Pewne kłopoty mogą go oczywiście spotkać, jeśli później popełni jakiś błąd. Lecz tego dnia nie będzie już sposobności, gdyż wchłania go gromada reżyserów. Zabierają go dokądś — do dnia dzisiejszego faktycznie nie wiadomo, gdzie zniknął wtedy Gagarin. Fakt, że o 48 godzinach między przedpołudniem 12 kwietnia a przedpołudniem 14, kiedy przybył do Moskwy i odbyło się uroczyste powitanie, wiemy nie wiele. Sam towarzysz major opowiada mało wiarygodną historyjkę: spotkał się z „kosmonautą numer dwa” (według późniejszych danych mógł nim być Herman Titow), przechadzali się nad rzeką (Wołgą), zjedli kolację, grali w bilard, potem spali obaj w jednym pokoju, podobnie jak w okresie szkolenia. Nazajutrz spotkał się z tymi, którzy go przygotowywali do lotu. Proszę czytelników, by się nie dziwili, że nie podaję nazwisk. Gagarin też ich nie podaje — w całej książce znajduje się ledwie parę nazwisk! Natomiast spotykamy się z takimi określeniami, jak „Główny Projektant, Teoretyk Lotów Kosmicznych” itp. Książka wręcz przypomina wspomnienia szpiega. Jednym słowem towarzysz major pisze, że nazajutrz zdał sprawozdanie tym ludziom o swych doświadczeniach, potem dał „pierwsze szczegółowe sprawozdanie radzieckiej prasie”, oczywiście korespondentom Prawdy i Izwiestii. Uważał to za bardzo ważne, gdyż „chciałem jak najprędzej zdać radzieckiemu ludowi sprawozdanie z tego, co widziałem w przestrzeni kosmicznej i poprzez prasę wyrazić z głębi serca podziękowanie partii i rządowi za okazane mi zaufanie”. Tutaj też, w bliżej nie określonym „wojskowym domu wczasowym”, gdzieś nad Wołgą, otrzymał gazety. Już drugi dzień był odcięty od zewnętrznego świata. Nadszedł dzień trzeci, czyli piątek 14 kwietnia, kiedy z Moskwy przyleciał po niego specjalny samolot IŁ-18. Odbyło się powitanie. Chruszczow przerwał odpoczynek w Soczi, jak już wspomniałem, i osobiście powitał majora na moskiewskim lotnisku.
Czy Chruszczow znał prawdę?
Istotnie jest to podchwytliwe pytanie. Nie można co prawda wykluczyć, że reżyserzy nie wtajemniczyli go w szczegóły. Co prawda jako głowa państwa musiał patronować wielu podejrzanym sprawom — jak każdy polityk — ale nie wykluczone, że „nie nudzono go szczegółami”. Wydał rozkaz — gdzieś na początku roku, a może i wcześniej? — że trzeba wyprzedzić Amerykanów, że człowiek sowiecki musi być pierwszy w przestrzeni kosmicznej i może sam w to uwierzył, gdy mu oznajmiono, że oto lot kosmiczny się udał. Na poprzednich kartkach cytowaliśmy rozmowę telefoniczną odbytą podobno między nim i Gagarinem. Nie przypadkowo podałem te fragmenty, które się odnosiły do rodziny majora. Wynika z tego bowiem, że pierwszy sekretarz partii nie miał najmniejszego pojęcia o tym, kim jest major Gagarin; wiedział tylko tyle, że „odbył lot w Kosmos”. Jeśli tak było istotnie, dowodzi to słuszności naszej teorii: reżyserzy w ostatniej chwili wyciągnęli Gagarina, jak magik królika z kapelusza, nawet danych o nim nie zdołali podać na czas. Przecież gdyby Chruszczow naprawdę uważnie śledził przebieg badań kosmicznych (jak od tej chwili zaczęto głosić na każdym forum), to zgodnie z sowieckimi zwyczajami starannie wyznaczono by kandydata i poinformowano by pierwszego sekretarza już parę miesięcy wcześniej. Życiorys przyszłego kosmonauty musiał być nieposzlakowany, oczywiście pod kątem ideologicznym. Jego rodzice i dziadkowie nie mogli być byłymi kułakami, a tym bardziej pochodzenia mieszczańskiego („burżujami”), a właściwie nawet inteligentami. Musiał to być zwykły syn ludu. Że musiał to być podstawowy warunek, wystarczy zacytować pierwsze zdania książki Gagarina: „Rodzina, w której się urodziłem, to prosta radziecka rodzina, niczym się nie różniąca od innych, od wielu milionów pracujących rodzin mojej socjalistycznej ojczyzny. Moi rodzice to prości ludzie, Rosjanie. Dla nich, jak i dla całego ludu, Socjalistyczna Rewolucja Październikowa rozwarła bramy i wytyczyła szeroką drogę życia… Mój ojciec, Aleksiej Iwanowicz Gagarin to syn biednego wieśniaka spod Smoleńska (…) Najchętniej trudnił się stolarstwem i ciesielstwem (…) Ojciec matki, Anny Timofiejewny, był wiertaczem w Piotrogradzie, w fabryce Putiłowa”.
