Stephen Baxter - Pływ

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephen Baxter - Pływ» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pływ: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pływ»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja powieści toczy się na planecie zamieszkanej przez maleńkie istoty, których biologia całkowicie różni się od ludzkiej. Jednak ich uczucia, marzenia i lęki są takie same jak każdej istoty ludzkiej. Pewnego dnia stają oni do walki z — w ich wyobrażeniu — bogami, tzw. Xeelee. Tylko od ich wytrwałości i hartu ducha zależy, czy przetrwają nasilające się ataki na ich słońce.

Pływ — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pływ», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ale dokąd prowadziły te drzwi?

Hork podrapał się po głowie.

— Hm. No i co teraz? Zauważyłaś, skąd wzięły się te ściany? Dura przycisnęła twarz do okna z przezroczystego drewna.

— Hork, wydaje mi się, że już nie jesteśmy w Podpłaszczu.

— Tylko zgadujesz. — Wykrzywił twarz, sfrustrowany. Pokazała mu pomieszczenie za oknem.

— Myślę, że tam jest Powietrze. I chyba bylibyśmy w stanie tam przeżyć.

— Skąd możesz to wiedzieć?

— Oczywiście nie mogę tego wiedzieć. — Durę ogarnęła spokojna pewność. Uświadomiła sobie, że zaczyna czuć się bezpiecznie, ufać mocom, w których ręce się oddała. — Ale dlaczego mielibyśmy zostać sprowadzeni do miejsca, które byłoby dla nas zabójcze? Jaki cel miałoby takie działanie?

Zmarszczył brwi.

— Sądzisz, że to wszystko jest — zaplanowane? Że nasza podróż miała się odbyć w taki sposób i doprowadzić nas tutaj?

— Tak. Od momentu, gdy wlecieliśmy do tunelu, nasz los zależy od starożytnych maszyn Ur-ludzi. Z pewnością skonstruowali swoje urządzenia tak, aby nas chroniły. Myślę, że możemy im zaufać.

Hork wziął głęboki oddech. Cienki materiał napiął się na jego klatce piersiowej.

— Twierdzisz, że powinniśmy wyjść na zewnątrz? Wyłączyć turbinę i powłokę magnetyczną — zostawić „Świnię" i wyjść stąd?

— A w jakim innym celu zjawiliśmy się tutaj? — Uśmiechnęła się. — Tak czy owak, chcę obejrzeć te znaki na ścianach.

— W porządku. Jeśli nie zostaniemy zmiażdżeni w pierwszej chwili, będziemy wiedzieli, że miałaś rację. — Kiedy podjął decyzję, od razu ożywił się i znowu zaczął nim kierować pragmatyzm. — A poza tym i tak trzeba dać świniom odpocząć.

— Tak — odparła Dura. — Myślę, że przyda im się trochę wytchnienia.

Hork odwrócił się do tablicy rozdzielczej i zaczął manipulować pokrętłami. Dura karmiła świnie garstkami zdrowych liści. Podczas gdy zwierzęta jadły, ich wiatroodrzuty zamieniały się w małe strużki, a turbina pracowała coraz wolniej, turkocząc leniwie.

W kabinie zrobiło się zupełnie cicho, po raz pierwszy od rozpoczęcia wyprawy.

— Już go nie ma — szepnął Hork. — Naszego pola magnetycznego. Jest całkowicie wyłączone.

Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Serce Dury waliło jak młot. Uświadomiła sobie, że boi się zaczerpnąć oddechu.

Nic nie uległo zmianie. Wehikuł w dalszym ciągu opadał powoli w komorze zbudowanej z szarych ścian.

Hork wyszczerzył zęby w uśmiechu.

— No, cóż, jeszcze żyjemy. Wygląda na to, że miałaś rację. A teraz… — pokazał właz w górnej części statku. — Idziesz pierwsza — oznajmił.

* * *

Właz otworzył się z cichym trzaskiem.

Dura podskoczyła nerwowo, kiedy jej twarz owionął jakiś gaz. Czy to Powietrze? Uświadomiła sobie, że wstrzymuje oddech. Przemagając się, zrobiła wydech, opróżniając płuca i otworzyła usta, żeby głęboko odetchnąć.

— Nic ci nie jest? Westchnęła.

— Nie. Wszystko w porządku. To dzięki Powietrzu, Hork… Wygląda na to, że oczekiwali naszego przybycia. — Pociągnęła nosem. — Powietrze jest chłodne — chłodniejsze niż wewnątrz statku. I jest — nie wiem, jak to opisać — jest świeże. Czyste.

Czyste w porównaniu z zatęchłym Powietrzem Miasta, do którego przywykła. Kiedy zamknęła oczy i wdychała dziwne Powietrze, prawie odnosiła wrażenie, iż znowu znajduje się w nadpływie, wśród Istot Ludzkich. Prawie… coś się nie zgadzało. Po chwili wiedziała. Powietrze tutaj było monotonne, pozbawione życia, sztuczne. Powoli uświadomiła sobie, że zostało oczyszczone z wszelkich zapachów.

