Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa
Здесь есть возможность читать онлайн «Frederick Forsyth - Diabelska Alternatywa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Diabelska Alternatywa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Diabelska Alternatywa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska Alternatywa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Diabelska Alternatywa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska Alternatywa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Kiedy pod koniec zebrania warunki traktatu poddano pod głosowanie – a było to w istocie głosowanie nad dalszym przywództwem Maksyma Rudina – wynik był, po staremu, remisowy. Sprawę przesądził zatem głos przywódcy.
– Teraz już tylko jedno mogłoby go powalić – odezwał się Wiszniajew z ponurą determinacją w głosie, kiedy wieczorem wracał wraz z Kierenskim samochodem do domu. – Coś naprawdę wielkiego, coś, co wstrząsnęłoby jego ludźmi, zanim dojdzie do ratyfikacji układu. Jeśli nic takiego się nie zdarzy, Komitet Centralny zastosuje się do rekomendacji Biura i przyjmie układ. Gdybyśmy chociaż zdołali w porę dowieść, że ci dwaj parszywi Żydzi z Berlina mają na sumieniu zabójstwo Iwanienki…
Kierenski nie miał zbyt pewnej miny. W głębi duszy zastanawiał się nawet, czy dokonał właściwego wyboru. Wtedy, trzy miesiące temu, wszystko wskazywało na to, że Rudin pod presją Amerykanów posunie się za daleko – i utraci większość przy stole okrytym zielonym rypsem. Dlatego właśnie Kierenski był teraz związany z Wiszniajewem; tymczasem okazało się, że wiosną nie będzie wielkich manewrów w Niemczech Wschodnich – i musiał się z tym pogodzić.
– Jeszcze jedno – odezwał się znowu Wiszniajew. – Gdybyśmy o tym wiedzieli pół roku temu, walka o władzę byłaby już skończona… Dostałem wiadomość od swojego człowieka w klinice w Kuncewie. Rudin jest śmiertelnie chory.
– Śmiertelnie…? – powtórzył zaintrygowany minister obrony. – To znaczy… kiedy?
– Niestety, nie tak prędko – odparł ideolog. – Dożyje jeszcze podpisania tego traktatu. Czas pracuje na naszą niekorzyść, kochany, i nic nie możemy na to poradzić. Chyba żeby afera Iwanienki wybuchła mu nagle jak petarda przed nosem…
W tym samym czasie “Freya” pruła fale cieśniny Sund. Z lewej burty widoczne były brzegi Jawy, z prawej piętrzył się na nocnym niebie wielki masyw wulkanu Krakatau. W ciemnym wnętrzu mostka kapitańskiego blade światła aparatury pomiarowej dostarczały Larsenowi i pełniącemu wachtę oficerowi wszystkich niezbędnych informacji. W małym pokoiku, w tylnej części mostka, komputer porównywał wciąż dane napływające z trzech niezależnych systemów nawigacyjnych – choć były to dane aż do znudzenia identyczne. Wyświetlane z dokładnością do pół sekundy kątowej wskazania kompasu konkurowały ze światłem odległych, nieruchomych i niezmiennych gwiazd. Do komputera płynęły sygnały z gwiazd sztucznych: zbudowanych ludzką ręką satelitów meteorologicznych. Bank pamięci rejestrował też fale przypływu, siłę wiatru, prądy głębinowe, temperaturę i wilgotność powietrza. Komputer z kolei wysyłał wciąż sygnały do wielkiej płetwy sterowej, która tam daleko, pod belką rufową, poruszała się z precyzją rybiego ogona.
Wysoko nad mostkiem nieustannie obracały się dwie anteny radarowe, ostrzegające o bliskich lądach i górach, statkach i radiolatarniach. Również te sygnały trafiały do komputera, który natychmiast je analizował, gotów uruchomić urządzenia alarmowe przy najmniejszych oznakach niebezpieczeństwa. Pracujące pod dnem statku echosondy kreśliły trójwymiarową mapę odległego dna morskiego, a umieszczony w bulwiastym dziobie sonar śledził czarną otchłań na trzy mile naprzód. Bo też “Freya” potrzebowała 2,5 mili i aż trzydziestu minut na to, by się całkowicie zatrzymać. Była przecież ogromna.
Przed świtem statek opuścił cieśninę Sund, a komputery skierowały go na północny zachód, wzdłuż linii szelfu, w stronę Cejlonu i Morza Arabskiego.
Dwa dni później, 12 lutego, ośmiu mężczyzn spotkało się w mieszkaniu wynajętym przez Azamata Krima na przedmieściu Brukseli. Pięciu nowych wezwał tutaj Drake, który już od dawna ich obserwował, i wielokrotnie rozmawiał, zanim wreszcie zdecydował, że mogą uczestniczyć w realizacji jego marzenia: by wstrząsnąć Moskwą. Cała piątka była pochodzenia ukraińskiego, ale urodzili się i mieszkali w różnych krajach: dwaj w Republice Federalnej Niemiec, jeden w Nowym Jorku, dwaj pozostali w Wielkiej Brytanii.