Czy może być lepsze drzewo genealogiczne? Wracając zaś do wyboru: w tamtym czasie napewno ważny był warunek, by kosmonauci (a w każdym razie ci pierwsi) byli narodowości rosyjskiej. Partia, będąca całkowicie pod wpływem centralnej rosyjskiej woli, nie zniosłaby pierwszego kosmonauty np. Kirgiza o migdałowych oczach, Kałmuka lub Ukraińca, ani mieszkańca którejś z republik bałtyckich albo ewentualnie Żyda. Historia sowieckiego ruchu komunistycznego jest zarazem historią rozprzestrzeniania wielkorosyjskiego szowinizmu i rosyjskiej „wyższości”. Pierwsi kosmonauci — i faktycznie tak było przez przeszło dziesięć lat! — mogli być tylko rdzennymi Rosjanami. Inne narodowości nawet nie wchodziły w grę. Nie można było na to pozwolić, a więc już wcześniej trzeba ich było sprawdzić. Jeżeli Chruszczow rzeczywiście „trzymał rękę na pulsie” i tak kierował badaniami kosmicznymi, jak to głoszono (przecież wkrótce potem dostał z tego tytułu ”bardzo wysokie odznaczenie!), od dawna musiał znać dane dotyczące przynajmniej dwóch pierwszych kandydatów. Powtarzam: sam fakt, że ich jednak nie znał, to dodatkowy podejrzany znak, i oczywiście jeszcze nie ostatni.
Według propagandy było rzeczą od dawna zdecydowaną, że Gagarin, albo w przypadku nagłej choroby, jego dubler, kosmonauta numer dwa poleci w Kosmos. Jeżeli przynajmniej od pół roku nie wchodził w grę nikt inny, to skąd ta nieświadomość?
Bo i to nie jest całkiem pewne. Nie ma wątpliwości, że w roku 1957 pilot o nazwisku Jurij Gagarin uzyskał promocję oficera lotnictwa, a następnie spełniał różne lotnicze zadania. W roku 1960 (podobno) został skierowany do Centrum Szkolenia Kosmonautów, i już w kwietniu 1961 roku poleciał w Kosmos… Ale w nazwanym jego imieniem Centrum Szkolenia Kosmonautów im. Gagarina (Centr Pogotowki Kozmonawtow im. Gagarina) program nauki — jak się dowiedzieliśmy — przewiduje co najmniej dwuletnie szkolenie kosmonautów. Jednak w niektórych wypadkach może ono być skrócone o połowę. Pytanie, w jakich wypadkach jest to możliwe i czemu było konieczne właśnie przy pierwszym kosmonaucie? Laik mógłby sądzić, że właśnie ten pierwszy powinien najwięcej się uczyć i wiedzieć, gdyż wszystko jest możliwe, powinien więc być przygotowany na różne mogące nastąpić okoliczności. Nikt nie wiedział, co go tam spotka, musiał być prawdziwym super-człowiekiem, on zaś konieczną wiedzę przyswoił sobie na skróconym kursie! To brzmi dość niewiarygodnie.
Najważniejszym zadaniem było teraz: zakodować w świadomości świata, że odbył się pierwszy lot kosmiczny, że pierwszym kosmonautą był człowiek sowiecki, a tym samym, niejako bezpośrednio, wbić w zachodnie mózgi, że chodzi tu o triumf sowieckiej nauki, a zatem i systemu.
Wszyscy muszą zrozumieć, że to, co się stało, dowodzi tylko jednego: że socjalizm jest lepszy od kapitalizmu. Dla trzeciego świata, z punktu widzenia późniejszych planów Związku Sowieckiego opanowania tych krajów, znaczenie tego faktu mogło być olbrzymie.
„Chwała Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, jej leninowskiemu Komitetowi Centralnemu z Nikitą Sergiejewiczem Chruszczowem na czele!” — powiedział Jurij Gagarin 14 kwietnia 1961 na Placu Czerwonym, podczas uroczystego powitania go w Moskwie.
Читать дальше