Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa
Здесь есть возможность читать онлайн «Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Diabelska Alternatywa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Diabelska Alternatywa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska Alternatywa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Diabelska Alternatywa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska Alternatywa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Tak czy owak, warto było spróbować – skomentował prezydent Matthews relację ambasadora, gdy godzinę później dotarła do Waszyngtonu.
– Tak – zakpił ponuro Lawrence – przynajmniej wiemy, że jedno z naszych “trzecich wyjść” w ogóle nie istnieje. Zresztą, nawet gdyby istniało, wątpię, czy Rudin zgodziłby się z niego skorzystać.
W Waszyngtonie dochodziła jedenasta, ale w co najmniej pięciu ministerstwach, w różnych punktach stolicy, światła wciąż nie gasły; tak jak nie gasły w oknach Owalnego Gabinetu i dwudziestu innych pokojach Białego Domu, gdzie przy telefonach i dalekopisach ludzie prezydenta czekali na wieści z Europy. W Owalnym Gabinecie czterej mężczyźni zagłębili się w fotelach. Wszyscy myśleli o tym samym: jaka będzie teraz reakcja “Freyi”.
Lekarze twierdzą, że trzecia nad ranem to godzina najniższej aktywności umysłu ludzkiego, największego zmęczenia, najpowolniejszej reakcji, najgłębszych depresji. Dla dwóch ludzi siedzących twarzą w twarz w kapitańskiej kajucie “Freyi” była to także godzina zamykająca pierwszą wspólnie spędzoną dobę. Obaj nie zmrużyli oka ani tej nocy, ani poprzedniej, obaj czuwali już od czterdziestu czterech godzin, obaj byli wycieńczeni, obaj mieli czerwone z niewyspania oczy.
Thor Larsen mało dbał o wirujący wokół niego gigantyczny cyklon międzynarodowej aktywności rządów i sztabów operacyjnych, ambasad i komitetów – cyklon, który nie pozwalał zgasnąć światłom w budynkach rządowych na trzech kontynentach; tu, w oku cyklonu, Larsen rozgrywał swoją własną grę. W tej grze fanatyzmowi terrorysty przeciwstawił swoją niezwykłą odporność na brak snu. I tą właśnie grą na przetrzymanie zamierzał wygrać wszystko – dla siebie, swojej załogi i swojego statku.
Larsen dobrze wiedział, że człowiek, który przedstawił się jako Swoboda, młodszy od niego i podniecony wewnętrznym zapałem, podsycanym jeszcze przez wielkie ilości mocnej kawy i napięcie nerwowe właściwe wszelkim hazardowym rozgrywkom, a cóż dopiero – takiej grze przeciwko całemu światu, że ów człowiek mógł w gruncie rzeczy kazać związać kapitana, po czym spokojnie się przespać. Toteż brodaty Norweg postanowił denerwować go, ekscytować i drażnić jego ambicję, w nadziei, że tamten podejmie wyzwanie.
To Larsen proponował kolejne filiżanki piekielnie mocnej czarnej kawy, choć sam pijał jej dotychczas niewiele i zawsze z mlekiem. To on podejmował wciąż rozmowę, przez cały dzień i całą noc, prowokując tamtego do ostrych odpowiedzi i polemik, w których Swoboda mógł popełnić jakiś błąd. A kiedy jego irytacja stawała się niebezpieczna, Larsen wycofywał się. Zmieniał temat albo milkł, by za chwilę znów podjąć swoją grę. Sporą przewagę dawało mu długoletnie doświadczenie: setki śmiertelnie nudnych i bezczynnych nocy na pełnym morzu przyzwyczaiły brodatego kapitana do czuwania nawet wtedy, gdy pełniący wachtę marynarze i oficerowie drzemali na swoich posterunkach.
Taką to grę prowadził kapitan Larsen, grę wojenną bez broni i kuł, grę skomplikowaną, choć bez dalekopisów, bez nocnych kamer, bez żołnierzy i sojuszników. Cała wspaniała technika, jaką oddali pod jego komendę Japończycy, w tej grze nie mogła mu się przydać. Jedyną bronią była tu intuicja. Jeśli siedzący po drugiej stronie stołu człowiek zostanie wyprowadzony z równowagi, może w ataku wściekłości nawet zastrzelić kapitana. Jeśli poczuje się obrażony lub oszukiwany, może wydać polecenie egzekucji następnego marynarza. Jeśli jednak poczuje się znudzony i senny, może po prostu wyznaczyć na swoje miejsce innego, wypoczętego terrorystę, a sam pójdzie spać i w ten sposób zniweczy cały dotychczasowy wysiłek Larsena, przekreśli sens jego zamierzeń i starań.