Kiedy usłyszeli, co Miszkin i Łazariew zrobili z szefem KGB, rozległ się zgodny szmer podziwu. Nikt też nie wycofał się, kiedy Drake zaproponował, by działać razem aż do ostatecznego sukcesu, to znaczy aż do uwolnienia obu bojowników i zapewnienia im bezpieczeństwa. Szczegóły omawiali przez całą noc; o świcie podzielili się na cztery dwuosobowe zespoły.
Drake i Kamynski wrócą do Anglii, by kupić niezbędny w tej akcji sprzęt elektroniczny. Jeden z Niemców i jeden z Anglików zdobędą w Niemczech potrzebne materiały wybuchowe. Drugi Niemiec, mający znajomości w Paryżu, wybierze się wraz z drugim Anglikiem do Francji, aby tam kupić albo ukraść broń. Wreszcie Krim z Amerykaninem rozejrzą się za jakimś szybkim motorowym kutrem. Amerykanin, który pracował kiedyś w stoczni jachtowej na północy stanu Nowy Jork, mógł być w tej sprawie najlepszym doradcą.
Osiem dni później w ściśle strzeżonym budynku sądowym przy zachodnioberlińskim więzieniu Moabit rozpoczął się proces Łazariewa i Miszkina. Obaj siedzieli cicho i potulnie na ławie oskarżonych, kiedy – otoczeni wieloma rzędami zabezpieczeń, począwszy od zwojów drutu kolczastego na szczycie więziennego muru, aż po mrowiących się wokół sali sądowej uzbrojonych strażników – wysłuchiwali stawianych im zarzutów. Odczytywanie aktu oskarżenia zajęło dziesięć minut. Okrzyki zdziwienia dały się słyszeć z gęsto nabitych ławek prasowych, kiedy obaj, bez żadnych zastrzeżeń, przyznali się do wszystkich zarzucanych im przestępstw. Teraz wstał prokurator, by zespołowi sędziów przedstawić swoją interpretację zdarzeń, jakie rozegrały się w ostatnim dniu starego roku. Kiedy skończył, sędziowie opuścili salę, by przedyskutować racje i uzgodnić wyrok.
“Freya” wpływała powoli i dostojnie przez cieśninę Ormuz do Zatoki Perskiej. Ciepła nocna bryza przekształciła się wraz ze wschodem słońca w chłodny wiatr shamal, niosący z północnego wschodu tumany pyłu, przesłaniające horyzont i zamazujące kontury lądu. Cała załoga statku znała dobrze ten widok: wszyscy wielokrotnie już pływali po ropę do Zatoki, wszyscy byli doświadczonymi marynarzami tankowców.
Po prawej burcie statku, w odległości zaledwie dwu kabli, przesunęły się jałowe, pustynne wyspy Quoin; po lewej oficerowie z mostka mogli rozpoznać księżycowy krajobraz półwyspu Musandam, jego nagie skaliste góry. “Freya” płynęła bez ładunku, toteż niewielka głębokość toru wodnego nie stwarzała na razie żadnych problemów. Inaczej będzie w drodze powrotnej, z pełnym ładunkiem ropy. Głęboko zanurzony statek będzie posuwał się powoli, a uwaga sterników skupi się na sondach głębinowych, na ekranach odtwarzających obraz dna morskiego, przesuwającego się ledwie kilka stóp pod kilem “Freyi” – dziewięćdziesiąt osiem stóp pod linią wodną.
Na razie statek wciąż jeszcze obciążony był tylko balastem, który wiózł w swoich ładowniach od samego początku podróży, od Czity. Tych ładowni, a raczej ogromnych zbiorników, było na nim aż sześćdziesiąt – umieszczone w trzech rzędach od dziobu aż po rufę. Jeden z nich przeznaczony był na “pomyje”: odprowadzano doń substancje użyte przedtem do płukania pięćdziesięciu zbiorników roboczych, z których każdy mieścił 20 tysięcy ton ropy. Pozostałe dziewięć zbiorników zapewniało statkowi odpowiedni balast i stateczność. Napełniano je wyłącznie wodą morską wtedy, gdy “Freya” płynęła bez ładunku. Dzięki takiej konstrukcji można było mieć pewność, że nie dojdzie do lekkomyślnego zanieczyszczenia morza ropą naftową. I załoga “Freyi” miała taką pewność, gdy płynęła do Abu Dhabi po swój pierwszy ładunek.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Diabelska Alternatywa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska Alternatywa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska Alternatywa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.