubłaganą siłą.
Magaria miała dobrze wyposażony pierścień i siedem wormholowych bram do innych układów. Wróg mógł stąd zagrażać jednej trzeciej układów imperium. Naksydzi musieli więc jej bronić albo ryzykować, że wszystko stracą.
Zanshaa dzieliły od Magarii trzy wormholowe skoki i trzy układy. Siły lojalistyczne zdołały opanować tylko stację wormholową z drugiej strony wormholu trzy w Zanshaa. Tork wysłał następną falę sił specjalnych, ale Naksydzi znowu ją unicestwili pociskami wystrzelonymi z innego układu. Siły lojalistyczne mogły więc zajrzeć w pierwszy z tych trzech układów, ale nie dalej.
Choć naksydzka Flota niemal na pewno miała bazę przy Magarii, Martinez uważał, że Naksydzi nie będą chcieli tam walczyć, ale zechcą spotkać się z przeciwnikiem zanim dotrze do bazy. Po przejściu przez pierwszy wormhol Flota Ortodoksyjna mogła wszędzie natknąć się na Naksydów. Tork zareagował na tę sytuację, powtarzając taktykę zastosowaną przy Zanshaa. Flota Ortodoksyjna została osłonięta setkami wabików. Do każdego z systemów wystrzelono wcześniej pociski relatywistyczne z uruchomionymi radarami i laserami pomiarowymi, by nadlatująca Flota Ortodoksyjna miała jak najpełniejszy obraz danego układu. Pomiędzy skokami wormholowymi Flota i jej wabiki dokonywały losowych zmian kursu, by zmylić ewentualne wystrzelone w jej kierunku pociski relatywistyczne.
Wormhole znajdowały się niezwykle blisko siebie i cała podróż do Magarii zajęła tylko szesnaście dni. Przez pierwsze osiem dni przyśpieszano, a potem płonące żagwie z antymaterii obrócono ku wrogowi i rozpoczęło się hamowanie. Jarlath wleciał szybko z Flotą Macierzystą i prawie wszystko stracił; Tork wleci wolniej, będzie potykał się z wrogiem z powolnym rozmysłem i zmiażdży go dzięki swej przewadze.
Martinez spędził większość podróży w sterowni, wpatrując się niespokojnie w displej taktyczny. Tam jadł posiłki i spał w swym fotelu akceleracyjnym. Ostatni atak zastał go poza sterownią i Martinez omal nie skręcił karku. Nie miał zamiaru dopuścić, by coś takiego zdarzyło się ponownie.
Wpatrywał się w displej i obserwował powolny ruch małych symboli, które reprezentowały Flotę Ortodoksyjną. Symbole pełzły przez rozległą pustkę displeju. Wabiki zaznaczono na różowo, prawdziwe statki na czerwono. Na czele długiej kolumny czerwieni znajdowała się mała grupka — siedemnasta eskadra. Martinez zastanawiał się, co Sula robi na samym końcu oszczepu Torka. Może też siedzi cały czas w sterowni i obserwuje swój statek pełznący ku przeznaczeniu.
Długie godziny oczekiwania w sterowni denerwowały go. Kiedy nie patrzył na displej taktyczny, spacerował po korytarzach „Prześwietnego”, wędrował od wydziału do wydziału, obserwując załogę, również czekającą na Naksydów. Znał już wartość swego statku i załogi i nie interesowały go szczegółowe inspekcje. Kiedy ktoś z załogantów prężył się na baczność, Martinez jak najszybciej odsyłał go do jego zadań. Gwarzył nieoficjalnie z szefami wydziałów, a czasami ze zwykłymi rekrutami; pragnął roztaczać atmosferę wiary w zwycięstwo, spokojną pewność dowódcy weterana, wiodącego załogę do następnego nieuniknionego podboju.
Ze zdziwieniem przekonał się, że załoga wcale nie potrzebuje jego ufności w zwycięstwo — wszyscy bardzo wierzyli w sukces. Chciał dodać ducha swej załodze, a tymczasem to załoga jemu dodała ducha.
Flota Ortodoksyjna mknęła teraz przez trzy układy właściwie nie należące do żadnej ze stron. Po drodze Tork nadawał oświadczenia z żądaniami poddania się. Dwa pierwsze układy były prawie bezludne, jeśli nie liczyć kilku niewielkich kolonii górniczych. Te, poddawszy się Flocie naksydzkiej, zmierzającej ku Zanshaa, równie skwapliwie poddawały się teraz lojalistom lecącym od strony Zanshaa.
W trzecim układzie, Bachun, Tork zażądał, by jego przemówienie zostało rozpowszechnione wśród całej ludności. Naksydzki gubernator nie odpowiedział. Przechwycone transmisje z planety pokazywały radosne świętowanie z powodu rekordowych zbiorów i zwiększonej produkcji przemysłowej — wszystko to świadczyło o skutecznym zarządzaniu przez nowy reżim.
Tork odpalił pocisk prosto na stolicę Bachun, ale bezzwłocznie rozpoczęto nadawanie rzeczonego przemówienia i Tork zawrócił pocisk.
Martinez zaczął wierzyć, że aż do Magarii nie będzie żadnych niespodzianek.
Ale mylił się. Kiedy zaświergotały alarmy, siedział na swoim fotelu akceleracyjnym. Wiedział już, co się dzieje, zanim chorąży Pan, operator czujników, wykrzyknął:
— Maluje nas laser celowniczy!
— Silniki! — przekrzykiwał go Martinez. — Przerwać przyśpieszanie. Pilot, obrócić statek na kierunek jeden-dwa-zero przez zero-osiem-zero! Zbrojownia, wszystkie lasery obrony bezpośredniej na automatykę. Łączność, daj mi lady Michi! Silniki, włącz alarm przyśpieszeniowy!
Ciążenie i odległy huk silników ustały. Statek ustawiał się na nowym kierunku. Bicie serca wewnątrz skafandra Martineza brzmiało jak grzmot.
Michi wydała eskadrze stałe polecenia, co robić w takiej sytuacji. Wszystkie statki powinny się rozproszyć, nie czekając na rozkaz ze statku flagowego.
— Nadal nas malują, milordzie — powiedział już spokojniej Pan.
— Wszyscy iniekcje — rozkazał Martinez i sięgnął po strzykawkę z lekami, zamocowaną w uchwycie z boku fotela. Przełożył ją do arterii szyjnej i wstrzyknął dokładną dawkę narkotyku, która powinna utrzymać elastyczność żył i zabezpieczyć mózg przed skutkami wielkich przeciążeń.
Pozostali w sterowni wyjęli swe strzykawki i zrobili to samo.
Statek zakończył obrót.
— Jeden-dwa-zero przez zero-osiem-zero — oznajmił pilot.
— Silniki, przyśpieszyć do sześciu g.
Ryk silników zagłuszył słabe ostrzeżenia płynące z tablicy czujników. Pomieszczenie stało się rozmazaną plamą, kiedy fotel akceleracyjny Martineza opadł do punktu zerowego.
Читать дальше