Robin Cook - Zaraza

Здесь есть возможность читать онлайн «Robin Cook - Zaraza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zaraza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zaraza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na stół sekcyjny Jacka Stapletona trafiają zwłoki pacjenta jednego z nowojorskich szpitali. Patolog ze zdumieniem konstatuje, że umarł on na…dżumę. Wkrótce podobne przypadki zaczynają się mnożyć, a choroby, z którymi styka się Stapleton, są coraz dziwniejsze. Wszystko wskazuje na celowe zarażenie. Zaniepokojony patolog wszczyna prywatne śledztwo. Wpada na trop iście makiawelicznej intrygi, w której istotną rolę odgrywa niezwykla, piękna kobieta…

Zaraza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zaraza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wątpię – odparł Maurice. – Nie znamy nikogo z tej dzielnicy.

– Jeszcze jedno pytanie. Czy pańska żona odwiedzała szpital w tygodniu poprzedzającym poród?

– Nienawidziła szpitali – oświadczył Hard. – Szczęśliwie udało mi się ją tam zawieźć, gdy zaczęła rodzić.

Jack podziękował Maurice'owi Hardowi i odłożył słuchawkę.

– A teraz do kogo? – zapytał Chet, widząc Jacka wystukującego kolejny numer.

– Do męża pierwszej kobiety, którą dzisiaj badałem. Przynajmniej w tym wypadku mamy pewność, że to była dżuma.

– Dlaczego nie zostawisz tych telefonów asystentom z dochodzeniówki?

– Bo nie potrafię im powiedzieć, o co mają pytać. Nie wiem, czego szukam. Działam po omacku. Mam przeczucie, że przeoczyliśmy jakąś drobną informację. Poza tym jestem zwyczajnie ciekawy. Im bardziej myślę o przypadku dżumy w marcu w Nowym Jorku, tym bardziej zdaje mi się niemożliwy.

Pan Harry Mueller w niczym nie przypominał Maurice'a Harda. Strata kompletnie go załamała i pomimo deklarowanej gotowości do współpracy ledwo można było coś z niego wydusić. Nie chcąc go dodatkowo zasmucać, Jack postanowił szybko zakończyć rozmowę. Po uzyskaniu potwierdzenia, że w grę nie wchodzą domowe zwierzęta, podróże i goście z zagranicy, zapytał, podobnie jak Maurice'a Harda, o znajomość z Donaldem Nodelmanem.

– Jestem pewny, że moja żona nie znała tego osobnika -odparł Harry. – I w ogóle rzadko spotykała pacjentów, szczególnie chorych.

– Czy pańska żona od dawna pracowała w centrali zaopatrzenia szpitala?

– Od dwudziestu jeden lat.

– Czy kiedykolwiek zachorowała na chorobę, którą mogła się zarazić w szpitalu? A może podejrzewała, że zaraziła się czymś w pracy?

– Może wtedy, kiedy jedna z jej koleżanek przeziębiła się. Ale nic ponadto.

– Dziękuję, panie Mueller. Był pan wielce pomocny.

– Katherine życzyłaby sobie, żebym panu pomógł. Była dobrym człowiekiem.

Jack odłożył słuchawkę, ale nadal bębnił po niej palcami. Był wyraźnie poruszony.

– Nikt, łącznie ze mną, nie ma zielonego pojęcia, co się tu dzieje – powiedział.

– Prawda – zgodził się Chet. – Ale to nie twoje zmartwienie. Kawaleria już przybyła. Słyszałem, że był u nas rano na wizytacji miejski epidemiolog.

– Rzeczywiście, był tu – potwierdził Jack. – Zwykła desperacja. Ten mały palant nie ma mglistego pojęcia, co się dzieje. Gdyby nie przysłali kogoś z Centrum Kontroli Chorób z Atlanty, nic by się nie wydarzyło. W końcu ktoś tropi szczury i szuka siedliska choroby.

Nagle Jack zerwał się z krzesła i wziął kurtkę.

– Oho – odezwał się Chet. – Dlaczego wyczuwam kłopoty? Dokąd się wybierasz?

– Wracam do Manhattan General – oznajmił Jack. – Mój siódmy zmysł podpowiada mi, że brakująca informacja znajduje się tam i, na Boga, znajdę ją.

– A co z Binghamem? – zapytał wystraszony Chet.

– Kryj mnie. Jeśli spóźnię się na odprawę, powiedz… – Jack zastanowił się nad odpowiednim usprawiedliwieniem, lecz nic nie przyszło mu do głowy. – No, wymyśl coś – powiedział w końcu. – Nie zabawię długo. Będę przed nasiadówką. Jeżeli będą telefony, to powiedz, że jestem w kibelku.

Ignorując prośby o przemyślenie zamiaru, Jack wyszedł. Wsiadł na rower i pojechał do szpitala. Na miejscu był po piętnastu minutach. Rower przymocował do tego samego znaku co poprzednio.

Najpierw wsiadł do windy i jadąc na szóste piętro, dokładnie ją zbadał. Po dojechaniu na miejsce sprawdził, że oba oddziały, ginekologiczno-położniczy i internistyczny, były od siebie oddzielone i nie łączyły ich ani wspólna świetlica, ani toalety. Zauważył także, że system wentylacyjny został tak zaprojektowany, aby powietrze z jednego oddziału nie mogło przedostawać się do drugiego.

Pchnął drzwi i wszedł na oddział ginekologiczno-położniczy. Skierował się prosto do informacji.