Kapitan miał wciąż dostateczne powody, by wierzyć, że Miszkin i Łazariew będą wolni o świcie. Kiedy dotrą bezpiecznie do Tel Awiwu, terroryści spróbują uciec z “Freyi”. Ale czy rzeczywiście będą mogli to zrobić? Czy czatujące wokół okręty wojenne pozwolą im się oddalić? A przecież nawet w znacznej odległości od “Freyl” Swoboda, zaatakowany przez okręty NATO, może jeszcze nacisnąć guzik oscylatora i wysadzić tankowiec w powietrze.
Ale najważniejsze było co innego: ten na czarno ubrany człowiek zamordował jednego z marynarzy Larsena. Kapitan szczerze go za to nienawidził i gorąco pragnął jego śmierci. I dlatego, sam sobie odmawiając snu, mówił wciąż i mówił, by doprowadzić tamtego do kryzysu.
Nie spano też w Whitehall. Sztab kryzysowy wznowił obrady o trzeciej nad ranem. Przez całą godzinę płynęły meldunki o postępie prac na różnych frontach. Zmobilizowane od Shella, British Petroleum i tuzina innych firm, wielkie ciężarówki cysterny tankowały emulgent w magazynach w Hampshire i wiozły go wśród nocy pustymi szosami południowej Anglii. Ciężkie pojazdy dudniły po drogach, dostarczając kolejne dziesiątki ton koncentratu do portu Lowestoft na wybrzeże Suffolk. O czwartej nad ranem magazyny były już puste. Cały tysiąctonowy zapas emulgentu powędrował na wschód.
Fabryce, która go wytwarzała, wydano oczywiście polecenie zwiększenia produkcji do maksimum – aż do odwołania. W wielkim tempie przygotowano operacje, mające na celu utrzymanie plamy ropy z dala od brzegu – zanim unieszkodliwi ją emulgent.
O wpół do czwartej dotarła do Whitehall wiadomość z Waszyngtonu, że rząd zachodnioniemiecki zgodził się przetrzymać nieco dłużej Miszkina i Łazariewa. Również tutaj, jak przedtem w Bonn, ktoś spytał:
– Czy Matthews na pewno wie, co robi?
Sir Julian Flannery zachował kamienną twarz.
– Musimy założyć, że wie. Musimy też, niestety, liczyć się z tym, że wkrótce zacznie się wypuszczanie ropy z “Freyi”. Nasze nocne przygotowania okazały się potrzebne.
– Ale musimy także – wtrącił urzędnik z Ministerstwa Spraw Zagranicznych – liczyć się z tym, że po ogłoszeniu tej ostatniej wiadomości Francja, Belgia i Holandia poproszą nas o pomoc w walce z ropą.
– W takim razie będziemy pomagać, oczywiście w granicach możliwości – oświadczył Sir Julian. – Kolejny problem stanowią samoloty i statki z urządzeniami do rozpylania emulgentu.
W sali posiedzeń UNICORNE odczytano teraz raport o akcjach podjętych już na morzu. Od ujścia rzeki Humber płynęły w stronę Lowestoft holowniki cysterny; z Tamizy, a nawet z miejsc tak odległych jak baza marynarki wojennej w Lee wyszły w morze wszystkie jednostki zdolne rozpylać emulgent. Stopniowo gromadziły się one w Lowestoft.
Ale w zagrożony rejon płynął nie tylko sprzęt – płynęli też ludzie. Minąwszy strome klify Beachy Head, łodzie patrolowe “Cutlass”, “Scimitar” i “Sabre”, wiozące na swych pokładach najsilniejszą i najlepiej wyszkoloną brygadę płetwonurków komandosów, jaką znał świat, i cały jej morderczy arsenał, skręciły lekko ku północy, by wzdłuż brzegów Sussex i Kentu pognać tam, gdzie już stał na kotwicy krążownik “Argyll”. Łoskot ich silników odbijał się echem o kredowe blanki nabrzeżnych skał i wyrwał ze smacznego snu niejednego mieszczucha w Eastbourne.
Na pokładzie prowadzącej jednostki za niską osłoną relingu kryło się przed wiatrem i bryzgami wody dwunastu komandosów. Pieczołowicie strzegli swoich bagaży: były to składane kajaki wymyślnej konstrukcji, a także paki ze sprzętem do nurkowania, z bronią, amunicją i specjalnymi materiałami wybuchowymi – ich narzędzia pracy. Wszystko to z braku lepszego miejsca stłoczone było po prostu na pokładzie.
– Mam nadzieję – dowodzący tą małą eskadrą komandor-podporucznik musiał przekrzykiwać hałas silnika – że mi te zabawki tutaj nie wybuchną!
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Diabelska Alternatywa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska Alternatywa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska Alternatywa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.