Stephen Baxter - Pływ

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephen Baxter - Pływ» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pływ: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pływ»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja powieści toczy się na planecie zamieszkanej przez maleńkie istoty, których biologia całkowicie różni się od ludzkiej. Jednak ich uczucia, marzenia i lęki są takie same jak każdej istoty ludzkiej. Pewnego dnia stają oni do walki z — w ich wyobrażeniu — bogami, tzw. Xeelee. Tylko od ich wytrwałości i hartu ducha zależy, czy przetrwają nasilające się ataki na ich słońce.

Pływ — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pływ», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Kto na trzeciego?

— Ja. — Pulsujące mięśnie twarzy Hoscha i drganie obwódek jego oczodołów wskazywały, że nadal jest wściekły. — Ja nim będę. A teraz ruszajcie się, wy świńscy kochankowie, to może dotrzemy na dół, zanim Morze Kwantowe całkowicie zakrzepnie…

Wszyscy trzej wyszli z pomieszczenia. Farr starał się nie słyszeć steku przekleństw, którymi wciąż raczył ich nadzorca. Przypominał sobie jedynie, co Bzya mówił o Hoschu i odpowiedzialności.

11

Komora, w której oczekiwali na wejście do Dzwonu, znajdowała się u samego podnóża Miasta. Pomieszczenie miało ściany i sufit, ale było pozbawione podłogi. Podobnie jak Hosch i Bzya, Farr przywarł do lin naprowadzających i popatrzył w dół na czyste Powietrze, upajając się jego świeżością po długim okresie przebywania w zatęchłym Porcie. Pamiętał, iż nad jego głową znajduje się potężne Miasto; skrzypiało cicho niczym zwierzę podczas porodu.

Dzwon był kulą ze stwardniałego, poobijanego drewna, szeroką na dwóch ludzi. Opasywały go obręcze z materii rdzeniowej; zwisał z ogromnego koła linowego, które wydawało się niemal niewidoczne w mroku nad głową chłopca. Liczne liny łączyły luźno ów statek z Grzbietem. Farr dostrzegł w oddali jasne plamy. Były to twarze robotników Portu, pracujących przy kole.

Grzbiet wyglądał jak drewniana kolumna ze zwisającymi wzdłuż niej linami, która opadała poniżej komory Dzwonu i ciągnęła się w gęstym Powietrzu pod Miastem, zmieniając się w oddali w ciemną, ledwie widoczną linię, odginającą się zgodnie z pływem Magpola. Liny, które jej towarzyszyły, sięgały daleko, daleko, aż do fioletowego jak siniak, śmiertelnie niebezpiecznego Podpłaszcza.

Siedząc łuk Grzbietu, Farr czuł, jak jego serce bije coraz wolniej.

Dzwon wydawał się nieprawdopodobnie kruchy. Jak mógłby uchronić chłopca przed rozpuszczeniem się w czeluściach Podpłaszcza, skoro miał krążyć nad kipiącą powierzchnią Morza Kwantowego? Z pewnością zostałby zgnieciony jak liść. Nic dziwnego, że tylu Poławiaczy postradało życie.

Hosch otworzył duże drzwi w bocznej części wehikułu i zesztywniały wgramolił się do środka. Bzya popchnął Farra naprzód. Kiedy młodzieniec zbliżył się do kuli, zobaczył, że jej zewnętrzny pancerz jest strasznie podrapany i zniszczony. Włożył palec w jedną z rys; wyglądała tak, jakby jakieś zwierzę wygryzło ją zębami albo wyżłobiło pazurami.

Bardzo uspokajające, pomyślał ironicznie.

Spodziewał się, że wnętrze Dzwonu będzie takie jak w samochodzie Mixxaxa; wyposażone w wygodne siedzenia i okna wpuszczające światło. Znalazł się jednak w ciemnej norze i omal nie zderzył z Hoschem. Jedynymi oknami były małe płyty z przezroczystego drewna, które prawie nie przepuszczało światła; lampy drzewne emitowały stłumiony, zielonkawy blask. Wzdłuż osi kuli wbudowano dźwigar, którego Farr się chwycił. Zobaczył jeszcze małą tablicę rozdzielczą — z dwoma sfatygowanymi przełącznikami i dźwignią — a ponadto sporo wielkich pojemników, które chyba były zbiornikami.

Do Dzwonu wgramolił się Bzya. Nagle w środku zrobiło się tłoczno. Kiedy wielki Poławiacz zacisnął potężne łapy na dźwigarze, wnętrze pojazdu wypełnił jego swojski, duszący zapach. Hosch obszedł obu członków załogi, a następnie zamknął pokrywę luku — masywną, drewnianą okrągłą płytę szczelnie dopasowaną do otworu włazu.

Czekali w prawie całkowitym mroku. Ze wszystkich stron kadłuba dobiegały zgrzyty. Wyglądając przez okna, Farr widział robotników portowych, którzy poprawiali ułożenie obręczy z materii rdzeniowej, żeby w równych odstępach opasywały kulę i osłaniały luk. Młodzieniec zerknął najpierw na Hoscha, a potem na Bzyę. Ten odwzajemnił jego spojrzenie z cierpliwą, pobłażliwą miną; w ciemnościach jego blizny wyglądały mniej odrażająco. Nadzorca gapił się przed siebie, spięty i zły.