– Przepraszam – zagadnął do pielęgniarza pełniącego dyżur. – Czy ktoś z personelu tego oddziału pracuje również na internie po przeciwnej stronie?

– O ile mi wiadomo, to nie – odpowiedział młody mężczyzna. Wyglądał na piętnastolatka, który nie musi się jeszcze golić. – Nie licząc oczywiście sprzątaczek. No ale one pracują w całym szpitalu.

– Znakomicie – ucieszył się Jack. Nie pomyślał dotąd o sprzątaczkach. Warto było się nad tym zastanowić. Następnie zapytał o numer pokoju zajmowanego przez Susanne Hard.

– Czy mogę zapytać o pańskie upoważnienie – poprosił młodzieniec. Zauważył dopiero teraz, że Jack nie nosi szpitalnej karty identyfikacyjnej. Wszystkie szpitale wymagają od swoich pracowników noszenia identyfikatorów, często się jednak zdarza, że część personelu nie stosuje się do zarządzenia.

Jack wyjął swoją legitymację służbową i błysnął odznaką. Osiągnął spodziewany efekt. Dowiedział się, że pani Hard zajmowała pokój numer 742.

Jack ruszył w stronę tego pokoju, ale pielęgniarz zawołał za nim, że pomieszczenie jest poddawane kwarantannie i chwilowo zapieczętowane.

Nie spodziewając się, aby obejrzenie pokoju naprawdę mogło coś dać, Jack cofnął się i zjechał windą na drugie piętro. Tutaj mieściły się sale operacyjne i pooperacyjne, oddział intensywnej opieki medycznej i centrala zaopatrzenia szpitala. Panował tu ożywiony ruch, kręciło się wielu pacjentów z całego szpitala.

Jack pchnął wahadłowe drzwi i wszedł do działu zaopatrzenia. Niemal tuż za progiem zatrzymał go odpychająco wyglądający kontuar. Tuż za nim rozciągał się niezmierzony labirynt regałów sięgających sufitu. Na półkach ułożone było rozmaite wyposażenie niezbędne do funkcjonowania każdego dużego szpitala. Między regałami krzątała się grupa osób ubranych w białe kitle i nakrycia głowy przypominające czepki pływackie. Gdzieś z zaplecza dochodziły dźwięki radia.

Po kilku minutach został dostrzeżony przez krzepką, pełną wigoru kobietę. Podeszła i zapytała, w czym może pomóc. Na plakietce przypiętej do jej fartucha przeczytał: "Gladys Zarelli, kierownik".

– Chciałbym zapytać o Katherine Mueller – wyjaśnił Jack.

– Niech ją Bóg ma w opiece – odpowiedziała Gladys, żegnając się. – Co za straszna historia.

Jack przedstawił się i pokazał odznakę, a następnie zapytał, czy ona i jej współpracownicy nie są zaniepokojeni faktem, że Katherine zmarła na zakaźną chorobę.

– Oczywiście, że jesteśmy zaniepokojeni – przyznała Gladys. – Któż by nie był. Pracujemy w bezpośrednim kontakcie ze sobą. Ale cóż można poradzić? W końcu cały szpital jest zaniepokojony. Dali nam wszystkim antybiotyki i, dzięki Bogu, nikt nie choruje.

– Czy coś podobnego zdarzyło się kiedykolwiek wcześniej? Myślę o tym, że dzień przed Katherine umarł na dżumę pacjent, a to sugeruje, że jest wielce prawdopodobne, iż Katherine zaraziła się w szpitalu. Nie zamierzam pani straszyć, to są jednak fakty.

– Wszyscy zostaliśmy o tym powiadomieni. Nie, nic podobnego sobie nie przypominam. Wyobrażam sobie, że mogło to przytrafić się pielęgniarkom, ale tu, w dziale zaopatrzenia?

– Czy pani pracownicy mają jakiś kontakt z pacjentami?

– Raczej nie – stwierdziła Gladys. – Zdarza się czasami, że musimy udać się na oddział, jednak nigdy nie spotykamy się z pacjentami.

– Co Katherine robiła w tygodniu poprzedzającym jej śmierć?

– Muszę to sprawdzić. – Poprosiła Jacka, aby z nią poszedł. Wprowadziła go do małego pokoju bez okien i otworzyła wielki, oprawiony w płótno rejestr przydziału obowiązków pracowniczych. – Pracownicy nie mają stałych, ściśle przydzielonych zadań – wyjaśniła. Wiodła palcem po kolejnych nazwiskach. – Wszyscy możemy robić to, co w danym momencie jest niezbędne. Jednak niektórym ze starszych pracowników przydzielam zadania bardziej odpowiedzialne. – Palec zatrzymał się, po czym przejechał wzdłuż strony. – Tak, Katherine zajęta była przy zaopatrywaniu oddziałów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zaraza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zaraza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robin Cook - Foreign Body
Robin Cook
Robin Cook - Coma
Robin Cook
Robin Cook - Outbreak
Robin Cook
libcat.ru: книга без обложки
Robin Cook
Robin Cook - Vite in pericolo
Robin Cook
Robin Cook - Fever
Robin Cook
Robin Cook - Crisis
Robin Cook
Robin Cook - Critical
Robin Cook
Robin Cook - Acceptable Risk
Robin Cook
Robin Cook - Contagion
Robin Cook
Robin Cook - Chromosom 6
Robin Cook
Robin Cook - Cromosoma 6
Robin Cook
Отзывы о книге «Zaraza»

Обсуждение, отзывы о книге «Zaraza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x