— Więc już się u niego zadłużyłam. — Caro zaśmiała się. — Czy dałoby się wyżebrać od niego obiad? Zwrócę mu pieniądze zaraz na początku miesiąca.
Gredel zadzwoniła do Kulasa. Rozbawiony sytuacją, w jakiej obie się znalazły, obiecał, że zaraz przyjedzie.
Gredel zrobiła kawę i podała ją w cieniutkich filiżankach.
— Opowiedz mi o Kulasie — poprosiła Caro.
— Ma powiązania, rozumiesz? Zna różnych ludzi, rozprowadza towary. Z portu do innych miejsc. Udostępnia ludziom po przyzwoitej cenie. Jeśli ktoś nie może dostać pożyczki, on udziela pożyczki.
— To powinni chyba robić patroni klanów?
— Czasami to robią, ale wiesz, te klany warstwy średniej same są zajęte swoimi interesami albo interesami przyjaciół, albo sojuszników, więc nie pożyczą pieniędzy komuś, kto stanowi dla nich konkurencję. A gdy rozkręca się jakaś firma, potrzebuje ochrony przed ludźmi, którzy już mają biznesy w danej dziedzinie, więc Kulas tego też się podejmuje.
— To parowie powinni ochraniać ludzi — stwierdziła Caro.
— Caro, ty jesteś pierwszą z parów, jakich widziałam na żywo, nie na wideo. Parowie nie przychodzą do takich miejsc, jak fabsy.
Caro uśmiechnęła się ironicznie.
— Zatem Kulas robi dobre rzeczy? Nikogo nigdy nie skrzywdził, on tylko pomaga.
Gredel nie od razu odpowiedziała. Wkraczały na teren, o którym wolała nie myśleć. Przypomniała sobie, jak Kulas kopał Moseleya, pamiętała towarzyszący temu głuchy odgłos chlupotania. Pamiętała, jak Kulas uderzył ją w twarz i jak jej czaszka dzwoniła.
— Jasne, krzywdzi ludzi. Na ogół tych, którzy go okradają. Ale w gruncie rzeczy nie jest zły — dodała pośpiesznie. — Nie jest brutalem. Jest inteligentny. Używa swojej inteligencji.
— Ho, ho, więc używał swojej… inteligencji… na tobie? Gredel zaczerwieniła się.
— Kilka razy — odparła szybko. — Miewa napady złości, ale zawsze jest miły, kiedy się uspokoi, i kupuje mi różne rzeczy.
— Ho, ho.
Gredel próbowała nie najeżać się na poglądy Caro. Chłopcy bijali swoje dziewczyny, to normalne, chodziło tylko o to, czy potem przepraszali.
— Kochasz go? — spytała Caro.
— Może — odparła Gredel z wahaniem.
— Mam nadzieję, że jest przynajmniej dobry w łóżku. Gredel wzruszyła ramionami.
— Jest w porządku.
To od niej oczekiwano seksu, uczono ją, że ma ładnie wyglądać; chodziła ze starszymi chłopakami, którzy mieli pieniądze. Nigdy jednak nie było to tak przyjemne, jak oczekiwała, choć na tyle przyjemne, że nie chciała z tym skończyć.
— Kulas jest za młody, żeby był dobry w łóżku — stwierdziła Caro. — Potrzebujesz starszego mężczyzny, który by ci pokazał, co to seks. — Oczy jej zabłysły, zaśmiała się diabolicznie. — Jak mój Siergiej. Był naprawdę najlepszy. Pokazał mi wszystko, jeśli chodzi o seks.
— Kto to taki?
— Pamiętasz, powiedziałam ci, że Jake Biswas ożenił się po raz drugi. Jego szwagierka miała męża, Siergieja. Poznałam go na ślubie i przypadliśmy sobie do gustu. Ukradkiem chodziliśmy na schadzki. Stąd te wszystkie kłótnie w rodzinie. Dlatego musiałam się przeprowadzić do Maranie Town.
— Był dużo starszy?
— Gdzieś po czterdziestce.
Gredel natychmiast poczuła czarną nienawiść. Takiego Siergieja rozerwałaby na strzępy pazurami i zębami.
— To straszne — rzekła. — Jest obrzydliwy. Caro zaśmiała się cynicznie.
— Na twoim miejscu nie mówiłabym tak. A Kulas ile ma lat? Jakie on ci sceny urządza?
Słysząc to, Gredel czuła się tak, jakby dostała w twarz. Caro uśmiechnęła się do niej z lekką wyższością.
— Jasne. Obie jesteśmy wzorem spokoju i zdrowia psychicznego — stwierdziła.
Gredel postanowiła zmienić temat.
