Carlos Rasch - Łowcy asteroidów
Здесь есть возможность читать онлайн «Carlos Rasch - Łowcy asteroidów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1963, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Łowcy asteroidów
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1963
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Łowcy asteroidów: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Łowcy asteroidów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Łowcy asteroidów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Łowcy asteroidów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Oulu Nikeria, opierając się na pomiarach optycznych, zajął się geometrycznymi obliczeniami za pomocą mózgu elektronowego. Franken przystąpił do pomiarów radiowych, a następnie obydwaj porównali uzyskane wyniki, które się pokryły.
— Meteoryt jest płytą skalną o długości czterystu dziesięciu metrów, szerokości dwustu trzydziestu siedmiu metrów i grubości od dwudziestu jeden do trzydziestu czterech metrów. — poinformował Franken niecierpliwie czekającego profesora.
— Jego masa wynosi około dziesięciu milionów ton — uzupełnił Nikeria.
— Znaczy to, że ten potężny meteoryt, który jest już niemal asteroidem, nadaje się do zainstalowania pułapki antycząstek, prawda? — zapytał dowódca uczonych.
Mirsanow zastanowił się chwilę marszcząc czoło, po czym powiedział:
— Tak, sądzę, że płyta jest wystarczająco długa i płaska dla naszych celów. Powinniśmy natychmiast udać się na inspekcję meteorytu. Trzeba mu się przyjrzeć z najmniejszej odległości, by znaleźć właściwe miejsce do ustawienia pułapki.
Obydwu, Mirsanowa i Lorcestera paliła żądza czynu: wybiegli ze sterowni, by przygotować się do wycieczki w kosmos. Poszli natychmiast do śluzy i nałożyli skafandry. Nie wzięli jednak rakiety rozpoznawczej Yokohaty, lecz posłużyli się rakietami jednoosobowymi, najmniejszymi pojazdami kosmicznymi podobnymi do boi dalekomorskich w kształcie dwóch stożków ściętych. Wkrótce, jedna po drugiej, obydwie rakietki zostały wyrzucone z komory śluzowej i z kadłuba statku kosmicznego przez zwyczajne odwrócenie działania sztucznego pola grawitacyjnego. W pewnym sensie wypadły w przestrzeń kosmiczną.
Gdy znalazły się w odległości kilkuset metrów od pojazdu, piloci zapalili małe silniczki odrzutowe i skierowali swoje pojazdy w stronę ciemnej masy meteorytu. Zbliżali się do niego bardzo wolno. Mirsanow osiągnął odległość dwudziestu metrów, podczas gdy, Lorcester zbliżył się na pięć metrów do skały.
Dokładnie zbadali meteoryt ze wszystkich stron. W ciasnych kabinach jednoosobowych rakiet porobili rysunki i szkice, na które nanieśli wszystkie spostrzeżenia związane z wyborem miejsca na pułapkę anty — cząstek. Jako pierwszą przeanalizowali powierzchnię meteorytu zwróconą ku Słońcu. W wyniku rotacji płaszczyzna ta wychodziła z zasięgu promieni słonecznych, tak że naukowcy mogli, wykorzystując słabe światło słoneczne, obszukać również drugą stronę płyty.
Z odległości pięciuset milionów kilometrów Słońce miało już tylko jedną dziesiątą ziemskiej siły światła, strona meteorytu zwrócona ku Słońcu oświetlona była więc tylko słabym matowym światłem. Było ono już niemal za słabe, jednak badacze zadowolili się i tym, tylko od czasu do czasu włączając reflektory pokładowe dla oświetlenia określonego miejsca meteorytu.
Lorcester, jako bliższy, miał bardzo niebezpieczną, ale i korzystniejszą pozycję obserwacyjną. Poruszał powoli swą rakietą w różne strony. Miał przy tym wrażenie, jak gdyby tańczył na skale. Ale absolutnie nie umiał stwierdzić, gdzie jest góra, a gdzie dół tej ściany. W Kosmosie po prostu nie ma góry i dołu. Musiał przy tym piekielnie uważać, by nie nadziać się na sterczące aż do wysokości dwunastu metrów występy i igły skalne u brzegu płyty.
— Powierzchnia meteorytu jest zupełnie gładka, jak wymieciona — komunikował przez radio pokładowe Mirsanowowi. Żadnych żwirowisk ani okruchów skalnych. — Odkrył tylko lejowate zagłębienie, w którym było kilka kamieni luzem. Ale zbliżywszy się jeszcze bardziej do płyty, stwierdził, że na powierzchni jest sporo małych nierówności. — Widzę liczne garby centymetrowej wielkości, falistości i odstępy, niecki wielkości od pięści do talerza — komunikował dalej. Na szczęście jednak większych szczelin nie było, w stożku świetlnym reflektora można było najwyżej stwierdzić cieniutkie, delikatne rysy.