Hork przepchnął się do przodu, do dużego pomieszczenia. Rozglądał się dookoła, zaciskając pięści w geście agresywnego zaciekawienia. Jego jaskrawa szata kontrastowała ze stonowanym szarym blaskiem ścian. Zwalczywszy strach, Dura poleciała za nim, oddalając się od złudnie bezpiecznej przystani — drewnianego statku.

Zwisali w Powietrzu komory Złącza tunelowego. „Latająca Świnia" opadała powoli obok nich; wyszczerbiony, prymitywny cylinder z drewna nie pasował do tego precyzyjnie skonstruowanego pomieszczenia.

— Gdyby konstruktorzy Ur-ludzi mogli nas teraz zobaczyć, ciekawa jestem, co by powiedzieli. Hork chrząknął.

— Zapewne: „Gdzieście byli przez tyle czasu?" — odparł. Zaczął falować na próbę i pokonał odległość jednego człowieka. — Hej, tutaj występuje pole magnetyczne.

— Czy to jest Magpole?

— Nie wiem. Trudno powiedzieć. Jeżeli tak, to jeszcze nigdy nie wyczuwałem go tak słabo.

— Może jest sztuczne… umieszczone wyłącznie po to, żeby pomóc nam w poruszaniu się.

Hork uśmiechnął się. Jego pewność siebie wyraźnie wzrosła.

— Myślę, że masz rację, Dura. Ci ludzie rzeczywiście się nas spodziewali, prawda? — Zerknął przez ramię na „Świnię" i dokonał szybkiej inspekcji statku. Wyciągnął rękę, z której zwisał ozdobny rękaw. — Spójrz tylko — powiedział. — Sprowadziliśmy tu pasażera.

Dura odwróciła się. Do boku statku przywierał obiekt przypominający wielką metaliczną pijawkę i psujący regularną, cylindryczną sylwetę wehikułu.

— To materia rdzeniowa — stwierdziła dziewczyna. — Przywieźliśmy ze sobą berg mateńi rdzeniowej. Towarzyszył nam w ciągu całej drogi przez tunel. Widocznie przyczepił się do naszych wstęg polowych…

— Tak — zgodził się Hork. — Ale nie było to dziełem przypadku. — Szyderczo zasalutował w stronę bryły mateńi rdzeniowej. — Karen Macrae. Jakże się cieszę, że mogła nam pani towarzyszyć!

— Myślisz, że ona tam jest? W tym bergu?

— Dlaczego nie? — Uśmiechnął się do niej. Jego oczodoły pociemniały z podniecenia. — To jest możliwe. Wszystko jest możliwe.

— Ale dlaczego?

— Ponieważ ta podróż jest dla Karen Macrae równie ważna jak dla nas, moja droga.

Dura zgięła nogi. Dzięki falowaniu z łatwością przemieszczała się w Powietrzu. Oddalała się od kadłuba „Świni" i sunęła ku ścianom pomieszczenia. Ostrożnie wyciągnęła rękę i położyła na szarej wykładzinie. Powierzchnia wydawała się córce Logue'a idealnie gładka, trochę zimna w dotyku — zimniejsza niż jej własne ciało, ale nie odczuwała żadnych przykrych sensacji.

— Dura! — zawołał Hork. Sprawiał wrażenie podekscytowanego. Właśnie oglądał wystawę na ścianie, którą dziewczyna zdążyła zauważyć jeszcze z wnętrza „Świni". — Zbliż się i popatrz.

Dura energicznym ruchem przysunęła się do Horka. Teraz oboje, ramię w ramię, przyglądali się wystawie.

Na ścianie były namalowane dwa kręgi różniące się rozmiarami. Większy był żółty i mógł mieć jeden mikron szerokości. Kolor wydawał się ciemniejszy w środku koła, lecz w miarę jak obserwator kierował wzrok bliżej krawędzi, stawał się coraz jaśniejszy, prawie niewidoczny. Powierzchnię dysku znaczyły liczne niebieskie nitki, docierające aż do jego wnętrza. Dura pomyślała, że po trosze przypominają one linie wirowe, tyle że wcale nie biegły równolegle do siebie, lecz nawet przecinały się w niektórych miejscach.

Każda niebieska żyłka zakończona była z obu stron malutkimi różowymi czworościanami. Największa koncentracja czworościanów występowała w centralnej części kręgu, toteż linie za-pętlały się wokół intensywnie żółtego środka. Jednakże pięć, sześć linii było odłączonych od centralnie położonego węzła. Jedna z nich kończyła się na skraju dysku, tuż pod jego powierzchnią. Pozostałe wychodziły z koła, tworząc chwiejne wężyki. Wkraczały w pustą przestrzeń dzielącą dwa elementy rysunku i prowadziły do drugiego, mniejszego kręgu, w którego obrębie rozpychało się, niczym owady, pół tuzina czworościanów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pływ»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pływ» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephen Baxter - The Martian in the Wood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Project Hades
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Evolution
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Bronze Summer
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Iron Winter
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Flood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Firma Szklana Ziemia
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Les vaisseaux du temps
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Moonseed
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Exultant
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Coalescent
Stephen Baxter
libcat.ru: книга без обложки
Stephen Baxter
Отзывы о книге «Pływ»

Обсуждение, отзывы о книге «Pływ» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x