— Jakie to piękne — powiedziała, podnosząc filiżankę.
Caro patrzyła obojętnym wzrokiem.
— Odziedziczyłam ten serwis. Trzy księżyce to herb klanu Sula.
— Co oznacza?
— Po prostu trzy księżyce. Może coś znaczy, ale nikt mi tego nie wyjaśniał.
Do przyjścia Kulasa nastrój Caro znacznie się poprawił. Podziękowała mu za pomoc, jakiej jej udzielił poprzedniego wieczoru, i zaprowadziła ich oboje do tak wykwintnej restauracji, że Caro musiała podać swój odcisk kciuka, by wejść do środka. W menu nie było treściwych dań, tylko małe przekąski, które goście pojadali przy wspólnym stole. Z częścią produktów Gredel spotkała się po raz pierwszy. Niektóre dania były wspaniałe, inne nie, a jeszcze inne zupełnie nie do przyjęcia.
Caro i Kulas dobrze się rozumieją, zauważyła Gredel z ulgą. Caro mówiła z ożywieniem, a Kulas, pełen szacunku, żartował. Pod koniec posiłku sięgnął do kieszeni. Nerwy Gredel zaszczypały, gdy rozpoznała strzykawkę.
— Panda prosił mnie, żeby cię zapytać, czy chcesz endorfinę.
— Pamiętaj, że nie mam pieniędzy — odparła Caro. Kulas tylko wzruszył ramionami.
— Dopiszę do twojego rachunku. „Przestań”, chciała krzyknąć Gredel.
Ale Caro uśmiechnęła się zadowolona i wyciągnęła rękę po strzykawkę, którą trzymał Kulas.
W ciągu następnych dni Gredel spędzała z Caro dużo czasu. Zależało na tym Kulasowi. Polubiła Caro. Chciała się od niej uczyć. Obserwowała, jak się ubiera, jak mówi, jak się porusza. Caro lubiła stroić Gredel jak lalkę, uczyła ją chodzenia i prowadzenia rozmowy właściwego lady Margaux, członkini parów. Gredel pracowała nad swoim akcentem, aż potrafiła dokładnie imitować sposób mówienia Caro. Caro nie umiała tak dobrze naśladować głosów i zawsze ją bawił ziemski akcent Gredel.
Gredel uczyła się wszystkiego, co mogło ją wyprowadzić z fabsów.
Caro chętnie udzielała lekcji. Może nie ma nic innego do roboty, myślała Gredel. Nie skończyła szkoły, ponieważ była parem i miała gwarantowane miejsce w akademii bez względu na oceny, a w Maranie Town nie miała raczej znajomych. Czasami odwiedzali ją przyjaciele z Blue Lakes — zwykle grupa dziewcząt. Rozmawiano wówczas o wydarzeniach w szkole, ale Gredel zauważyła, że Caro szybko się tym nudzi.
— Chciałabym, żeby Siergiej się odezwał — powiedziała Caro. Siergiej jednak nie dzwonił, a Caro nie chciała robić tego pierwsza. — Teraz kolej na jego ruch — oznajmiła i wzrok jej stwardniał.
Caro łatwo ulegała nudzie, a było to niebezpieczne, bo wtedy szukała wrażeń. Chciała iść na zakupy lub do klubu, albo wypijała kilka butelek wina lub butelkę wódki, albo wstrzykiwała sobie coś do żyły szyjnej. Czasami aplikowała sobie wszystkie te rozrywki naraz. Najbardziej jednak lubiła endorfiny.
Narkotyki nie były nielegalne, choć podaż kontrolowano w rozmaity sposób, a cena była wysoka. Czarny rynek dostarczał leków po rozsądniejszych cenach, bez recept, bez śladów transakcji finansowych. Środki sprzedawane przez Linkbojów nie służyły tylko rozrywce. Na czarnym rynku Nelda zdobyła raz dla chorej Gredel lek antywirusowy oraz medykamenty szybkogojące, gdy Gredel złamała nogę. Zaoszczędziło jej to wydatków na konsultacje lekarza i aptekę.
Gdy Caro szukała wrażeń, stawała się pobudzona, półdzika, poplątana ligatura napiętych nerwów i dominujących impulsów. Krążyła od sceny do sceny, od przyjęcia do klubu, do baru. W jednej chwili znakomicie się bawiła, a za moment potrafiła obrzucić obelgami nieznajome osoby.
Zaraz na początku miesiąca Gredel przypomniała Caro o oddaniu długu Kulasowi. Caro tylko wzruszyła ramionami, ale Gredel nalegała.
— To nie jest taki sam rodzaj pożyczki, jaką zaciągasz w butiku.
Читать дальше