Lorcester zbadał taką rysę, umieszczając swą rakietę przy pionowej ścianie skały w odległości około pół metra od niej, po czym uruchomił oba manipulatory.
Manipulatory były to sztuczne ramiona, które można było wysunąć z rakiety. Wyglądały jak pazury czy chwytacze i potrafiły nie tylko utrzymać duże narzędzia i wykonywać grubsze roboty, lecz nawet delikatniejsze prace ręczne. Sterowane, były za pomocą „bioprądów. Pilot miał na przegubach rąk szerokie bransolety, chwytające bioprądy z ludzkich mięśni i nerwów i kierujące je dalej, do radiopodobnych wzmacniaczy. W kosmicznej próżni manipulatory wiernie powtarzały wszystkie ruchy rąk czy dłoni, wykonywane przez pilota w kabinie.
Lorcester wwiercił jeden z manipulatorów w skałę, by mocno zakotwiczyć rakietkę, a zaopatrzonemu w diamentowy pazur drugiemu manipulatorowi kazał skrobać powierzchnię delikatnej rysy. Już na głębokości jednego centymetra rysa się kończyła, ustępując twardej skale. Można było więc nie żywić obaw, płyta skalna była zwarta. Na koniec Lorcester wziął jeszcze kilka próbek kamienia, by po powrocie na statek zbadać ich skład chemiczny.
W podobny sposób przeprowadzał badania Mirsanow. On też zbadał skład ciała niebieskiego bardzo i uważnie i przekonał się o jego zwartości.
Po upływie dwóch godzin Mirsanow i Lorcester uznali robotę za wykonaną.
— Nasze badania wykazały, że meteoryt nadaje się; do ustawienia pułapki antycząstek — zameldował; Mirsanow dowódcy, po czym naukowcy wrócili na ŁA-408.
Przy drzwiach pomieszczenia śluzowego oczekiwała; ich już Filitra Goma, by odebrać próbki skalne. Po zbadaniu ich w swym małym laboratorium stwierdziła, że w składzie ich przeważa krzem i że zawierają sporo żelaza oraz silną domieszkę niklu. Poza tym dostrzegła ślady chromu, magnezu, aluminium i kilku innych pierwiastków chemicznych.
Można było rozpocząć montaż.
Statek kosmiczny ŁA-408 przysunął się do meteorytu na odległość kilkuset metrów. Zaczęto powrozem z masy plastycznej przeciągać na skałę pułapkę, wyrzucaną część po części z kadłuba rakiety. Tam czekali już monterzy zestawiający urządzenie. Siedząc w jednoosobowych rakietkach obsługiwali manipulatory. Mechaniczne ręce montowały aparaturę — pułapka rosła. Jednocześnie ustawiano na asteroidzie urządzenia do zdobywania energii — materie półprzewodnikowa i elementy plazmotermiczne, uzyskujące energię z różnicy temperatur między dzienną a nocną stroną meteorytu.
W siedemnaście godzin po rozżarzeniu się pierwszego słońca magnetycznego po raz drugi po meteorycie rozlało się jasne światło magnezjum. Dzieło zostało wykonane, można było zacząć eksperyment.
Astronauci z ŁA-408 osiągnęli kolejny punkt szczytowy swego lotu kosmicznego. Znów cała załoga zebrała się w centralnej sterowni, z podziwem oglądając na wielkim ekranie wspaniałą, przez siebie wykonaną budowlę kosmiczną.
Na powierzchni meteorytu, od jednego do drugiego końca, wznosiła się trzystumetrowa budowla w kształcie leja. Lej zbudowany był z delikatnej plecionej siatki. Kilka cienkich masztów wystarczyło, by utrzymać pionowo potężne kratery — w stanie nieważkości kosmicznej nie były one wystawione na statyczne obciążenie. Potężny lej z jednej strony skierowany był w głąb Wszechświata, a z drugiej, zwróconej ku meteorytowi, zwężał się coraz bardziej i wreszcie wchodził w swoją podstawę, zakończoną betonowym sześcianem. Ten sześcian — była to właśnie zasadnicza część j urządzenia, właściwa pułapka. Po obu stronach płaszczyzny meteorytu widać było stożkowate budowle, w których mieściły się urządzenia do wytwarzania energii.
Magnetyczne słońce zgasło, kosmiczna ciemność otuliła tajemniczą budowlę. Mirsanow zaczął zebranym objaśniać na tablicy sposób działania pułapki.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Łowcy asteroidów»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Łowcy asteroidów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Łowcy asteroidów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.