Farr usłyszał osobliwy, regularny pomruk. Wszystko wibrowało. Młodzieniec odnosił wrażenie, że pomruk przenika go całego; czuł, jak zwężają się jego naczynia włosowate. Spojrzał na Bzyę, ale Poławiacz zamknął zdrowe oko i zacisnął szczęki, a jego zniszczony oczodół przypominał tunel prowadzący ku nieskończoności.

…Coś się zmieniło. Farr poczuł, że po raz pierwszy w życiu coś zostało mu odebrane. Już kiedyś doznał podobnego wrażenia. Było to podczas ostatniego, brzemiennego w skutki polowania z Istotami Ludzkimi; doświadczał wówczas oszałamiającego lęku przed spadaniem. Co się z nim działo? Czuł, że coraz słabiej przytrzymuje się dźwigara, a jego palce ześlizgują się z drewna. Krzyknął i poszybował do tyłu.

Bzya chwycił go mocno ręką za rurki włosowe i przyciągnął z powrotem do dźwigara. Chłopiec oplótł go rękami i nogami.

Hosch śmiał się ochryple.

Ktoś walił w kadłub ciężką pięścią. Teraz Farr odniósł wrażenie ruchu — pojazd kołysał się gwałtownie. Liny grzechotały, ocierając się o Dzwon i o siebie nawzajem.

Zaczęło się. W oszałamiającej ciszy opuszczali się w kierunku Podpłaszcza.

— Hosch, chłopak nie został na to wszystko przygotowany. — W głosie Bzyi nie było słychać gniewu. — Przecież mówiłem. Jak może pracować, skoro nie ma o niczym pojęcia i paraliżuje go strach?

— Pogadaj z tym nadpływowcem, jeśli chcesz. — Zaaferowany nadzorca odwrócił wychudzoną, pomarszczoną twarz.

— Bzya, co się ze mną dzieje? Czuję się dziwnie. Czy tylko dlatego, że opadamy wzdłuż Grzbietu?

— Nie. — Poławiacz potrząsnął głową. — Opadamy, ale chodzi tu o coś więcej. Posłuchaj uważnie, Farr. Powinieneś wiedzieć, co się z tobą dzieje. Może dzięki temu utrzymasz się przy życiu.

Wypowiedziane spokojnym tonem słowa wywołały u chłopca większy lęk niż wszystkie napuszone tyrady Hoscha.

— Wytłumacz mi to.

— W miarę opadania Powietrze robi się coraz gęstsze. To pojmujesz, prawda?

Farr rozumiał jego wywód. W śmiercionośnych otchłaniach Podpłaszcza ciśnienia i gęstości były tak duże, że jądra zagęściły się, oddziałując na siebie dużymi siłami. Struktury połączonych jąder tworzące ciało ludzkie — a także całą mateńę, jaka składała się na świat otaczający Farra — nie mogły zachować stabilności. Jądra rozpuszczały się w neutronowej nadcieczy, czyli w Powietrzu; uwolnione protony tworzyły nadprzewodnikową ciecz w neutronowej mieszaninie.

W końcu, w głębinach Morza Kwantowego, Gwiazda przypominała wielkie, pojedyncze jądro; nie mogło w niej przetrwać żadne życie oparte na związkach jądrowych.

— Jak ten drewniany Dzwon może nas chronić? Czy drewno po prostu się nie rozpuści?

— Rozpuściłoby się… gdyby nie obręcze z materii rdzeniowej. Obręcze były wydrążonymi rurami z hiperonowej materii rdzeniowej. Zawierały protonowy nadprzewodnik, wydobyty z Podpłaszcza. Inne rury podłączone były za pośrednictwem kabli do prądnic w Porcie, które wytwarzały prądy elektryczne w obręczach Dzwonu.

— Prądy w obręczach generują potężne pola magnetyczne — rzekł Bzya. — Takie jak nasze Magpole. I one nas chronią. Pola stanowią dodatkową barierę wokół Dzwonu, izolując go od ciśnień.

— Ale co sprawia, że czuję się tak dziwnie? Czy to pole magnetyczne Dzwonu?

— Nie. — Olbrzym uśmiechnął się. — Obręcze odpychają Pole — to znaczy, Magpole Gwiazdy — od wnętrza Dzwonu. Wszyscy dorastamy w Magpolu. Ono oddziałuje na nas nieustannie… Wykorzystujemy je do poruszania się, do falowania. Farr, ty po raz pierwszy w życiu nie wyczuwasz Magpola… Po raz pierwszy w życiu nie jesteś w stanie określić kierunku, w jakim podążasz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pływ»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pływ» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephen Baxter - The Martian in the Wood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Project Hades
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Evolution
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Bronze Summer
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Iron Winter
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Flood
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Firma Szklana Ziemia
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Les vaisseaux du temps
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Moonseed
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Exultant
Stephen Baxter
Stephen Baxter - Coalescent
Stephen Baxter
libcat.ru: книга без обложки
Stephen Baxter
Отзывы о книге «Pływ»

Обсуждение, отзывы о книге «Pływ» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x